Utarło się, że Johnny Depp to symbol współczesnego aktorskiego upadku. I trudno się z tym nie zgodzić, bo rzeczywiście – w ciągu ostatnich 10 lat Depp zaliczył niemal same filmowe wtopy (z jednym małym wyjątkiem, ale o tym później). I choć ostatnio częściej niż na ekranie widać go w mediach procesującego się z byłą żoną Amber Heard, to jego portfolio dowodzi, że to wciąż znakomity aktor. Oto 7 najlepszych ról Johnny’ego Deppa.
Ekranizacja powieści Petera Hedgesa to chwytający za serce melodramat o tytułowym młodym mężczyźnie, którego polega na opiekowaniu się członkami rodziny: niepełnosprawnym umysłowo młodszym bratem i ekstremalnie otyłą, przykutą do łóżka matką. W tym samym czasie próbuje być właśnie tym, kim jest: młodym mężczyzną targanym emocjami, pożądaniem, potrzebą bliskości. Johnny Depp świetnie oddaje to rozdarcie pomiędzy poczuciem obowiązku a chęcią smakowania życia, tak po prostu. Film Lassego Hallströma wyzwala niezwykle silne emocje, zwłaszcza wśród widzów o mocnych więzach rodzinnych, a jest to bez wątpienia także zasługa Johnny’ego.
Postać Jacka Sparrowa to w kulturze popularnej XXI wieku prawdziwy symbol Kina Nowej Przygody. Szelma, antybohater, patologiczny oszust – wszystkie te określenia pasują do kapitana Czarnej Perły jak ulał, a niejednoznaczna postawa tego zwariowanego pirata sprawia, że widzowie nie do końca wiedzą co myśleć o Jacku. Johnny Depp wciela się w Sparrowa z mieszanką brawury i nonszalancji – piratowi nie sposób odmówić uroku, choć nie brakuje mu irytujących cech. Dlaczego wymieniamy tu tylko pierwszą część pirackiej sagi? Bo tylko w tej pierwszej Depp dysponował efektem świeżości – w kolejnych odsłonach Sparrow stopniowo stawał się karykaturą samego siebie, tracąc pazur, za który pokochaliśmy go w Klątwie Czarnej Perły.
Johnny Depp i Tim Burton to jeden z najczęściej współpracujących ze sobą duetów reżyser-aktor – na ich koncie jest m.in. Edward Nożycoręki (1990), Charlie i fabryka czekolady (2005) czy Sweeney Todd (2007). I choć każdy z tych tytułów miał swoich zwolenników, to najmocniejszą aktorsko pozycją w tym dorobku jest bez wątpienia Ed Wood, opowieść o tytułowej postaci, niesławnym najgorszym filmowcu wszech czasów. Portretując twórcę m.in. Planu dziewięć z kosmosu (1957), Depp ukazał zarówno niezwykłą pasję Wooda, jak i wszystkie jego osobliwości. Choć to Martin Landau w roli Beli Lugosiego zgarnął za Eda Wooda Oscara, kreacja Johnny’ego z pewnością zasługiwała choćby na nominację. Mający wówczas 31 lat Depp wykazał się sporą aktorską dojrzałością i uniwersalnością, a jego wcielenie za doskonałe uznała nawet Kathy Wood, wdowa po reżyserze, co należy uznać za dowód najwyższego uznania.
Dzielący personalia ze słynnym poetą, księgowy William Blake to postać niezwykła – pragmatyczna i realistyczna, a jednocześnie tak dobrze wpasowująca się w – nomen omen – poetycki, nieco psychodeliczny świat tego specyficznego westernu. Znakomite dzieło Jarmuscha to przykład prawdziwie niesamowitej podróży w inną rzeczywistość, której tak często szukamy w kinie. Johnny Depp – wciąż będący wówczas aktorem na dorobku – dowiódł, że potrafi poradzić sobie także we współpracy z twórcą kina autorskiego, gatunkowo mniej uchwytnego, ale dającego aktorowi nośnik do zaprezentowania talentu. Depp ten nośnik wykorzystał i znakomicie sprawdził się w roli bohatera przypadkowego i jednocześnie tragicznego.
Jeden z najbardziej gatunkowych filmów w tym zestawieniu. W cenionym dziele Mike’a Newella Johnny Depp wciela się w tytułową postać, a właściwie w agenta FBI Joe Pistone’a infiltrującego jedną z mafijnych rodzin Nowego Jorku. To właśnie tę rolę najczęściej w odpowiedzi na pytanie “Czy Johnny Depp jest dobrym aktorem?”, zresztą całkiem słusznie. Depp wystąpił tu u boku Ala Pacino, niemal tuż po chwalonej przez wszystkich Gorączce, i nie ustępował staremu mistrzowi nawet o krok – a niektórzy twierdzą, że nawet go przyćmił. To z pewnością jedna z najbardziej zniuansowanych kreacji Johnny’ego, pozwalająca mu na ukazanie niejednoznacznego moralnie bohatera. Z pewnością jedno z lepszych dokonać w aktorskiej karierze Deppa.
Przymiotnik “psychodeliczny” rzadko kiedy bardziej pasuje do filmu niż w tym przypadku, ale trudno się dziwić, gdy, po pierwsze, reżyseruje Terry Gilliam, a po drugie: całość oparta jest na twórczości Huntera S. Thompsona, słynnego dziennikarza, twórcy stylu “gonzo” i piewcy wykorzystywania środków psychoaktywnych. To właśnie w Raoula Duke’a, alterego Thompsona, wciela się w Las Vegas Parano Johnny Depp i czyni to z wielką brawurą i humorem. Choć trudno tę rolę porównywać z wymienionymi wyżej dokonaniami, właśnie ze względu na jej psychodeliczny wymiar, to bez wątpienia Depp znalazł tu doskonały balans pomiędzy aktorstwem i błazenadą. Łatwo można było tę kreację przeszarżować, ale Johnny’emu udało się pozostać w ramach tego umownego świata, a jednocześnie pozostać wiarygodnym.
Dla wielu obecność tego tytułu na liście z pewnością będzie zaskoczeniem, ale nie mogłem pozwolić sobie, by pominąć film Wayne’a Robertsa, zwłaszcza dlatego, że nie miał on niestety oficjalnej dystrybucji kinowej (wkrótce pokaże go jedna z płatnych telewizji, warto sprawdzić). Szkoda, ponieważ ze względu na niewielkie rozpowszechnienie tego tytułu niewiele osób mogło przypomnieć sobie, jak świetnym aktorem jest Depp. W roli zgorzkniałego, cynicznego profesora, który dowiaduje się o nieuleczalnej chorobie, jest wprost wyborny – zabawny, charyzmatyczny, kąśliwy. Duża w tym zasługa samego scenariusza napisanego przez samego reżysera, ale nie sposób nie docenić dawno niewidzianego uroku Johnny’ego Deppa – tutaj już 55-letniego, dojrzałego mężczyzny, ale z tym samym błyskiem w oku. Warto nadrobić ten seans przy najbliższej okazji, bo to jedna z najlepszych ról Deppa nie tylko w ostatnich latach, ale w całej jego karierze.