7 sezonów SHAMELESS – wyprostowane ścieżki Gallagherów
“Dysfunctional family”, rodzina patologiczna – wokół tego terminu oscylują wszystkie opisy amerykańskiego Shameless. O Gallagherach śmiało można mówić jako o dysfunkcyjnej całości, złożonej z kalejdoskopu różnych cech. Szarości zwykłego człowieka (wynikającej z tego, że nic nie jest czarne ani białe), osadzonej na kanwie ciężkiego dzieciństwa i (przed)wczesnej dorosłości. Takiego obrazu brudnej prawdy w serialu jeszcze nie widziałam.
7 sezonów, 6 i pół roku z amerykańską rodziną za nami. Wiele się zmieniło przez ten czas. Fiona, najstarsza (przynajmniej oficjalnie) córka Franka i Moniki, przeistoczyła się z ogarniającej dom i szóstkę dzieci kobietki w pewną siebie i swoich decyzji bizneswoman. Po dłuuugiej serii nieudanych związków (a było na kogo popatrzeć – Justin Chatwin i Dermot Mulroney, puszczam oko) zrozumiała, że na tę chwilę najlepiej odpowiada jej model z Tindera “swipe, fuck, leave”. Przez lata, kosztem siebie, starała się jak mogła: zapłacić rachunki, nauczyć, zmieniać pampersy. Matce trudno porzucić obowiązki, zwłaszcza gdy dzieci nie są jeszcze dojrzałe. Dorosła do tego, by zrozumieć, że nie jest matką. I słusznie Emmy Rossum (do obejrzenia np. w Nie jesteś sobą, gdzie partneruje w historii Hilary Swank) chce zrównania gaży z Billem Macym – to ona dźwigała historię w momencie, gdy perypetie Franka przestawały bawić.
I Lip (Jeremy Allen White, dotąd brał udział w mniejszych produkcjach), który po latach wciąż wygląda tak samo, w brunatnej parce, z nieodłącznym papierosem. Mądrzejszy o doświadczenia: związki trwające kilka dni lub dłużej, przerwana w wyniku alkoholowych ekscesów nauka w koledżu, wreszcie proces wydostawania się z nałogu. Mądrzejszy, choć na zmywaku w jadłodajni. Odkuje się. Ważne, że poukładał sobie w głowie.
Amerykańscy publicyści nazwali postać Iana Gallaghera “reprezentacją gejowską, jakiej jeszcze w tv nie było”. Silny, męski, z wojskowym zacięciem, a wrażliwy – daje zmiażdżyć sobie serce. Radzi sobie, gdy w mózg uderza dziedziczna choroba dwubiegunowa. Niespełnione plany żołnierskie przekuwa w satysfakcjonującą pracę ratownika medycznego. Rezygnuje (może tylko na chwilę? Fani #gallavich, co twórcy Shameless z nami robią, że nie śpimy po nocach?) z miłości życia, by nie dać się porwać w wir szaleństwa, które mogłoby zburzyć to, co z pieczołowitością sobie poukładał. Jego (nie)partner, Mickey (Noel Fisher), na przestrzeni sezonów pokazał mistrzostwo serialowej transformacji – z ukrywającego seksualność pod grubą skorupą osiedlowego rzezimieszka w gangstera pełną gębą, tyle że out&proud. I Cameron Monaghan (jak wszystkie główne i drugoplanowe postaci serialu) zachwyca aktorsko, a jego umiejętności możemy podziwiać również w Gotham.
Metamorfozę z dziecka w kobietę w obrębie serialu zawsze ogląda się z zainteresowaniem. 16-letnia Debbie (Emma Rose Kenney) to już matka i pani domu, w szczęśliwym (?), choć nietypowym związku. Nie bez ambicji. Bystrością chyba dorównuje Lipowi, mądrości życiowej nabyła więcej niż równolatki. Przyszłość przed nią.
I przed Carlem (Ethan Cutkosky), którego rodzeństwo “za 10 lat…” zawsze wyobrażało sobie za kratami. W więzieniu dla młodocianych odsiedział swoje, dilował jeszcze chwilę “na rogu”, poznał smak kobiet, nastolatek i ojca jednej z nich. Policjanta, który zmienił jego życie. Szkoła dla kadetów wychodzi mu na dobre.
Z kolei o Liamie mówi się mało albo wcale – sześciolatek wiele się nie odzywa. W serialu od niemowlęcia. Jako czarnoskóry w prywatnej szkole “dla białych” ma przed sobą perspektywy.
O flagowej postaci Shameless, Franku Gallagherze, celowo piszę na końcu. Tak naprawdę wiele się u niego nie zmieniło. Wciąż stanowi wiecznie odurzone spoiwo klanu, które do centrum uwagi wraca jak karaluch. Wciąż nie zasłużył sobie na szacunek, odwrotnie do odtwórcy jego roli, Williama H. Macy’ego. To aktor z dużym dorobkiem (ostatnio pojawił się w Pokoju, wcześniej widzowie kojarzyli go z Ostrym dyżurem, Parkiem Jurajskim 3 , a przede wszystkim z Fargo, który w ’97 przyniósł mu oscarową nominację dla najlepszego aktora drugoplanowego), za rolę Franka rokrocznie nominowany do znaczących nagród. Trzęsący się, wygłaszający pijackie i na trzeźwo tyrady, z wielkimi umiejętnościami aktorskimi i zdolnością do wywijania przekrętów, stał się kultową już postacią. Każdy z nas zna jakiegoś Franka Gallaghera.
Shameless ogląda wielu, ale mało się o nim w Polsce pisze, dyskutuje. Szkoda, bo dzieło Johna Wellsa i Paula Abbotta zasługuje na szczególne uznanie – za nietuzinkowość, niesamowitą kreatywność i szczerość w rozwoju postaci, przede wszystkim za wywoływane w nas emocje. Wiem, że seriale potrafią uzależnić, ale ten sprawia, że zapisuję w kalendarzu, kiedy Mickey Milkovich wraca na ekran i regularnie czytam osadzone w uniwersum Shameless fanfiction. Nie ukrywam, że to obraz dla mnie przełomowy, grubą kreską oddzielający erę Plotkary i Słodkich kłamstewek od porządnych seriali. Może to mogę zagwarantować, że jak wkręcicie się w Shameless, to po amerykańskie serialówki-odbitki już nie sięgnięcie w ramach desperacji?
Rzadko kiedy remake brytyjskiego serialu wychodzi tak dobrze – tak, bo oryginalne, 11-sezonowe Shameless rozgrywa się w Manchesterze i też nie ma sobie równych. Amerykańskie udało się może dlatego, że z pierwowzorem większość wątków łączyła go tylko w początkowych sezonach, a obydwa (mimo homogenizacji zachodniego świata) są tak mocno osadzone kulturowo.
I tak, będzie sezon 8.!