COŚ Z ALICJI. Windą do króliczej nory
Odmienne stany świadomości #22: Coś z Alicji
Pomysł na Coś z Alicji (cz. Něco z Alenky) wziął się z rozczarowania Jana Švankmajera dotychczasowymi ekranizacjami książki Lewisa Carrolla, które w większości były bajkami dla dzieci, z pominięciem mroczniejszych i dojrzalszych elementów. Reżyser postanowił pokazać Krainę Czarów oczami dziecka, ale bez infantylnych uproszczeń i złagodzeń, za to z dozą surrealizmu i szaleństwa. Wykorzystał do tego swoje doświadczenie z animacją poklatkową. Do stworzenia bohaterów i świata przedstawionego użył przedmiotów codziennego użytku i zabawek, a niektórych bohaterów zbudował z kości martwych zwierząt, plastikowych oczu, ubranek dla lalek i metalowych narzędzi. Jedyną postacią odgrywaną przez żywą aktorkę jest Alicja (w tej roli Kristýna Kohoutová), ale tylko w tych scenach, gdzie jest naturalnych rozmiarów. Jej zmniejszoną wersję zastąpiła lalka animowana poklatkowo, jak w przypadku reszty bohaterów. Surrealistyczna i surowa wizja Švankmajera nie odwzorowuje treści książki w stu procentach. Jest raczej twórczą i pełną autorskich pomysłów reżysera wariacją na temat dzieła Carrolla, w dodatku przeznaczoną tylko dla dorosłych.
Podobne wpisy
ALICJA
Alicja siedzi w swoim pokoju pełnym zabawek. Ma dużo lalek, gry karciane, drewniane klocki, kamyczki i serwis do herbaty. Mimo to nudzi się i nie ma na nic ochoty. Nagle widzi, jak jej wypchany Biały Królik ożywa, ubiera się, rozbija szklaną gablotę i lamentując, że się spóźni, wybiega z pokoju dziewczynki wprost na pole. Alicja zrywa się i biegnie za nim. Kiedy on wchodzi do szuflady biurka stojącego – jakby nigdy nic – pośrodku niczego, ona podąża za nim. Szuflada okazuje się długim tunelem, który zmienia się w korytarz starej kamienicy. Tam Biały Królik siedzi za stolikiem i je obiad, ale na widok Alicji płoszy się, a dziewczynka wpada do dziury. Jednak nie spada, a raczej zjeżdża windą. Między kolejnymi piętrami są regały pełne przetworów, oczu, kości i metalowych elementów. Na dnie króliczej nory Alicja wypija atrament i zmniejsza się – dziecko po zmniejszeniu zastępuje animowana poklatkowo lalka. Odtrutką na zmniejszenie są ciastka z makiem, po których dziewczynka wraca do normalnego rozmiaru. Od tej pory bohaterka próbuje zrozumieć reguły rządzące tym dziwnym światem, w którym ludzkie rozumowanie nie znajduje zastosowania.
Kiedy Alicja spotyka w zaimprowizowanym lesie Pana Gąsienicę (zrobionego ze skarpety, sztucznych oczu i sztucznej szczęki), dostaje od niego dwa kawałki grzyba, dzięki którym może dowolnie zmieniać swoje rozmiary. Na tym etapie podróż bohaterki przez świat przedstawiony jest już bardziej świadoma. Nie analizuje wszystkiego, co widzi, lecz przyjmuje to i stara się po prostu odkrywać dalej Krainę Czarów. Znajdując mały, wrzeszczący domek, z którego wypadają naczynia, Alicja już wie, jak sobie poradzić. Za pomocą magicznego grzyba od skarpetowego Pana Gąsienicy powiększa budynek, zagląda do środka i trafia na Białego Królika, który bezskutecznie próbuje uspokoić płaczące dziecko. Jednak ono nie jest człowiekiem, tylko małą świnką, więc Alicja ją wypuszcza, rozwiązując problem. W tym czasie poznaje kolejnych mieszkańców Krainy Czarów – Lokaja Rybę i Lokaja Żabę, którzy dostarczają jej zaproszenie od Królowej Kier.
Podobne wpisy
KRAINA CZARÓW
Świat przedstawiony przez Jana Švankmajera jest znacznie surowszy od popularnych przedstawień Krainy Czarów. Akcja została przeniesiona do Czechosłowacji końca lat 80., a zarówno scenografię, jak i animowanych bohaterów wykonano z dostępnych ówcześnie przedmiotów codziennego użytku. Łącząc je w niespodziewany sposób, reżyser uzyskał efekt surrealizmu bliższy Brunonowi Schulzowi i jego ekranizacjom (zwłaszcza poklatkowej Ulicy krokodyli braci Quay) niż twórczości Lewisa Carrolla. Najpełniej widać to w scenie, kiedy Alicja zostaje zamknięta w spiżarni. Ponieważ drzwi i okno są zamknięte, zaczyna przeglądać rzeczy na półkach, by znaleźć coś przydatnego. Okazuje się, że nic nie jest tym, na co początkowo wygląda. Z kurzych jaj wykluwają się malutkie czaszki i uciekają w popłochu, ze szczelnie zamkniętej konserwy wychodzą pluskwy, a przechowywany w garnku plaster mięsa o własnych siłach wychodzi na spacer po spiżarni, pełzając jak gruby robak (co przypomina krótkometrażowe Meat Love, inny film Švankmajera). Nawet pozornie normalny chleb obrasta gwoźdźmi zaraz po dotknięciu. Za to klucz do drzwi Alicja znajduje w zamkniętej konserwie rybnej. I choć wszystko to jest zaskakujące – zwłaszcza dla widza – bohaterka przechodzi nad tym do porządku dziennego, dostosowując się do poetyki snu rządzącej Krainą Czarów.
Ten mroczny i niepokojący świat jest też pełen czarnego humoru, który nadaje postaciom charakter, a filmowi lekkość. Biały Królik nie trzyma swojego zegarka na łańcuszku w kieszeni kamizelki, lecz w wypchanym trocinami brzuchu. By nie wypadało ich za dużo, zapina swoje wnętrzności na agrafkę, a wyjmując zegarek, za każdym razem oblizuje go dokładnie. W scenie, kiedy Alicja płacze, a jej łzy zalewają cały pokój, nadpływa Mysz, która postanawia rozbić obóz we włosach dziewczynki. Wbija jej w głowie dwa patyczki, rozpala ognisko i gotuje zupę. Alicja dochodzi do wniosku, że tego już za wiele i zrzuca gryzonia wraz z obozem. Za to w jednej z ostatnich scen w filmie dziewczynka jest na procesie przed obliczem Królowej Kier. Wszyscy uczestnicy procesu dostają swoje role zapisane w zeszytach i mają je odgrywać. Alicja odmawia czytania gotowego scenariusza, zwłaszcza że jest niewinna zjedzenia ciastek. Ponieważ Królowa nalega, by Alicja trzymała się tekstu i przyznała do winy, dziewczynka nonszalancko podchodzi do talerza z ciastkami i zaczyna je zjadać, stwierdzając, że przynajmniej nie będzie całkiem niewinna.
Na końcu Alicja budzi się we własnym pokoju, gdzie zasnęła z nudów, a jej wyobraźnia ożywiła walające się po kątach zabawki i karciane figury. Wszystko wraca do normalności, nie ma żadnych nadprzyrodzonych zdarzeń. Brakuje tylko Białego Królika, który uciekł ze szklanej gabloty.
Švankmajer oddał mroczny, senny nastrój przygód Alicji przy użyciu bardzo prostych środków, choć widać, że włożono dużo pracy w efekt końcowy. Mimo upływu lat Coś z Alicji to jedna z najciekawszych wariacji na temat książki Carrolla, wliczając w to wersję Tima Burtona, choć jego Alicja w Krainie Czarów była produkcją Disneya skierowaną dla młodzieży. Jan Švankmajer celował w starszego widza, który zauważy mrok w pierwowzorze literackim oraz doceni jego surową i surrealistyczną wersję.