6 filmów, które MUSISZ znać, jeśli KOCHASZ MATRIXA
Dzieci triady
Nie od dziś wiadomo, że oprócz kina sztuk walki ze Wschodu i anime rodzeństwo Wachowskich czerpało także inspiracje z azjatyckiego kina akcji. Patrząc pod tym kątem, nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu filmu autorstwa Johna Woo pt. Dzieci triady (ale równie dobrze mógłby on zostać zastąpiony innym tytułem z filmografii tego reżysera – Płatnym mordercą). Ten klasyczny już obraz w dorobku reżysera z Hongkongu zawiera bardzo wiele efektownych scen strzelanin, które z pewnością stanowiły wzór podczas kręcenia słynnej sekwencji w holu wieżowca. Dzieci triady to film opowiadający o policjancie konfrontującym się z mafią, w którym wymiana strzałów to podstawowy środek ekranowej wypowiedzi. Można wręcz użyć sformułowania, że Woo autentycznie bawił się kręceniem tych scen, a aktorzy, Tony Leung i Chow Yun-Fat, ewidentnie bawili się udziałem w nich. Istny taniec z pistoletem w ręku, który odcisnął piętno na kształcie scen akcji w Matrixie.
Trzynaste piętro
Teoria symulacji, wedle której wszystko, co widzimy, czujemy i doświadczamy, to tylko narzucona przed nasze oczy iluzja, fascynuje filmowców od lat. Oczywiście najjaśniejszym jej przykładem jest Matrix, ale jest też Trzynaste piętro, film, który, co ciekawe, wyszedł dokładnie w tym samym roku, co jego bardziej znany konkurent. Filmy powstawały równocześnie, więc trudno mówić, by ktokolwiek brał tu od kogoś pomysły. Prawda jest jednak taka, że oba filmy łączy przede wszystkim główny temat, na bazie którego bohater przy użyciu technologii może wchodzić w świat symulacji. Idąc jednak dalej, więcej jest różnic niż podobieństw. Trzynaste piętro sporo ma w sobie z czarnego kryminału, mniej sensacji. Bardzo ten tytuł cenię, bo to sprawne, wciągające kino, z zaskakującym zwrotem akcji. Warto przy tej okazji wspomnieć także o wcześniejszym, niemieckim Świecie na drucie, którego scenariusz, tak jak Trzynaste piętro, oparto na powieści Daniela F. Galouye’a pt. Simulacron-3.
Paprika
Druga animacja w zestawieniu, która celowo nie jest ani Ghost in the Shell, ani Akirą. Zapewniam was jednak, że Paprika ma z Matrixem znów nie mniej wspólnego, choć powstała dobrych kilka lat po jego premierze. Wspólnym mianownikiem obydwu produkcji jest tu psychodeliczny klimat oraz nawiązanie do symboliki snu, której personifikacją w Matrixie jest postać Morfeusza. Paprika opiera się na motywie fabularnym bliskim innemu hitowi box office’u – Incepcji. Pewna psychoterapeutka, za sprawą przełomowej technologii, udaje się bowiem do świata snów, by odzyskać urządzenie mogące owe sny kontrolować. Tak, mamy tu więc do czynienia z kolejną wariacją przygód Alicji w Krainie Czarów, w której przechodzimy na drugą stronę lustra. Mieliście kiedyś sen tak realny, że nie wiedzieliście, czy to sen, czy jawa? Zapewne najedliście się papryki.
BONUS
Koyaanisqatsi
Jeśli kochasz Matrixa tylko za sceny akcji, to trafiłeś pod zły adres. Jeśli jednak widzisz w nim ukryty komentarz dotyczący kondycji ludzkości, bardzo dobrze będzie, jeśli obejrzysz do kompletu także Koyaanisqatsi, czyli słynny film dokumentalny Godfreya Reggio z 1982 roku. Jest w Matrixie słynny fragment, w którym Morfeusz tłumaczy Neo, czym jest symulacja narzucona ludziom przed oczy i w jaki sposób doszło do jej stworzenia. Ten właśnie moment najbardziej przypomina emocje, jakie towarzyszą nam podczas seansu Koyaanisqatsi. Praktycznie bez słów, ale za to przy udziale muzyki Philipa Glassa i zdjęć Rona Fricke’a mamy w Koyaanisqatsi do czynienia z prawdziwym tańcem różnorakich widoków ze świata, mających na celu ukazanie cywilizacyjnych przemian, w tym odejście człowieka od natury i stopniową industrializację i konsumpcjonizm. Wybrałbym Koyaanisqatsi na film, który mógłby zostać zamknięty w kapsule i wysłany w kosmos, razem z innymi materiałami dotyczącymi ludzkości. Tacy jesteśmy.