Aleksandra Popławska o SZADZI: Serialowy wyrok przypomina mi nierozliczone sprawy Kościoła [WYWIAD]
Z okazji premiery drugiego sezonu serialu Szadź porozmawialiśmy z Aleksandrą Popławską o jej powrocie do roli Agnieszki Polkowskiej, wydźwięku najnowszych odcinków, tematach przewodnich produkcji i aktorskich sposobach. Szadź jest już dostępna do obejrzenia na TVN Player.
W drugim sezonie twoja bohaterka zostaje postawiona w nad wyraz trudnej sytuacji. Jej dotychczasowa wizja przeszłości zostaje zachwiana prawdziwymi reminiscencjami. Będzie musiała się z tym wszystkim zmierzyć?
Tak, będzie musiała. Przede wszystkim mocno przeżyje reperkusje tego finału. W pierwszym odcinku drugiego sezonu dochodzi do pewnego rodzaju zanegowania wydarzeń, które widz miał szansę śledzić w pierwszym sezonie. Moją bohaterkę dopadają pewne chwile słabości, a następnie zaczyna ona pracować na tak zwanym nielegalu. Agnieszka zrobi wszystko, by udowodnić swoje racje. Pozostaje pytanie, czy jej przekonania są słuszne…
Motyw religijny i uwspółcześniony komentarz to główne tła pierwszego sezonu. Drugi rozpoczyna się na sali sądowej. Dostaniemy obyczajowy dramat i rozprawę z człowieczym złem? Czy może chodzi o reperkusje wyroku Pawła Wolnickiego? Jest to zrobione nieco na modłę amerykańską.
Twórcy rozrysowują wiele ścieżek, ten brak happy endu jest jedną z nich. Cenię sposób, w jaki ten serial portretuje polskie prawo. Pokazuje jego patologie, to, że nawet przy tak ekstremalnych sytuacjach może ono działać na rzecz sprawcy! To ogólnie jest serial z rozpoczynającym go motywem zła zwyciężającego z dobrem. Jednak najciekawsze jest to, że to wspomniane przeze mnie zło kryje się pod przykrywką czegoś dobrego. Piotr Wolnicki jest osobą inteligentną, to profesor i religioznawca, bardzo poważany człowiek – w ogóle trudno kogoś takiego podejrzewać. A zło może kryć się w najróżniejszych postaciach. W tym serialu jest sporo prawdy o naturze człowieka. Spójrzmy choćby na procesy w polskim Kościele Katolickim, to bardzo podobny przykład. Dzieje się tam wiele niedobrego, a przez te prawne kruczki nadal nie jest łatwo komukolwiek coś zarzucić, a następnie wykazać.
Kiedy oglądałem pierwszy odcinek, to od razu przypomniał mi się Lęk pierwotny z Edwardem Nortonem, swoista próba wyminięcia prawnych konsekwencji.
Świetny film, bo do końca nie wiemy, czy postać Nortona jest koniec końców winna. Nie powiem ci, czy jakiekolwiek podobieństwa są konsekwencją tego, że twórcy bazowali na amerykańskich filmach sądowniczych. Niemniej scenariusz drugiego sezonu był zaskakujący, czytało się go jednym tchem. Mam nadzieję, że te same emocje udało nam się przenieść na ekran. Przyznam szczerze, że ten sezon powinien być po prostu ciekawszy.
Agnieszka z odcinka na odcinek przechodzi przemianę wewnętrzną, zmienia nastawienie, doznaje i odwdzięcza się empatią. W jakiś sposób musieliście, jako twórcy, poszerzyć jej personalne wątki. Co dokładnie będzie się działo z twoją bohaterką?
Ona ma ze sobą taki problem – albo i jest to zaleta, zależy od perspektywy – że nie bardzo przywiązuje się do pism, dat, faktów… Bardzo polega na własnej intuicji, do tego prawdziwa tożsamość Wolnickiego wciąż nie daje jej spokoju, dochodzą kolejne morderstwa, mamy jeszcze relację z córką. Ten wulkan musi kiedyś wybuchnąć! Choć zostaje oddalona od całej sprawy, na własną rękę spróbuje udowodnić prawdę – tę rzeczywistą, taką, którą widz miał okazję zobaczyć na oczy, a nie tę respektowaną przez prawo w świecie przedstawionym całego serialu.
Jest taka scena w ostatnim odcinku pierwszej części, kiedy Wolnicki rozumie, że od początku do końca nie miał racji. Widz zna wiele perspektyw, widzi, że Piotr się pomylił, jednak antagonista wciąż brnie w swoją hipokryzję. Twoja postać również będzie patrzeć na niego ambiwalentnie. W jaki sposób wraz z Maćkiem Stuhrem obrazujecie ich dwubiegunową, sprzeczną relację?
Przyznam szczerze, że nasze relacje są osobne, nasze postaci spotykają się może ze dwa razy. Prawda, te perspektywy łączą się w całość, tworzą całą historię serialu, ale każdy z nas jako aktor indywidualnie pochodził do wcielenia się w postać i rozwijania jej. Nie zmienia to faktu, że postać Maćka to motor napędowy dla działań mojej bohaterki. To dwa przeciwieństwa, które zarówno się dopełniają, jak i nawzajem nakręcają (ze względu na wspólną przeszłość). Wolnicki pozbawiony emocji śmieje się mojej bohaterce w twarz. Na swój sposób rzuca jej (kolejne) wyzwanie.
Jeśli chodzi o twoją bohaterkę: Polkowska nie jest tak lodowata, jak w innych serialach typu Wataha, choć i tutaj często potrafi postawić na swoim. Bywa ostrzejsza w sytuacjach bez wyjścia. Dlaczego lubisz odgrywać Agnieszkę? Imponuje ci jej upór?
Mnie się podoba jej brak atrakcyjności. Prokurator Dobosz (Wataha) to silna kobieta, typ samotnika skupionego na pracy, perfekcjonistka, trudno ją zaszantażować, bo posiada bardzo mało słabych punktów, praktycznie nie ma rodziny czy życia prywatnego, żadnych bliskich i przyjaciół… Natomiast Agnieszka Polkowska ma córkę i to prawdopodobnie jest jej największą słabością, już w pierwszym sezonie Wolnicki wykorzystuje ten fakt. Do tego jest byłą alkoholiczką, w sytuacjach nerwowych ciągnie ją do kieliszka, a granica, by sięgnąć po butelkę, jest naprawdę cienka. Polkowska działa sercem, a w policji nie jest to mile widziane. Ona bywa twarda, ale wewnątrz to krucha, zagubiona osoba. Agnieszka nie powinna zostać policjantką. Jest nią ze względu na ojca, poszła w jego ślady. Ojca, który wychował ją na męską dziewczynę, może stąd też wywodzi się część jej cech.
Czy emocje z życia prywatnego przekładałaś na rolę Polkowskiej? Masz córkę w podobnym wieku do tej serialowej. Umiejscowiłaś ją sobie kiedyś w serialu? Na zasadzie, że to twoje dziecko porywa Wolnicki…
Nie, nie karmię się moimi lękami, łzy bohaterki nie są moimi łzami. Nie mam i nie chcę mieć takiej metody aktorskiej, nawet nie chciałabym sobie czegoś takiego wyobrażać. Wewnętrznie buduję sobie świat mojej postaci, tak jakbym zaczynała grać w świecie gry komputerowej i w stu procentach wcielała się w protagonistkę danego tytułu. Mam dobrą relację z córką, natomiast Polkowska ma zupełnie inne relacje ze swoją, te dwa światy nie są kompatybilne. Swoją drogą płakać mi się chce, kiedy patrzę, jakie życie ma moja bohaterka. Nie chciałabym tak funkcjonować, budzić się w takiej rzeczywistości…
Zastanawiałem się ostatnio, w czym tkwi twoja aktorska moc. Mam wrażenie, że chodzi tu o modulowanie głosu (jego szorstkość nadaje dynamiki), w rozmowie ze mną brzmi nietypowo. Jakimi środkami aktorskimi operujesz, jakbyś to nazwała swoimi własnymi słowami?
Nie robię tego technicznie, że w głowie wyobrażam sobie niekonwencjonalny głos postaci. Ale rzeczywiście, kiedy wchodzę w daną rolę i jest ona charakterystyczna, to z automatu dopasowuję się do jej konwencji, jej stylu bycia. Polkowska jest szorstka, więc od razu jej osobowość narzuca mi ten ton głosu, to wyobrażenie łączy się z moją fizycznością. Jeśli wyłapujesz takie rzeczy, to znaczy, że masz dobry słuch (śmiech).
Jaka jest różnica między pracą na planie serialu od TVN a przykładowo ze stacją HBO? Etos pracy jest inny? Nastawienie na inne aspekty formalne? Estetyka i style tych seriali znacznie się różnią. HBO ma w sobie brud, TVN więcej obyczajowości.
To zawsze będzie się różnić. W naszym serialu nie ma w ogóle krwi, w Szadzi unika się tego brudu, jest on estetycznie ukazany. Sam TVN zaczął od seriali mieszczańskich, miłych, przyjemnych, więc zapewne tutaj musimy doszukiwać się tego omijania dosłownie ukazywanej przemocy. Dopiero później zaczęli produkować kryminały, robią to w swoim stylu. Nie ma tu mroku, ale warto podkreślić, że przynajmniej starają się obrać własną, oryginalną ścieżkę.
Szadź spotkała się z mieszanym odbiorem ze strony widzów i krytyków. Serialowi zarzuca się naiwność, przewidywalność czy powtarzanie tych samych wątków, konstrukcji fabularnych. Zastanawiałaś się nad tą krytyką przy powrocie do drugiego sezonu? Czy to na pewno była dobra decyzja wizerunkowa?
Pierwszy raz rozmawiam i słyszę na temat jakiejkolwiek krytyki związanej z naszym serialem, bo ja sama, zajmując się swoją pracą, w ogóle nie czytam opinii. Finalny produkt niespecjalnie mnie interesuje, kręci mnie i podnieca sama praca, potem idę na premierę i z ciekawości zerkam na wszelkie niuanse. Jak koledzy zagrali? A tutaj co się stało z montażem? A tu taka ścieżka muzyczna? Przecież wyobrażałam ją sobie zupełnie inaczej. Porównywanie efektu końcowego z całym procesem kręcenia jest świetnym doświadczeniem. Popyt na Szadź jest, a oglądalność była naprawdę spora. Do tego nasz serial został niedawno nominowany do Orłów.
Co, jako projekt zawodowy, znaczy dla Ciebie Szadź? Kolejną przygodę aktorską czy bardziej zlecenie, które trzeba wykuć, wykonać i zapomnieć?
Bardzo związałam się z ludźmi, to były dwa sezony współpracy z niesamowitą ekipą, każdy pion dawał coś od siebie, czy to zespół reżyser–operator, czy nasz team aktorski. Człowiek się do czegoś takiego przywiązuje, potem z sentymentem wspomina takie spotkania. Liczę, że jeszcze uda nam się spotkać w tym samym składzie.