search
REKLAMA
Artykuł

10 pomysłów na filmy dla Wojtka Smarzowskiego

Rafał Oświeciński

28 września 2018

REKLAMA

 Cel: sprawa zabójstwa Grzegorza Przemyka

Może ekranizacja wybitnego reportażu Cezarego Łazarewicza Żeby nie było śladów? Niekoniecznie utkana w tej samej kolejności, linearnie, nie zawsze z naciskiem na te same elementy i z tymi samymi bohaterami. Temat tragicznej śmierci Grzegorza Przemyka można podjąć na wiele różnych sposobów i są z pewnością twórcy, którzy potrafią uchwycić zarówno te jednostkowe tragedie (matka traci syna), jak i emocje tłumu. Ale to są te oczywiste elementy, a Smarzowski nie lubi czarno-białych podziałów (mimo wyrazistych postaci). Chodzi o kontekst ludzki – aparat władzy tuszujący zbrodnię składa się z ludzi, czyż nie? Tych świadomych złych czynów, ale i tych niezbyt świadomych, choć czyniących umizgi do władzy. Wypełniony świniami, przypadkowymi ofiarami (także po stronie tzw. złych). Może więc historia z punktu widzenia młodego oficera Milicji (Tomasz Ziętek, świetny w Cichej nocy), który musi przycisnąć kilku świadków, żeby ci zeznali w jedynie słuszny sposób? Może z punktu widzenia ratowników z karetki (Łukasz Simlat, Tomasz Schuchardt – dwaj znakomici aktorzy, którzy zasługują na więcej), którzy przewozili pobitego Przemyka do szpitala – w końcu oni stali się również ofiarami tej historii? Jest naprawdę wiele elementów wokół śmierci Grzegorza Przemyka związanych z ludzkimi ułomnościami, małostkowością, karierowiczostwem. Jednoznacznie złe czyny niejednoznacznie złych ludzi. Kino zasługuje na tę historię.

Cel: polska ksenofobia wobec emigrantów

fot. Wykop.pl

Temat uchodźców w Polsce – chwytliwy, na czasie i wystarczająco dzielący, aby wywołać ciekawą dyskusję. Mogłaby to być historia rodziny czeczeńskiej, która przyjeżdża do Polski w wiadomym celu. Najpierw problemy z przekroczeniem granicy, następnie ośrodek dla emigrantów przypominający więzienie, upragniona i cholernie niepewna wolność. Znieczulica urzędnicza, wyzysk pracodawców i głupi naziole, którzy szczycą się pobiciem dzieciaka z ciemniejszym kolorem skóry. Mogłaby to być historia detektywistyczno-policyjna nawiązująca do wydarzeń sprzed kilku lat w Białymstoku (opisanych m.in. w książce Marcina Kąckiego), gdzie ktoś (kto?) podpalił drzwi w mieszkaniu rodziny czeczeńskiej. Smarzowski mógłby tu brutalnie skomentować znieczulicę społeczną, krótkowzroczność, drzemiącą nietolerancję wspieraną przez nieodpowiedzialnych polityków. Cios prosto w ksenofobiczną duszę Polaka. A gdyby jeszcze do głównej roli zatrudnił czeczeńskiego aktora – bajka.

Cel: polski antysemityzm międzywojenny

Tyle już widzieliśmy filmów o relacjach polsko-żydowskich, że wypatrywanie kolejnego zdaje się przesadą, czyż nie? Jednak to Smarzowski mógłby wbić klina w dobre samopoczucie tych podobno najprawdziwszych Polaków szczycących się wielokulturowością i wciąż zaprzeczających istnieniu ciemnych kart w historii. A gdyby tak uczciwie pokazać polski antysemityzm i przy okazji – co nie mniej ważne, choć mocno niewygodne – żydowski antypolonizm? Dajmy na to starcia w Przytyku niedaleko Radomia w 1936 roku. Po jednej stronie barykady prości chłopi (musi być Dziędziel, dawno niewidziany na ekranach Majchrzak, Pieczyński, Koman), u których narodowcy zasiewają niechęć do Żydów (bo dominują w tych sferach zawodowych, których przedstawiciele nie cierpią podczas wielkiego kryzysu tak bardzo jak inni). Po drugiej stronie lokalni Żydzi zbrojący się, tworzący bojówki pod przewodnictwem Icka Frydmana (Rafał Mohr – gdzie on jest obecnie?), których celem jest ochrona przed agresją Polaków. Można zahaczyć o temat gett ławkowych, może Polenaktion.

Avatar

Rafał Oświeciński

Celuloidowy fetyszysta niegardzący żadnym rodzajem kina. Nie ogląda wszystkiego, bo to nie ma sensu, tylko ogląda to, co może mieć sens.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA