Clint Eastwood. Wczoraj i dziś.
Heros czuje się zmęczony
Ponawiające się flirty z trywialną komercją nie mogły zatrzymać powiewu zmian coraz mocniej przeszywającego filmografię Eastwooda. Jego bohaterowie zaczynali zauważać upływający czas i coraz bardziej tęsknić do długotrwałych związków z kobietami. Wcześniejsze damsko-męskie relacje protagonistów Eastwooda sprowadzały się zazwyczaj do przelotnych miłostek.
We Wzgórzu złamanych serc (1986) zagrał Toma Highwaya, zmęczonego życiem, topiącego smutki w alkoholu sierżanta starej daty, bohatera z Wietnamu, wielokrotnie degradowanego za niesubordynację. Dla Highwaya odzyskanie eks-żony wydaje się jedynym, co może zawrócić jego żałosny żywot na właściwe tory, a jednocześnie okazuje się trudniejsze niż przetrwanie w dżungli pod ostrzałem wroga. Problemy ze stałością w związkach z płcią piękną nie były dla Eastwooda jedynie ekranową fikcją, lecz miały odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. Dość powiedzieć, że bohater niniejszego tekstu „dorobił się” siódemki dzieci z pięcioma różnymi niewiastami, doczekawszy reputacji nałogowego podrywacza.
W mniemaniu biografów wyrazem jego fascynacji seksem okazała się ociekająca erotyzmem Lina (1984). W kolejnej już reinkarnacji Callahana, tym razem jako policjanta o nazwisku Wes Block, z wielką atencją infiltrował nowoorleańskie burdele, pragnąc rozwiązać serię morderstw dokonanych na prostytutkach, niejako przy okazji dając upust własnym rozbuchanym fantazjom seksualnym. Powolną zmianę stosunku Clinta do kobiet zdaje się obrazować cykl o Brudnym Harrym. Po premierze pierwszej odsłony serii część krytyków oskarżała twórców filmu o męski szowinizm. Callahanowi zarzucano wręcz mizoginizm. Wraz z kolejnymi częściami sagi bohater Eastwooda stawał się coraz bardziej przyjazny płci przeciwnej, zaczął w pewnym stopniu ulegać emancypacji kobiet. W Egzekutorze (1976) zaakceptował policjantkę w roli swojego partnera w pracy, a nawet, po początkowej skrajnej niechęci, obdarzył niezwykłą estymą, doceniając jej bystrość i lojalność. Nagłe uderzenie (1983) wprowadziło do akcji postać ochrzczoną przez prasę za oceanem mianem „Brudnej Harriet”. Callahan dał milczące przyzwolenie zgwałconej (wraz z młodszą siostrą) przed laty kobiecie do krwawego odwetu dokonanego na grupce jej oprawców. Ostatnia dotychczas nakręcona część serii – Pula śmierci (1988) dała nam już Harry’ego na tyle „rozmiękczonego”, iż wydawał się być w równym stopniu zajęty życiem uczuciowym, jak prowadzonym przez siebie śledztwem.
Clint wciąż nie przestawał zaskakiwać w kwestii doboru repertuaru, szczególnie obrazów, jakie decydował się reżyserować. Od ambitnych biografii artystów, takich jak Bird (1988) i Biały myśliwy, czarne serce (1990), do skrajnie komercyjnego, miałkiego kina akcji, czyli Żółtodzioba (1990). Pojedynkował się w nim na poziom testosteronu z młodszym o 35 lat Charlie’em Sheenem. Warto nadmienić, że począwszy od lat 90. występował już tylko w filmach, które sam reżyserował.
Artystyczny Mount Everest
Mimo niewątpliwych sukcesów, także artystycznych, Eastwooda wciąż traktowano głównie jak wielką gwiazdę, świetnego rzemieślnika. Miało to ulec zmianie za sprawą Bez przebaczenia (1992). Opowieść o emerytowanym rewolwerowcu Billu Munnym, nieporadnie opiekującym się po śmierci żony dwójką dzieci, fascynowała od pierwszej chwili. Mężczyzna, nie umiejąc odnaleźć się w uczciwym życiu, postanawia wykonać ostatnie zlecenie. Przyjmuje ofertę wynagrodzenia w dolarach od prostytutek, dążących do zemsty za okaleczenie jednej z nich. Eastwood, kręcąc Bez przebaczenia i wcielając się w Munny’ego, definitywnie rozliczył się z westernem, a przede wszystkim z własnym wizerunkiem, kreowanym przez niego w tym gatunku na przestrzeni kilku dekad. Jako Bill Munny symbolicznie odarł swoich dawnych bohaterów z resztek atrakcyjności i niewinności. Do reszty obalił też westernowe mity o szlachetnych, dobrotliwych bohaterach walczących ze złem. Munny potrafił osiągnąć swój cel, ponieważ bezwzględnością przewyższał większość swoich oponentów. W tym świecie nie ma miejsca dla słabych jednostek. Eastwood w swojej przewrotności pokazał, jak będąc bydlakiem można dopiąć swego, a równocześnie jak destrukcyjne skutki niesie to za sobą. Munny zachował resztki człowieczeństwa, w odpowiednim momencie zagłuszając sumienie alkoholem. Reżyser pozostawia widza z retorycznym pytaniem: kto z nas chciałby zostać takim „bohaterem”? Akademia uhonorowała obraz czterema statuetkami, w tym za najlepszy film roku i najlepsza reżyserię. Obie nagrody odebrał Eastwood. Od tej pory powszechnie zaczęto definiować go jako artystę.
Clint powoli, acz sukcesywnie odsłaniał się coraz bardziej. Pokazywał, że prawdziwa męskość, przeważnie ukryta za maską surowości, może skrywać wielkie pokłady wrażliwości. Nie bał się wystawiać swojej starości na widok publiczny, m.in. w Na linii ognia (1993), grając zniszczonego przez wiek i rozchwianego emocjonalnie agenta Secret Service. W tym samym roku zrealizował doceniony dopiero po latach Doskonały świat. Najwyraźniej coraz bardziej temperował własne ego, pozostawiając młodszym kolegom większe pole do popisu. Główną rolę Roberta Hayensa, poszukiwanego przestępcy, powierzył Kevinowi Costnerowi, sam zaś zadowolił się drugoplanową postacią Redda Garnetta, ścigającego go szeryfa. Opowieść o bandycie (Costner), przechodzącym wewnętrzną przemianę pod wpływem niewinnego chłopca, zdołała uniknąć pułapki taniego sentymentalizmu. Eastwood przytomnie zauważył, że nawet najsilniejszy pozytywny bodziec w magiczny sposób nie zmieni do końca tego, jak ukształtowało nas życie na przestrzeni wielu lat. Także Garnett w jego aktorskiej interpretacji znacząco różnił się od nieśmiertelnego już Callahana. Zdawał się patrzeć na świat z większym dystansem i dostrzegał niuanse niewidoczne dla narwanego „Brudnego Harry’ego”.
Co się wydarzyło w Madison County (1995) wprawiło niejednego wielbiciela Eastwooda w konsternację. Tylko ktoś niedbający już o pozycję w Hollywood pozwoliłby sobie na tak drastyczne odejście od swojego dotychczasowego emploi. Melodramat o spokojnym fotografie (Clint), zakochującym się w gospodyni domowej (Meryl Streep), rzucił światło na uczuciową część duszy Eastwooda, świetnie balansującego na granicy autentyczności i patosu. Poruszył nieczęsto podejmowany w kinie temat miłości dwojga dojrzałych już ludzi. Jak sam twierdził, przesłaniem filmu jest „niczego nie przegap”. Nie bez znaczenia wydaje się to, iż niedługo po nakręceniu tegoż obrazu poślubił drugą i ostatnią ze swoich żon, Dinę Ruiz. Posunął się nawet do stwierdzenia, że Dina to pierwsza prawdziwa miłość w jego życiu, zaś sama miłość jest silniejsza, gdy przydarza się w drugiej połowie życia.
W poszukiwaniu dalszych zmian
Twórca Bez przebaczenia coraz częściej dystansował się od jednoznacznych, często skrajnych poglądów, jakie manifestował we wcześniejszej twórczości. Nie było to jednakże bezrefleksyjne odcinanie się od przeszłości, lecz nabywana wraz z doświadczeniem życiowym zmiana poglądów na wiele ważkich tematów. We Władzy absolutnej (1997) nie agitował już ślepo za wielkością USA, jak miało to miejsce w Firefoxie, i bez znieczulenia obnażał nadużycia władzy. Dwa lata później w Prawdziwej zbrodni prowadził dziennikarskie śledztwo, aby uratować niesłusznie osadzonego w celi śmierci skazańca. Wskazywał tym samym nieudolność wymiaru sprawiedliwości. Dawny „Brudny Harry” z pewnością nie zastanawiałby się nad zasadnością wyroków śmierci.
Wkraczając w nowe millenium, kosztem aktorstwa, w coraz większym stopniu koncentrował się na reżyserii. W 2003 roku nakręcił Rzekę tajemnic, znakomity dramat sensacyjny. Opowiedział nam o tym, jak kolosalny wpływ na życie trzech dorosłych mężczyzn może wywrzeć traumatyczne doświadczenie z wczesnego dzieciństwa jednego z nich oraz jak potworne reperkusje za sobą niesie. Ale to nie wszystko. W Rzece tajemnic Eastwood podkreślił też znaczenie kobiet w życiu mężczyzn. Wspomniani już bohaterowie, z których dwaj to prawdziwi twardziele – policjant i groźny kryminalista, przez cały emocjonujący seans nie zdawali sobie sprawy z tego, jak często bywają jedynie narzędziami w rękach swoich partnerek życiowych. Nie oznacza to oczywiście, że Eastwood zaczął ukazywać kobiety wyłącznie w ciemnych barwach, niczym potwory wykorzystujące innych, wręcz przeciwnie. Dawniej oskarżany o męski szowinizm, teraz coraz częściej chwalony za kunsztowne ukazywanie złożoności psychiki płci pięknej.
Swojego drugiego w reżyserskiej karierze Oscara otrzymał za film Za wszelką cenę (2004). Przybliżył w nim losy niezwykle zdeterminowanej bokserki, marzącej o zostaniu mistrzynią. Banalną z pozoru fabułę zmienił w przypowieść o życiu, jego wartości i poświęceniu dla osiągnięcia sukcesu. Zabrał też głos w drażliwym temacie eutanazji. Deszcz nagród, jaki otrzymał za to dzieło (m.in. Oscar za reżyserię), natchnął go do dalszego poruszania materii szeroko rozumianego feminizmu. Oparta na faktach Oszukana (2009) kreśliła portret niezwykłego żeńskiego heroizmu matki próbującej ze wszystkich sił odnaleźć swojego synka. Eastwood złożył swoisty hołd w uznaniu dla siły instynktu macierzyńskiego.
Brudny Harry wciąż nieustannie poszukuje nowych tematów i inspiracji. W 2006 roku zrealizował dwa wojenne widowiska na temat działań na Pacyfiku podczas II wojny światowej, a konkretnie bitwy o Iwo Jimę. Niezwykłość całego przedsięwzięcia polegała na tym, że pierwszy obraz, tj. Sztandar chwały, skupiał się na odczuciach amerykańskich żołnierzy, zaś drugi – Listy z Iwo Jimy – oglądaliśmy z perspektywy Japończyków.
Z biegiem lat Eastwood coraz bardziej zaczął podkreślać złożoność i wielowymiarowość zagadnień, jakie poruszał w swoich dziełach. Jego ostatni jak do tej pory występ aktorski, tradycyjnie także przez niego wyreżyserowany, pretendował do kolejnego już rozrachunku z własnym filmowym emploi. O ile w Bez przebaczenia rozliczył się z kreowanym przez lata kowbojem-mścicielem, odzierając go z pozorów atrakcyjności, to w Gran Torino (2008) w roli Walta Kowalskiego, weterana wojny w Korei, sprawia wrażenie niepogodzonego ze swoim losem Callahana na emeryturze – Callahana dopiero na stare lata przyznającego, co przychodzi mu z wielkim trudem, że samą brutalną siłą nie rozwiąże się każdego problemu. Czasem potencjalny wróg może okazać się naszym przyjacielem. Kowalski z wielkim niedowierzaniem przyjmuje do wiadomości, że zamieszkali nieopodal jego domu wietnamscy uchodźcy z ludu Hmong – Azjaci, których całą niemalże rasę uznawał do niedawna za utajnionego wroga – okażą mu więcej serca niż własna rodzina. Historia pokazana w Gran Torino to tak naprawdę próba odkupienia win przez głównego bohatera. Kowalski jest przytłoczony faktem, iż przemoc, której dopuszczał się na wojnie, sprawiała mu specyficzną satysfakcję. Jednocześnie jest za stary, zbyt zgorzkniały i czuje się zbytnio przesiąknięty odorem dokonanego w przeszłości zła, by móc się całkowicie zmienić. Stać go jednak na wielki pojedynczy Gest – heroiczny czyn, mogący odmienić życie innych. Niegdysiejszy „Brudny Harry” nie użyje na końcu siły, aby osiągnąć swój cel. Zamiast tego skompromituje przemoc. Obnaży bezwzględność i brutalność swoich oponentów, skrywające zwykłą głupotę i bezradność w radzeniu sobie z otaczającym światem.
Clint Eastwood nie musi już nikomu nic więcej udowadniać. Mimo tego najwyraźniej nie zamierza zwalniać tempa i niedawno uraczył nas biografią Hoovera pt. J. Edgar z Leonardo Di Caprio w roli tytułowej. Pracujący z nim na planie ci sami od lat ludzie zgodnie podkreślają, że zawsze jest spokojny i skory do współpracy. Najbardziej ponoć ceni sobie lojalność. Jednocześnie wielu podkreśla, że Eastwood jest indywidualistą, tak naprawdę nie podlegającym niczyim wpływom. Samowystarczalnym samotnikiem zdolnym zadbać o siebie i jeśli trzeba – radzącym sobie z wszelkimi kłopotami. Choć ma za sobą wiele niekiedy burzliwych damsko-męskich relacji, bardzo dba o własną prywatność. Zawsze trzyma się nieco z boku, stroniąc od wielkiego zgiełku Hollywood. Być może najtrafniej zdefiniował go Mike Hoover, operator filmowy i alpinista, pracujący z Eastwoodem prze realizacji Akcji na Eigerze (1975): „Clint zawsze wydaje się bardzo chłodny i pragmatyczny, ale w środku jest uczuciowy”. Jego była życiowa partnerka Sondra Locke, którą obsadził w kilku swoich obrazach, stwierdziła kiedyś: „To jedna z najcieplejszych osób na świecie, ale jest w nim jakaś rezerwa, coś tajemniczego. Do pewnego stopnia jest nieprzystępny… Clint to kawał łobuza”. Po rozpadzie ich związku akcentowała już raczej tylko owego łobuza, pozywając go o alimenty za wspólnie spędzone lata i piorąc publicznie ich brudy.
Sam Eastwood zazwyczaj nie zaprzecza ani nie potwierdza krążących o nim opinii. Podeszły wiek i jesień życia przyjmuje z godnością i wręcz z zadziwiającą brawurą. W ubiegłorocznym Medium porusza ciekawe zagadnienie, jakim jest życie po śmierci. Nieważne, co będzie jeszcze robił w przyszłości, jakie filmy kręcił, czy też za sprawą Gran Torino faktycznie definitywnie pożegnał się z aktorstwem. Pewne jest to, że na zawsze pozostanie macho. Jednakże jest to macho pod wieloma względami niedościgniony. Sam twierdzi, że prawdziwy mężczyzna to ten, który zdaje sobie sprawę ze swojej siły, ale się z tym nie afiszuje. Pod pozorami grubej skorupy i pogardy dla wszelkiej słabości skrywa oblicze kogoś niezwykle wrażliwego, widzącego często więcej niż inni, zadającego trudne pytania, a przede wszystkim potrafiącego przyznać, że nie na wszystkie zna odpowiedzi. Nie spotkacie go jednak nigdy tam, gdzie epatują tanią ckliwością. To nie jest i nigdy nie będzie jego adres.
Specjalne podziękowania dla Anny J.
Bibliografia :
– Douglas Thompson „Clint Eastwood. Człowiek wart miliard dolarów”, Warszawa 2007.
– Marc Elliot „Amerykański buntownik. Życie Clinta Eastwooda”, Wrocław 2009.
-H. Rosner „Sentymentalny rewolwerowiec”, „Cinema” nr 6/68,2000 r.
– Drukowane dodatki do anglojęzycznego DVD box sets’u „The Spaghetti Western Collection”.
-https://www.nytimes.com/2006/09/21/movies/21flag.html?pagewanted=all
– https://www.webcitation.org/5uuAyMleF
-https://www.imdb.com/