5 filmów francuskich, które TRZEBA znać!
Wielki błękit (1988), reż. Luc Besson
Najlepszy przykład Cinéma du look, czyli kina powodującego zachwyt przede wszystkim nad stroną wizualną. Za głównych przedstawicieli nurtu uznawano trzech Francuzów: Jeana-Jacques’a Beineixa, Luca Bessona i Leosa Caraxa. Ten rodzaj kina bywa też nazywany neobarokiem. Wielki błękit jest osiągnięciem szczególnym, powstałym z pasji do nurkowania i fascynacji morskimi głębinami. Zdjęcia podwodne cechują się wyjątkową urodą, hipnotyzują widza. Inspiracją dla scenariusza była francusko-włoska rywalizacja dwóch nurków głębinowych, Jacques’a Mayola i Enzo Maiorki, ale nie jest to w żadnym stopniu film biograficzny o ich losach. To hołd dla Natury, jej potęgi, która budzi zarówno fascynację, jak i strach. Jeden z bohaterów stwierdza, że kiedy znajduje się na dnie, to trudno mu znaleźć powód, by wrócić na powierzchnię. Te słowa dobrze charakteryzują tę postać – on czuje się lepiej w towarzystwie delfinów niż ludzi. Choć wydźwięk filmu jest dramatyczny, nie brakuje tu – choćby za sprawą znakomitej kreacji Jeana Reno – karykatury i humoru.
Z krwi i kości (2012), reż. Jacques Audiard
Jacques Audiard to syn jednego z najbardziej cenionych dialogistów francuskiego kina, Michela Audiarda. Razem z ojcem współpracował przy scenariuszu Zawodowca (1981), a po latach znalazł swoje właściwe miejsce na krześle reżyserskim i zdobył między innymi Złotą Palmę za film Imigranci (2015). Jego wcześniejszy obraz, Z krwi i kości (lub tłumacząc dosłownie – Rdza i kość), to bardzo szczera i pozbawiona taniego sentymentalizmu opowieść o relacji dwójki życiowych rozbitków. Poznają się przypadkiem, a łączy ich to, że życie daje im mocno w kość. Audiard nie podąża utartymi ścieżkami, wydeptuje własną drogę i prowadzi swoich bohaterów, stawiając przed nimi przeszkody, sprawiając im ból, obserwując ich zmagania z własnymi słabościami. Największe blokady tworzy ludzka psychika, każde fizyczne ograniczenia można pokonać. Brzmi naiwnie, ale film taki nie jest, chwyta za serce i mocno zapada w pamięć. A Marion Cotillard to jedna z najlepszych współczesnych aktorek i w tym filmie potwierdza swoją klasę.
Na koniec chciałbym jeszcze dokonać honorowej wzmianki w formie podziału na gatunki.
Film historyczny: Królowa Margot (reż. Patrice Chéreau, 1994) – doskonała interpretacja krwawych wydarzeń historycznych. Moralna zgnilizna w świecie katolickim ukazana oczami zimnej z pozoru, lecz w istocie uczuciowej kobiety. Ekran kipi od emocji, a postacie z kart historii – dzięki wybitnemu aktorstwu – ożywają przed widzem, współtworząc wiarygodny obraz epoki.
Horror: Oczy bez twarzy (reż. Georges Franju, 1960) – unikatowa pozycja, która trzyma w napięciu, intryguje, ale jest w stanie także zaszokować. Szokująca jest raczej treść, a nie forma, bo film opowiada o szaleństwie, które rodzi się z miłości. Pięknie budowany jest nastrój opowieści, jest w nim groza, melancholia i czułość.
Komedia: Wielka włóczęga (reż. Gérard Oury, 1966) – klasyka gatunku, dostarcza dużej porcji rozrywki przy każdym oglądaniu. Bourvil i Louis de Funès są w duecie nadzwyczaj zabawni. Ich poprzedni wspólny film – Gamoń (1965) – jest również bardzo udany, aczkolwiek realizacja Wielkiej włóczęgi była bardziej ryzykowna ze względu na osadzenie akcji podczas drugiej wojny światowej.
Kryminał: W kręgu zła (reż. Jean-Pierre Melville, 1970) – wybitnie nastrojowy dramat gangsterski, w którym schematycznej fabule towarzyszy dużo wymownej ciszy i monotonii, ale jest to podane w tak przemyślany sposób, że przyciąga uwagę. O wysokiej randze świadczą też renomowani aktorzy.
Film płaszcza i szpady: Czarny tulipan (reż. Christian-Jaque, 1964) – osadzona w czasie Rewolucji Francuskiej dowcipna i pełna przygód opowieść o braterstwie, honorze i walce o sprawiedliwość. Alain Delon ze swadą wciela się w podwójną rolę, a Virna Lisi – 30 lat przed wybitną kreacją w Królowej Margot – zachwyca wyjątkową urodą.