Ciało i krew replikanta. 5 najlepszych ról RUTGERA HAUERA
Nie potrafię o nim myśleć inaczej niż o androidzie, któremu genialny Tyrell dał emocje, ale odebrał czas na ich przeżycie. Mam oczywiście na myśli postać Roya Batty’ego z Łowcy androidów. Chociaż więc sądzę, że ikoniczność tej roli jest niepodważalna, nie uważam, żeby do końca przesłaniała swoją doskonałością wszystkie inne kreacje Holendra. Nie było prosto wybrać pozostałe cztery najlepsze do kompletu, a zwłaszcza zdecydować o tej najznamienitszej. Każda z tych wybranych kreacji Hauera jest wyjątkowa, bo wyjątkowym jest on aktorem, chociaż czas sławy daleko za nim. Celowo pominąłem występy gościnne, epizody i trzecie plany, które mnożą się w portfolio Rutgera jak marzenia starego aktora o zagraniu hożego Rasputina. Wolę pamiętać go jako replikanta, psychopatycznego mordercę z autostrady lub chociażby masturbującego się, szalonego rzeźbiarza.
5. John Tanner, Weekend Ostermana (1983), reż. Sam Peckinpah
Ostatni film „krwawego Sama” nie okazał się wybitnym dziełem, które przemądrzali krytycy zaliczyliby w poczet najważniejszych dzieł kinowych XX wieku. Nie można jednak pominąć tego filmu, kiedy dyskutuje się o tzw. kinie sensacyjno-polityczno-szpiegowskim. Peckinpah sprawnie najpierw buduje tajemnicę, a później doprowadza do wybuchu napiętych relacji między bohaterami, niemal jak w thrillerze psychologicznym. Na początku kariery Hauera rola u tak utytułowanego reżysera okazała się cennym doświadczeniem. Mało tego, okazało się, że Rutger dobrze sprawdza się w filmach o charakterze moralitetowym, a niewątpliwie Weekend Ostermana ma taki charakter – złe media, kłamliwi politycy i anarchia jako lekarstwo na zepsucie rządzących elit. O tę piątą lokatę biły się w mojej głowie m.in. Obroża, Zaklęta w sokoła i Ślepa furia. Wygrał, dosłownie o włos, film, który odczułem jako najbardziej możliwy do spełnienia się.
4. John Ryder, Autostopowicz (1986), reż. Robert Harmon
Podobne wpisy
Blond uroda naszego solenizanta predestynuje go nie tylko do odgrywania pozytywnych bohaterów, ale i do cna zepsutych potworów w ludzkiej skórze, takich właśnie jak John Ryder. Na szczęście zagrał go Hauer i zapewnił Robertowi Harmonowi jeden wyjątkowy film w jego reżyserskim portfolio. Kiedy po raz pierwszy obejrzałem Autostopowicza, uznałem, że szosowy morderca nie jest do końca człowiekiem. Twórcy filmu pewnie chcieli, bym w demonicznym Hauerze dostrzegł jakieś nadprzyrodzone, niemal mitologiczne zło albo prastarą, wyjątkowo amoralną siłę obracającą wszystko w chaos. I pomyśleć, że taki mroczny pomysł i świetną grę Rutgera mieli odwagę zepsuć wszyscy ci, którym do głów przyszedł pomysł zrobienia remake’u i obsadzenia Seana Beana w roli Jacka Rydera. Gdyby jeszcze Hauera było więcej, może prześcignąłby Ciało i krew.