search
REKLAMA
Seriale TV

DOBRZE NAOLIWIONA MASZYNA. Widzieliśmy pierwsze odcinki nowego serialu współtwórcy NARCOS!

Damian Halik

19 marca 2018

REKLAMA

Ryzykowne decyzje nie zawsze popłacają, a trudno nie uznać za coś ryzykownego próby zmierzenia się z jednym z największych serialowych fenomenów ostatnich lat. Dobrze naoliwiona maszyna między innymi za sprawą podobnej tematyki (walka z przestępczością zorganizowaną) oraz miejsca akcji (Ameryka Południowa) może zdawać się drugim Narcos – i rzeczywiście fani tej produkcji powinni być zadowoleni – José Padilha nie poszedł jednak na łatwiznę. Pozorne podobieństwa mogą w tym przypadku działać jedynie na korzyść nowego serialu Netflixa.

Zastanawialiście się kiedyś, co tak naprawdę zdecydowało o sukcesie serialu Narcos? Czy to świetnie napisany scenariusz, bazujący na prawdziwych wydarzeniach i postaciach (oczywiście z Pablem Escobarem na czele)? A może to kwestia doskonale wykreowanego przez Wagnera Mourę głównego antagonisty lub niesamowicie klimatycznego realizmu magicznego, którego opary unosiły się nad Kolumbią zwłaszcza w pierwszym sezonie? Pytam o to nie bez powodu i wy zapewne za kilka dni także zaczniecie się nad tym zastanawiać. Dobrze naoliwiona maszyna ma bowiem wiele wspólnego z opowieścią o kolumbijskich kartelach narkotykowych – myliłby się jednak ten, kto nazwie nowy serial Netflixa wtórnym.

Dobrze naoliwiona maszyna jest luźno oparta na wydanym w 2014 roku reportażu Lava Jato – O juiz Sergio Moro e os bastidores da operação que abalou o Brasil Vladimira Netto. Brazylijski dziennikarz opisuje w nim największą aferę korupcyjną w historii swojej ojczyzny, będącą zarazem jednym z najgłośniejszych tego typu wydarzeń na świecie. José Padilha (RoboCop, Narcos) – twórca serialu, reżyser – oraz Elena Soarez (Rio, I love You) – scenarzystka – nie przenoszą jednak tej historii w stosunku jeden do jednego, a skupiają się na tytułowym mechanizmie (tytuł oryginalny O Mecanismo, The Mechanism). Zmieniają także perspektywę – relacja Netto opiera się na słowach sędziego Sergia Moro, w serialu schodzimy natomiast dwa szczeble niżej i towarzyszymy grupie policjantów, którzy zapoczątkowali śledztwo – na czele z Vereną Cardoni (Caroline Abras) oraz jej mentorem Markiem Ruffo (Selton Mello). Tak doświadczony glina wprowadza nas w realia brazylijskiego życia społecznego:

Podczas dwudziestoletniej służby w policji nigdy nie wziąłem łapówki, nie brałem udziału w nalotach na fawele. Nigdy nie nazwano mnie bohaterem, ale odkryłem, co naprawdę rujnuje życie Brazylijczykom. To jest jak rak. Jeśli nie wyeliminujemy źródła problemu, to gówno się rozrośnie.

Słowa te wypowiadane są w roku 2003, jednak już pod koniec pierwszego odcinka dowiadujemy się, że akcja serialu Dobrze naoliwiona maszyna rozgrywa się na przestrzeni dekady – w 2003 prym wiedzie Marco, dziesięć lat później jego uczennica Verena. Oboje mają ten sam cel: wyeliminować pozornie niegroźnego Roberto Ibrahima, który stoi za stworzeniem owej maszyny tudzież mechanizmu.

Podstawową odmianą względem Narcos jest tu oczywiście miejsce akcji – opuszczamy hiszpańskojęzyczną Kolumbię na rzecz portugalskojęzycznej Brazylii. Nie bawimy się także w handel narkotykami, skupiając się na machlojkach finansowych, w których czynnie uczestniczą osoby u szczytu władzy. Między innymi z tego powodu brak tu (przynajmniej do momentu, który widziałem) wyraźnie zarysowanych postaci kryminalistów. To nie oni grają pierwsze skrzypce, a wspomniana dwójka policjantów. Akcja jest natomiast bardzo dynamiczna – pierwszy twist obserwujemy już w premierowym odcinku, a zwrot akcji, który zaserwowano nam w drugim… łał. Po prostu łał. Nie oczekujcie więc zbyt wiele realizmu magicznego czy melancholijnych scen, lecz wartkiej akcji i konkretnych rozstrzygnięć. Jeśli natomiast mielibyśmy szukać podobieństw, Dobrze naoliwiona maszyna zdecydowanie najbliższa jest trzeciemu sezonowi Narcos, choćby ze względu na znacznie konkretniejsze i o wiele bardziej wyrachowane działania przestępców. Klimat obu seriali także jest podobny, choć to zapewne zasługa osadzenia akcji w Ameryce Południowej. Ten kontynent zdaje się wręcz przesycony tego typu historiami, które tylko czekają, by je opowiedzieć.

Wydaje mi się, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by ostatecznie ocenić ten serial – pozostawiam więc tę przedpremierową recenzję bez oceny – po obejrzeniu trzech z ośmiu odcinków jestem jednak bardziej niż zadowolony. Dość asekurancko powiedziałbym, że Dobrze naoliwiona maszyna to mocne 8/10, ale widzę w tym serialu potencjał na więcej. Jedyną możliwością, by popsuć tak świetne wrażenie, jest próba zamknięcia całej historii w pierwszym sezonie, co ponownie skierowałoby nasze skojarzenia ku ostatniemu jak dotąd sezonowi Narcos. Zaryzykuję jednak stwierdzenie, że Dobrze naoliwiona maszyna to nie domek z kart, lecz solidna, budowana według sprawdzonego planu konstrukcja na lata. Jak będzie? Przekonamy się za kilka dni.

Dobrze naoliwiona maszyna trafi do biblioteki Netflixa w piątek 23 marca. Dzień później możecie spodziewać się recenzji pełnego sezonu.

REKLAMA