search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

WIEK NIEWINNOŚCI

Anna Niziurska

8 lutego 2017

REKLAMA

Nowy Jork, lata siedemdziesiąte XIX wieku. Życie towarzyskie toczy się powoli, od bankietu do arii w operze, od wystawnej kolacji do amatorskich zawodów sportowych. Śmietanka towarzyska spotyka się, by pod pretekstem obcowania z tak zwaną kulturą wysoką nasycić ciekawość i przekazać sobie informacje o najnowszych małych skandalikach. Już wkrótce jednak wszystko się zmieni, nowojorska elita będzie miała temat do wielu długich rozmów…

Z Europy przyjeżdża hrabina Ellen Olenska.

W tej roli Michelle Pfeiffer. Hrabina budzi niemałe zainteresowane wśród elity, gdyż jej przyjazd ze Starego Kontynentu jest ucieczką od męża, który podobno był tyranem. Podobno, gdyż hrabia jest dosyć enigmatyczną postacią Wieku niewinności – niewiele o nim wiemy, próżno też czekać, aż zobaczymy go na ekranie. Hrabina tymczasem jest kobietą wyzwoloną, niechcącą zgodzić się na los krzywdzonej żony. Jej pojawienie się oraz zachowanie budzi sprzeciw konserwatywnego środowiska Nowego Jorku. Także główny bohater, Newland Archer (zagrany przez Daniela Day-Lewisa, znanego z wcześniejszego Pokoju z widokiem czy filmów późniejszych, takich jak Aż poleje się krew czy Lincoln), początkowo nie pała do niej sympatią. Wystarczy jednak krótka wymiana zdań i okazuje się, że hrabina jest osobą bardzo interesującą – wymykającą się konwenansom, intrygującą, bezpośrednią, a do tego piękną. Młody prawnik, mimo że zaręczony z kuzynką Olenskiej, May Welland (w tej roli nagrodzona Złotym Globem oraz nominowana do Oscara Winona Ryder), staje się coraz bardziej oczarowany kobietą.

Od tego momentu losy tych dwojga, a w zasadzie trojga, zostają ze sobą nierozerwanie złączone. Martin Scorsese rysuje nam tradycyjny miłosny trójkąt – narzeczony, narzeczona oraz „ta druga” – ubrany w zjawiskowe kostiumy drugiej połowy XIX wieku.

Kim są bohaterowie melodramatu Scorsesego? Newland Archer to dobrze zapowiadający się prawnik. Jest nieco znudzony konwenansami i monotonią towarzyskich spotkań, lecz szczerze zakochany w młodziutkiej May Welland. Podobają mu się jej niewinność, dobro i ciepło, które bije z każdego jej uśmiechu. Ona wydaje się trochę zbyt naiwna i łatwowierna. Ma się wrażenie, że jest osobą, którą łatwo zranić, wręcz złamać. Nic bardziej mylnego. Pod tą delikatnością osobowości i charakteru kryje się siła, która potrafi niejedno znieść. May nie jest tak łatwowierna (czy może nawet głupiutka), jak się wydaje. Pod spojrzeniem pełnym oddanej miłości do narzeczonego skrywa trzeźwą ocenę sytuacji. Oj tak, May Welland prawdziwie mnie zaskoczyła! A hrabina Olenska? Przedstawiona jest trochę w roli ofiary, której trzeba pomóc, a trochę kusicielki. Ofiary, gdyż skrzywdzona przez męża na próżno szuka spokoju w nowym środowisku. Nowy Jork to miejsce nieprzychylne kobietom, które są na tyle odważne, by mówić to, co myślą i zawalczyć o swoje szczęście. Tradycja, konwenans, hierarchia – tym rządzi się to miasto. Mimo że Ellen jest kobietą silną, to widać, że czasem sytuacja ją przerasta i nie chce dłużej grać roli, która jej nie odpowiada. Mówi wtedy: “Samotne jest życie wśród miłych ludzi, którzy proszą, żeby udawać”. Z drugiej jednak strony jest typową kusicielką  – pozornie nie chce pozwolić na zacieśnienie znajomości z Archerem, jednak nie robi zbyt wiele, by go zupełnie od siebie odepchnąć i zniechęcić. Ich relacja przypomina wzajemne przyciąganie i odpychanie dwóch magnesów. Oboje niestali, niewiedzący do końca, czego oczekują od życia, od siebie nawzajem. Do czego ich to doprowadzi? Czy ślub May i Archera dojdzie do skutku? Czy może Nowy Jork czeka kolejny skandal?

Historia miłosna opowiedziana przez Scorsesego osadzona jest w pięknej scenografii nowojorskich salonów, sal balowych, opery.

Bohaterowie mają na sobie dopracowane w każdym szczególe kostiumy, za które Gabriella Pescucci została nagrodzona Oscarem. Razem z nimi zasiadamy do bajecznie zastawionych stołów, tańczymy Walca Emperor Johanna Straussa (nota bene utwór został skomponowany w 1888 roku, a akcja filmu rozpoczyna się aż osiemnaście lat wcześniej!) i podziwiamy wykonanie Fausta. Wiek niewinności pod względem oprawy wizualnej i muzycznej powinni docenić nawet ci, którzy nie przepadają za historiami miłosnymi. Sama fabuła nie jest zbyt skomplikowana, oś, wokół której kręci się film, staje się dla widza jasna bardzo szybko. Zakończenie nie jest jednak tak oczywiste. Do samego finału nie będzie jasne, kogo wybierze Newland Archer.

Smaku ekranizacji powieści Edith Wharton (za którą pisarka otrzymała Nagrodę Pulitzera) dodaje bardzo subtelny humor, przejawiający się w drobnych gestach, uśmiechach czy sformułowaniach narratorki.

Na przykład gdy mówi, że pani Mingott mieszka w dużym domu o “kontrowersyjnej, bladokremowej elewacji”. Scorsese ubarwił swoje dzieło krótkimi scenami, które wywołują uśmiech na twarzy widza – jak wtedy, gdy Sillerton Jackson odwiedza rodzinę Archerów i nie może przekroić mięsa, które ma na talerzu, a narratorka tłumaczy, że on sam bardziej cenił odwiedziny u nich niż podawane tam jedzenie. Absolutnie nie jest to humor, który wywoła wybuch śmiechu, nie takie było zamierzenie reżysera. Te drobne detale nadają dziełu niepowtarzalnego, lekkiego klimatu, a ich wielość sprawia, że film można oglądać kilkukrotnie i na pewno za każdym razem odnajdzie się coś, co wcześniej umknęło uwadze.

Gdybym miała jednym słowem określić Wiek niewinności Martina Scorsesego, byłoby to chyba sformułowanie: dopracowany. Dopracowany w warstwie fabuły, scenografii, kostiumów, muzyki, zbudowania klimatu i nastroju. Mnie samej nie porwał wir wydarzeń (może dlatego, że Newland Archer zwyczajnie mnie irytował i nie kibicowałam jego romansowi), ale uważam, że to obraz godny polecenia. Na pewno jeszcze do niego wrócę.

REKLAMA