NA WSCHÓD OD EDENU. 65 lat od premiery
„Kiedy dziecko po raz pierwszy przejrzy dorosłych na wskroś – kiedy po raz pierwszy zaświta w jego małej, poważnej główce, że dorośli nie mają boskiego rozumu, że ich sądy nie zawsze są mądre, myśli słuszne, a wyroki sprawiedliwe – wówczas świat jego pogrążą się w przerażenie i rozpacz. Bogowie są obaleni, wszelkie bezpieczeństwo zniweczone”.1 Ten krótki fragment pochodzący z trzeciego zaledwie rozdziału Na wschód od Edenu mógłby z łatwością posłużyć za motto adaptacji dokonanej przez Elię Kazana. Grany przez Jamesa Deana bohater przejrzał swojego ojca, nie rezygnując przy tym z desperackich prób zdobycia jego miłości. W tym niewielkim stwierdzeniu zawiera się cała tragedia Caleba Traska – chłopca, który kochał i nienawidził swojego ojca jednocześnie.
Elia Kazan podszedł do adaptacji powieści Johna Steinbecka w sposób dość oryginalny. W porozumieniu z amerykańskim pisarzem, z którym prywatnie łączyła go dobra przyjaźń (Kazan był jedną z osób, którym Steinbeck powierzył korektę Na wschód od Edenu), reżyser wraz ze scenarzystą Paulem Osbornem skoncentrowali się jedynie na ostatnich kilkudziesięciu stronach monumentalnej książki, rozpoczynając akcję filmu od czwartej części, 37. rozdziału. Ograniczyli fabułę do ostatniego pokolenia, protagonistą czyniąc młodego outsidera Caleba. Wielu fanom Steinbecka tak odważny zabieg adaptacyjny mógł nie przypaść do gustu, ale zaakceptował go sam autor, wiedząc, że w ten sposób Kazan intensyfikuje dramaturgię powieści, jednocześnie wydobywając na powierzchnię jej istotę – podszyty biblijnymi motywami konflikt pokoleniowy; kameralną, rodzinną psychodramę z Wielką Historią w tle.
Akcja filmu nie rozpoczyna się więc w połowie XIX wieku, tak jak w oryginale literackim, ale w przeddzień I wojny światowej. Osią fabularną Kazan i Osborn uczynili walkę o uczucia ojca rozgrywającą się pomiędzy dwoma synami – niepokornym Calebem (Calem) i posłusznym Aaronem. Ich konflikt jest, rzecz jasna, odbiciem starotestamentowego pojedynku pomiędzy Kainem i Ablem (nawiązanie to sugerują już pierwsze litery imion bohaterów – Kain w wersji anglojęzycznej to Cain). Nie bez powodu punktem kulminacyjnym filmowej wersji Na wschód od Edenu jest scena wręczenia podarunków – składania darów. Aaron ofiarowuje ojcu informację o zaręczeniu się ze swoją partnerką Abrą (w tej roli świetna, pobierająca nauki w Actors Studio Julie Harris), Cal natomiast – zarobione na uprawie fasoli pieniądze, w ten sposób starając się zrekompensować rodzicielowi bolesną klęskę finansową poniesioną kilkanaście miesięcy wcześniej. Ojciec, niczym starotestamentowy Bóg, przyjmuje dar Aarona z wdzięcznością, a dar Cala odrzuca, usprawiedliwiając się tym, że nie byłby w stanie czerpać materialnych korzyści z uprawy fasoli, której cena poszybowała w górę wraz z przyłączeniem się Stanów Zjednoczonych do wojny.
W ojca Aarona i Cala wpisane są więc cechy Boga ze Starego Testamentu. Jest surowy i nieugięty, małomówny i wymagający. Jednocześnie jest jednak ojcem Caleba i Aarona, czyli przetworzonych, uwspółcześnionych wersji Kaina i Abla. Nieprzypadkowe wydaje się w takim kontekście jego imię – Adam. Adam Trask jest biblijnym Adamem już po wypędzeniu z raju – zgorzkniałym staruszkiem, który najlepsze lata swojej ziemskiej egzystencji ma za sobą. Człowiekiem, który utracił niegdyś miłość swojego życia i dobija go świadomość własnej porażki. Kate, matka Caleba i Aarona, jest w oczach Adama niczym innym, jak właśnie biblijnym rajem utraconym.
W starego Traska wcielił się Raymond Massey – weteran aktorstwa związany przede wszystkim z teatrem, tradycjonalista i perfekcjonista w swoim fachu. Nie trzeba być ekspertem, aby domyślić się, że ktoś taki jak Massey będzie miał duży problem z zaakceptowaniem kogoś takiego jak Dean – jego sposobu pracy, skłonności do improwizacji i spontanicznych zachowań przed kamerą. Ku uciesze Elii Kazana konflikt na planie narastał z każdym kolejnym dniem zdjęciowym. Reżyser wspomina: „Był między nimi antagonizm, którego nie próbowałem stłumić. Muszę przyznać ze wstydem, że go podsycałem – no dobrze, może jednak wcale się tego nie wstydzę; w reżyserii wszystko jest dozwolone”.2 Antagonizm, o którym wspomina Kazan, dał o sobie znać najpełniej w dwóch absolutnie wyjątkowych scenach – czytania Biblii przy stole i wręczania urodzinowego podarunku. W pierwszej z nich Dean na polecenie reżysera przeplatał tekst Pisma Świętego z mamrotanymi pod nosem wulgaryzmami, co doprowadziło Masseya do szewskiej pasji. Furia, w jaką wpada ekranowy Adam Trask, to furia jak najbardziej prawdziwa – znakomity efekt prowokacji artystycznej zasugerowanej przez Kazana, a przeprowadzonej przez Deana. Podczas drugiej z wymienionych wyżej scen Jimmy wykazał się już w pełni własną inicjatywą. Według scenariusza Adam miał odrzucić prezent Cala, na co ten reagował natychmiastową ucieczką z domu. Jak wygląda ta scena na ekranie? Po tym, jak jego filmowy ojciec odmawia przyjęcia synowskiego podarku, Dean zaczyna powoli kroczyć w kierunku rodziciela. Jego twarz zmienia się w maskę pełną cierpienia, z oczu płyną łzy, a z ust wydobywa się cichy, jednostajny jęk rozpaczy. Kompletnie zdezorientowany Massey zaczyna się cofać – tego przecież nie było w scenariuszu. Dean podchodzi do swojego filmowego ojca i przytula go, upuszczając jednocześnie trzymane w ręce pieniądze na podłogę. Cudowna scena, która nigdy nie powstałby, gdyby nie bezbłędna intuicja aktorska Jimmy’ego, a także, nie zapominajmy o tym, wytrzymałość Masseya. Stary wyga nie wyszedł z roli, choć łatwo zauważyć, jak bardzo jest przebiegiem wydarzeń zaskoczony.
Na wschód od Edenu bardzo dużo zawdzięcza Jamesowi Deanowi – jego charyzmie, intuicji, fotogeniczności. To tutaj młodziutki aktor zagrał swoją zdecydowanie najlepszą, najbardziej przejmującą rolę, aż chciałoby się powiedzieć: rolę życia. Życia, które już niebawem miało dobiec końca na skutek tragicznego wypadku samochodowego. Zastanawiające jest to, że Dean pędził wówczas drogą nr 466, aby wziąć udział w wyścigu odbywającym się w Salinas. Tym samym Salinas, w którym urodził się John Steinbeck, tym samym, które tak przejmująco opisane zostało właśnie w Na wschód od Edenu.
1J. Steinbeck, Na wschód od Edenu, tłum. Bronisław Zieliński, Warszawa 1958, str. 31.
2G. Perry, James Dean. Legenda, tłum. Patryk Gołębiowski, Warszawa 2015, str. 115.