search
REKLAMA
Seriale TV

BONANZA. Tryptyk „My Love”, czyli marzenie wilka morskiego o zostaniu ranczerem

Fragment życia patriarchy rodu Cartwrightów zanim stał się potężnym właścicielem ziemskim.

Mariusz Czernic

8 maja 2022

Pernell Roberts, Michael Landon, Dan Blocker, Lorne Greene
REKLAMA

W poprzednim odcinku #7: BONANZA. Tryptyk „My Love”, czyli marzenie wilka morskiego o zostaniu ranczerem

Lata 50. i 60. XX wieku w Stanach Zjednoczonych to czas, kiedy kółka rodzinne zamieniały się w półkola za sprawą telewizji. Całymi rodzinami zasiadano do kolacji, by potem rozsiąść się wygodnie w fotelach przy ulubionym programie rozrywkowym. Najwięcej rozrywki dostarczały seriale – były wśród nich produkcje dla miłośników komedii, kryminałów, westernów, tak by każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Popularność kinowych westernów znalazła odbicie na małym domowym ekranie i ten gatunek dominował w amerykańskiej telewizji. Trzy najważniejsze stacje tv ABC, CBS i NBC rywalizowały o widzów, prezentując bogatą ofertę. ABC miało m.in. Mavericka, Philipa Marlowe’a, Nietykalnych, Życie i legendę Wyatta Earpa, a także The Riflemana Sama Peckinpaha. CBS firmowało takie tytuły jak: Rawhide z Clintem Eastwoodem, Lassie, Gunsmoke oraz antologie Alfred Hitchcock przedstawia i Strefa mroku. Natomiast NBC emitowało stylowy detektywistyczny serial Blake’a Edwardsa Peter Gunn z pamiętnym motywem muzycznym Henry’ego Manciniego. W ofercie tej stacji były także liczne westerny, ale współcześnie najbardziej z nich kojarzony jest już właściwie tylko jeden – Bonanza, którego showrunnerem był David Dortort.

Wymienione produkcje można było oglądać w sezonie 1959/60. Wtedy to właśnie jesienią transmitowano Bonanzę, znajdując dla niej miejsce w ramówce w soboty między 19.30 a 20.30. Pierwsze dwa sezony serialu nie cieszyły się wielkim powodzeniem, ale gdy w trzecim zmieniono porę emisji na niedzielę o 21.00, serial gwałtownie wskoczył do czołowej trójki rankingu, a w latach 1964–67 zajmował szczyt listy. Pod kilkoma względami był to serial przełomowy. Jego wartość podniósł zdecydowanie kolor. Wprawdzie już wcześniej powstawały seriale w kolorze (poczynając od The Cisco Kid, 1950), ale w latach 50. w amerykańskich domach większość ekranów wciąż była czarno-biała. Dopiero Bonanza skutecznie zachęciła widzów do kupna kolorowych odbiorników. Krajobrazy nad rzeką Tahoe wokół drzew zwanych Ponderosa Pines nabrały naturalności, a prestiż i znaczenie wielkiego rancza – będącego zarzewiem konfliktów – świetnie oddawały barwne plenery, choć zaprezentowana w czołówce mapa też była świetnym pomysłem.

Michael Landon, Lorne Greene, Dan Blocker, Pernell Roberts

Behind me lay the stormy sea that I would sail no more,
The love that was so dear to me lay buried on the shore,
And my arms were holding my newborn son,
Reminding me that the past was done,
And the wind I heard, carried a strange-sounding word,
Ponderosa, Ponderosa!

Przełomowość Bonanzy można było dostrzec także w stylu prezentowanych odcinków. Dotychczas zadaniem tego typu produkcji było dostarczanie widzom szybkiej, niezobowiązującej rozrywki. Ale tym razem postawiono na coś ambitniejszego – oczywiście nie zrezygnowano całkowicie z elementów rozrywkowych, ale wprowadzono też krytykę społeczną, by zwrócić uwagę na problemy świata, które dotyczą nie tylko minionych czasów. Powielanie stereotypów, uprzedzenia wobec obcych, zagrożenia czyhające na rodzinę, chciwość, zazdrość i konflikty o ziemie, niesprawna ręka sprawiedliwości i wynikające z tego samosądy, prześladowania i porachunki – to wszystko zostało przez twórców doprawione dydaktyzmem. Prezentowana przez scenarzystów wykładnia moralna w tamtym czasie może i robiła wrażenie, bo nie przeszkodziła w długim żywocie serialu (14 sezonów w latach 1959–73), ale dzisiaj widzowie są uczuleni na moralizowanie w kinie lub telewizji, więc Bonanza nie wytrzymuje próby czasu. Wciąż jednak można w niej znaleźć mocne dramatyczne odcinki, które nadal ogląda się dobrze, np. dzięki temu, że unika się w nich ratunków w ostatniej chwili. Sporym atutem są także występy gościnne – przez serial przewinęło się mnóstwo znakomitych aktorów, znanych z kinowych hitów.

W nowym filmorgowym cyklu chciałbym zająć się kilkoma wyjątkowymi odcinkami Bonanzy. Ich wyjątkowość polega na tym, że opowiadają o wydarzeniach poprzedzających główną fabułę serialu. Pewnego dnia producent i pomysłodawca całego przedsięwzięcia, David Dortort, rozmawiał ze scenarzystą Anthonym Lawrence’em i zdradził mu, że chciałby nakręcić odcinki o każdej z trzech żon Bena Cartwrighta (Lorne Greene). Wówczas Lawrence zaproponował, że może się tym zająć. I tak oto powstał tryptyk o wspólnym tytule My Love, do którego dodano imiona trzech miłości życia patriarchy rodu Cartwrightów. Jest to ciekawa kronika nie tylko losów jednej postaci, ale też uproszczona wizja podboju Dzikiego Zachodu. Porzucając morze, Ben zakłada rodzinę i marzy o tym, by osiąść gdzieś na stałe. To opowieść o tym, że ciężką pracą nawet w koszmarnie trudnych warunkach można dojść do wysokiej pozycji społecznej. Ale to także historia o tym, że Ameryka nie jest krajem mlekiem i miodem płynącym i na drodze do spełnienia marzeń czyha na człowieka pasmo tragedii. Bena Cartwrighta poznajemy jako ojca trzykrotnie owdowiałego, więc oparte na retrospekcjach odcinki o jego żonach płyną jak „strumień goryczy” – na horyzoncie nie widać szczęścia, tylko samotność.

Elizabeth, My Love

Numeracja: 65 (sezon 2, epizod 33)
Premiera: 27 maja 1961
Reżyseria: Lewis Allen
Scenariusz: Anthony Lawrence
W rolach głównych: Lorne Greene, Torin Thatcher, Geraldine Brooks

Geraldine Brooks i Lorne Greene

The dusty road ahead of me was callin’ like a friend,
My hungry boots were itchin’ made to reach the other end,
Where the land was free and the years turned slow
With room for me and my son to grow
And the west wind came,
Bearing that strange-sounding name,
Ponderosa, Ponderosa!

Najstarszy syn Bena, Adam (Pernell Roberts), jest ciężko chory, a lekarz wydaje się bezradny, przez co nadzieja na wyzdrowienie jest niewielka. W tej godzinie Ben wraca wspomnieniami do czasów młodości, gdy planował wspólną przyszłość z jankeską Elizabeth Stoddard (Geraldine Brooks), matką Adama. Jego obowiązki zawodowe związane były z żeglugą – pływał pod rozkazami prawdziwego wilka morskiego, kapitana Abrahama Morgana Stoddarda (Torin Thatcher), który sam o sobie mówił, że gdy nie oddycha morskim powietrzem, to się dusi. A jednak generalicja odbiera mu statek, co prowadzi do tego, że zaczyna upijać się w barach. Ben związany jest z nim nie tylko zawodowo, ale też osobiście, gdyż zakochany jest w jego córce. Próbuje więc pomóc swojemu przyszłemu teściowi, oferując mu pracę w firmie z zaopatrzeniem dla statków. Dla wilka morskiego to jednak zajęcie upokarzające. Wkrótce Stoddard staje przed dylematem, czy podjąć się dowodzenia szkunerem z niewolnikami.

Najciekawsza w tym odcinku jest relacja między Benem a kapitanem Stoddardem. Jeden dopiero szuka dla siebie miejsca i jest gotowy na nowe wyzwania. Drugi, ze względu na wiek, czuje że nic mu już nie pozostało poza emeryturą. 40 lat na pokładzie statku i nagle dzieje się coś, co sprawia, że wszystko się wali, a lata ciężkiej pracy wydają się zmarnowane. Człowiek u schyłku życia czuje się jak marynarz bez kompasu i mapy – nie ma pojęcia, gdzie może jeszcze popłynąć. O tym, co męskie i honorowe, często decyduje reakcja otoczenia, a nie osobiste odczucia – scena w tawernie, gdy ludzie śmieją się ze zdegradowanego kapitana, jest sugestywna i wiele mówi o naszym świecie, pełnym krzywdzących stereotypów i toksycznych reakcji. Natomiast Elizabeth, będąca skromną córką kapitana, pozostaje w cieniu… do czasu jednak. Urodzenie Adama urasta tu do rangi bohaterstwa, bo w czasach, gdy ginekologia i położnictwo nie były jeszcze dostatecznie rozwiniętymi dziedzinami medycyny, z wszelkimi poporodowymi komplikacjami matka musiała radzić sobie sama.

Inger, My Love

numeracja: 95 (sezon 3, epizod 29)
Premiera: 15 kwietnia 1962
Reżyseria: Lewis Allen
Scenariusz: Frank Cleaver & David Dortort na podst. pomysłu Anthony’ego Lawrence’a
W rolach głównych: Lorne Greene, Inga Swenson, Jeremy Slate, James Philbrook

Lorne Greene i Inga Swenson

‘Twas a woman, gay and pretty, sparkling with joy,
And I wanted her to share my dream.
Our wedding cake was as light as down,
With a Valentine bride in a frosting gown,
And she was all things beautiful, and a mother to my boy…

Eric Hoss Cartwright (Dan Blocker) wyróżnia się mocarną posturą i można by podejrzewać, że jego matka była równie potężna. Już w pilotowym odcinku jest żart na ten temat, kiedy Mały Joe opisuje matkę Hossa jako olbrzymkę, która miała siłę muła. Szybko jednak dopowiada, że tak naprawdę była „piękna jak orzeźwiający poranek”. I retrospekcja w odcinku o Inger jest pod tym względem spójna. Tym razem okazją do wspomnień jest kolejna świeczka na torcie urodzinowym Hossa. Minął następny rok, człowiek się starzeje, a wspomnienia pozostają żywe. Gdy Ben Cartwright stracił pierwszą żonę, wyruszył w dalszą podróż z synem o imieniu Adam. Jako włóczęga przybył do miasteczka gdzieś pośrodku prerii – zmęczony i zgorzkniały zajrzał do tawerny w poszukiwaniu pracy. Poznał tam Szweda, Gunnara Borgstroma (Jeremy Slate), którego kumple nazywali Hoss, co oznacza dobrego kompana do whisky i pokera (a przy okazji także człowieka silnego jak koń). Ben początkowo nie widzi w nim przyjaciela, znajduje jednak zrozumienie i akceptację u jego siostry, przesympatycznej sklepikarki Inger (Inga Swenson).

Udało się tutaj wykreować bardzo szczerą i wzruszającą relację. Inger to kobieta charakterna, promieniująca radością, ale mająca w sobie też mądrość i przenikliwość. Jej backstory jest najbardziej rozbudowane, podzielone na dwie części – druga nosi tytuł Journey Remembered i pokazuje Inger jako idealną towarzyszkę podróży. Gdy Ben ją poznaje, próbuje zachować dumę na przekór trudnej sytuacji, w której się znalazł – mówi, że nie przyjmie pomocy od kobiety, bo mężczyzna musi radzić sobie sam. A jednak podróżując przez amerykańskie prerie, człowiek niewiele by zdziałał sam, ważne jest znalezienie jakiejś zaufanej duszy, która pomoże mu przejść przez meandry życia. Każda z żon Bena miała jakiś wpływ na to, że ostatecznie stał się człowiekiem sukcesu, ale Inger zajmuje w tej historii miejsce szczególne. No i Hoss nie przypadkiem jest najsympatyczniejszą postacią serialu – wiele cech odziedziczył po matce.

Marie, My Love

Numeracja: 120 (sezon 4, epizod 20)
Premiera: 10 lutego 1963
Reżyseria: Lewis Allen
Scenariusz: Anthony Lawrence na podst. pomysłu Anne Howard Bailey i Anthony’ego Lawrence’a
W rolach głównych: Lorne Greene, Eduard Franz, Felicia Farr, Lili Valenty, George Dolenz

Felicia Farr

Well, it was time to find my land,
And to build a dream I’d planned,
So I started off alone,
And the wind led me on
To a valley rich as Eden…

Gdy Joe Cartwright (Michael Landon) zalicza poważny upadek z konia, jego ojciec jest wyjątkowo zdenerwowany. Bo w ten sposób pożegnała się z życiem trzecia najdroższa kobieta w życiu Bena. Poznali się w Nowym Orleanie, dokąd Ben przybył już jako mieszkaniec Zachodu i ranczer marzący o powiększeniu ziemi. Pretekstem do tak dalekiej podróży była śmierć jego przyjaciela, który ocalił mu życie. Aby spłacić dług, postanowił odwiedzić rodzinę i przyjaciół zmarłego, opowiedzieć o jego poświęceniu. W trakcie tej podróży poznał dumną matronę ze szlachetnego francuskiego rodu, madame de Marigny (Lili Valenty), starego fechtmistrza Mariusa Angerville’a (Eduard Franz) i kreolską kobietę o nadszarpniętej reputacji, Marie del Valle (Felicia Farr), wdowę po zmarłym przyjacielu Bena. Nasz główny bohater jest trochę egoistą, bo sytuację chce wykorzystać do ubicia interesu (sprzedaż futer Francuzom, gdyż w Paryżu są ponoć cennym towarem). Jednakże za namową Mariusa (imiennika osoby, która napisała niniejszy tekst) postanawia dowiedzieć się prawdy o spisku, który rozdzielił Marie z mężem.

W pierwszym odcinku serialu (A Rose for Lotta) na pytanie o imię swojej matki Mały Joe podaje imię Felicia. Dziwnym zbiegiem okoliczności jest to imię aktorki, która w czwartym sezonie wcieliła się w postać trzeciej żony Bena… Marie de Marigny, z domu del Valle, została wdową i podobnie jak Ben, prawdziwą miłość ma już za sobą, pogrzebaną i żyjącą jedynie we wspomnieniach. Dlatego ten związek ma trochę inne znaczenie dla ich obojga – bardziej chodzi tu o przyjacielską relację, opartą na zaufaniu i wzajemnym wsparciu. Nie wyklucza jednak przyjścia na świat następnego potomka, w końcu tak żyzna ziemia sprzyja temu, by wydać kolejne owoce, by wciąż toczyło się życie mimo okrutnych niesprawiedliwości losu. Jest w tym odcinku mowa o synu pierworodnym Marie, który został odebrany rodzicom. Ten syn i zarazem przyrodni brat Małego Joe pojawił się na początku czwartego sezonu – w epizodzie The First Born, w rolę tę wcielił się Barry Coe. To jeszcze bardziej czyni z Marie postać tragiczną, bezradną owieczkę wśród wilków, która w końcu znalazła pasterza, ale nie uchroniło jej to przed bezsensowną śmiercią.

BONUS: Journey Remembered

numeracja: 142 (sezon 5, epizod 8)
Premiera: 10 listopada 1963
Reżyseria: Irving J. Moore
Scenariusz: Anthony Lawrence
W rolach głównych: Lorne Greene, Inga Swenson, Gene Evans

Lorne Greene, Johnny Stephens i Inga Swenson

My life was full of happiness, too wonderful to tell,
When, down upon our wagon train, there swarmed a savage hell,
Made of crying arrows and dying men,
And all my sorrows returned again,
And the wind wept in the sky,
Telling my dead Love goodbye,
Ponderosa, Ponderosa!

Epizod Inger, My Love miał swoją kontynuację. Jak przystało na matkę Hossa, była to kobieta nie tylko ogromnie życzliwa i radosna, ale też dzielnie znosząca trudy wędrówki. Jej upór i hart ducha lepiej pokazuje drugi odcinek z jej udziałem – Journey Remembered, czyli Pamiętna podróż. W prologu Hoss czuwa w stodole przy brzemiennej klaczy, a Ben znajduje dziennik, w którym – marynarskim zwyczajem – zapisywał wydarzenia z podróży na Zachód. Po sprzedaniu sklepiku Inger (Inga Swenson) postanowiła podzielić marzenie męża o staniu się częścią Dzikiego Zachodu. I to ona podnosi go na duchu, gdy ten traci wiarę w powodzenie wyprawy. W pewnym momencie Ben nazywa swoje marzenie idiotyczną mrzonką, bo dręczą go wątpliwości wynikające z tego, że za jego namową poszło wielu ludzi, którym sporo naobiecywał. Rzeczywistość okazuje się brutalniejsza, niż przypuszczał, okrutnie się o tym przekona za sprawą prawdziwego człowieka Zachodu, Lucasa Rockwella (Gene Evans), którego rodzinę wymordowali Indianie.

W tym odcinku mamy zaprezentowany najtrudniejszy etap wędrówki – przeprawa karawaną krytych wozów przez dzikie tereny kontrolowane przez Indian. Wrogiem jest także pogoda – bohaterowie podróżują w palącym słońcu i aby mieć większą szansę na przetrwanie, muszą zdążyć do celu przed zimą. Pośpiech jest wskazany również dlatego, że w umówionym miejscu czeka na nich większa kolumna wozów, do której mają się przyłączyć. Jest to dla człowieka prawdziwy egzamin z survivalu – dzięki niemu poznasz swoje możliwości i być może odkryjesz w sobie cechy, o jakie byś się nie podejrzewał. Stawka jest wysoka – na szczęściarzy czeka srebro, złoto i żyzna ziemia pod uprawę. Ben Cartwright nie miał szczęścia jeśli chodzi o dobór wspólników. Po śmierci przewodnika jego karawanę prowadził człowiek opętany żądzą zemsty i nienawiścią do Indian. Człowiek, który z męża i ojca zmienił się w dzikusa. Zachód okrutnie wita swoich gości, a to i tak dopiero pierwsze kroki na drodze do podboju – szlak wiedzie z Missouri do Nebraski, a więc do ostatecznego celu (Virginia City, Nevada) pozostała jeszcze długa droga i dla Bena wyjątkowo trudna, gdyż nie będzie miał już żony u swojego boku.

Podsumowanie:

Lorne Greene i Dan Blocker

My sons have grown to manhood, as the years have drifted on,
And each of them reminds me of a love that’s passed and gone,
But the strength that flows from the earth and the pine,
Warms my heart like a vintage wine,
With a love rich and strong,
For this is where we belong.

Elizabeth – jankeska z Nowej Anglii, Inger – córka szwedzkich imigrantów, Marie – Kreolka, potomkini francuskich kolonizatorów, to trzy wybranki Bena Cartwrighta. Piękne kobiety różniące się pochodzeniem, co daje też wgląd w różne środowiska zaludniające XIX-wieczną Amerykę. Już ten fakt charakteryzuje głównego bohatera jako osobę tolerancyjną, otwartą na poznawanie nowych światów, nawet jeśli sprawiają wrażenie nieprzyjaznych. Przy odpowiednim podejściu to, co wydaje się złowrogie, można ujarzmić i tak właśnie bohater czyni z Dzikim Zachodem – najpierw ulega jego surowym warunkom, by w końcu stać się panem i władcą. Imię pierworodnego syna, Adama, wskazuje na podobieństwo do chrześcijańskiego Boga, twórcy wielkiego imperium, gdzie życie toczy się własnym rytmem. Ale to imię (pochodzące od hebrajskiego Adamah) oznacza także grunt, po którym człowiek stąpa całe życie. Wszystko świadczy o tym, że przeznaczeniem głównego bohatera jest zostać posiadaczem ziemskim.

Omówione odcinki składają się na interesujący klasyczny western z motywem drogi na Zachód, który pozostawia widza z pytaniem: „Czy było warto?”. Pół miliona akrów ziemi (około ćwierć miliona hektarów), które stanowią tytułową żyłę złota, to nie tylko efekt ciężkiej pracy, ale i wyzwanie rzucone na przekór wszystkim przeciwnościom losu. Dotarcie do tego punktu, gdy jest się patriarchą jednej z najpotężniejszych rodzin w mieście, zostało dokonane nadzwyczajną siłą charakteru, uporem i cierpliwością, wymagało także niełatwych wyborów i poświęceń. Misja okazała się kłopotliwa również dlatego, że należało jeszcze wychować trzech synów. Jeśli mimo zmęczenia wynikającego ze spotykających cię tragedii wciąż idziesz przez życie z podniesioną głową, ale bez zbędnej arogancji wobec innych, to możesz się poczuć szczęśliwym człowiekiem, który dobrze wykorzystał swoją szansę.

Na koniec zostawiam was z piosenką, ale nie motywem tytułowym autorstwa Jaya Livingstone’a i Raya Evansa, lecz utworem Kena Darby’ego Saga of the Ponderosa, będącym częścią albumu Welcome to the Ponderosa (1964; anglojęzyczne cytaty w niniejszym tekście to fragmenty tego utworu). Piosenka stanowi bardzo dobre podsumowanie omówionych wyżej odcinków. Ale są w niej także pewne nieścisłości, np. Lorne Greene śpiewa (czy raczej recytuje) o przyjacielu Wielkim Joe Collinsie, którego imię otrzymał najmłodszy z synów, podczas gdy w serialu ta postać nazywała się Jean de Marigny i powód nazwania syna był inny (Joe otrzymał imię po ojcu Bena – tak jest powiedziane w odcinku Journey Remembered). Ale w ostatecznym rozrachunku szczegóły nie są ważne, najistotniejszy jest cel osiągnięty wielkim kosztem i będący powodem do satysfakcji.

Bonanza, mimo wad wynikających ze staroszkolnych telewizyjnych chwytów, które nie zdają egzaminu u współczesnego odbiorcy, wciąż pozostaje ważnym punktem na mapie telewizyjnych seriali. Tryptyk My Love to zwięzły i łatwy do przewidzenia, ale ogromnie znaczący i suplementarny wycinek epickiej sagi, która dostarcza rozrywki, wzruszeń i ciekawych materiałów do przemyśleń.

Mariusz Czernic

Mariusz Czernic

Z wykształcenia inżynier po Politechnice Lubelskiej. Założyciel bloga Panorama Kina (panorama-kina.blogspot.com), gdzie stara się popularyzować stare, zapomniane kino. Miłośnik czarnych kryminałów, westernów, dramatów historycznych i samurajskich, gotyckich horrorów oraz włoskiego i francuskiego kina gatunkowego. Od 2016 „poławiacz filmowych pereł” dla film.org.pl. Współpracuje z ekipą TBTS (theblogthatscreamed.pl) i Savage Sinema (savagesinema.pl). Dawniej pisał dla magazynów internetowych Magivanga (magivanga.com) i Kinomisja (pulpzine.pl). Współtworzył fundamenty pod Westernową Bazę Danych (westerny.herokuapp.com). Współautor książek „1000 filmów, które tworzą historię kina” (2020) i „Europejskie kino gatunków 4” (2023).

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA