Wyścig po Oscary 2013
Po raz kolejny – po zeszłorocznej publikacji tutaj i tutaj – pragnę zaprosić Was do gildii tropicieli znaków, którymi upstrzone są niebo i ziemia, czy też mistycznego kręgu wieszczów bynajmniej nie opierających domysłów na wróżeniu z fusów. Wracam do wątku oscarowego tak samo, jak porzuciłem go wiosną – z piersią przepełnioną ambiwalentnymi, gorzko-słodkimi odczuciami, krztyną nadziei w sercu, a przede wszystkim świadomy bajecznej farsy, która wkrótce będzie rozgrywać się na naszych oczach i w którą tradycyjnie zdążyłem się już zaangażować. Znam takich, którzy nazwaliby to marnowaniem czasu, gdy jeszcze inni posądziliby mnie o konszachty z producentami.
Być może nie słyszeli o bezwarunkowej, beznadziejnej miłości.
Jedno nie do końca się zgadza; choć w zeszłym roku miałem garstkę ulubieńców, którzy byli warci trzymania za nich kciuków, to jednak największą dawkę emocji przyniosła niejednorodność, dysonans wśród oscarowych prekursorów i brak konsensusu (mowa głównie o kategoriach aktorskich). Tym razem jest zgoła inaczej, bowiem niektóre kategorie wydają się tak słabe, że aż ciężko wyselekcjonować konkurentów tworzących solidny zestaw (dla przykładu, aktorka drugoplanowa), gdy z kolei inne są do tego stopnia przeładowane kandydatami, że aż strach pomyśleć, którzy zasłużeni będą musieli obejść się ze smakiem (choćby aktor drugoplanowy).
NAJLEPSZY FILM
Paradoksalnie, najlepszy film po raz kolejny wydaje się być bezproblemową i przejrzystą kategorią. “Lincoln” zdominował obecnie wyścig i ciężko mi sobie wyobrazić, by nie zdobył przynajmniej tuzina nominacji. Pierwotnie przewidywałem epicki showdown z “Zero Dark Thirty” twórców “The Hurt Locker”, ale ostatnia środa i nominacje do SAG zweryfikowały ową prognozę. Jak powszechnie wiadomo, film, którego obsady nie nominuje Gildia Aktorów, wydaje się pozbawiony szans na zgarnięcie Oscara za najlepszy film, a jedynym odstępstwem od tej reguły był “Braveheart”, któremu ta sztuczka udała się przed szesnastoma laty podczas pierwszej edycji nagród SAG (poza tym, wskażcie mi kogoś, kto odmówiłby Melowi). W związku z tym realne zagrożenie dla filmu Spielberga stanowi jedynie “Argo” Bena Afflecka, któremu powodzi się przednio od czasu mocnego debiutu w Toronto. Czwartą lokatę zajmuje najpewniej “Silver Linings Playbook”, którego największą siłą jest ciesząca się niesłabnącym uznaniem krytyków obsada. Piąte miejsce to prawdziwa zagadka. Jeśli wierzyć recenzjom, “Les Miserables” nie zachwycają, a odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi rzekomo Tom Hooper i jego reżyserskie wybory. Na tym zyskać mogą “Life of Pi”, które zapewne piastować będzie w tym roku pozycję ulubionej superprodukcji Akademii oraz rosnący w siłę “Django Unchained”, zmuszony jednak do odrobienia późnego startu. Kolejne pozycje w rankingu zajmą prawdopodobnie “Beasts of the Southern Wild” jako koronny przedstawiciel kina niezależnego oraz “The Master” i “Moonrise Kingdom”, których powodzenie jest jednak ściśle związane z rozrzewnieniem, którym na przekór wszystkim, na wzór zeszłorocznego “The Tree of Life” obdarzyć może je Akademia.
01. “Lincoln”
02. “Argo”
03. “Zero Dark Thirty”
04. “Silver Linings Playbook”
05. “Les Miserables”
06. “Life of Pi”
07. “Django Unchained”
08. “Beasts of the Southern Wild”
———————————————-
09. “The Master”
10. “Moonrise Kingdom”
NAJLEPSZY AKTOR
Aktor pierwszoplanowy to wyścig sześciu koni, z których jeden zostawił konkurencję daleko w tyle, dwa zapewniły sobie pewną lokatę, a pozostała trójka musi spływać potem zdając sobie sprawę z niestabilności gruntu. Wielu powątpiewało początkowo w kolejne zwycięstwo Daniela Day’a-Lewisa zaledwie kilka lat po zdobyciu ostatniej statuetki, ale obecnie wszystko wskazuje na to, że pozostanie niedoścignionym faworytem. Na jego największego rywala namaszczono Joaquina Phoenixa za brawurową kreację w “The Master”, ale i ta predykcja została rozwiana przez Gildię Aktorów, która bardzo niespodziewanie pominęła go w wyróżnieniach. Tym samym, nawet, jeśli otrzyma nominację do Oscara, to szanse na jego zwycięstwo są minimalne.
O swoje pozycje spokojni mogą być za to Denzel Washington i Bradley Cooper, choć jednocześnie nie wydaje się, by zdołali wygenerować szum wystarczający na starcie się z DDL-em, zwłaszcza, że film tego pierwszego został przyjęty przez krytykę tak sobie (co jednak wyrównuje jego obecny status w branży). Następnie plasują się John Hawkes i Hugh Jackman, choć chybotliwy stan adaptacji “Nędzników” nakazuje ostrożność względem ostatniego; to raczej on w razie czego powinien być gotowy na oddanie miejsca Phoenixowi. Ciężko przewidzieć, czy Akademia obdarzy najnowszy film Andersona prawdziwym uczuciem. Z pewnością to Phoenix, w przeciwieństwie do choćby Hawkesa otrzyma nominację do nagrody BAFTA i tym samym wsparcie Brytyjczyków. Z drugiej strony, absencja Hawkesa oznaczać będzie, że Harvey Weinstein zmieści w tej kategorii aż 3 zawodników, co z pewnością przysporzy mu trudności…
01. Daniel-Day Lewis – “Lincoln”
02. Denzel Washington – “Flight”
03. Bradley Cooper – “Silver Linings Playbook”
04. John Hawkes – “The Sessions”
05. Hugh Jackman – “Les Miserables”
ALT: Joaquin Phoenix – “The Master”
NAJLEPSZA AKTORKA
Aktorka pierwszoplanowa to w tym roku krajobraz posuchy. Od czasu festiwalu w Toronto prym wiedzie tutaj Jennifer Lawrence, która, przed przybyciem Jess Chastain, jako jedyna Amerykanka w zestawieniu była Akademii niezwykle potrzebna i wkrótce zostanie najmłodszą aktorką z dwoma nominacjami oscarowymi. Stan ten jednak odmienił się wraz z laurami dla rudowłosej piękności, która szybko zyskała w tym wyścigu tempo, a jej triumf, choć mniej prawdopodobny, jest jak najbardziej możliwy. Reszta kandydatek oddzielona jest przepaścią, a są to, kolejno: Naomi Watts, Marion Cotillard i prawdopodobnie największa tegoroczna (obok Maggie Smith) weteranka, czyli Helen Mirren. Kilkuletnia Quvenzhané Wallis straciła szansę na nominację do SAG przez wzgląd na zasady, a w dodatku nie cieszy się zbyt dużą popularnością wśród reszty prekursorów, stąd wygląda na to, że o jej szansach mówiono dotąd zbyt śmiało. Odrobina szaleństwa nakazuje mi wspomnieć także o Emmanuelle Rivie, która, mimo piętrzących się przed nią trudności (niewielkie wsparcie od innych kapituł, nieanglojęzyczny film), nadal wydaje się całkiem sensowną kandydatką.
01. Jennifer Lawrence – “Silver Linings Playbook”
02. Jessica Chastain – “Zero Dark Thirty”
03. Naomi Watts – “The Impossible”
04. Marion Cotillard – “Rust & Bone”
05. Helen Mirren – “Hitchcock”
ALT: Emmanuelle Riva – “Amour”,
Quvenzhané Wallis – “Beasts of the Southern Wild”
NAJLEPSZY AKTOR DRUGIEGO PLANU
Aktor drugoplanowy to kategoria pękająca w szwach paralelnie do zeszłorocznej aktorki pierwszoplanowej. Od czasu premiery najnowszego filmu Spielberga mówi się o triumfie Tommy’ego Lee Jonesa i faktycznie ciężko wskazać kogoś, kto mógłby ten stan zmienić. Philip Seymour Hoffman jest pewniakiem do nominacji od wczesnej jesieni, ale podobnie jak Denzel Washington, nie wydaje się być przy tym wystarczająco silny (mimo, że podobnie jak on jest niezwykle szanowany w przemyśle filmowym), by sięgnąć po złoto. Trzecią lokatę przyznałbym Alanowi Arkinowi, którego szanse są wypadkową chęci nominowania kogokolwiek z bogatej obsady “Argo”. Inny weteran, a mianowicie, bagatela, Robert De Niro ucierpiał nieco przez pominięcie na Globach, ale póki ma wsparcie Gildii Aktorów, powinien być bezpieczny – na myśl przychodzą ostatnia edycja i Nick Nolte.
Kłopotliwe jest miejsce zamykające stawkę, gdyż wg SAG powinien być to Javier Bardem, ale mimo wszystko ciężko mi wierzyć, by Akademia była skłonna do nominowania przygód Bonda (przez kogo nie byłyby reżyserowane) w tak ważkiej sekcji. W związku z tym zwracam się do panów z “Django Unchained”, którzy przez późną premierę filmu mają na razie nieco mniej szczęścia. O roli DiCaprio w kontekście nagród mówi się od miesięcy, wszak po raz pierwszy od bardzo dawna opuścił swoją komfortową strefę i skusił się na rolę wyrazistego, wzbudzającego kontrowersję łotra. Choć recenzję sugerują, że został przyćmiony przez niektórych kolegów z obsady, to i tak wydaje się, że zbawienne dla portfela może być postawienie właśnie na niego. Ponadto, warto raz jeszcze wspomóc się statystykami i wspomnieć, że to DiCaprio wygrał nagrodę The National Board of Review, a po 1999 roku nie było drugoplanowego aktora, który po zgarnięciu tegoż trofeum nie byłby nominowany do Oscara. Przeciwko Waltzowi przemawia mniejszy szacunek w branży i nieuniknione porównania do jego poprzedniej postaci w świecie Tarantino. Pozostaje więc nadzieja, że w tej edycji nie ujrzymy pooranej cierpieniem twarzy Leonardo DiCaprio. Kto wie, może kosztem De Niro załapie się również Waltz ? Tak czy siak, wygląda na to, że także w tej kategorii Weinstein upchać będzie musiał aż trzech zawodników!
01. Tommy Lee Jones – “Lincoln”
02. Philip Seymour Hoffman – “The Master”
03. Alan Arkin – “Argo”
04. Robert De Niro – “Silver Linings Playbook”
05. Leonardo DiCaprio/Christoph Waltz – “Django Unchained”
ALT: Javier Bardem – “Skyfall”
NAJLEPSZA AKTORKA NA DRUGIM PLANIE
Aktorka drugoplanowa prezentuje w tym roku poziom na tyle nietęgi, że pierwotne przewidywania wymagały kombinacji, by sklecić sensownie wyglądającą piątkę. Anne Hathaway jest typowana na tryumfatorkę od wielu, wielu miesięcy i póki co wszystko wskazuje na to, że jej sen się ziści. Jednak podobnie jak Jennifer Lawrence, ma poważną przeciwniczkę i niełatwo przewidzieć, czy nagrody nie buchnie jej pozostająca nieco w tyle Sally Field. Sęk w tym, że oznaczałoby to dla niej 3 Oscary na 3 nominacje, co brzmi kuriozalnie i nieprawdopodobnie. Solidną pozycję zachowuje też partnerująca Johnowi Hawkesowi Helen Hunt. Pozostałe dwa miejsca to już tylko cień i konkretny misz-masz. Mało kto zdołał przewidzieć, że Nicole Kidman za rolę w “The Paperboy” otrzyma nominacje od SAG i do Globu i mało który prognostyk wierzy, że doprowadzą one do kolejnej nominacji od Akademii. Miejsce dla weteranki zagrzewa Maggie Smith, której kariera ma się ostatnio wybornie. Jedna z nich może jednak przepaść, gdyż wielce prawdopodobne, że głosujący na “Mistrza” będą wypychać na piedestał całą obsadę i tym samym ciężko przekreślić szanse Amy Adams.
01. Anne Hathaway – “Les Miserables”
02. Sally Field – “Lincoln”
03. Helen Hunt – “The Sessions”
04. Nicole Kidman – “The Paperboy”
05. Maggie Smith – “The Best Exotic Marigold Hotel”
ALT: Amy Adams – “The Master”
NAJLEPSZA REŻYSERIA
Najlepsza reżyseria ma już trio swoich czempionów, które tworzą jeden z najbardziej prominentnych reżyserów w historii, pewien piekielnie zdolny rzemieślnik, który z powodzeniem zboczył z aktorskiej ścieżki oraz rezolutna dama, która zdaje się mieć jaja dorodniejsze od połowy Hollywood.
Starcie między dwoma pierwszymi wydaje się nieuniknione, gdyż ciężko uwierzyć mi w to, że Kathryn Bigelow zdoła położyć swoje piękne dłonie na kolejnej statuetce po zaledwie 3 latach, szczególnie, że ma za konkurentów najprawdziwszych tuzów. Polę do rozmyśleń daje reszta stawki. Osobiście trzymam kciuki za Anga Lee, którego film jest realizatorską maestrią, niełatwą do opowiedzenia i ściśle uzależnioną od reżyserskiej kompetencji. Na ostatnią lokatę powinien załapać się któryś z zawodników Weinsteina. Największe szanse zdaje się mieć David O. Russell, bo to jego film został przyjęty najcieplej, ale mocne wejście Tarantino nie powinno na tym etapie zdziwić nikogo. Liczyć należy się także z Paulem Thomasem Andersonem i Tomem Hooperem, choć ten drugi maleje w oczach po byciu zignorowanym przez Globy, gdzie miał zdobyć nominację z łatwością. Jako fan Finchera powinienem sobie pozwolić na małą dygresję. Ale może jednak nie pozwolę.
01. Steven Spielberg – “Lincoln”
02. Ben Affleck – “Argo”
03. Kathryn Bigelow – “Zero Dark Thirty”
04. Ang Lee – “Life of Pi”
05. David O. Russell – “Silver Linings Playbook”
ALT: Quentin Tarantino – “Django Unchained”
NAJLEPSZY SCENARIUSZ
Scenariusze oryginalne w przeciwieństwie do tego, jak to zazwyczaj bywało w ostatnich latach, nie ustępują wcale adaptowanym, dlatego też od nich zacznę. Bardzo prawdopodobne, że i w tym roku Mark Boal pokona Tarantino, a między nich może wemknąć się także tekst do “Moonrise Kingdom”, który przyniósł nam przecież relatywnie dochodowy film z pogranicza kina indie. Nic dziwnego, że jego sytuację przyrównuję się nieco do tej z “Midnight in Paris” sprzed roku. Sądzę też, że Akademia może chcieć nagrodzić Hanekego za ten udany dla niego rok i przemycić go do tej kategorii. Moja wiara jest tym większa, że i w ostatniej edycji temu znalazł się tutaj nieanglojęzyczny scenariusz. Nadal wierzę także w nominację dla Andersona, który był nominowany za swoje skrypty już trzy razy. Siła nazwiska i kampania Weinsteina powinny wystarczyć, a ponadto, podobnie jak z Tarantino, nieodgadniona pozostaje kwestia popularności filmu wśród członków Akademii, stąd kolejność rankingowa może się jeszcze zmienić. Na deser warto wspomnieć “Loopera” Johnsona, któremu udało się już zdobyć parę istotnych nagród, a kapituła oscarowa nie stroni się przecież od nominowania niegłupiego kina SF z duszą.
Względem adaptacji, najbardziej chwalony jest póki co “Lincoln” Tony’ego Kushnera, którego jedną z głównych zalet są rzekomo świetne dialogi. Dalej mamy scenariusz do “Silver Linings Playbook”, który daje Akademii szansę na nagrodzenia Russella, jeśli postanowią umniejszyć wagę jego reżyserii. Pozycji “Argo” Chrisa Terrio tłumaczyć nie trzeba. Pozostaje adaptacja “Life of Pi”, której scenariusz nie był jednak specjalnie mocną stroną, stąd pozostałe dwa miejsca przebojem mogą zgarnąć najgłośniejsze tytuły nurtu niezależnego, a mianowicie czarowne “Beasts of the Southern Wild” i dowcipny tekst “The Sessions”.
01. “Zero Dark Thirty” – Mark Boal
02. “Moonrise Kingdom” – Wes Anderson, Roman Coppola
03. “Django Unchained” – Quentin Tarantino
04. “Amour” – Michael Haneke
05. “The Master” – Paul Thomas Anderson
ALT: Rian Johnson – “Looper”
01. “Lincoln” – Tony Kushner
02. “Silver Linings Playbook” – David O. Russel
03. “Argo” – Chris Terrio
04. “Beasts of the Southern Wilds” – Lucy Alibar, Benh Zeitlin
05. “Life of Pi” – David Magee
ALT: “The Sessions” – Ben Lewin
NAJLEPSZE ZDJĘCIA
8 naczelnych kategorii za nami, a więc pozostaje kwestia najważniejszej sekcji technicznej – zdjęcia! Prym wiedzie “Life of Pi”; jak napisał sam naczelny [desjudi], “kamera Claudio Mirandy już od pierwszych scen pokazuje bogactwo kolorów, faktur i tonów”. Jeśli wizualna, baśniowa wręcz poetyka potrafiąca przyprawić o autentyczny zachwyt, a na dodatek zgrabnie pokazująca wygenerowanego komputerowo tygrysa – mającego w sobie prawdziwą i naturalną werwę – nie zasługuje na wygraną, to doprawdy nie wiem, któż jest godzien. “The Master”, niezależnie od powodzenia obsady jest pewniakiem do nominacji, będąc jakby żywcem wyjętym z innej epoki, a cudownie koszmarny wizualny styl przywodzi na myśl gorączkowe majaczenie. Następnie mamy “Lincolna”, którego passa i nazwisko Kamińskiego mówią same za siebie.
Przewidywanie “Skyfall” wymaga odrobiny szaleństwa, ale cytując moje własne słowa z forum, “Szanghaj rozpościerający się przed jego [Deakinsa] kamerą początkowo przywodzi na myśl “Łowcę Androidów”, stając się konglomeratem szkła i stali skąpanych w neonowych refleksach, by po chwili równie udatnie zaprosić na przebieżkę po dawnych, odrestaurowanych wnętrzach, ujmując Azją zakorzenioną w tradycji. Niektóre kadry szkockich krajobrazów przywołują natomiast melancholię i proszą się wręcz o zawieszenie na ścianie. Wszystkie sceny są doskonale zaaranżowane i pełne życia”. Poziom operatorskiej roboty powinien przebić się nawet przez uprzedzenia do Bonda. Poza tym warto pamiętać, że 1-2 nominacje od Akademii dla blockbusterów to standard, a konkurencja jakby się wykruszyła. Pozostali kandydaci to “Nędznicy”, w których strona realizatorska odgrywa rzecz jasna spore znaczenie, “Django Unchained” chwalony między innymi za zilustrowanie plenerów oraz “Argo”.
01. “Life of Pi” – Claudio Miranda
02. “The Master” – Mihai Malaimare Jr.
03. “Lincoln” – Janusz Kamiński
04. “Skyfall” – Roger Deakins
05. “Les Miserables” – Danny Cohen
ALT: “Argo” – Rodrigo Prieto
“Django Unchained” – Robert Richardson
PODSUMOWANIE
To by było na tyle. Pozostałe kategorie techniczne pod względem ilości nominacji zdominuje zapewne pierwsza część “Hobbita”, odfajkowując efekty specjalne, scenografię, kostiumy, charakteryzację i być może kategorie dźwiękowe. Oscar za efekty przypadnie jednak “Life of Pi”. Warto napomknąć, że od wielu lat Akademia hołubi ulubionej superprodukcji, przyznając jej minimum trzy Oscary za dokonania realizatorskie, więc pozostaje pytanie, czy film Anga Lee jest w stanie zwyciężyć coś jeszcze. Typowany zwycięzca statuetki za scenografię to z kolei “Les Miserables”, gdy za montaż najczęściej wychwalane są “Argo” i “Zero Dark Thirty”. Szczerze wątpię, że “The Dark Knight Rises” i (tym bardziej) “The Avengers” wykroczą poza efekty i kwestie dźwiękowe. “Cloud Atlas” jest natomiast kolejną niewiadomą, gdyż Akademia, ku zdziwieniu wszystkich, wyeliminowała film z wyścigu o trofeum za charakteryzację, więc pozostają już tylko nieśmiałe wspominki o szansach za min. efekty specjalne. Wreszcie, kategorie techniczne to także ogromna szansa dla “Anny Kareniny”, która bryluje pod względem kostiumów i scenografii.
Tematu muzyki świadomie unikam, gdyż na chwilę obecną zdarzyć się tutaj może niemal wszystko. Najbezpieczniej będzie wspomnieć o imponującym dorobku Alexandra Desplata, który w tym roku ilustrował muzyką “Zero Dark Thirty”, “Argo” czy też “Moonrise Kingdom” i z pewnością zdobędzie przynajmniej jedno wyróżnienie. Tradycyjnie jednym z faworytów jest John Williams. Prognostycy z żyłką do hazardu wymieniają także Marianelliego (“Anna Karenina”), Greenwooda (“The Master”), Romera z Zeitlinem (“Beasts of the Southern Wild”) oraz Danne (“Life of Pi”). Sądzę, że to faktycznie między nimi rozegra się walka o nominacje.
A te ogłoszone zostaną 10. stycznia – a więc w nieco wcześniejszym terminie niż zazwyczaj, przez co co liczę na więcej niespodzianek – i do tego czasu planuję zamieścić w komentarzach kompletną listę moich przewidywań. Do wątku oscarowego w tym sezonie z pewnością jeszcze wrócę, by porozmawiać o zwycięzcach.