BLOOD OF ZEUS. Czy połączenie greckich mitów z ANIME mogło się udać?
Dzięki ofercie Netfliksa można obejrzeć niemalże wszystko – zombie w feudalnej Korei, quasi-wampiry w czasach rewolucji francuskiej, a nawet opowieść na podstawie greckich mitów przedstawioną w stylu anime. Tylko czy takie zaskakujące połączenie było potrzebne, żeby stworzyć interesującą produkcję?
Ośmioodcinkowa animacja Blood of Zeus przygotowana przez braci Charleya i Vlasa Parlapanidesów na pewno wypełni lukę po produkcjach ulokowanych w świecie starożytnych bóstw. Jeszcze kilka lat temu w kinach pojawiały się produkcje związane z tą tematyką, żeby przypomnieć tylko o Starciu tytanów i jego sequelu. Zresztą, wspomniani twórcy mają także na swoim koncie Immortals. Bogowie i herosi 3D, gdzie próbowali w widowiskowy sposób zaprezentować starcie między potężnymi herosami a demonami. O ile jednak w filmie aktorskim ograniczał ich budżet oraz technika wspomagająca przygotowywanie efektów specjalnych, o tyle sięgnięcie po zdobycze animacji uwolniło wyobraźnię i sprawiło, że mogli sobie pozwolić na znacznie więcej. Niestety, nie do końca ta szansa została wykorzystana.
Życie Herona od samego początku nie było usłane różami. Porzucony przez tajemniczego ojca, mieszkał z matką nieopodal polis, zaglądając tam tylko wtedy, gdy było to konieczne. Mieszkańcy wierzyli bowiem, że przybycie kobiety z dzieckiem ściągnęło na nich klątwę, która uwidoczniła się pod postacią nigdy nieznikających czarnych chmur unoszących się nad dachami budynków. Heron próbował dostosować się do panujących warunków, aż w pewnym momencie nieopodal pojawiły się demony ścigające Amazonkę Alexię. Stoczony przez chłopaka bój można potraktować jako początek wędrówki przez piekło życia, polegające na poznaniu najgorszych ludzkich instynktów, ale także wszelkiej maści potworów skrywanych przez ziemię.
Blood of Zeus jest zatem bardzo klasyczną historią o dojrzewaniu do bohaterstwa. Zaczyna się od niechęci protagonisty do wejścia na drogę przemiany, do czego jednak ostatecznie dochodzi w wyniku tragedii. Następnie pojawiają się momenty inicjacyjne, gdy niedojrzały i niedoświadczony chłopak podąża zgodnie ze wskazówkami znajomego mędrca, by nabrać ogłady i lepiej przygotować się do walki z siłami ciemności. Oczywiście później są momenty wzlotów, upadków, zmieniania wartości, aż finalnie dochodzi do ostatecznej konfrontacji z przeciwnikami. Wszyscy oglądali to już wielokrotnie w różnego rodzaju wariacjach, ale faktem jest, że nadal najpopularniejszym sposobem pisania scenariusza jest zbudowanie go zgodnie z „mitycznymi strukturami” zaproponowanymi przez teoretyków Josepha Campbella i Christophera Voglera. Netfliksowa animacja jest dzięki temu uniwersalna i w założeniu ma trafiać do jak najszerszego grona odbiorców. Na podstawie skryptu Blood of Zeus można uczyć się podstawowych prawideł związanych z przygotowywaniem szkieletu opowieści.
Z jednej strony owa „klasyczność” w sposobie prowadzenia narracji jest odrobinę męcząca z powodu swej wtórności, ale z drugiej strony dobrze się stało, że twórcy za bardzo nie kombinowali, tylko pozostali wierni duchowi greckich mitów. Być może widzowie potrafiący włączyć w sobie dziecięcą wyobraźnię zachwycą się zobrazowaniem historii przytaczanych przez Jana Parandowskiego w jego książkach. Zwizualizowane przygody Zeusa, Hery i reszty mieszkańców Olimpu to spełnienie marzeń ucznia/uczennicy zatopionych w lekturze niesamowitych losów postaci spoza tego świata. Komu jednak to nie wystarczy, może zachwyci się kreską anime, żywo przypominającą serial Castlevania, również prezentowany na platformie Netfliksa. Twórcy Blood of Zeus nie ukrywają makabry, gdy dochodzi do morderczych pojedynków. Przecinanie gardeł, rozpruwanie flaków, to wszystko jest w ich produkcji na porządku dziennym, jak gdyby nie dało się bez tych elementów opowiedzieć prawdziwej historii.
Wracając bowiem do wtórności, dobrze się stało, że Parlapanidesowie zostali wierni charakterom greckich bóstw. Nie dokonują reinterpretacji losów poszczególnych postaci, lecz idą zgodnie z obowiązującymi opisami losów Zeusa i Hery. Nadal prezentują ich jako kochającą się, lecz źle dobraną parę, gdy Zeusowi wciąż nie wystarcza ciepło domowego ogniska, więc wybiera się na ziemię w poszukiwaniu nowych kochanek, co ostatecznie doprowadza do wielkiej tragedii. Choć to Heron jest głównym bohaterem, z większą ciekawością ogląda się bogów targanych sprzecznymi emocjami. To w scenach z ich udziałem tkwi większy ładunek emocjonalny, zważywszy na to, jakie są konsekwencje podejmowanych przez nich decyzji.
Wprawdzie nie należy traktować premiery Blood of Zeus w kategoriach poważniejszego wydarzenia ani poszukiwać w trakcie ośmiu odcinków poważniejszych tematów godnych wnikliwych analiz, niemniej jednak warto poświęcić trochę wolnego czasu, by oddać się bezpretensjonalnej, czystej rozrywce związanej z obserwowaniem wydarzeń ze świata greckich mitów. Trochę krwi, trochę prostych prawd na temat skomplikowanych ludzkich emocji, trochę ładnych, kolorowych kadrów – tyle wystarczy, by było przyjemnie podczas seansu, a jednocześnie by nie zaśmiecać sobie głowy i zostawić w niej miejsce na ambitniejsze produkcje.