Dzikość serca. Ten dziwny świat
12 czerwca 1987 roku na amerykańskich ekranach pojawiła się Mania pieniędzy Richarda Fleischera. Komedia o grupie ekscentrycznych nieudaczników, którzy poszukują skarbu ukrytego przez zmarłego milionera, kosztowała studio Dino De Laurentiisa około dziesięć milionów dolarów. Zyski, jakie przyniosła, nie stanowiły nawet 10% budżetu przeznaczonego na produkcję filmu. Niewielkie studio realizujące amerykański sen włoskiego producenta nie poradziło sobie z tym uderzeniem. Mania pieniędzy stała się gwoździem do trumny De Laurentiis Entertainment Group, które od momentu swojego powstania niemal nieustannie borykało się z mniejszymi bądź większymi problemami finansowymi. Począwszy od roku 1988, studio przestało działać, a prawa do zakupionych przez nie scenariuszy oraz filmów, które znajdowały się we wczesnej fazie realizacji (na przykład do Pamięci absolutnej) wylądowały na rynku i rozeszły się pomiędzy innymi graczami konkurującymi pomiędzy sobą w tej niełatwej branży. Podobny los spotkał również scenariusze Davida Lyncha – Ronnie Rocket i One Saliva Bubble. Ze względu na szczególny stosunek do pierwszego z nich, Amerykanin nie chciał pozwolić na to, aby jego pomysł wpadł w niepowołane ręce i został zrealizowany bez jego udziału. Właśnie z tego powodu Lynch wyrwał się ze studia montażowego, w którym pracował nad postprodukcją pierwszego sezonu Miasteczka Twin Peaks, i zaczął pukać od drzwi do drzwi, aby odzyskać prawa do swoich pomysłów. Z perspektywy czasu wiemy, że ani opowieść o karle, który za sprawą elektrycznego impulsu zostaje gwiazdą rocka, ani szalony serial o zamianie osobowości nie zostały nigdy stworzone. Można zatem powiedzieć, że pod koniec roku 1989 Lynch odniósł małe zwycięstwo – uniemożliwił realizację swoich pomysłów bez własnego udziału, ale i nie był w stanie nakłonić producentów do tego, aby zaufali jego wizjom i wyłożyli na nie pieniądze.
Ostatnie miesiące roku 1989 były jednak dla Lyncha szczególnie intensywne ze względu na inne zobowiązania. Premiera wspominanego już Twin Peaks zbliżała się wielkimi krokami, serial zyskiwał ostatnie szlify w zaciszu pokojów montażowych udostępnionych przez ABC. Tymczasem Propaganda Films, czyli studio, z którym Lynch podpisał kontrakt na kolejną fabułę, wyznaczyło go do prac nad adaptacją mało znanej powieści noir z lat czterdziestych. Amerykanin miał już rozpoczynać drogę mającą prowadzić do stworzenia scenariusza, kiedy do pokoju montażowego, w którym Lynch pracował nad pilotem do Twin Peaks, wszedł jeden z producentów serialu, Monty Montgomery. Mężczyzna przyniósł ze sobą powieść i poprosił Lyncha o jej przeczytanie oraz rozważenie pracy jako kierownik produkcji, gdyby Montgomery załatwił wszelkie formalności pozwalające mu na wyreżyserowanie filmu. Twórca Twin Peaks z uśmiechem spojrzał na producenta serialu i spytał, co stanie się w momencie, gdy książka przypadnie mu do gustu na tyle, że postanowi wyreżyserować swój własny film. Montgomery odpowiedział, że jeśli sprawy potoczą się w takim kierunku, nie będzie miał nic przeciwko. Do rąk Lyncha trafiła niekompletna, bo pozbawiona dwóch ostatnich rozdziałów, które wciąż były w fazie przygotowania, wersja Dzikości serca Barry’ego Gifforda. Reżyser wchłonął opowieść o Sailorze oraz Luli niemal z marszu. Styl autora niezwykle mu odpowiadał, podobnie jak jego fascynacje i sposób spoglądania na świat. Greg Olson zauważa, że główny bohater Blue Velvet, Jeffrey Beaumont, w podsumowaniu wydarzeń, w jakich brał udział w trakcie filmu, wypowiada słowa znamienne dla całej twórczości Lyncha – it’s a strange world (to dziwny świat). W powieści Gifforda bohaterowie twierdzą natomiast, że świat ma dzikość w sercu i szaleństwo na twarzy (the world is wild at heart and weird on top). Czy trzeba mówić coś więcej?
Gifford, mimo znaczących zmian poczynionych przez Lyncha względem powieściowego oryginału, w pełni zaakceptował jego wizję i wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że niezwykle cieszy się z tego, że obok jego Dzikości serca funkcjonować zaczęła również Dzikość serca autorstwa Davida Lyncha.
Zaraz po przeczytaniu książki Gifforda Lynch skontaktował się z Montgomerym, aby powiadomić go, że chciałby nakręcić film na jej podstawie. Zgodnie z umową, producent Twin Peaks porzucił własne plany i zgodził się na to, aby tekst został przejęty przez Amerykanina. W dodatku pomógł przekonać ludzi z Propaganda Films, aby odsunęli Lyncha od projektu związanego z ekranizacją powieści noir i pozwolili mu w ramach studia na realizację adaptacji prozy Gifforda. Zaraz po otrzymaniu zielonego światła od ludzi trzymających pieniądze, reżyser skontaktował się z samym autorem, który z entuzjazmem przyjął wiadomość o tym, że to właśnie on będzie pracował nad filmem tworzonym na podstawie jego najnowszej opowieści. Gifford, znany z eksploracji amerykańskich środowisk, którym zdecydowanie daleko do blichtru salonów Beverly Hills, rozpoznawany dzięki patrzeniu na świat brudnych ulic i typów spod ciemnej gwiazdy, powiedział nawet, że po obejrzeniu Blue Velvet był zdziwiony, ponieważ nawet on nie wymyśliłby tak dziwnej i perwersyjnej historii. Zważywszy na to, że David Lynch dorastał w idyllicznym wręcz otoczeniu szeroko uśmiechniętych sąsiadów i kochających rodziców we wzorowym domu rodem z lat pięćdziesiątych, a Gifford był synem lokalnego gangstera będącego kumplem słynnego Bugsy’ego Siegela oraz Miss Teksasu, który spędził najmłodsze lata w hotelowych pokojach Chicago, takie stwierdzenie daje wiele do myślenia. Niezależnie od okoliczności towarzyszących dorastaniu, panowie dogadywali się ze sobą doskonale zarówno przed stworzeniem filmowej wersji Dzikości serca, jak i po jej premierze. Gifford, mimo znaczących zmian poczynionych przez Lyncha względem powieściowego oryginału, w pełni zaakceptował jego wizję i wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że niezwykle cieszy się z tego, że obok jego Dzikości serca funkcjonować zaczęła również Dzikość serca autorstwa Davida Lyncha.
Pierwsza wersja scenariusza filmu powstała w zaledwie tydzień. Lynch był całkowicie wciągnięty w świat wykreowany przez Gifforda, niemniej bardzo szybko zaczął dostrzegać w nim ścieżki, które można by rozwinąć w taki sposób, aby uczynić z adaptacji dzieło bardziej autorskie. Już na wstępnym etapie prac nad tekstem pojawił się pomysł, aby wpleść do historii wątki w luźny sposób wiążące Dzikość serca z jednym z ulubionych filmów Amerykanina, czyli Czarnoksiężnikiem z krainy Oz Victora Fleminga. Lynch dostrzegał powiązania pomiędzy tymi dwiema historiami, podkreślając, że obie z nich opowiadają o wędrówce przez dziwny, a nawet szalony świat. Dodatkowo nieco naiwne ideały wyznawane przez Dorotkę pasowały Lynchowi do tych, które charakteryzowały sposób, w jaki na świat patrzy Lula. Jej seksualna drapieżność i wyzwolenie stanowiły według Lyncha jedynie jedną, bardzo ważną część osobowości bohaterki. Część druga zbliżała ją do dziecka, które ze zdziwieniem patrzy na świat i, podobnie jak kiedyś Jeffrey Beaumont, zachwyca się jego dziwnością. W sposób niemal automatyczny postać Sailora skojarzyła się reżyserowi z jednym z bohaterów jego dzieciństwa – Elvisem Presleyem. Lula miała przypominać natomiast Marilyn Monroe, której historia była nie tak dawno inspiracją do wykreowania tajemniczego świata Twin Peaks. Można powiedzieć zatem, że w lata dziewięćdziesiąte Lynch wkroczył pod rękę z ikonami z czasów dzieciństwa. W końcu reżyser postanowił na wyraźniejsze zarysowanie postaci, dodanie kilku nowych (większość ekscentrycznej plejady, która przetacza się przez seans Dzikości serca) oraz zmianę zakończenia. U Gifforda mamy do czynienia z końcem raczej gorzkim – Sailor opuszcza Lulę, ich uczucie nie wytrzymuje próby, jakiej zostali poddani. Lynch nie cierpiał tego finału i zupełnie nie zgadzał się z tym, że tak silna, niemal atawistyczna więź pomiędzy bohaterami mogła zostać rozerwana. Stąd magiczny finał, pełen Presleya i Czarnoksiężnika z krainy Oz.
Pierwsza wersja scenariusza filmu powstała w zaledwie tydzień. Lynch był całkowicie wciągnięty w świat wykreowany przez Gifforda…
Pożar na Beverly Boulevard
W roli Sailora oraz Luli Lynch od razu widział Nicolasa Cage’a i Laurę Dern. Do kandydatury Cage’a przekonały go role, w jakie aktor wcielił się na przestrzeni lat osiemdziesiątych, a w szczególności ta z Wpływu księżyca Normana Jewisona. W jednej ze scen filmu bohater Cage’a wypowiada płomienny monolog na temat natury miłości – to właśnie on przekonał reżysera do tego, że znalazł swojego Sailora. Z Laurą Dern było nieco inaczej. Po zakończeniu zdjęć do Blue Velvet młoda aktorka oraz twórca opowieści o uchu znalezionym w gęstej trawie zostali przyjaciółmi. Dern często odwiedzała Lyncha w jego domu, racząc się czarną jak noc kawą i słuchając muzyki u jego boku. Z pozoru rola Sandy z Blue Velvet całkowicie nie przystaje do charakterystyki Luli, seksownej i pełnej energii bohaterki stworzonej przez Gifforda. Lynch szybko dostrzegł jednak, że na jakimś tajemniczym poziomie te postacie są do siebie niezwykle podobne. Sandy, czyli amerykańska księżniczka nosząca się w falbankach i zamieszkująca różowy pokoik, podobnie jak ubrana w wyzywające, czarne ciuchy Lula, wierzyła ponad wszystko w siłę miłości, którą w finale Blue Velvet symbolizowały dla niej drozdy zjadające robactwo kłębiące się wśród nieskazitelnie zielonych traw. Ślepa wiara w miłość oraz jej siłę sprawczą pozwalającą na modyfikowanie świata zgodnie z własnymi ambicjami była również nieodzownym elementem charakteru Luli, która pod makijażem i agresywną seksualnością skrywała taką samą, pełną marzeń dziewczynkę z różowego pokoiku Sandy. Właśnie dlatego Lynch zdecydował się, że to Laura Dern powinna wystąpić w Dzikości serca. Aktorka nie wahała się nawet chwili, choć wiedziała, że ze względu na zachowanie Luli będzie musiała przełamać na ekranie wiele barier, do których do tej pory nawet się nie zbliżyła.
Napięcie na ekranie podnosił również fakt, że do roli apodyktycznej matki, która stara się zawładnąć nad życiem Luli i zniszczyć Sailora, Lynch zaangażował Diane Ladd, czyli prawdziwą matkę Laury Dern. W momencie realizacji filmu panie były już dobrymi przyjaciółkami, ponieważ okres buntu Laury dobiegł końca, niemniej jeszcze kilka lat wstecz pomiędzy Ladd a jej dorastającą córką istniał niemały konflikt zasadzający się na tym, że Laura zdecydowała się na wejście w dorosłe życie zdecydowanie zbyt szybko, niż chciałaby tego matka. Pewne wątki dotyczące tego okresu życia Dern i Ladd zostały przepracowane na planie filmu Gładkie słówka Joyce’a Chopry, opowiadającego o piętnastoletniej dziewczynie, która w czasie wakacji poznaje starszego mężczyznę i – wbrew woli rodziny – zaczyna angażować się w nowo nawiązaną relację. Dzikość serca może być natomiast traktowana jako nieco groteskowa hiperbolizacja stosunków, jakie panowały pomiędzy Dern i Ladd w momencie dorastania pierwszej z nich. W ramach ciekawostki warto wspomnieć również o tym, że Ladd zaszła w ciążę, z której na świat przyszła jej córka, w trakcie kręcenia filmu drogi – Dzikich aniołów Rogera Cormana. Kobieta poznała ojca Laury – Bruce’a Derna – podczas wspólnego występu w sztuce teatralnej na podstawie Orpheus Descending Tennessee’ego Williamsa, który był zresztą kuzynem Ladd. Należałoby się zatem zastanowić nad tym, czy w czasie realizacji innego filmu drogi, czyli Dzikości serca, matka nie spoglądała czasem z delikatnym niepokojem na córkę, zastanawiając się, czy nie weźmie z niej przykładu i nie uczyni jej babcią.
Napięcie na ekranie podnosił również fakt, że do roli apodyktycznej matki, która stara się zawładnąć nad życiem Luli i zniszczyć Sailora, Lynch zaangażował Diane Ladd, czyli prawdziwą matkę Laury Dern.
A gdyby się zastanowić, były ku temu przesłanki. Lynch z nieskrywanym entuzjazmem wspomina, że podczas pierwszego spotkania, jakie zaaranżował dla Cage’a i Dern, nieopodal restauracji, w której przebywali, wybuchł ogromny pożar, który strawił kompleks Cinemateque na Beverly Boulevard. Zważywszy na to, jak ważną rolę odgrywa w Dzikości serca ogień, odnoszący się zarówno do uczucia Luli i Sailora, jak i niszczącej siły, która może ich relację zniszczyć, był to dość niecodzienny przypadek. Dodatkowo jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, dla lepszego wczucia się w świat filmu i zapoznania, które miało ułatwić realizację dość intymnych scen, Dern i Cage zdecydowali się na odbycie wspólnej podróży do Las Vegas. Para po prostu wsiadła w samochód, zapakowała tony słodyczy przygotowane przez Dern na okoliczność wyjazdu, a następnie traciła pieniądze na grę w kasynach i kolejne drinki. Po powrocie Dern powiedziała, że w momencie dojeżdżania do domu, gdy w samochodzie walały się papierki po zjedzonych słodyczach, a w powietrzu unosił się zapach spalonych od słońca ciał, wiedziała już, jak powinna wyglądać Dzikość serca.
Wyjazd z miasteczka Twin Peaks
Realizacja filmu była błyskawiczna. Jeszcze w momencie pisania scenariusza producenci dopinali ostatnie kwestie związane z organizacją planów do zdjęć i zgromadzeniem odpowiedniego sprzętu. Lynch wkroczył na plan bezpośrednio po zakończeniu prac nad postprodukcją pierwszego sezonu Twin Peaks i, jak wspomina, miał gotowy film jeszcze przed wyświetleniem przez ABC czwartego odcinka jego kultowego serialu, czyli przed 26 kwietnia 1990 roku. Ze względu na intensywną działalność wokół Dzikości serca niemal całkowicie odsunął się on realizacji drugiego sezonu Twin Peaks, nad czym ubolewał, niemniej po latach stwierdził, że nie poświęciłby szansy na adaptację prozy Gifforda na rzecz zachowania ścisłej kontroli nad tym, co dzieje się w telewizyjnym miasteczku położonym zaraz przy kanadyjskiej granicy.
Mimo bardzo szybkiego tempa prac na planie pojawiały się również problemy. Najpoważniejszym była początkowo postawa Laury Dern, która nie potrafiła przełamać się na tyle, aby przekonująco odegrać drapieżną, pełną seksu Lulę. Drogą do poradzenia sobie z aktorską niemocą okazała się jednak guma do żucia. Lynch zauważył, że w momencie, gdy Dern dla odstresowania dość wymownie żuje gumę, jej ekspresja wygląda dokładnie w taki sposób, w jaki Lynch wyobrażał sobie ekspresję Luli. Właśnie dlatego w wielu kluczowych scenach bohaterka oddaje się tej przyjemności. Znaczącym problemem były również sceny, które wymagały użycia samochodów wiozących kamery. Lynch wspomina, że ich montaż trwał godzinami. Jednego dnia zjawił się on na planie około godziny szóstej rano, a na samochód mógł wsiąść dopiero po godzinie piętnastej, co doprowadzało go do furii. Przez cały okres zdjęć usiłował przekonać producentów, że nie są mu potrzebne wymyślne zabezpieczenia mające uchronić go przed upadkiem z jadącego wozu. Proponował, aby zamiast nich po prostu go do samochodu przywiązano. Producenci nie chcieli jednak o tym słyszeć bojąc się ewentualnych konsekwencji ze strony ubezpieczycieli w momencie, gdyby wiązania Lyncha okazały się zawodne.
Z szacunku dla Gifforda reżyser postanowił zaprosić go na plan i zademonstrować mu kilka scen zarejestrowanych jeszcze przed jego przybyciem. Autor powieści zasugerował ponoć kilka rozwiązań, które ostatecznie znalazły miejsce w filmie, niemniej od przestąpienia progu studia zakomunikował, że nie jest żadną wyrocznią i nie chce ingerować w ostateczny kształt filmu, ponieważ ma całkowite zaufanie do ekipy i jej wizji historii Sailora oraz Luli.
Symfonia przemysłowa
Mimo tego, że tempo realizacji Dzikości serca samo w sobie było iście sprinterskie, w trakcie zdjęć do filmu Lynch zdecydował się na wzięcie na barki przygotowania scenicznego projektu zatytułowanego Symfonia przemysłowa nr 1 (Industrial Symphony No. 1: The Dream of the Broken Hearted). Miał on powstać w ramach corocznej akcji organizowanej przez Akademię Muzyczną w Brooklynie. Obok Lyncha za stworzenie sztuki odpowiadać miał również Angelo Badalamenti.
Spektakl został wystawiony po raz pierwszy 10 listopada 1989 roku, czyli jeszcze przed premierą Dzikości serca oraz Miasteczka Twin Peaks. Lynch przyznaje, że ze względu na ograniczony czas zdecydowali się z Badalamentim stworzyć przedstawienie z elementów, które już mieli, stąd jego fundamentem stały się piosenki Julee Cruise, pojawił się w nim Michael J. Anderson w roli Człowieka Stamtąd (Twin Peaks), a na potrzeby sztuki telefoniczny dialog nagrali Cage i Dern, którzy pracowali w tamtym czasie z Lynchem przy Dzikości serca.
Była to pierwsza produkcja sceniczna realizowana przez Lyncha, stąd na etapie jej realizacji wystąpiło sporo problemów związanych z tym, że był przyzwyczajony do stylu pracy charakterystycznego dla planu filmowego. Brak odpowiedniej ilości czasu na próby doprowadził do tego, że pewna część wydarzeń na scenie toczyła się swoim własnym torem. W trakcie realizacji pojawiały się również problemy techniczne – najpierw z oświetleniem, które celowo było słabe, ale na potrzeby ekipy rejestrującej materiał wideo zostało ostatecznie nieco wzmocnione, następnie z dźwiękiem, który finalnie musiano nadawać z dwóch amatorskich magnetofonów kasetowych podłączonych do ogromnych głośników scenicznych. W trakcie spektaklu na scenie znajdował się człowiek na niemal pięciometrowych szczudłach. Był uwięziony w skórze jelenia, którą obleczono przytwierdzone do szczudeł nosze medyczne. Podczas pierwszego seansu niewygodna pozycja, brak tlenu oraz oświetlenie lampami żarowymi doprowadziły do tego, że akrobata wcielający się w jelenia doznał zaburzenia równowagi i runął w kierunku stanowisk orkiestry. Jego upadek zaasekurował jeden z muzyków, gdyby nie on, całość mogła skończyć się tragedią. Przy następnych przedstawieniach na jelenia nie świecono lampami, a on sam znajdował się przy ogromnym zbiorniku z wodą, aby w razie czego nie uderzyć o scenę, ale zanurkować.
W trakcie spektaklu na scenie znajdował się człowiek na niemal pięciometrowych szczudłach. Był uwięziony w skórze jelenia, którą obleczono przytwierdzone do szczudeł nosze medyczne.
Symfonia przemysłowa nr 1 jest w kontekście Dzikości serca ciekawa o tyle, że opowiadana przez nią historia może być traktowana jako alternatywne, zgodne z powieścią Gifforda zakończenie historii Sailora i Luli. Fabuła spektaklu toczy się wokół lamentów dziewczyny rozpaczającej po telefonicznej rozmowie z chłopakiem, który postanowił ją zostawić. Zważywszy na to, że dziewczyną jest Dern, a mężczyzną Cage, a aktorska dwójka zdecydowanie nie unika ekspresji i stylistyki charakterystycznej dla ich postaci z Dzikości serca, taka interpretacja sztuki nasuwa się niemal machinalnie. To warty zobaczenia eksperyment, w którym możemy obserwować zderzenie świata Twin Peaks oraz Dzikości serca jeszcze przed tym, gdy serial trafił na ekrany telewizorów, a film do sal projekcyjnych na całym świecie.
Kawa i wiśniowy placek na Lazurowym Wybrzeżu
Ekspresowa realizacja Dzikości serca umożliwiła jej kwalifikację do konkursu głównego 43. edycji Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. W pojedynku o Złotą Palmę Lynch miał zmierzyć się między innymi z Fellinim, Godardem, Tornatore, Eastwoodem, Yimou, Loachem, Parkerem, czy też naszym Ryszardem Bugajskim i jego Przesłuchaniem. Reżyser nieco ekscentrycznie postanowił, że nie będzie wysyłał taśmy w sposób konwencjonalny i sam dowiezie ją nad Lazurowe Wybrzeże. Po dotarciu do Francji nie był jednak pewien swoich kompetencji kurierskich, dlatego na dzień przed planowaną premierą filmu wyprosił organizatorów festiwalu o udostępnienie jednej z sal w celu wyświetlenia filmu i weryfikacji tego, czy z taśmą wszystko w porządku. Na seans, który rozpoczął się około godziny 1:30 w nocy Lynch zaprosił swoją ówczesną partnerkę, Isabellę Rossellini, krytyka Genego Siskela wraz z małżonką oraz Barry’ego Gifforda. Przed wyświetleniem filmu poprosił autora powieściowego pierwowzoru o to, aby po seansie wyraził swoją szczerą opinię na temat tego, co zobaczy. Po osiemdziesięciu minutach filmu salę opuściła żona Siskela, która nie mogła znieść scen przemocy. Gdy niespełna godzinę później zapaliły się światła, Gifford nachylił się do Lyncha, aby wypowiedzieć jedynie jedno słowo – Blowtorch (lampa spawalnicza). Zważywszy na temperaturę, jaką osiąga takie cacko, oraz wciąż powracający motyw ognia stanowiący w zasadzie wizualny refren Dzikości serca, należy przyjąć, że Gifford był więcej niż zadowolony.
W trakcie festiwalu Lynch mógł poczuć się we Francji jak na swoim podwórku. Dzikość serca została przyjęta z entuzjazmem, choć standardowo pojawiły się również głosy krytyki. Dodatkowo w każdy czwartek nieopodal Pałacu Festiwalowego organizowano czwartki z Miasteczkiem Twin Peaks, w trakcie których wyświetlano odcinki serialu wyświetlane właśnie po raz pierwszy na antenie stacji ABC. Ludzie, którzy licznie gromadzili się z tej okazji w okolicach czerwonego dywanu, byli częstowani czarną, gorącą kawą oraz wiśniowymi plackami. Do pełni szczęścia brakowało jedynie szumu jedlic Douglasa. Przychylne Lynchowi okazało się również jury pod przewodnictwem Bernardo Bertolucciego. Ku niezadowoleniu Rogera Eberta, który ponoć gwizdał i buczał w trakcie ogłoszenia wyników, Dzikość serca opuściła Lazurowe Wybrzeże ze Złotą Palmą, a do historii festiwalu przeszła oficjalna kolacja, w trakcie której siedzący nieopodal żony Gillesa Jacoba – dyrektora festiwalu w Cannes – Nicolas Cage wskoczył na stół i niczym Sailor odśpiewał Love Me Tender Elvisa Presleya.
To dziwny świat
Dzikość serca jest na filmowej mapie Lyncha punktem dosyć odmiennym od pozostałych. Istnieją w niej wprawdzie spore pokłady elementów charakterystycznych dla świata Amerykanina, niemniej sam sposób snucia opowieści ulega w niej znaczącej zmianie względem jego innych produkcji. Chodzi przede wszystkim o konstrukcję świata filmu, jego groteskowość oraz hiperbolizację wątków, które pojawiają się u Lyncha w mniej oczywistych formach. Kadry filmów stworzonych przez Amerykanina pełne są postaci zupełnie odrealnionych, dziwnych, na pewien demoniczny sposób kalekich. I nie chodzi tu w żadnym wypadku jedynie o ich aspekty fizyczne, ale sposób poruszania, mowę, dzikość oczu spoglądających w kierunku widza. Zazwyczaj tego typu bohaterowie są zakorzenieni w fabule, ich pojawienie się ma jakiś głębszy sens, możliwą do zrozumienia przyczynę. Oglądając Dzikość serca, trudno nie odnieść wrażenia, że istnienie niektórych postaci pojawiających się w filmie ma służyć jedynie nakręceniu spirali dziwności mającej na celu szokowanie widza. W tym kontekście opowieść o Sailorze i Luli może wydawać się nieco wyrachowana, zaprogramowana na badanie granic kinowej publiczności. Gdzieś pomiędzy kolejnymi kadrami, scenami, sekwencjami jest w tym filmie jednak coś niezwykłego oraz niesamowicie szczerego. Tytułowa dzikość serca istotnie jest w nim obecna od pierwszej aż do ostatniej minuty, a w niektórych scenach dosłownie wylewa się z ekranu.
Przygotowując adaptację tekstu Gifforda, Lynch podkreślał, że chciał, aby rzeczywistość, w jakiej przyszło egzystować Sailorowi i Luli, była pozbawiona szarości. Źli ludzie mieli być naprawdę straszni (genialny Bobby Peru!), dobrzy niemal nosić nad głowami aureole. Niektórzy mogą postrzegać to jako zbytnie uproszczenie, pójście na łatwiznę, niemniej to nieustanne zderzanie ze sobą plusów i minusów, powietrza gorącego oraz lodowato zimnego doprowadza do serii potężnych, ekranowych wyładowań elektrycznych. Dzięki nim ogień Dzikości serca nie gaśnie nawet na moment. Te dychotomie widać dosłownie na każdym kroku, co podkreśla zresztą wpisanie narracji w baśniową ramę opowieści o Czarnoksiężniku z krainy Oz. Najpiękniej, i nie boję użyć się tu tego słowa, uwypuklają się one w momencie zderzenia ze sobą dwóch ikonicznych dla filmu scen.
Przez tę krótką chwilę nie liczy się nic więcej. Ten moment to jeden z najjaśniejszych rozbłysków światła w mrocznym świecie wyobraźni Davida Lyncha…
Pierwsza z nich to mrok, ciemność, zimno. Lula oraz Sailor jadą ciemną drogą, nagle dostrzegają światła rozbitego samochodu, przed jego maską leży trup. Gdy Sailor sprawdza, co się stało, w kierunku Luli zbliża się zakrwawiona kobieta o anielskiej twarzy Sherilyn Fenn. Lewa strona jej czaszki jest roztrzaskana, mózg dziewczyny szwankuje, zrozpaczona poszukuje ona jednak zgubionej w trakcie wypadku torebki. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że umiera. Lula i Sailor wiedzą jednak, że to koniec, że są świadkami gaśnięcia życia, że bohaterka Fenn wkrótce zapadnie się w noc, z której nie ma już powrotu. Druga scena to całkowite przeciwieństwo umierania. Sailor śpi na tylnym siedzeniu samochodu mknącego przez skąpaną w słońcu, pustą drogę. Lula słucha radia, w którym na każdej częstotliwości pojawiają się informacje o eskalacji przemocy, perwersjach oraz gwałtach. Zmęczona tym wszystkim zatrzymuje samochód, wybiega na pobocze i krzyczy do Sailora, że ma znaleźć jej w radiu jakąś muzykę. Gdy na jednej ze stacji odnajduje energetyczną, gitarową muzykę Powermad następuje prawdziwa eksplozja ekspresji. W krótkiej chwili, gdzieś na poboczu całkowitego pustkowia, wszystko przestaje się liczyć, cała zła energia zostaje wyrzucona za pomocą serii gwałtownych ruchów. Nagle Powermad zaczyna cichnąć, a agresywne granie zastępuje Im Abendrot Richarda Straussa. W dosłownym przekładzie na język polski tytuł tego utworu brzmi W zachodzącym słońcu i istotnie, ciepłe promienie słońca oświetlają przytulone ciała dwójki kochanków, którzy przestali miotać się we frenetycznym tańcu, znajdując ukojenie w swoich ramionach. Przez tę krótką chwilę nie liczy się nic więcej. Ten moment to jeden z najjaśniejszych rozbłysków światła w mrocznym świecie wyobraźni Davida Lyncha i, w moim osobistym odczuciu, jedna z najpiękniejszych scen w historii kina.
To właśnie w tej hiperbolizacji, w ciągłym oscylowaniu na granicy kiczu i przesady, tkwi główna siła Dzikości serca. Ten film jest niczym tykająca bomba, która w każdej sekundzie może eksplodować. Kłębowisko emocji bohaterów jest w nim wręcz fizycznie namacalne. Miłość miesza się z nienawiścią, strach z nadzieją, agresja ze współczuciem wobec losu bliźniego. Groteskowe, często zabawne przerywniki, w których Lynch daje upust swoim surrealistycznym fantazjom, pełnią w filmie rolę zaworu bezpieczeństwa, który upuszcza nieco powietrza z napompowanego do granic możliwości balonu. Ta produkcja to nieodzowne dziecko swoich czasów, doskonale podsumowujące nastroje amerykańskiego społeczeństwa wkraczającego w lata dziewięćdziesiąte XX wieku. Zaledwie dwa lata po premierze filmu balon, o którym wspominałem, istotnie pękł. Ludzie, podobnie jak Lula słuchająca radia, mieli dość informacji na temat przemocy, śmierci oraz gwałtu i analogicznie do bohaterki Dzikości serca pozostawili swoje samochody oraz domy i wylegli na ulice, aby dać upust gromadzonym przez lata emocjom. Historia zna ten moment jako zamieszki w Los Angeles z 1992 roku.
Jest zatem Dzikość serca filmem niejednoznacznym, dziwnym. Z jednej strony to dużo prostsze oraz bardziej dosłowne kino niż to, do którego przyzwyczaił nas Lynch. Z drugiej strony gdzieś pomiędzy kolejnymi przystankami zaliczanymi przez bohaterów tego niecodziennego filmu drogi kryją się niezwykłe wręcz pokłady emocji. Oglądając Dzikość serca, momentami dosłownie chce się krzyczeć i podobnie jak Sailor oraz Lula dać upust wszelkim negatywnym emocjom, zarzucić na grzbiet kurtkę z wężowej skóry i zacząć życie od nowa. To wszystko świadczy natomiast o jego wyjątkowości.
korekta: Kornelia Farynowska