search
REKLAMA
Anime

ARMITAGE III: DUAL MATRIX (2002)

Adam Łudzeń

1 stycznia 2012

REKLAMA

Armitage III pierwotnie było 4-odcinkową serią OAV, później co nieco wycięto, co nieco dodano i powstała wersja pełnometrażowa – Polymatrix, o czym pisałem już w recenzji tego filmu – więc tam zapraszam zainteresowanych. Można śmiało powiedzieć, że tytuł osiągnął sukces w świecie anime i niemałą popularność. Przyczyną tego była z pewnością ciekawa fabuła, osadzona w cenionym w świecie japońskiej animacji temacie cyberpunk. Także złożona postać słodkiej i małej, ale wbrew pozorom niebezpiecznej policjantki Naomi Armitage i jej partnera – Rossa Sylibusa. Niezła akcja i niezła muzyka. Zatem kontynuacja takiego tytułu jest nieunikniona i w roku 2002 powstaje Armitage: Dual Matrix. Kolejna część zawiera nie tylko sprawdzone elementy poprzedniczki, ale idzie jeszcze dalej. Dla mnie to kolejny przykład sequela lepszego niż pierwowzór – choć tak naprawdę tylko ciut lepszego.

Tym razem fabuła opiera się na tajemniczym incydencie, mającym miejsce na jednej z wysp, gdzie trwają prace nad generacją “trzecich” (najnowocześniejsza generacja androidów). Tajna baza zostaje zniszczona, najwyraźniej ktoś nie chce, aby roboty otrzymały takie same prawa jak ludzie. Para naszych głównych bohaterów (Naomi i Ross) jest już małżeństwem. Mają córeczkę – Yoko – która oczywiście nie wie, że jej matka tak naprawdę jest androidem. Zresztą zarówno Naomi, jak i Ross skrzętnie się ukrywają, chcą zapomnieć o burzliwej i kłopotliwej przeszłości, zmienili nawet nazwiska. Nie chcą się mieszać w żadne incydenty. Jednak w tym przypadku jest to nieuniknione. Armitage – jako jedna z “trzecich” – czy chce tego czy nie – połączona jest z innymi swoimi “braćmi” i “siostrami” i dobrze wie, co się stało podczas rzekomego incydentu w jednej z tajnych baz. Przeszłość powraca, potrzebna jest pomoc. Główna bohaterka musi przywdziać dawny strój, pokazać znów swoje niecodzienne zdolności i ruszyć na pomoc w wyjaśnieniu całej zagmatwanej sprawy – wszak winnych trzeba ukarać. Jednak to nie jest tak proste, jak z początku się wydaje…

Naomi tak naprawdę poszukiwana jest przez pewnego człowieka, który chce ją zdobyć do celów tzw. “osobistych” (bez skojarzeń proszę) Główna bohaterka bowiem jako jedyna z androidów została obdarowana wielkim darem… posiadania dzieci (!), kolejne jej replikacje to tylko klony, do tego zupełnie pozbawione wspomnianego daru. Już z początku pani Armitage ma trudny wybór – z jednej strony ma już spokojne życie z ukochaną osobą przy boku, kochaną córeczkę, wszystko pięknie się układa. Z drugiej strony cierpią jej “bracia” i “siostry” trzeciej generacji. A Naomi jest chyba jedyną osobą (o ile postać androida można nazwać osobą), która może im pomóc i odkryć prawdę, kto w rzeczywistości stoi za zamachem i kto nie chce równouprawnienia dla robotów. Sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy córka Sylibusa i Naomi – Yoko – zostaje porwana…

Jak widać – film ma nieco bardziej złożoną fabułę niż Polymatrix, jest też jakby bardziej dojrzały. Trochę więcej się tu dzieje, o dziwo – mimo takiego samego czasu trwania (ok. 90 minut) brak tu jakichkolwiek dłużyzn. W ogóle przed obejrzeniem sequela mocno wskazane jest w tym przypadku zapoznanie się z poprzednią odsłoną. Film tworzyła całkiem inna ekipa – i to widać i słychać. Zmieniła się oprawa muzyczna, ale jest równie udana, co w przypadku Polymatrix. Animacja jak zwykle na dobrym poziomie wykonania, choć mniej tu uproszczeń niż w przypadku poprzedniczki (ale nadal obfitości w szczegóły nie stwierdziłem). Cechuje ją też jakby większa dynamika. Lekko zmieniła się kreska – szczególnie widać to po twarzy Naomi Armitage, która mimo wszystko lekko się różni od tej z części pierwszej. Szczegół jest to w sumie niewielki i w ogóle nie rzutujący na całość, ale Otaku (fani anime – przyp.) z wytrawnym okiem oraz ci, którzy dobrze znają poprzednią odsłonę, od razu wychwycą tę zmianę.

W sumie nasza tytułowa bohaterka zmieniła się też nieco pod względem “osobowości” – częściowo zniknął z jej twarzy uśmiech, jej miejscowa nieporadność. Armitage stała się bardziej dorosła, bardziej dojrzała. Nie brak akcji – i to lepszej. W filmie szczególnie podobał mi się krótki, ale rzeczowy pościg, a potem scena z helikopterem – niby nic wielkiego, ale jakoś fajnie się to oglądało. I jeszcze te dwie ciekawe i niesamowicie niebezpieczne replikantki Naomi z końca filmu – świetna rzecz. Głosy postaciom także podkłada kto inny, ale zmiana jest to zupełnie niezauważalna (czy raczej niedosłyszalna). Warto wspomnieć, że w pierwszej części Rossowi użyczył głosu sam Kiefer Sutherland, w drugiej odsłonie także nie zabrakło znanego nazwiska – bowiem głosu Armitage użyczyła Juliette Lewis (mowa o amerykańskiej wersji filmu rzecz jasna).

Polymatrix – solidne anime, wystawiłem filmowi solidną “siódemkę”. Dual Matrix – jak już wspomniałem na początku recenzji – utrzymuje tradycję, a nawet idzie jeszcze dalej. Kontynuacja podoba mi się ciut bardziej, może dlatego, że jest moim zdaniem hmm… bardziej konkretna. I dlatego dostaje pół punkcika więcej. Podretuszowanie sprawdzonych elementów, dodanie nowych – wyszło to tytułowi jak najbardziej na dobre. Czekam z zainteresowaniem na trzecią część.

Tekst z archiwum film.org.pl.

REKLAMA