Być jak Mastroianni, czyli reżyser Christophe Honoré o nowym filmie “Marcello Mio”
28 września przypada 100. rocznica urodzin legendy kina – Marcello Mastroianniego, znanego między innymi z filmów Federico Felliniego. Z tej okazji do kin trafi komedia “Marcello Mio” z Chiarą Mastroianni i Catherine Deneuve w rolach głównych. Z reżyserem Christophem Honorém rozmawiamy o kulisach tej niezwykłej produkcji.
Pamiętasz, kiedy po raz pierwszy zobaczyłeś filmy z udziałem Marcello Mastroianniego?
Christophe Honoré: W Rennes, w czasach kiedy byłem studentem, w ramach retrospektywy Federico Felliniego. To było “Osiem i pół” lub “Słodkie życie”. W tamtym czasie moje zamiłowanie do kina wiązało się nie tyle z podziwem czy uwielbieniem dla aktorów i aktorek, ale inspirowała mnie tradycja francuskiej krytyki filmowej, w szczególności związanej z “Les Cahiers du Ciném”a [francuski miesięcznik o tematyce filmowej]. Mastroianni to wielki aktor, mityczna postać kina lat 60. i 70., ale to Fellini – którego Mastroianni był “alter ego” – najbardziej interesował mnie w tych dwóch filmach. Zmieniło się to, gdy sam zostałem reżyserem. Dzięki pracy na planie zrozumiałem, że moje pragnienie tworzenia filmów nieodłącznie związane jest z aktorami, którzy w nich grają. Nie mogę pisać scenariuszy w oderwaniu od nich, ich gestów, twarzy, głosów.
Czy Twoje spojrzenie na postać Marcello Mastroianniego także się zmieniło?
Zrozumiałem, dlaczego był tak wielkim i znakomitym aktorem, nie tylko w filmach Felliniego. Mastroianni to jeden z tych aktorów, którzy nigdy nie twierdzili, że wiedzą dokładnie, jak grać. Dzięki jego zmienności i efemeryczności, możliwe były wszystkie wcielenia, ewentualności i zmiany tożsamości.
Z tego punktu widzenia komedia “Marcello Mio” jest nie tylko hołdem dla Marcello Mastroianniego, ale dla całego środowiska aktorów i aktorek?
Początkowym pomysłem na ten film było opowiedzenie o codziennym życiu aktorów, kiedy nie pracują nad kolejnymi rolami. Ten „przestój” zajmuje przecież ponad 90% ich życia. Ale aktor nie przestaje nim być, gdy schodzi z planu filmowego. To specyficzna relacja ze światem. Pozwolenie sobie na bycie filmowanym, nie pozostaje bez konsekwencji, gdy kamera już na nich nie patrzy. Chciałem sportretować moją ulubioną francuską aktorkę Chiarę Mastroianni, w zwykłych chwilach, w jej codziennym życiu, wśród bliskich i znajomych. Co więcej, Chiara jest wyjątkową aktorką, ponieważ nikt nie może oprzeć się wrażeniu, że jej życie prywatne i filmowe przenikają się nawzajem. Jak wszyscy pewnie wiedzą, jej rodzice to legendy kina.
Więc jest to sprawa rodzinna?
Tak, ale uwikłana w bardzo szczególną historię, ponieważ pamięć o tej rodzinie jest rodzajem wspólnego dobra, skarbu dla wielu ludzi, zbudowanego przez te wszystkie filmy, które widzieliśmy z udziałem Catherine Deneuve, Marcello Mastroianniego i Chiary. Ale “Marcello Mio” nie jest filmem biograficznym ze wszystkimi towarzyszącymi mu niebezpieczeństwami niedyskrecji i obsceniczności. Zrekonstruowałem tę rodzinną historię z fikcyjnego punktu widzenia, poprzez echa i analogie, zacierając granice między fikcją a rzeczywistością. Kiedy po raz pierwszy Catherine Deneuve przeczytała scenariusz, ona, która jest najlepszym strażnikiem swojego życia prywatnego, powiedziała mi, że była zaskoczona pewnymi szczegółami, prawdziwymi, ale mało znanymi. Pytała mnie: „Skąd o tym wiedziałaś? Chiara ci powiedziała?”. Było zupełnie inaczej. Wszystkie pytania, które zadawałem Chiarze, były pragmatyczne, typu: “Czy miałaś w dzieciństwie psa? Jak się nazywał? Jakiej muzyki słuchałaś z mamą? Gdzie jeździłaś na wakacje?” Etc.
Od pierwszych ujęć, osoby z których niektóre są bardzo znane, stają się zatem bohaterami tej historii?
Tak, to dzięki sile fikcyjnej scenerii i wyobraźni, którą ona rozpala. Ma to już miejsce na samym początku filmu. Świetnie się bawiłem, tworząc pastisz jednego z najsłynniejszych ujęć w historii światowego kina, z udziałem Anity Ekberg, kąpiącej się w Fontannie di Trevi w Rzymie, w filmie “Słodkie życie” Felliniego.
Zatem Chiara Mastroianni gra Chiarę Mastroianni, Catherine Deneuve gra Catherine Deneuve i tak dalej
Tak, ale oni naprawdę grają! Cudowne tam być, a zarazem jakby zupełnie gdzie indziej, w tych momentach współistniejących z ich zawodem, kiedy są w oderwaniu od wszystkiego, od miłości, przyjaciół. A następnie możemy dołączyć do tego dosłownie magicznego i równoległego świata kina, gdzie to, co fikcyjne, staje się realne, a to, co realne prowadzi do fikcji.
Co wiąże się z głównym tematem filmu…
Jest to historia osoby, która marzy o byciu kimś zupełnie innym. Okazuje się, że marzeniem Chiary jest zmiana w postać Marcello, który jest także jej wymarzonym ojcem. Przez długi czas publicznie była traktowana tylko jako jego córka. Jest to przykra sytuacja, której wszyscy doświadczamy w mniejszym lub większym stopniu, niezależnie od tego, czy mamy znanych rodziców czy nie. “Marcello Mio” oddaje sprawiedliwość Chiarze. Ona jest z pewnością Chiarą, osobą, która nie łączy się już automatycznie z ojcem Mastroiannim lub mamą Deneuve.
Opowiedz o współpracy z Catherine Deneuve.
To mój drugi film z Catherine, po “Ukochanym” z 2011 roku. Ale od początku kręcenia “Marcello Mio” czułem, że jest to jakby nasz pierwszy film. Catherine jest w pełni zaangażowana, bardziej poszukująca niż mogłoby się wydawać, wcale nie bywa zmęczona czy znużona. Zawsze w momencie, w którym gra, jest bardzo prawdziwa. Dobrze się bawiła grając samą siebie i to widać na ekranie. Nawet jeśli martwiłem się, że odmówi, biorąc pod uwagę temat filmu. Wciąż słyszę, jak mówi: „Tak, w porządku, ale nie będziemy też robić z tego wielkiego halo…” 100% Deneuve!
W kręgu przyjaciół rodziny mamy też kilka nowych postaci – Fabrice Luchini, Nicole Garcia i Hugh Skinner.
Wolałbym powiedzieć, że to postacie, które wpływają na układ tej rodziny. Fabrice Luchini nie był jeszcze częścią mojego osobistego panteonu aktorskiego. Dla mnie jest człowiekiem Rohmera, genialnym w “Nocach pełnych księżyca”. Również w swojej roli, bardziej zabawny niż kiedykolwiek, zaostrza swoją kreatywność i, że tak powiem, pozwala jej wręcz “wpaść w amok”. Jest aktorem-muzykiem, który codziennie pracuje nad swoją partyturą, nawet jeśli oznacza to wyrzucenie jej do kosza w dniu kręcenia i improwizację. To samo dotyczy Nicole Garcii, która jest oczywiście idealna, gdy filmuję ją podczas wykonywania zawodu reżysera. Będąc aktorką, Nicole rozwija także autoironiczne poczucie humoru, które czyni ją niezwykle sympatyczną, szczególnie, gdy musi wykazać się autorytetem. Jeśli chodzi o Hugh Skinnera, którego zauważyłem w angielskich serialach m.in. “Fleabag”, jest on jedyną osobą, która nie gra siebie, ale postać Colina, brytyjskiego żołnierza stacjonującego w Paryżu. Jest obcokrajowcem, ze względu na swój język i mundur. Jest idealną i niemożliwą miłością Chiary. Duch miłości, fantazji i nocy.