KASYNO
Powiedzieć, że Martin Scorsese wkroczył w lata dziewięćdziesiąte pewnym krokiem, to tak, jakby nie powiedzieć nic. Chłopcy z ferajny z miejsca urzekli publiczność oraz krytyków. W wielu prestiżowych zestawieniach podsumowujących rok 1990 film zajął czołowe miejsca, Roger Ebert nazwał go jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym filmem gangsterskim w historii kina, produkcję doceniła również Amerykańska Akademia Filmowa. Przegrana mafijnej opowieści z Tańczącym z wilkami Costnera do dziś pozostaje jedną z najpopularniejszych, kąśliwych anegdotek używanych do tego, by pożartować sobie z wyborów dokonywanych przez oscarowe jury. Przylądek strachu z roku 1991 nie był przyjęty tak jednoznacznie, niemniej w ogólnym rozrachunku umocnił i tak silną pozycję reżysera, która nie została nadwątlona nawet przez średnio odebrany Wiek niewinności. Po nim nadszedł czas na powrót do gangsterskiego półświatka. Scorsese wyreżyserował Kasyno.
Opowieść o gangsterach kontrolujących amerykańskie El Dorado, czyli Las Vegas, musiała poradzić sobie z konfrontacją z doskonałymi Chłopcami z ferajny. Tematyka obu filmów była zbyt zbliżona, aby uniknąć rozpisanych na wiele akapitów porównań. Wiele osób zarzucało Scorsese, że powtarza sam siebie, opowiada tę samą historię na nowo, niemniej z perspektywy czasu tego typu stanowisko nie wydaje się zbyt uczciwe. Istotnie, pomiędzy produkcjami istnieje wiele podobieństw, łączą je ci sami aktorzy, ale po głębszej refleksji z łatwością można zauważyć fundamentalne różnice, które sprawiają, że jakakolwiek mowa o autoplagiacie przestaje mieć sens.
Ciężko pisać o Las Vegas w kontekście Kasyna, ponieważ historia opowiedziana przez Scorsese ma w sobie coś z poezji.
To miasto nigdy nie będzie takie samo
Ciężko pisać o Las Vegas w kontekście Kasyna, ponieważ historia opowiedziana przez Scorsese ma w sobie coś z poezji. Amerykanin włoskiego pochodzenia jest jednym z niewielu reżyserów, którzy mogą pozwolić sobie na poświęcenie godziny na to, aby z niemal reporterskim zacięciem wyjaśnić widzowi, w jaki sposób funkcjonuje zjawisko będące teoretycznie tłem dla życiorysów głównych bohaterów filmu. To tak, jakby Cameron przed wypłynięciem Titanica zaserwował nam kilkudziesięciominutowy materiał ze stoczni i biura, w którym tłumaczono by nam politykę sprzedaży biletów oraz przesłanki stojące za użyciem konkretnych elementów konstrukcyjnych. Maestria, z jaką Scorsese prowadzi narrację, jest po prostu olśniewająca. Charakterystyczne zatrzymania kadrów, jazdy kamery, przejścia rozmazujące obraz (whip pans), chorobliwa wręcz dbałość o szczegóły – to wszystko powoduje, że ekranizacja poradnika dla młodego szulera urasta do rangi filmowego majstersztyku. Ten wydłużony do granic możliwości prolog filmu jednoznacznie wskazuje również na to, kto tak naprawdę jest tym razem głównym bohaterem opowieści. I nie jest to wcale ani Sam Rothstein, ani tym bardziej Nicky Santoro, ale samo Las Vegas. Neony królestwa hazardu przyćmiewają w Kasynie portrety postaci, gdyż właśnie tak działa Vegas, w obrębie którego codziennie, gdzieś pomiędzy stołem z ruletką a ladą jednego z tysięcy barów, rozgrywają się setki historii godnych opowiedzenia.
W Chłopcach z ferajny możemy dostrzec sporo ironicznego dystansu, który w szczególności za sprawą epilogu wpisuje film w pewną ramę, którą można zamknąć zdaniem – od dziecka marzyłem, aby zostać gangsterem, udało mi się, ale ostatecznie okazało się, że gangsterskie życie nie jest takie piękne, jak je malują, choć tak naprawdę nie wiadomo, czy prowadzenie schematycznego życia gdzieś wśród amerykańskich przedmieść nie jest gorsze, niż strach o własne życie. Scorsese dokonuje zatem mitologizacji mafii, grając tym samym z dziecięcymi wyobrażeniami na jej temat wyniesionymi jeszcze z czasów dorastania w nowojorskiej Małej Italii. W Kasynie mamy na pozór do czynienia z podobnym zabiegiem. Dopóki wszystko idzie wspaniale, życie człowieka uwikłanego w mafijne konszachty może być krainą mlekiem i miodem płynącą. Gdy upadnie jeden element domina, z automatu zaczynają upadać kolejne, reakcja łańcuchowa zbiera natomiast krwawe żniwo, łamie życia i życiorysy. Epilog, w którym bohater De Niro podsumowuje przemiany, jakie zaszły w Las Vegas po udanej akcji policji, która doprowadziła do upadku mafijnej kontroli nad kasynami, ma jednak zgoła inny charakter od tego, który wygłasza bohater Chłopców z ferajny.