search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

WŚRÓD NOCNEJ CISZY. Klimat i seryjne zbrodnie

Tekst gościnny

4 grudnia 2016

REKLAMA

Autorem recenzji jest Michał Frącz.

wnc-posterPolscy reżyserzy pewnych gatunków po prostu nie tykają. Rasowe science fiction mieliśmy ostatnio chyba jeszcze za komuny, poważne sensacje to dla naszych twórców tabula rasa i terra incognita, zbitka „polski horror” stała się wręcz synonimem czegoś nieistniejącego, a nasze rodzime fantasy to równie częsty widok jak biały kruk lub trzygłowe cielę. Z porównywalną częstotliwością nasi filmowcy zabierają się za motyw seryjnego mordercy. A szkoda, bo raz wyszła nam Polakom prawdziwa perełka.

Akcja filmu toczy się przed wojną, w prowincjonalnym miasteczku (w tej roli Bydgoszcz), gdzie tuż przed świętami (stąd tytuł filmu) zaczął grasować seryjny morderca. Jego ofiarami padają mali chłopcy. Przy każdej ofierze zostawia obrazek z czarnym kotkiem. Śledztwo prowadzi doświadczony komisarz Hermann, który zapowiada, że złapie i „osobiście zaprowadzi go na szafot, bez względu na osobę i urodzenie mordercy”.

Komisarz Hermann, wdowiec, wychowuje samotnie dorastającego syna, Wiktora. Jeśli można być pewnym czegoś o komisarzu, to tego, że NIE jest amatorem bezstresowego wychowania. Zimny wychów to dla młodego Wiktora codzienność. Chłopaka ciągnie do wielkiego świata, razem z przyjacielem planuje zaciągnąć się na statek i zostawić miasteczko daleko w tyle.

wnc1

„Wśród nocnej ciszy” warto obejrzeć chociażby dla klimatu – z jednej strony przedwojenne, skąpane w śniegu miasteczko, z drugiej perfekcyjnie oddana przez Tadeusza Chmielewskiego (tak, reżyser „Nie lubię poniedziałków” i „Jak rozpętałem drugą wojnę światową” nakręcił thriller o seryjnym mordercy) atmosfera zaszczucia i paranoi, jaka udziela się mieszkańcom. Jej ofiarą pada m.in. Bogu ducha winny przechodzień (ładne nawiązanie do „M-morderca” Langa). Choć to prowincjonalne miasteczko i takich atrakcji jak geniusze zła, tajne stowarzyszenia, czy arystokraci-morfiniści spodziewać się nie należy, to myślę, że fani serii o Eberhardzie Mocku powinni czuć się jak u siebie w domu.

Szczególnie podoba mi się to, że film mówi tak niewiele, sugerując tak dużo, co, jak wiadomo, nieźle działa na wyobraźnię. Wreszcie ktoś w tym kraju wziął sobie do serca angielską zasadę „show, don’t tell”. W zasadzie cały, kluczowy przecież, wątek rodzinny jest utkany z takich drobnych szczegółów i niedopowiedzeń. Można na przykład domyślać się, że Wiktor jest homoseksualistą, choć nikt o tym nie mówi, no i żadnych psujących klimat scen pieszczot i baraszkowania w łóżku nie uświadczymy.

wnc2

„Wśród nocnej ciszy” funduje nam też masę kapitalnych obserwacji, mini-scenek, które nadają klimat i budują wiarygodność świata przedstawionego. Przykład? Komisarz przynosi szefowi policji zdjęcie z wojska głównego podejrzanego. Szef na to: „Tylko nie dawajcie tego do prasy. Podejrzany w mundurze, co ludzie sobie pomyślą?”. Po tych słowach byłem już w stu procentach kupiony.

Jest jedna rzecz, na którą nie zwróciłem uwagi podczas pierwszego seansu, a która podoba mi się coraz bardziej, im dłużej o niej myślę – to zwyczajność mordercy. Zanim przejdę do meritum, chcę was lojalnie ostrzec, że w następnych trzech akapitach będą mniejsze lub większe, ale SPOILERY. Morderca, grany przez Jerzego Bończaka to oszpecony palacz okrętowy. Prawdopodobnie nie ma żadnego wykształcenia, prawdopodobnie zniknąłby w tłumie, gdyby mógł. O jego przeszłości nie wiemy zbyt wiele, poza tym, że to weteran wojenny, ma żonę i dziecko (podejrzewa zresztą, że dzieciak nie jest jego), a jedynymi rzeczami wyróżniającymi go są sadystyczne skłonności oraz świeża blizna po oparzeniu wrzątkiem. Żaden z niego geniusz zbrodni.

To oczywiście żadna wada, ale powiedzmy to głośno – gdyby na jego barkach opierał się cały film, „Wśród…” byłby niczym więcej jak ciekawostką przyrodniczą; „oto proszę państwa przykład polskiego thrillera, proszę popatrzeć, a teraz proszę wycieczki polski horror, Wilczyca Piestraka”. Na szczęście film Chmielewskiego stoi mocno na swoich nogach. Morderca jest złowieszczym, rzecz jasna, ale jednak tylko elementem wielkiej układanki, która ułoży się w całość w rzucającym na kolana finale.

wnc3

Pewnie niektórzy powiedzą, że przesadzam, ale jeśli chodzi o finał i konsekwencję w konstruowaniu fabuły specjalnie pod ów twist, to „Wśród nocnej ciszy” może bez żenady stawać w jednym z rzędzie z takimi gigantami, jak „Siedem”, „Harry Angel”, czy „Rzeka tajemnic”. Wiem, że te stwierdzenia to wyświechtany banał, ale tutaj każdy szczegół ma znaczenie, a intryga jest poprowadzona tak zwięźle i inteligentnie, że ma się ochotę wstać i bić brawa. W trakcie seansu układałem w głowie różne scenariusze jak potoczy się akcja, mniej lub bardziej emocjonujące. To, które wybrał Chmielewski*, było chyba najokrutniejsze, najbardziej dramatyczne i z pewnością najtragiczniejsze. Cytat umieszczony na początku recenzji w filmie się nie pojawia, ale idealnie oddaje obraz sytuacji, gdy na ekranie triumfują takie wartości jak honor, męska przyjaźń i iście starotestamentowe rozumienie sprawiedliwości.

A najpiękniejsze jest to, że jeszcze gdzieś tak w połowie liczyłem, że wszystko rozejdzie się po kościach. Tak, reżyser mamił nas bliskim happy endem, koił serce, klepał po plecach, by znienacka zaserwować cios, który zwalił nas z nóg, po czym przydusił do ziemi i przytrzymał w tej niewygodnej pozycji aż do napisów końcowych.

wnc4

Techniczna strona filmu jest po prostu porządna i, jak przystało na fachową robotę, nie wybiega bez potrzeby przed szereg. Kadry są przemyślane, scenografia sprawia, że wierzymy w świat przedstawiony, a muzyka Jerzego Matuszkiewicza gra w tle i sączy niepokój do ucha. Nie odwraca uwagi od prawdziwego skarbu, czyli aktorstwa. Na pierwszym planie błyszczą kompletnie anonimowi dla mnie Tomasz Zaliwski w roli Komisarza, oraz Piotr Łysak jako Wiktor. Na drugim planie zaś m.in. wspomniany już Jerzy Bończak i Henryk Bista.

Odwracam na chwilę wzrok od monitora i spoglądam na okładkę. Napis na niej głosi, że „wciąga bardziej, niż współczesne amerykańskie thrillery”. Wiem, jak zwykle reagujecie na podobne zapewnienia ze strony rodzimych dystrybutorów, nie musicie nic mówić. Tylko co ja poradzę na to, że tym razem mówią prawdę?

*UWAGA SPOILER „Wśród nocnej ciszy” oparto na książce „Śledztwo prowadzi radca Heumann” Ladislava Fuksa. Książki co prawda nie miałem w rękach, ale skądinąd wiem, że w powieści ojciec jest jeszcze bardziej oschły i surowy i (uwaga, zdradzam zakończenie) po zabójstwie syna przechodzi nad tym do porządku dziennego. Nie chcę się mądrzyć nad książką, której nie czytałem, ale według mnie bardziej ludzki, mający wrażliwą stronę komendant, który gotów jest umrzeć w imię swoich zasad, dodaje fabule tragizmu.

REKLAMA