BREAKING BAD. „Ozymandiasz”, czyli jeden z najlepszych odcinków w historii telewizji
W poprzednim odcinku #5: BREAKING BAD. Ozymandiasz, czyli jeden z najlepszych odcinków w historii telewizji
Od kilku dni możemy już oglądać premierowe odcinki finałowego sezonu Better Call Saul. Choć to serial, który bardzo mocno stoi na własnych nogach, nie byłoby go, gdyby nie Breaking Bad. Debiutująca w 2008 roku historia chemika Waltera White’a, który dowiedziawszy się, że umiera na raka, postanawia wejść w biznes narkotykowy w celu zarobkowym, dziś jest powszechnie uznawana za jeden z najlepszych seriali w historii – i całkiem słusznie.
Stworzone przez Vince’a Gilligana dzieło zostało przemyślane w najdrobniejszych szczegółach. Wprowadzone wątki zazębiają się ze sobą nawet w odstępie kilkunastu odcinków, a niektóre rozwiązania i ich wpływ na dalsze wydarzenia to nieraz wprost szokujące fabularne wolty. Scenarzyści bezbłędnie potrafili uśpić czujność widza, by po jakimś czasie z głośnym hukiem powrócić do kwestii poruszanej dużo wcześniej (nawet, wydawałoby się, nieistotnej) i uczynić z niej kluczowy element fabuły, a wszystko to bez cienia fałszu i przesady, a także w akompaniamencie fantastycznych postaci i wybitnego aktorstwa.
To, co najlepsze w serialu, kumuluje się z kolei w czternastym odcinku piątego (uważam, że najbardziej udanego) sezonu – zatytułowanym Ozymandiasz.
Poniżej spoilery.
Reżyser Rian Johnson (Ostatni Jedi, Na noże) oraz scenarzystka Moira Walley-Beckett połączyli tu siły po raz drugi w historii serialu. Wcześniej pracowali wspólnie nad The Fly z trzeciego sezonu i działali razem na tyle dobrze, że Walley-Beckett sama poprosiła o to, by Johnson zajął się reżyserią Ozymandiasza. Ostatecznie Johnson stwierdził, że to w gruncie rzeczy jej odcinek. Tytuł Ozymandiasza został zaczerpnięty z poematu Percy’ego Bysshe’a Shelleya, recytowanego przez Bryana Cranstona (Walter White) także w zwiastunie sezonu. Choć wiersz nie jest cytowany bezpośrednio przez żadną z postaci, wybrane fragmenty można odnieść do sytuacji Walta i tego, jak zmienia się ona na przestrzeni odcinka.
Ozymandiasz rozpoczyna się od retrospekcji przenoszącej nas do czasu pierwszego sezonu (ciekawostka: była to ostatnia scena nakręcona na potrzeby serialu). Walt i Jesse dopiero rozpoczynają „przygodę” z gotowaniem metamfetaminy w kamperze na pustyni, wciąż się przekomarzając, a poczciwemu White’owi z trudem przychodzi oszukiwanie żony na temat tego, czym zajmuje się teraz po godzinach. Zanim wykona telefon, recytuje pod nosem kłamstwa, które zaraz powtórzy w rozmowie ze Skyler. Podczas rozmowy kobieta proponuje mu imię dla córeczki – Holly. Planują rodzinny wypad do restauracji.
Chwilę później rozmowa się kończy, a Walt, Jesse i kamper znikają z kadru. Świata z prologu już nie ma, co w pełni pokaże nam właściwa część odcinka.
Strzaskana twarz
Na pustynię wracamy miesiące później, zastając pokłosie strzelaniny z odcinka wcześniej. Steven Gomez nie żyje, Hank Schrader ma postrzeloną nogę, a neonaziści pod przewodnictwem Jacka (Michael Bowen) kontrolują sytuację. Rozpoczyna się jedna z najbardziej przygnębiających sekwencji w historii serialu. Walt próbuje negocjować, aby uratować szwagra od śmierci. Używa swojego najlepszego argumentu: pieniędzy. Walt wychodzi z założenia, że 80 milionów zebrane dzięki biznesowi narkotykowemu sprawi, że Jack zmieni zdanie i zdecyduje się oszczędzić Hanka.
„Ja jestem Ozymandyas, król królów. Mocarze!
Patrzcie na moje dzieła i przed moją chwałą
Gińcie z rozpaczy!”
Jednak nawet wielki Heisenberg się myli. Nie jest nietykalny, pieniądze nie załatwią wszystkiego, a on sam nie rozdaje już kart. Hank w końcu wyprzedza tok myślenia Walta – co by nie było, Jack podjął już decyzję. Schrader ginie w honorowy sposób (wcielająca się w jego żonę Betsy Brandt nie była w stanie przeczytać tej sceny w scenariuszu; była dla niej zbyt emocjonalna), po pustyni niesie się echo wystrzału, a Walt upada na ziemię w rozpaczy.
W pobliżu za niemi
Tonie w piasku strzaskana twarz
Waltowi – na prośbę Todda – gang Jacka zostawia jedną beczkę pieniędzy, gdzie trzyma 11 milionów dolarów. Pozostaje nierozwiązana kwestia – Jesse. Walt chce, żeby jego dawny uczeń i partner zginął, a pragnienie to wzmacnia fakt, że po części obwinia Pinkmana za śmierć Hanka. Ostatecznie staje na tym, że Jesse zostaje zabrany przez neonazistów, torturowany i uwięziony – nakazują mu gotowanie metamfetaminy. Przed – zdawałoby się ostatecznym – pożegnaniem Walt bez pardonu mówi Jesse’emu o tym, że patrzył na śmierć jego ukochanej Jane. Bryan Cranston wspominał, że rozmawiał z widzami, którzy po tym fragmencie całkowicie stracili wiarę w Walta.
Cała ta sekwencja pustynna jest tak intensywna i wciągająca, że pojawiające się dopiero w połowie odcinka napisy początkowe biorą całkowicie z zaskoczenia. Umieszczenie ich w tym momencie to celowa decyzja twórców, którzy nie chcieli odciągać uwagi od dramatyzmu śmierci Hanka. Chwilą oddechu jest kolejna sekwencja, w której Walt – zmuszony pożegnać się ze swoim autem ze względu na przebity bak z benzyną – toczy przed sobą beczkę z pieniędzmi, po drodze mijając spodnie, które zgubił w pilocie serialu. Przypomina wówczas gnojowego żuka, co było zresztą zamiarem Johnsona. Warto wsłuchać się w tekst piosenki ilustrującej scenę: „Say goodbye to everyone, goodbye to everyone”.
Nic nie zostało
W międzyczasie nieświadome zdarzeń na pustyni Skyler i Marie wyznają Waltowi Juniorowi, czym zajmuje się jego ojciec. Chłopak nie chce uwierzyć i broni ojca; wciąż zna go głównie jako troskliwego mężczyznę, dla którego liczy się przede wszystkim rodzina. Rodzina White’ów legnie jednak w gruzach jeszcze w tym samym odcinku. W scenie, którą Johnson określił później jako najtrudniejszą do sfilmowania, następuje konfrontacja. Skyler domyśla się, że Hank zginął, Walt rozpaczliwie próbuje jeszcze ratować sytuację, ale przekroczona tutaj zostaje kolejna granica, już nieodwracalna. Skyler wyciąga nóż w stronę męża, a po chwili zaczyna się walka, którą przerywa Junior. Gdy Walt widzi przerażenie w oczach żony i syna i krzyczy: „Co jest z wami? Jesteśmy rodziną!”, uświadamia sobie, że rodziny już tak naprawdę… nie ma. Wszystko, o co pierwotnie walczył, zostało zaprzepaszczone.
Więcej nic już nie zostało…
W przypływie chwili Walt zabiera Holly, o której imieniu zaledwie kilka miesięcy wcześniej wesoło dyskutował ze Skyler. Potwornie trudno patrzy się na kolejne obrazki: Skyler wrzeszczącą i biegnącą za autem oraz malutką Holly płaczącą za swoją mamą. Grająca Skyler Anna Gunn mówiła później, że była to najtrudniejsza scena w jej karierze.
Zbliżamy się do końca odcinka, ale Johnson i Walley-Beckett nie ustają w bombardowaniu widza. Za chwilę wracamy do Walta i Holly. Ze słów White’a wynika, że naprawdę jest gotowy na zawsze odebrać dziewczynkę Skyler (wspomina o kupnie fotelika do podróży). Zmienia jednak zdanie pod wpływem samej dziewczynki, która wypowiada swoje pierwsze słowo: „Mama”. To zmiękcza Walta, który podejmuje ważną decyzję. Najpiękniejsze w tej scenie jest to, że powstała właściwie przypadkiem; dziewczynka wcielająca się w Holly zobaczyła na planie swoją prawdziwą mamę i mówiła do niej, a Cranston zaimprowizował reakcję Walta.
Telefon
Kulminacją odcinka jest telefon, który Walt wykonuje do Skyler, doskonale świadomy, że w jej domu musi już być policja zajmująca się porwaniem. Scena ta wywołała mnóstwo dyskusji już po premierze – Walt w trakcie rozmowy zarzuca Skyler, że zawsze przeszkadzała mu w realizacji jego celów i powstrzymywała jego działania. Choć część widzów założyła, że White naprawdę wylewa swoje frustracje, większość uznała, że Walt oczyszcza Skyler z ewentualnych zarzutów, przy okazji zrywając więzi ze wszystkim, co łączyło go z przeszłością. White’owi nie przychodzi to łatwo; cedząc słowa, ledwo powstrzymuje łzy. Czy należy tę sytuację traktować jako odkupienie Walta i wybaczyć mu to, czego dopuścił się w poprzednich odcinkach? Ocena należy do każdego z widzów. Sama Walley-Beckett mówiła o tym, że nic w Breaking Bad nie jest jednoznaczne.
W końcówce odcinka Walt wyrusza vanem w nieznaną mu jeszcze lokalizację, gdzie przybierze nową tożsamość. Umarł król.
Gdzie stąpić, gruz bezkształtny oczom się ukaże
I piaski bielejące w pustyni obszarze.
Arcydzieło telewizji
Ozymandiasz zasłużenie cieszy się perfekcyjnym 10/10 w serwisie IMDb. To odcinek idealny, będący brutalną i przytłaczającą kulminacją tego, co do tej pory oglądaliśmy w serialu (i skupiony przy tym na dramacie rodzinnym), ale też stanowiący znakomite podwaliny pod dwa ostatnie rozdziały Breaking Bad. W Ozymandiaszu zebrano wszystko to, co stanowiło o sile serialu Gilligana, który zresztą także uważa ten odcinek za najlepszy ze wszystkich. To doskonale napisana, wybitnie zagrana (nagrody Emmy dla Cranstona i Gunn) i skłaniająca do myślenia historia, po której spędzimy trochę czasu, zastanawiając się nad kwestiami moralności. Prawdziwe arcydzieło.
Fragmenty wiersza Ozymandyas w tłumaczeniu Adama Asnyka (Poezye, t.3, Lwów 1898).