19 najważniejszych polskich filmów lat 90.
10. DUŻE ZWIERZĘ, czyli wielbłądofobia
Reżyseria: Jerzy Stuhr
Przede wszystkim to mądra, poetycka historia, która korzeniami tkwi w kinie moralnego niepokoju. Muszę w tym momencie uprzedzić uprzedzonych – pomimo scenariusza napisanego przez przywódcę duchowego KMN, Krzysztofa Kieślowskiego, obraz jest pogodny i pozytywny, choć pełen przykrych doświadczeń przypadkowego posiadacza niewygodnego ssaka – wielbłąda. “Duże zwierzę” to przypowieść o zrozumieniu dla innego i towarzyszącej temu nietolerancji dla niedoskonałości. Sztuka to nie lada – smutek, przy pomocy mało natrętnych symboli, przekuć w refleksję, a tę potraktować jako motywator do lepszego życia, jakkolwiek sentymentalnie i banalnie to brzmi. Świetne, skromne, ciche kino z idealnie dobraną formą czyli czarno-białymi zdjęciami. Jeśli istnieje takie zjawisko, jak feel-good movie z gorzką, niezbyt optymistyczną, refleksją, to obraz Stuhra jest jego idealnym przedstawicielem.
Główne nagrody: nagroda publiczności dla najlepszego filmu na festiwalu w Kazimierzu Dolnym; nagroda za muzykę (Abel Korzeniowski) na FPFF w Gdyni; nagroda specjalna na festiwalu w Karlovych Varach
Ilość widzów: 71 tysięcy
Najlepsza scena: Stuhr z wielbłądem na spacerze (“No popatrz jak jest pięknie“)
Ciekawostka historyczna: Napisany w 1973r. scenariusz miał być fabularnym debiutem Krzysztofa Kieślowskiego. Jednak z powodu niewygodnej alegorii ówczesne władze na realizację nie pozwoliły. Scenariusz zaginął, jednak w 1998r. odnalazł go Janusz Morgenstern, który zachęcił Stuhra do ekranizacji skryptu.
9. JAŃCIO WODNIK, czyli wiejskie czary-mary
Reżyseria: Jan Jakub Kolski
Po pierwsze, film ma niezwykły klimat wyraźnie podpisany przez Jana Jakuba Kolskiego, twórcę nietuzinkowego. To spokojna, ludowa przypowieść z naiwnym w gruncie rzeczy morałem, który tutaj nie ma nic wspólnego z pustym etycznym frazesem – “Jańcio” to bajka o niezdrowej pysze, o zaprzepaszczeniu miłości, o grzechu. Czyli niebanalna treść. Po drugie, idealnie dobrana forma i wykonanie całości – oniryczne zdjęcia Lenara, muzyka Koniecznego i rola – niesamowita! – Pieczki. Kolski tym filmem przypieczętował istnienie swego własnego stylu: niepodrabialnego i nie nawiązującego do poetyk znanych wcześniej, wyjątkowej w skali… globalnej? Świat w filmach Kolskiego jest wypełniony świętymi, cudami, duchami, diabłami, strzygami. Folklor i baśń spotykają się z rzeczywistością – i gdyby nagle pojawił się obok Jańcia krasnoludek, to dlatego, że one przecież istnieją. Nawet w takich infantylnych momentach Kolski nie serwuje tandetnej cepelii. Czyżby nasz własny, polski Fellini?
Główne nagrody: Pieczka najlepszym aktorem na FPFF w Gdyni w 1993r. Plus nagroda specjalna Jury oraz nagroda dziennikarzy.
Ilość widzów: 49 tysięcy
Najlepsza scena: Długi sen Jańcia
Ciekawostka świrowata: Opinia frustrata Marka Koterskiego: “A Kolski?! “Jańcio Wodnik” – a jak to mnie wnerwia! Ten cały Jańcio Jakubcio. Waldemar Pawlak polskiego kina. Filmowy magister Nikifor. Czasem odnoszę wrażenie, że żeby mieć styl, to trzeba być trochę ograniczonym. Ale czy powtarzanie się, to już styl? I teraz tak będzie strugał w nieskończoność prostaczka Bożego. Za pieniądze. Jak ten jego Stygma. A ludzie będą cmokać, jaki to on świeży. I zachwycać się Pieczką grającym po raz enty “Żywot Mateusza”. A JJK tymczasem jest już instytucją. Czy raczej przedsiębiorstwem, jak kiedyś Cepelia. Chłopskie cwaństwo. Swoją drogą –jakby też to chłopi oglądali ? Nurt wiejskiego kina, kurwa. Ale też mu zazdroszczę, że znalazł swe miejsce. Marek Koterski “Zapiski psychopaty” KINO nr 1/ 1994 s. 58
8. CZEŚĆ, TERESKA, czyli żegnaj dobry nastroju
Reżyseria: Robert Gliński
Film brzydki i ponury. Szary, depresyjny, niewygodny. Historia z polskich blokowisk, pełna goryczy, ale i przenikliwości w obserwacji niewygodnej rzeczywistości. Robert Gliński zabawił się w rasowego socjologa i nakreślił portret nizin społecznych, który, z jednej strony, mocno niektórych może podniecać swą dokumentalną przenikliwością pozbawioną nawet odrobiny fałszu; z drugiej strony, może bardzo irytować swym czarnowidztwem i sensownością ukazywania przegranych ludzi żyjących na tle dołujących krajobrazów. Publiczność podzieliła się na dwa skrajne obozy i już samo to świadczy o dużym znaczeniu filmu Glińskiego. “Cześć Tereska” zdobyła uznanie głównie krytyków i tej części widzów, która nie unika obcowania z kinem odważnym, ambitnym i nietuzinkowym. Dla pozostałej części, zdecydowanej większości widzów, historia Tereski i i jej przyjaciółki, Renatki, stała się wzorem kina męczącego zmysły i emocje, nieatrakcyjnego, a nawet – wstydliwego. (tak, wiem, to film z 2001 roku, kręcony w 2000 roku, potraktujmy ten opis jako bonus – przyp. aut.)
Główne nagrody: Złote Lwy Gdańskie na FPFF w 2001 r. (przyznano tam również nagrody publiczności i dziennikarzy); Nagroda Specjalna na festiwalu w Karlovych Varach; Złota Kaczka od “Filmu” dla najlepszego filmu roku. Grającym główne role dziewczynom, 15-letniej Aleksandrze Gietner (tytułowa Tereska) i starszej o rok Karolinie Sobczak (Renata), przyznano wyróżnienia na festiwalu w Chicago, a także amerykańskie Nagrody Specjalne dla Najlepszych Młodych Aktorek w Filmie Zagranicznym. Plus wiele innych, mniej lub bardziej znaczących, nagród.
Ilość widzów: 107 tysięcy
Najlepsza scena: Tereska z Renatą piją na cmentarzu tanie wino i rozmawiają o miłości, życiu i śmierci.
Ciekawostka wprost z realu: Dwie dziewczyny w głównych rolach to nie są aktorki, ale wychowanki Domu Pomocy Społecznej (dlatego spora część scen to naturalna improwizacja), które grają niejako same siebie. Dziś, filmowa Renata, czyli Karolina Sobczak, podobno sobie dobrze radzi, natomiast o tytułowej Teresce, Oli Gietner, niewiele słychać, a jeśli już, to niestety nic dobrego…
7. DARMOZJAD POLSKI, czyli o Boże, jak tu jest strasznie nudno…
Reżyseria: Łukasz Wylężałek
Niech podniosą rękę ci, którzy “Darmozjada” znają. Patrzę, patrzę i prawie nic nie widzę. Jeszcze bardziej wytężam wzrok i… wciąż nic. No właśnie. Jakby film nie istniał. Przykre, że ta znakomita, zabawna i inteligentna opowieść nie zajmuje w świadomości widzów takiego miejsca, na jakie zasługuje. A zasługuje na wiele, chociażby na porównania z wczesnym Milosem Formanem i w ogóle czeskim nowofalowym kinem sprzed lat kilkudziesięciu – w przypadku filmu Wylężałka jest to niewątpliwy komplement. Bo historia wariata powracającego na ruiny rodzinnego domu i wspominającego czasy już minione jest ciepła (sielski klimat), błyskotliwa (zabójcze dialogi) i mądra (małomiasteczkowy naród polski w krzywym zwierciadle). Całość została polana zdrowym, absurdalnym sosem, co czyni z “Darmozjada” film jeszcze bardziej wyjątkowy. Szkoda tylko, że dostać go na legalnym nośniku nie sposób. Na nielegalnym jest równie trudno, zostaje więc czyhanie na telewizyjne emisje, z pewnością wcześniej nie reklamowane.
Główne nagrody: Nagroda Specjalna Jury na ręce Wylężałka (FPFF w Gdyni)
Ilość widzów: brak danych
Najlepsza scena: “Nikt nie posuwa tak jak pan, towarzyszu sekretarzu… Dobra, dobra, do roboty”; “Z kobietą, synu, jak z trąbką, trzeba mocno chwycić i dmuchać…”; “-Co jest, kurde? -A nic, trzepak nam ukradli”
Ciekawostka pieniężna: “Darmozjad” kosztował tyle, ile realizacja dwóch spektakli teatru TV. Poza tym za realizacje odpowiadali prawie sami debiutanci.
6. PAN TADEUSZ, czyli uczniowska nienawiść
Reżyseria: Andrzej Wajda
Ulubiony film licealistów, którzy nie muszą już więcej sięgać do trzynastozgłoskowego źródła, i ulubiony film polonistek, które nie muszą zmuszać licealistów do zanurzania się w pasjonującą lekturę spisaną przez narodowego wieszcza niemalże 200 lat temu. Nic to, że umizgi, dyplomatyka, łowy, kłótnie i bitwy to kawał naprawdę dobrej i wyjątkowej literatury – ważne, że od dziesiątków lat “Pan Tadeusz” wespół z “Nad Niemnem” są synonimami szkolnego sadyzmu. Zmierzyć się ze znienawidzoną lekturą postanowił Andrzej Wajda, dla którego miało to być spełnienie twórczych marzeń. I strzelił w dziesiątkę – powstała świetna ekranizacja: doskonale obsadzona, perfekcyjnie zagrana (trzynastozgłoskowcem!), mistrzowsko zrealizowana (polonez wg Kilara to studniówkowy hit). Do tego niesamowity sukces finansowy i jeden z najwiekszych rekordów frekwencyjnych od 1989 roku, do którego przyczynili się w największym stopniu niemalże wszyscy licealiści ściągani pokotem ze szkół. Kłopot w tym, że po chwili “Pan Tadeusz” stał się synonimem sadyzmu, tym razem kinowego, bo przepoczwarzył się w taką samą, jak epopeja Mickiewicza, lekturę obowiązkową.
Główne nagrody: Orzeł, Polska Nagroda Filmowa (pamięta ktoś jeszcze coś takiego?), powędrowała w ręce Wajdy, aktorów i innych twórców
Ilość widzów: 6,2 miliona
Najlepsza scena: piękne krajobrazy suwalszczyzny
Ciekawostka aktorska: Ponad dwa tysiące aktorek walczyło o rolę Zosi, m.in. Agata Buzek, Monika Kwiatkowska, Maria Seweryn, Agnieszka Włodarczyk oraz Aleksandra Woźniak. Ostatecznie Andrzej Wajda wybrał Alicję Bachledę-Curuś, która niedługo potem nagrała płytę bez hitów, zagrała kilka ról w niemieckich filmach młodzieżowych, a obecnie robi coraz większą karierę w USA (m.in. u samego Neila Jordana).