search
REKLAMA
Od szeptu w krzyk

DZIWAK (2014). Morderca, który zagaduje na śmierć

Jakub Piwoński

20 lipca 2018

REKLAMA

Horror z rodzaju found footage to jedna z moich ulubionych odmian gatunku. Na skutek wykorzystania amatorskich taśm, mających tworzyć iluzję paradokumentu, wrażenie grozy staje się wyjątkowo autentyczne. Nie potrzeba przy tym rozbudowanej historii, gdyż napięcie tworzy się w sposób naturalny, niemal samoistnie. Strach atakuje wówczas w najmniej spodziewanym momencie, gdy akurat, trochę przypadkowo, skierowana zostanie na niego kamera.

Dotychczas wydawało mi się, że niewiele w tej niskobudżetowej konwencji zdoła mnie jeszcze zaskoczyć. Po obejrzeniu filmu Dziwak (Creep) duetu twórców Patricka Brice’a i Marka Duplassa zmieniłem zdanie całkowicie. Okazuje się, że najlepszym przepisem na dobre found footage jest… brak przepisu.

W przypadku Dziwaka mamy bowiem do czynienia z triumfem spontaniczności. Choć twórcy dysponowali zarysem scenariusza, który wspólnie przygotowali, to podczas kręcenia poszczególnych scen górę wzięła improwizacja. Twórcy filmu są w nim zarazem jedynymi aktorami i podczas kręcenia zdjęć poszli na żywioł, dając sobie swobodę wypowiedzi i zachowania. Co ciekawe, Dziwak był pierwotnie planowany jako czarna komedia. Dopiero podczas oglądania poszczególnych scen ze znajomymi Brice i Duplass zgodnie uznali, że tworzonemu materiałowi najbliżej jest do horroru. W tym duchu postanowili film dokończyć, co nie przeszkodziło w podszyciu go akcentami cierpkiego humoru.

Choć improwizacja jest wyraźna, to daleko jej do prowizorki. Całość opiera się na solidnych założeniach i ramach, poza których granicę filmowcy nie wyszli ani na chwilę. Podstawową zaletą filmu jest jego niezwykle oryginalna fabuła, intrygująca od pierwszej do ostatniej minuty seansu. Zaczyna się jednak dość trywialnie, gdyż ofiara sama wpada w pułapkę zastawioną przez oprawcę. Aaron (Patrick Brice) jest spłukany. Podczas poszukiwania ofert pracy natrafia na ciekawe ogłoszenie. Postanawia pomóc umierającemu Josefowi (Mark Duplass), który pragnie – niczym Michael Keaton w Grze o życie – nakręcić film stanowiący w przyszłości pamiątkę dla jego nienarodzonego jeszcze syna.

Dysponujący kamerą Aaron spędza z Josefem cały dzień, kręcąc go w codziennych czynnościach i rozmowach. Nie wie jednak, że przyjęcie tej dziwnej oferty pracy było równoznaczne z podpisaniem na siebie wyroku śmierci. Jak szybko zorientuje się, że jest w niebezpieczeństwie?

W Dziwaku najlepsze jest to, że tak jak jego bohater jest to film kompletnie niepoczytalny, gdyż przez większość swego czasu usilnie stwarza tylko pozory normalności. Mam tu na myśli przede wszystkim to, że choć wiemy, do czego finalnie może doprowadzić spotkanie Aarona z Josefem, to jednak za nic nie da się przewidzieć, jaki faktyczny obrót spraw zaproponują nam twórcy. Innymi słowy, wiemy, do czego film dąży, ale za sprawą bijącej w jego tętnie nieprzewidywalności nie wiemy, jak do tego dojdzie. Film po brzegi wypełnia bowiem silnie skrywane i rewelacyjnie odegrane szaleństwo Josefa, który za nic nie chce zdradzić zarówno swojej ofierze, jak i widowni, jak wielki mrok w nim drzemie, manipulując naszymi emocjami.

Ciekawym, wykorzystywanym do straszenia atrybutem tytułowego Dziwaka jest chowana w jego szafie wilcza maska. Ale, tu znowu, nie dajmy się zwieść pozorom, bo groza filmu nie polega jednak na sztampowych jump scare’ach. Według mnie Dziwak przeraża przede wszystkim wnioskiem, że wpadnięcie w sidła mordercy jest stosunkowo proste, gdy sami wyrażamy na to zgodę. Nie siła ramion, nie wykorzystywana broń, ale perswazja i błyskotliwość mogą stanowić najsilniejszy argument potencjalnego oprawcy. Wcielający się w postać Josefa Mark Duplass gra ową perswazją w mistrzowski sposób, bawiąc się niejako swoją ofiarą, testując jej tolerancję na strach oraz robiąc nieustannie dobrą minę do śmiertelnie złej gry.

Choć postępowanie Aarona – jego tolerancja oraz zaufanie przejawiane względem Josefa – może wyglądać nierozsądnie, to gdy się nad tym głębiej zastanowimy, bardzo możliwe, że wielu z nas zachowałoby się podobnie. Wyobraźcie sobie waszą konfrontację z mordercą, gdy nie wiecie, że ten nim jest. Wyobraźcie sobie, że poznajecie nową osobę o przyjacielskim usposobieniu, która stanowi czystą, gotową do zapisania kartkę. Nasz oponent wie, że jest dla nas tajemnicą, dlatego w rozmowie może udawać kogoś, kim nie jest; kogoś, kim chciałby być w naszych oczach.

I teraz najważniejsze: co takiego musiałaby powiedzieć taka osoba, jak musiałaby się zachować, by zapaliła się u nas lampka ostrzegawcza, byśmy zaczęli się jej obawiać? W filmie Dziwak Josef co prawda zdradza sygnały szaleństwa, ale jednocześnie niezwykle inteligentnie przeplata je całkowicie normalnymi, szczerymi, przyjacielskimi gestami, które mają uśpić czujność swej ofiary oraz wzbudzić w nim uczucie żalu.

Na tym właśnie polega mistrzostwo tego dziwacznego i niepozornego filmu. Że opowiada o mordercy, który wygląda i brzmi jak ktoś napotkany na ulicy lub w sklepie spożywczym. Że opowiada o szaleństwie tak głęboko skrywanym, że przywodzi na myśl nasze codzienne nerwice, które staramy się uciszyć, zamiatając je pod dywan. Że od pierwszej do ostatniej minuty każe wierzyć, że intencje Josefa są czyste, nieskażone mrokiem, a on sam niezdolny do krzywdy. Finał nie daje jednak złudzeń, co jednocześnie pozostawia nas z uczuciem pustki, gdyż właśnie na naszych oczach ktoś przypominający naszego sojusznika obnażył swoje prawdziwe oblicze.

Jeśli będziecie chcieli przekonać się, że mam rację, określając Dziwaka jednym z lepszych horrorów found footage ostatnich lat, polecam także zapoznanie się z jego kontynuacją, która miała swoją premierę w 2017 roku. Oba filmy są zresztą dostępne w bibliotece Netflix. Część druga jest jakości porównywalnej do pierwszej. Postanowiono nieco poprzestawiać akcenty, gdyż tym razem to nie Josef (który tutaj przybiera imię Aarona) zdaje się kontrolować grę, ale jego nowa ofiara, zafascynowana YouTube’em dziennikarka-marzycielka Sara. Dobry odbiór obydwu filmów doprowadził do powstania części trzeciej, która jest w trakcie produkcji. Co ciekawe, ponoć Duplassowi marzy się nawet prequel opowiadający o przeszłości Josefa.

Czegokolwiek by nie stworzyli, po latach wspominać będzie się przede wszystkim Dziwaka z 2014, dostarczającego niezwykłej dawki świeżości w obszarze ogranej konwencji. Śmiem nawet twierdzić, że dość szybko przylgnie do niego łatka filmu kultowego.

Jakub Piwoński

Jakub Piwoński

Kulturoznawca, pasjonat kultury popularnej, w szczególności filmów, seriali, gier komputerowych i komiksów. Lubi odlatywać w nieznane, fantastyczne rejony, za sprawą fascynacji science fiction. Zawodowo jednak częściej spogląda w przeszłość, dzięki pracy jako specjalista od promocji w muzeum, badający tajemnice początków kinematografii. Jego ulubiony film to "Matrix", bo łączy dwie dziedziny bliskie jego sercu – religię i sztuki walki.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA