Rok 1994 był też wyjątkowy pod względem przełomowych, niesamowitych efektów specjalnych. O jak największe oczarowanie widza walczył Forrest Gump z tzw. efektami, których nie widać (spotkania Forresta z historycznymi postaciami, brak nóg porucznika Dana, realistyczne pole bitwy w Wietnamie, cokolwiek szybka gra Forresta w ping-ponga), Prawdziwe kłamstwa (niezapomniane sceny z Arnoldem za sterami Harriera) oraz Maska z gumową twarzą Jima Carreya wspomaganą bardzo mocno i bardzo widowiskowo komputerem. Wyścig po Oscara wygrał Forrest Gump. Efekty wizualne ze wszystkich tych trzech filmów do dziś nie zestarzały się i wciąż robią znakomite wrażenie. Warto jeszcze, w kontekście efektów specjalnych, wspomnieć jedną spektakularną scenę ze Strażnika czasu, gdy Walker (Jean-Claude Van Damme) po podróży w czasie wylądował na autostradzie, tuż przed nadjeżdżającą ciężarówką i w ostatniej chwili padł na ziemię, aby pojazd przejechał nad nim – pamiętam do dziś, jak podczas seansu z wrażenia zbierałem szczękę z podłogi.
A tu już każdy musi ocenić sam, który rok był mocniejszy w polskim kinie – obstawiany przez Jacka 1995 z filmami: Tato, Pułkownik Kwiatkowski, Młode wilki, Nic śmiesznego, Pestka, Awantura o Basię, Grający z talerza, Prowokator, Daleko od siebie, Wielki tydzień, Szabla od komendanta, Pokuszenie, czy może jednak rok 1994 z tytułami: Jańcio Wodnik, Trzy kolory: Biały, Trzy kolory: Czerwony (nominacja do Oscara dla Krzysztofa Kieślowskiego za najlepszą reżyserię), Psy 2, Śmierć jak kromka chleba, Pamiętnik znaleziony w garbie, Miasto prywatne, Komedia małżeńska, Zawrócony.
Na (prawie) sam koniec, krótka lista największych crapów roku 1994, żeby nie było, że tylko same arcydzieła i bardzo dobre filmy w nim nakręcono. Klapy finansowe, artystyczne, filmy, które nie podeszły krytykom/widzom, a w zasadzie nikomu, przyniosły rozczarowanie lub nie sprostały pokładanym w nich nadziejom, to między innymi: Street Fighter, Flinstonowie, Junior, Na zabójczej ziemi, Gliniarz z Beverly Hills 3, Richie Milioner, Double Dragon, Barwy nocy, Cień, Karate Kid 4, Nieśmiertelny 3, Kolonia karna, Wystrzałowe dziewczyny, Niekończąca się opowieść 3, Fantastyczna czwórka, Pret-A-Porter.
Moim powyższym tekstem chciałem powalczyć o miano najlepszego roku ostatniej dekady XX wieku właśnie dla rocznika 1994. Tytuł artykułu jest zatem może trochę na wyrost, może trochę zaczepnie, żeby zachęcić was, czytelników, do dyskusji, wymiany opinii i zwykłego, opartego na miłości do kina poprzerzucania się argumentami. Wszak tak naprawdę nie da się wskazać tego jednego najlepszego rocznika w historii kina. Jak to bowiem zmierzyć? Ocenami krytyków, wynikami w box offisie, stosunkiem świetnych filmów w danym roku do ilości tych nieudanych, ilością arcydzieł/ filmów kultowych na rok czy tym, jak wysoko jedno czy dwa arcydzieła wspięły się w takim czy innym rankingu albo ile zarobiły? A może tym, jakiego przełomu w kinie dokonał dany film, jakie zmiany zaszły w obrębie techniki i/lub narracji filmowej po jego premierze. Może wreszcie, jak długo o danym tytule się pamięta, ile lat od premiery wciąż jest wspominany, trawestowany czy poddawany analizom.