10 wybitnych aktorów wciąż BEZ OSCARA i BEZ NOMINACJI do niego
Nie wszyscy znani i cenieni aktorzy mają złotego rycerza na półce. Wielu artystów, powszechnie postrzeganych za wybitnych, nie miało okazji ani otrzymać tego wymarzonego, najważniejszego wyróżnienia – Oscara – ani nawet być do niego nominowanym. Będziecie zaskoczeni, jakie nazwiska znajdują się na tej liście.
Jim Carrey
Człowiek-guma zwykło się o nim mawiać żartobliwie w latach 90., w okresie jego największej popularności. Zaprawdę był to jeden z najbardziej charakterystycznych aktorów komediowych, który wniósł do gatunku – swoją mimiką i stylem bycia – coś nieprzeciętnego, oryginalnego. Ale komedia ma to do siebie, że rzadko kiedy jest doceniana i kojarzy się, podobnie jak science ficiton, raczej z banalnymi widowiskami kinowymi. Carrey miał w swojej karierze także przygodę z kinem dramatycznym, bo pamiętamy go z Majestic, Człowieku z księżyca czy przede wszystkim Truman Show. Spokojnie jeśli nie Oscar, to przynajmniej nominacja do niego się komikowi więc należała. Zwłaszcza że Złote Globy za dwie ostatnie wspomniane role wpadły na konto Carreya.
Kevin Bacon
Mnóstwo charakterystycznych ról, specjalista we wcielaniu się w niejednoznaczne moralnie postacie. Świetnie radzi sobie nie tylko w roli pozytywnego protagonisty, lidera, ale także jako przesiąkniętego złem antagonisty. Dobrze oddaje to Człowiek widmo, film, w którym do połowy lubimy Bacona, by w drugiej go znienawidzić. Blisko oscarowej nominacji był za sprawą występu w Rzece tajemnic Eastwooda, ale skończyło się tylko na nominacji do Złotego Globu.
Mia Farrow
Jedyna aktorka w zestawieniu, choć wspomnieć w tym kontekście mógłbym także o Meg Ryan czy Demi Moore. Jej kreacja w Dziecku Rosemary Romana Polańskiego do dziś wywołuje u mnie dreszcze. Nieprzeciętna była także w filmach Woody’ego Allena. Ale cóż, różnie bywa z tą wybitnością, bo ta powszechnie ceniona aktorka nigdy nawet nie otarła się o nominację do Oscara.
John Goodman
Niezapomniany Fred Flinston dla pokolenia dorastającego w latach 90., dla wszystkich innych najbardziej charakterystyczny grubas (choć jego wygląd drastycznie zmieniał się w ostatnich latach) w Hollywood, który nie raz i nie dwa bardzo dobrze zaprezentował się w dramatach i filmach wymagających dosadnej ekspresji aktorskiej. Taki był np. u braci Coen (Barton Fink, Big Lebowski). Najbliżej wyróżnienia był właśnie za sprawą występu w Bartonie Finku – otrzymał za niego nominację do Złotego Globu. Doceniła go też Gildia Aktorów w swoich wyróżnieniach za występy w Operacji Argo czy w Artyście.
Ewan McGregor
Wierzyć się nie chce, że tak wszechstronny aktor brytyjski, dobry do komedii romantycznej, thrillera, kina sensacyjnego czy dramatu nigdy nie pretendował do Oscara. Nie udało się to nawet wówczas, gdy grał w filmie właśnie pod Oscara skrojonym, bo taki był właśnie Moulin Rouge. Cóż, pewnie niejeden aktor ma ten dylemat, czy szukać dla siebie bardziej wymagających, oscarowych wyzwań, czy… być po prostu Obi-Wanem Kenobim. McGregor może nie wygrał złotego rycerza, ale za to sam był rycerzem, który zapisał się w masowej świadomości widzów.
Steve Buscemi
On i John Goodman wystąpili niegdyś razem u braci Coen w filmie Big Lebowski. Buscemi grał dla Coenów w kultowym Fargo. Był też u Tarantino. I co? I nic. Jeden z najbardziej charakterystycznych aktorów Hollywood, z mnóstwem mięsistych, wyszczekanych i zapadających w pamięć drugoplanowych kreacji, nie miał nawet okazji, by Oscara powąchać, a co dopiero otrzymać na własność. A to, że Buscemi potrafi totalnie zdominować ekran, udowodnił także w telewizji w Zakazanym imperium.
Martin Sheen
Występ w Czasie Apokalipsy był pewnie dla niego traumatyczny, ale jednocześnie się opłacił, bo to jedna z ciekawszych ról w jego karierze. Ale Sheen to aktor nieprzecięty (za to mający wyjątkowo przeciętnych synów) i już wcześniej miał co najmniej kilka okazji do tego, by sięgnąć wyżyn. Osobiście bardzo lubię jego występ w Badlands Malicka. Ale krytycy najbardziej jak dotychczas docenili go za rolę w serialu Prezydencki poker – to właśnie za rolę w tym serialu dostał Złoty Glob.
Idris Elba
To z pewnością jeden z tych czarnoskórych aktorów, który nadal ma bardzo wysokie notowania, choć zaskakująco mało w jego karierze wyzwań typowo dramatycznych. W pewnym momencie na dobre zbratał się z kinem superbohatersko-sensacyjnym i już z niego nie wychodzi. W oczach krytyków jest zatem mięśniakiem, a przecież dobrze wiemy, że Elbę stać na więcej (patrz Beast of No Nation).
John Turturro
Kolejny pupil braci Coen. Ze wspomnianym Johnem Goodmanem grał w Big Lebowskim i Bartonie Finku. Blisko nominacji do Oscara był także za sprawą występu w pamiętnym Quiz Show. Bardzo uniwersalny z niego aktor, aż dziw, że go nie dostrzeżono. Swych sił próbował także w telewizji – świetny występ w Długiej nocy HBO.
Donald Sutherland
A to ci dopiero zaskoczenie, prawda? Istna tuza kina, facet, który zachwyca nas swoimi ekranowymi występami od czasów, gdy nie było nas jeszcze na świecie; który oddał przed nasze oczy mnóstwo charakterystycznych postaci, nigdy nie był nominowany do Oscara, choć byłoby niepełną prawdą, gdybym powiedział, że tego Oscara nie otrzymał. Otrzymał, ale honorowego, co nie zmienia faktu, że to trochę taka nagroda pocieszenia i przyznanie, że Akademia mogła co najmniej kilka razy aktora nagrodzić go w trybie regularnym. Zwyczajni ludzie 1980 byli oscarowym zaskoczeniem tamtego czasu, ale sam Sutherland musiał obejść się smakiem. Jak w wielu innych momentach.
Honorowa wzmianka
O kim nie wspomniałem, a powinienem? Pewnie czytając mój tekst, chodziły wam po głowie takie nazwiska jak: Bruce Willis, Richard Gere, Hugh Grant, Meg Ryan, Demi Moore, Steve Martin, John Cusack, Robin Wright. Cóż, zabrakło dla nich miejsca.