Dlaczego AFTERSUN to arcydzieło? Analiza i interpretacja filmu z Paulem Mescalem
Ostatnie takie wakacje
Aftersun to film o depresji. Chorobie, która wychyla się z trzewi poprzez trudno uchwytne gesty, reakcje, spojrzenia. Diagnoza Caluma zajmuje widzowi bardzo dużo czasu. Nie zdradza się zbyt szybko ze swoją chorobą. W sceny wkradają się jednak pewne zatrzęsienia. Jest to rozmowa Caluma z instruktorem pływania, podczas której mężczyzna składa zaskakującą, być może nawet dla niego, deklarację, że nie wie, czy dożyje 40. Nie sądził nawet, że dożyje 30.
Sophie i jej ojciec spędzają czas tak, jak każdy, będący w nadmorskim kurorcie – leżą nad basenem, pływają, nurkują. Jest kilka scen, w których Calum znika pod powierzchnią wody (próbuje uratować przed zatonięciem drogie gogle, nurkuje, podczas gdy Sophie nagrywa film z łódki). Jest także pamiętna scena, w której mężczyzna idzie nocą na plażę, ginąć w czarnej wodzie. Żadna z tych scen nie pokazuje nam momentu wydostania się Caluma na powierzchnię. Widzimy spokojną taflę wody, ale próżno czekać na wyłaniającego się spod niej mężczyzny. Wells każe nam myśleć, że Calum już metaforycznie tonie, zapada się pod własnym ciężarem i ciężarem swojej choroby, znikając w ciemnej i zimnej toni.
Zresztą samo zachowanie mężczyzny w filmie sprawia wrażenie, jakby bohater przestał dbać o własne życie. Balansowanie na poręczy balkonu, przejście przez jezdnię przed trąbiącym autobusem, bez żadnego przejęcia się faktem, że ledwo został przejechany. Nurkowanie bez licencji, wchodzenie nocą do wzburzonego morza. Bohater nie może nawet racjonalnie odpowiedzieć na pytanie, jak złamał rękę. Usuwając gips, rani się do krwi, ale nie przejmuje się strużką płynącą po skórze. Swoją drogą ta scena to wizualny majstersztyk – wizualne oddzielnie Sophie, przebywającej w ciepłym pokoju, i Caluma, zamkniętego w ciasnym, zimnym pomieszczeniu.
Bohater dawno temu wyzbył się instynktu przetrwania, uważając go za coś zbędnego w jego sytuacji. Co więcej, mówiąc o przyszłości, wspominał o niej tylko w kontekście Sophie. W żadnej wypowiedzi nie obsadził siebie jako bohatera wydarzeń mających rozgrywać się za kilka lat. Jedyną taką sceną była rozmowa o narkotykach – być może miała to być iskierka nadziei, że Calum będzie przy córce, gdy ta będzie dorastać i zacznie węszyć wokół używek. Jednak wszystko – od jego niebezpiecznych zachowań, przez nieodnoszenie się do przyszłości, po kupienie dywanu czy zdjęcia z polaroidu, nie bacząc na wysoki, wykraczający poza budżet Caluma koszt, wskazywały na to, że bohater już na wakacjach mocno przeczuwał, że będzie to jego pożegnanie z córką. Wiedział, że nie wytrzyma dłużej. Prawdopodobnie dlatego przymuszał Sophie do nauki samoobrony. Choć dziewczynie wydawało się to irracjonalne, że ojciec postanowił właśnie teraz zorganizować tego rodzaju trening, z jego perspektywy był to ostatni dzwonek, by zadbać o córkę.
Postać i psychika Caluma jest tu skontrastowana z psychiką młodej Sophie. Dziewczynka nie widzi nic złego w zadaniu ojcu pytania, co czuł, gdy miał 11 lat. Jej myślenie nie jest zainfekowane zmartwieniami o przyszłość – ma całe życie przed sobą. Życie, które prezentuje się tylko w jasnych barwach, jest pełne nieznanego, ale nie jest to nieznane, którego się boi.
Samo wspomnienie siebie jako 11-latka jest dla Caluma nad wyraz bolesne. Młodszy o 20 lat Calum z pewnością nie wyobrażał sobie swojego dorosłego życia tak, jak się w rzeczywistości potoczyło. Nie chce wracać myślami do siebie z momentu, kiedy jeszcze nie popełnił żadnego błędu. Uzmysłowienie sobie tego przysparza mu wiele cierpienia. Wybrzmiewa to tym bardziej, że w filmie omawiana scena pojawia się dwukrotnie. Jest też sceną otwierającą, jednak dopiero za drugim razem możemy wyraźniej dostrzec zawód oraz ból wymalowany na twarzy bohatera po wysłuchaniu tego pytania.
Z tego samego powodu nie cieszy się z niespodzianki córki, czyli z zaśpiewania „Sto lat” z okazji jego 31. urodzin. Mijający czas nie jest dla Caluma czymś godnym uczczenia, uznania. Dlatego scena rozczarowanego Caluma patrzącego w dół na grupę osób wesoło śpiewających na jego cześć rozmywa się, przechodząc w ujęcie ukazujące bohatera desperacko zanoszącego się płaczem. To nie jest naturalny płacz. Jest to płacz, który wżera się mózg i dudni w uszach. Tak mógł płakać tylko ktoś, kto jest na skraju.
Z drugiej strony jest Sophie, która z ekscytacją przypatruje się starszym od niej nastolatkom. Doświadcza pierwszego pocałunku. Być może podglądanie dwóch całujących się chłopaków sprawia, że budzi się w niej jej homoseksualność. Z podziwem ogląda starszych od siebie, czuje ekscytację, myśląc, że to wszystko przed nią.
Zdaniem Caluma, gdy już się wyjedzie z miejsca, z którego się pochodzi, zawsze jest się tam kimś obcym. To dotyczy bohatera, który jest w pewnym sensie bezdomny, bez swojego miejsca, bez stałego domu. Z rozmowy z Sophie wynika, że ma plany wynająć ze znajomym dom pod Londynem, gdzie córka miałaby nawet pokój dla siebie. Zapowiedź nie brzmi jednak wiarygodnie, nawet w ustach Caluma. Nietrudno było wyczuć wątpliwości, gdy o tym opowiadał. W porównaniu z nim Sophie ma nieskończoną liczbę możliwości. „Możesz mieszkać, gdzie tylko chcesz. Być kimkolwiek tylko chcesz. Masz czas”, mówi Calum, jednocześnie wiedząc, że on wyczerpał już swoje szanse i zmarnował dany mu czas.
Scena tańca do piosenki Davida Bowiego i Queen jest jedną z najbardziej traumatyzujących, jakie doświadczyłam, oglądając filmy. Choreografia zdesperowanej Sophie każe jej w rozpaczliwy sposób przytulić się do ojca, zamknąć go w swoich objęciach, a z drugiej strony – każe jej go od siebie odepchnąć, dając upust złości magazynowanej w sobie przez lata, niemającej żadnego ujścia.
Z drugiej strony Aftersun jest filmem o tęsknocie. O ogromnej, nierozsądnej miłości dziecka do ojca, która zdradza się w spojrzeniach, uśmiechach, słowach, takich jak: „Myślałam o tym, że możemy dzielić to samo niebo. Więc nawet jeśli nie jesteśmy w tym samym miejscu i nie jesteśmy praktycznie razem, w pewnym sensie jesteśmy razem”. Dzieci mają czasem słabość do górnolotnych słów, jednak taka deklaracja jest szczerym wyrazem ogromnej tęsknoty. Tęsknoty za ojcem, który na co dzień jest daleko, jednak jedno niebo daje dziecku ulgę, bo napawa je nadzieją, że ojciec ma nad głową ten sam sufit. To tak, jakby byli w tym samym domu, tylko w innych pomieszczeniach.