search
REKLAMA
Artykuł

Wyścig po Oscary 2014

Kacper Kowalski

13 stycznia 2014

REKLAMA

Najlepszy aktor drugoplanowy

Objawieniem ostatnich miesięcy okazał się Jared Leto, który w końcu debiutuje w sezonie nagród z należytym impetem. Jego specyficzna rola ujmuje i chwyta za serca (niemal) wszystkie organizacje mające jakikolwiek wpływ na wyścig po złoto, nie mówiąc o tym, że jest ulubieńcem krytyków (i publiczności rozkochanej w 30 Seconds To Mars). Głównym rywalem muzyka i aktora zgodnie z oczekiwaniami okazał się Michael Fassbender, podtrzymujący tradycyjnie dobrą passę odtwórców łotrów i czarnych charakterów. Szczerze jednak wątpię, że uda mu się wygrać coś poza nagrodą Brytyjskiej Akademii – włodarzy jedynej rozgrywki, w której zabrakło Leto z powodu chybotliwej sytuacji związanej z pokazami “Dallas Buyers Club”. Sądzę, że pójdzie raczej w ślady Ralpha Fiennesa, którego Amon Goeth z filmu Spielberga jest pod wieloma względami tożsamy z Edwinem Eppsem z “12 Years a Slave”. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że zignorowanie brawurowej kreacji Fassbendera z “Shame” to zbrodnia, więc może gremium oscarowe okaże się dla niego wyjątkowe życzliwe i łaskawe?

Trzecim zawodnikiem wydaje się być Abdi, typowy przykład debiutanta w wyścigu po Oscary. Wystarczający talent, by nie dać sobie ukraść scen dzielonych z jednym z największych hollywoodzkich tytanów, to satysfakcjonujący argument przemawiający za tym wyróżnieniem. Następnie wskazałbym Coopera, którego hossa trwa w najlepsze. Zagadkowe jest jednak ostatnie miejsce, gdyż w grze jest także pośmiertnie James Gandolfini, którego aktorska gałąź Akademii traktuje wręcz z czcią. Jego konkurent to Daniel Brühl (kolejny zagrożony zdobywca “wielkiej czwórki”). Na niekorzyść Niemca przemawia fakt, że Amerykanie nie należą do największych piewców Formuły 1 – wystarczy spojrzeć na rozczarowujący wynik “Rush” w tamtejszym box offisie czy niedawne fiasko głośnego dokumentu “Senna”, który mimo namaszczenia na faworyta oscarowego nie zdobył nawet nominacji. W dodatku zaklasyfikowanie Niemca do kategorii drugoplanowej to jawna machlojka, którą zwykło się mianować “category fraud”. Nie bardzo daję też wiarę temu, że wśród nominowanych mogłoby zabraknąć weterana; z drugiej strony, rok temu było ich tutaj aż nadto…

AKT2

01. Jared Leto, “Dallas Buyers Club”

02. Michael Fassbender, “12 Years a Slave”

03. Barkhad Abdi, “Captain Phillips”

04. Bradley Cooper, “American Hustle”

05. James Gandolfini, “Enough Said”

ALT. Daniel Brühl, “Rush”

Najlepsza aktorka drugoplanowa:

Jeśli głosy uznania dla Bradleya Coopera zaledwie przyzwoicie odzwierciedlają definicję pojęcia “afterglow nomination”, tak laury, które pieczołowicie zbiera Jennifer Lawrence oddają ową terminologię akuratnie i bezbłędnie. Nie musieliśmy czekać nawet dwunastu miesięcy od chwili potknięcia się młodej aktorki w drodze do zaakceptowania Oscara, by upewnić się, że tytuł amerykańskiej “It girl” trzyma się jej kurczowo. Odsuwając na bok jej bezbrzeżną dominację jeśli idzie o sukcesy kasowe, kolejny film Davida O. Russella przyniesie Lawrence nie tylko pewną nominację, ale i być może drugiego Oscara.

Zatrzymać może ją debiutująca i brylująca w ostatnim obrazie McQuenna Lupita Nyong’o, której ewentualny sukces zależy w dużej mierze od powodzenia filmu. Tryumf “American Hustle” w batalii o główną nagrodę raczej pogrzebie tę szansę. Kolejne dwie lokaty zajmą najpewniej zawodniczki Weinsteina, z której tą ciekawszą jest Oprah Winfrey. W jej szansę na wygranie Złotego Globu wierzono w zasadzie aż do dnia ogłoszenia wyróżnień, gdy zabrakło jej na liście. Równie niespodziewanie nominowali ją z kolei członkowie BAFTA, przez co nie bardzo wierzę, że rozminie się z tą najważniejszą zdobyczą, zwłaszcza, jeśli weźmiemy na poprawkę jej popularność i kontakty w przemyśle. Stawkę zamyka June Squibb; jak wiemy z autopsji, aktorska sfera filmów Alexandra Payne’a ma tendencję do rozmijania się z oczekiwaniami prognostyków, gdy dochodzi do decyzji kapituły oscarowej – wystarczy przypomnieć sobie Paula Giamattiego czy Shailene Woodley. Na tym zyskałaby Sally Hawkins, która już po raz drugi znajduje się w czołówce, a kolejne pominięcie jej byłoby po prostu brutalne. Lada moment przekonamy się, czy pomoże jej pozycja faworytki koleżanki z planu. Nie zdziwi mnie też, jeśli to Winfrey będzie musiała obejść się smakiem.

AKTORKI2

01. Jennifer Lawrence, “American Hustle”

02. Lupita Nyong’o, “12 Years a Slave”

03. Julia Roberts, “August: Osage County”

04. Oprah Winfrey, “Lee Daniels’ The Butler”

05. June Squibb, “Nebraska”

ALT. Sally Hawkins, “Blue Jasmine”

Ewentualne niespodzianki aktorskie

Tradycją stało się już, że co roku dokładnie jedną z dwudziestu aktorskich nominacji określa się wdzięcznym i zasłużonym mianem “WTF nom”, które dotyczy rzecz jasna osoby zdobywającej wyróżnienie mimo niewielkiego (lub wręcz żadnego) wsparcia prekursorów. Rok temu ten bezapelacyjny zaszczyt przypadł Jacki Weaver, a wcześniej choćby Maxowi von Sydow czy Maggie Gyllenhaal. Doskonale zdaję sobie sprawę, że próba przewidzenia tego, co z zasady zaskakujące nie należy do najbardziej koszernych perspektyw, ale spróbuję jednak podsunąć (w rankingu prawdopodobieństwa) kilku kandydatów, wszak takie niespodzianki są wynikiem a. pewniaków do nominacji pociagajacych za sobą kolegów z obsady, zazwyczaj należących do innych sekcji, b. niewielkich, ale zagorzałych grupek głosujących o wysublimowanym guście, którzy robią co mogą, by wesprzeć role w bardziej niszowych filmach

W związku z miłością, jaką w ostatnich tygodniach amerykańskie gildie filmowców obdarzyły “Dallas Buyers Club” i zeszłorocznym odrodzeniem Bena Afflecka, Jennifer Garner brzmi jak sensowna kandydatka do wykorzystania zamętu na żeńskim drugim planie. Podobnie jest z Margot Robbie, która zjednała sobie kohorty sympatyków nie tylko ze względu na swoją zjawiskowość, ale również nienaganny, wyśmienity wręcz akcent jej postaci, którym bez wysiłku wygrywa z Lawrence czy Johansson (“Don Jon”). Drugi plan “The Wolf of Wall Street” to także kolejna – niezwykle typowa dla filmów Marty’ego – krzykliwa, wyrazista rola, tym razem wykreowana przez Jonaha Hilla, któremu ostatnio wiedzie się świetnie. W tej samej kategorii swoją obecność zaznaczyć może również Tom Hanks, pod warunkiem, że z jakiegoś przedziwnego powodu Akademicy przełożą nad występ w obrazie Greengrassa jego imitację Walta Disneya, a “Saving Mr. Banks” okaże się nadspodziewanym sukcesem. Większe nadzieje pokładam jednak w Adèle Exarchopoulos, która mimo zgarnięcia Złotej Palmy i ogromnego wysiłku, jaki włożyła w prowadzenie dla siebie kampanii została doceniona przez zaledwie garstkę mniej znaczących organizacji. Może to paradoksalnie wśród członków kapituły oscarowej znajdzie większe wsparcie? W jej imieniu lobbuje sam Steven Spielberg, więc nadzieja umrze ostatnia – to prawdopodobnie jedyna szansa Akademii, by przemycić na kobiecy pierwszy plan świeżą krew, gdyż Brie Larson z “Short Term 12” nie zadbała nawet o podesłanie screenerów, co w jej przypadku równa się gwoździowi do trumny.

wtfnom

01. Jennifer Garner, “Dallas Buyers Club”

02. Margot Robbie, “The Wolf of Wall Street”

03. Jonah Hill, “The Wolf of Wall Street”

04. Adèle Exarchopoulos, “La vie d’Adèle” (“Blue Is the Warmest Color”)

05. Tom Hanks, “Saving Mr. Banks”

Najlepsza reżyseria

Statystycznie, grono nobilitowanych w tej kategorii to zazwyczaj reżyserzy czwórki faworytów, doprawieni nominacją dla twórcy kina autorskiego, którego film znajduje się w wyścigu nieco dalej. W tym roku byliby to więc David O. Russell, Steve McQueen, Alfonso Cuarón i Paul Greengrass, uzupełnieni przez Martina Scorsese – zwłaszcza, jeśli wierzymy, że to “Nebraska” zamknie pierwszą piątkę filmów w oczach Akademii. Taki lineup idealnie pokryłby się z wyborami Gildii Reżyserów oraz BAFTA, a także w 80% z wyróżnieniami do Złotych Globów, gdzie zamiast Scorsese wylądował Payne. Mają jednak na uwadze nieodwracalną miłość HFPA do jego filmów, nie dopatruję się w tym wysoce wiążącego znaku – warto raczej wziąć pod uwagę, że w grze jest także Spike Jonze, którego poetyka artystyczna może okazać się nie do odparcia i z pewnością nie powinno się jej bagatelizować.

REZ

01. Steve McQueen, “12 Years a Slave”

02. Alfonso Cuarón, “Gravity”

03. David O. Russell, “American Hustle”

04. Paul Greengrass, “Captain Phillips”

05. Martin Scorsese, “The Wolf of Wall Street”

ALT. Spike Jonze, “Her”

Najlepszy scenariusz

Scenariusze oryginalne nie tylko raz jeszcze nie ustępują pola adaptacją, ale w dodatku są w tym roku bardziej konkurencyjną, pękającą wręcz w szwach sekcją, która oferuje grono świetnych skryptów prosto spod piór weteranów. Dostrojeniem do języka filmowego prozy (co nie dotyczy “Before Midnight” znajdującego się w tej kategorii ze względu na bycie sequelem) zajęli się głównie mniej zasłużeni scenarzyści, składając się jednak na większe zróżnicowanie tekstów.

SCENO

Adaptacje:

01. “12 Years a Slave”, John Ridley

02. “Before Midnight”, Richard Linklater & Julie Delpy & Ethan Hawke

03. “The Wolf of Wall Street”, Terence Winter

04. “Philomena”, Steve Coogan & Jeff Pope

05. “Captain Phillips”, Billy Ray

ALT. “August: Osage County”, Tracy Letts

SCEN-o

Oryginalne:

01. “American Hustle”, Eric Singer & David O. Russell

02. “Nebraska”, Bob Nelson

03. “Her”, Spike Jonze

04. “Blue Jasmine”, Woody Allen

05. “Inside Llewyn Davis”, Joel Coen & Ethan Coen

ALT. “Dallas Buyers Club”, Craig Borten & Melisa Wallack

Najlepsze zdjęcia:

Mogłoby się wydawać, że ostatnio receptą na tryumf w zmaganiach o statuetkę za zdjęcia jest solidna operatorska robota w filmie naszpikowanym CGI, w którym wszelkie aspekty warstwy wizualnej zlewają się w jedną całość; w ostatnich czterech latach tylko “Inception” wyłamała się z tego wzorca, ustępując jednak pod naporem “Avatara”, “Hugo” oraz “Life of Pi”. Trudno mi uwierzyć, że w tym roku mogłoby być inaczej, skoro to “Gravity” typuje się na hegemona sekcji technicznej, a na dokładkę głównym operatorem filmu jest niedopieszczony przez Akademię Emmanuel Lubezki.

Następni kandydaci uzupełniający stawkę to Bobbitt, który bezbłędnie wywiązał się z zadania skontrasowania piękna natury południowej Ameryki z odbywającą się w tle kaźnią, Delbonnel doskonale ilustrujący folkową baśń braci Coen, Le Sourd, który zręcznie zaakcentował widowiskowość filmu spod znaku martial arts, do których Akademia zawsze miała słabość, aż w końcu Deakins, któremu nie odmawiano niemal nigdy – “Prisoners” spotkał się ze zbyt ciepłym przyjęciem w niektórych kręgach, by nie skorzystać z możliwości nagrodzenia go chociaż tutaj. Byłoby to też paralelne do samotnej, acz istotnej nominacji technicznej “Se7en”, do którego film Villeneuve obrósł porównaniami.

ZDJ

01. Emmanuel Lubezki, “Gravity”

02. Sean Bobbitt, “12 Years a Slave”

03. Bruno Delbonnel, “Inside Llewyn Davis”

04. Philippe Le Sourd, “The Grandmaster”

05. Roger Deakins, “Prisoners”

ALT. Phedon Papamichael, “Nebraska”

Podsumowanie

Film Cuaróna z równą łatwością złowić powinien trofea za efekty specjalne oraz kategorie dźwiękowe, a i prawdopodobnie montaż. Tam zetrze się jednak z większą konkurencją, gdyż stanie w szranki z pisanym frenetyczną estetyką “Captainem Phillipsem” czy energicznym “The Wolf of Wall Street”, za którego zmontowanie odpowiedzialna jest przecież ulubienica Akademii. Oczywiście “Gravity” nie wydaje się mieć większych szans w walce o nagrodę za scenografię, gdzie najbardziej brylują obecnie “The Great Gatsby”, “12 Years a Slave” oraz “The Hobbit: The Desolation of Smaug”. Z otwartym wyścigiem pozostawieni zostaliśmy w pojedynku o łup za najlepszą muzykę, gdzie przewijają się takie nazwiska jak Zimmer, Williams, Newman czy Desplat.

Najlepszy montaż:

01. „Gravity” – Alfonso Cuarón & Mark Sanger

02. „Captain Philips” – Christopher Rouse

03. „The Wolf of Wall Street” – Thelma Schoonmaker

04. „12 Years a Slave” – Joe Walker

05. „American Hustle” – Jay Cassidy

ALT. “Rush” – Daniel P. Hanley & Mike Hill

Najlepsza scenografia:

1. „The Great Gatsby”

2. „12 Years a Slave”

3. „The Hobbit: The Desolation of Smaug”

4. „Gravity”

5. „American Hustle”

ALT. „Inside Llewyn Davis”

Najlepsze efekty specjalne:

01. „Gravity”

02. „Pacific Rim”

03. „The Hobbit: The Desolation of Smaug”

04. „Star Trek Into Darkness”

05. „Elysium”

ALT. „Iron Man 3”

Najlepsza muzyka:

„12 Years a Slave” – Hans Zimmer

„Gravity – Steven Price

„Saving Mr. Banks” – Thomas Newman

“Philomena” – Alexandre Desplat

„The Book Thief” – John Williams

ALT. „Captain Phillips – Henry Jackman

To byłoby więc na tyle. Nominacje ogłoszone zostaną 16. stycznia (czwartek) przez Chrisa Hemswortha oraz reprezentującą włodarzy gremium oscarowego Cheryl Boone Isaacs, a sama gala odbędzie się 2. marca. Z pewnością w drugiej połowie lutego powrócę do tego wątku, by tym razem porozmawiać o prognozowanych zwycięzcach.

(Tradycyjnie przypominam, że wiwisekcji sezonu nagród dokonałem niegdyś w tym miejscu (2012) i w tym miejscu (2013), a lektura może okazać się pomocna w zrozumieniu powyższego tekstu).

 

 

REKLAMA