DYLIŻANS
Z archiwum film.org (2006) – autorem tekstu jest Zygmunt Pawelczyk.
O Dyliżansie, westernie nakręconym w 1939 roku przez Johna Forda, napisano już chyba wszystko. A co ciekawsze, napisano bardzo dobrze. “Arcydzieło filmowe, które po zapaści westernu klasy A w latach 30. rozpoczyna renesans gatunku i otwiera złoty okres klasycznego westernu” – piszą w swoim leksykonie 100 westernów (2000) Jacek Ostaszewski i Łukasz Plesnar. “Uważany dziś za klasykę gatunku, omawiany w licznych esejach – film ten był najwartościowszym epickim westernem w dorobku amerykańskiego kina przed drugą wojną światową. Jako widowisko – osiągnął formalną doskonałość“ – napisał Czesław Michalski w “Westernie i jego bohaterach” (1972). W “Słowniku filmu” (2005) wspomniany już Łukasz Plesnar zaznacza, że “Dyliżans jest zapewne najsłynniejszym i najwyżej cenionym westernem w dziejach kina”. “To Dyliżans przyniósł westernowi szacunek.” – Barry Norman, 100 najlepszych filmów stulecia (1993).
To tylko kilka opinii krytyków i recenzentów. I trudno się z nimi nie zgodzić. Kto oglądał ten film chociaż raz, musi przyznać, że mimo upływu prawie siedemdziesięciu lat od jego premiery Dyliżans w dalszym ciągu ma jakąś magiczną siłę, która każe i bohaterom filmu, i widzom, którzy ten film oglądają, wierzyć w siebie wbrew wszystkim i wszystkiemu. Chociażby wiara ta trwała tylko tyle, ile trwa film.
Od 1931 roku, kiedy to Cimarron stał się pierwszym westernem nagrodzonym Oscarem jako najlepszy film, gatunek ten przeżywał niekiedy ciężkie chwile. Fakt, że powstawało w tym czasie bardzo wiele tzw. końskich oper, ale charakteryzowały się niskimi budżetami, pośpieszną produkcją i prościutką, by nie powiedzieć wręcz banalną akcją. Były one najczęściej uzupełnieniem seansów kinowych.
Dopiero Dyliżans wykazał, że western, tak jak i inne gatunki filmowe, może ukazywać związki między ludźmi, konflikty i przyjaźnie, fakty i fikcję, wielkość i poezję.
Opowiadanie Dyliżans do Lordsburga Ernesta Haycoxa ukazało się w 1937 roku. Historia grupy ludzi, którzy podróżują przez tereny zagrożone atakami Indian, którzy zostają uratowani dzięki interwencji kawalerii, wydawała się producentom wielkich wytwórni zbyt oklepana i banalna. Dopiero niezależny producent Walter Wanger, świetny scenarzysta Dudley Nichols (dokonał w opowiadaniu sporo zmian, wprowadzając chociażby postacie doktora i bankiera) i John Ford ze swoją reżyserska inwencją sprawili, że tradycyjny temat nieoczekiwanie rozbłysnął. Nie ukrywano wcale źródeł inspiracji, które pozwoliły ożywić stare schematy. W scenariuszu nietrudno bowiem odnaleźć społeczno-obyczajowe wątki nowel Maupassanta Baryłeczka i Panna Fifi. Przełomowe znaczenie Dyliżansu nie polega tylko na doskonałej równowadze wszystkich elementów filmu, wyczuciu detalu, umiejętnym budowaniu atmosfery zagrożenia i niebywale zręcznej narracji. Ford, korzystając obficie z utrwalonych tradycji westernu (dzielny bohater o niejasnej przeszłości, grzesznica-anioł, źli Indianie, komiczni Meksykanie, itp.), potrafił mimo to przedstawić skomplikowane stosunki między ludźmi, zderzyć ze sobą różne warstwy społeczne i odmienne wartości, wydobyć prawdę spod skorupy pozorów, obnażyć postawy moralne i charaktery. Dyliżans przywrócił twórcom wiarę w możliwości westernu. Od jego premiery datuje się szybki rozwój tak popularnego wtedy gatunku.
Dyliżans rozpoczyna się w momencie, kiedy grupka bohaterów wyrusza z małego miasteczka Tonto w Arizonie do Lordsburga w Nowym Meksyku. Jeszcze przed wyruszeniem, pasażerowie dowiadują się, że z rezerwatu zbiegł słynny przywódca Apaczów – Geronimo, który zmobilizował swoich ziomków i grasuje w okolicy. W każdej chwili spodziewać się można jego ataku. Niezrażeni tą wiadomością bohaterowie decydują się jechać. Któż więc znajduje się w dyliżansie zdążającym do Nowego Meksyku? Przede wszystkim Lucy Mallory (Louise Platt) – czcigodna dama, żona oficera, spodziewająca się dziecka. Jedzie do fortu położonego na drodze do Lordsburga, gdzie ma połączyć się ze swym mężem. Jest też w dyliżansie stateczny bankier Gatewood (Berton Churchill) i sprzedawca napojów alkoholowych – pan Peacock (Donald Meek). Jest lekarz – doktor Boone (Thomas Mitchell), nałogowy pijak, który dawno stracił prawo do wykonywania zawodu, i Hatfield (John Carradine) – zawodowy szuler. Jedzie także panna Dallas (Claire Trevor) – dziewczyna lekkich obyczajów, wyrzucona z miasteczka przez zgorszonych jej profesją mieszkańców. Obok woźnicy Bucka (Andy Devine) zasiada na koźle szeryf Curry Wilcox (George Bankroft). Udaje się w podróż, gdyż sądzi, że uda mu się ująć zbiegłego z więzienia Ringo Kida (John Wayne), który poprzysiągł zemstę na mordercach swego ojca i brata – braciach Plummerach. Przewidywania stróża prawa sprawdzają się: rzeczywiście na drodze jadącego dyliżansu pojawia się Ringo Kid we własnej osobie.
Trudno sobie wyobrazić większe zróżnicowanie bohaterów westernu i od tej strony wszystko zdaje się w tradycyjnym porządku.
Wiadomo, kto jest szlachetny, a kto zasługuje na pogardę. Tak toczą się początkowe partie filmu. Ale partie rozgrywane dziwną talią kart. W miarę upływu akcji zmieniają się ich kolory i wartości. Bo oto reżyser stawia bohaterów w sytuacjach, które zmuszają ich do nieustannego dokonywania wyboru. W toku dramatycznych zdarzeń obnażają się prawdziwe charaktery jadących osób, a Ford bawi się ciągłym tasowaniem tych kart. Szuler ginie z godnością wielkiego pana, bandyta okazuje się rycerski, dziewczyna lekkich obyczajów zaś zasługuje swym postępowaniem na większy szacunek niż małomiasteczkowe bigotki. Na tym nie koniec. Notoryczny pijaczyna odrodzi się, pomagając przy porodzie, szacowny bankier okaże się zaś defraudantem pokaźnej sumy pieniędzy i łotrem bez skrupułów. Szeryf ostatecznie przymknie oczy na poczynania Ringo Kida, pozwoli mu rozprawić się z Plummerami i odjechać wraz z Dallas, zamiast sprowadzać go z powrotem do więzienia.
Zdjęcia do filmu kręcono w stanach Kalifornia, Arizona i Utah. Malownicza Monument Valley była wprawdzie już poprzednio tłem innych westernów, ale dopiero ten film wydobył z pejzażu doliny specyficzną atmosferę, ustalając tym samym pewien kanon przedstawiania westernowego krajobrazu. Sam Ford wracał do tego pleneru wielokrotnie w późniejszych swoich obrazach z Dzikiego Zachodu. Długie sceny ataku Indian nadzorował jako szef tzw. drugiej ekipy najsławniejszy kaskader Hollywoodu – Yakima Canutt, sam też dublował Johna Wayne’a i zagrał białego zwiadowcę kawalerii. Apaczów w filmie odtwarzało około 300 Indian ze szczepu Navajo. Zwiadowcę grał wódz Wielkie Drzewo, ale w roli Geronimo wystąpił już autentyczny Apacz – wódz Biały Koń.
W karierze 31-letniego wówczas Wayne’a rola Ringo Kida oznaczała zawodową nobilitację i początek długiej współpracy z Johnem Fordem (14 filmów, w tym 9 westernów).
Wśród znanych ówcześnie aktorów, takich jak Thomas Mitchell, John Carradine i George Bankroft, etatowo grających w największych wytwórniach, Wayne był jakby przybyszem z prowincji, z hollywoodzkich nizin. Ford zdawał sobie z tego sprawę i wiedział, że będzie musiał przełamać potencjalne uprzedzenie sławnych aktorów do swego faworyta. Wziął więc go w takie obroty, wyciskał z niego takie poty, aż starsi koledzy wystąpili w obronie Wayne’a i dali Fordowi do zrozumienia, że nie musi się tak nad nim pastwić, bo to “swój chłop”. Jednak Ford miał w takim działaniu jeszcze inny cel. Zależało mu na tym, aby Wayne zrzucił z siebie balast rutyny, jakiej nabył grając do tej pory w ponad czterdziestu westernach klasy B. I Fordowi się to udało.
Autorzy muzyki, opartej na motywach kilkunastu ludowych ballad, otrzymali Oscara. Drugi Oscar wyróżnił kreację Thomasa Mitchella w roli lekarza-pijaka. Film nominowany był ponadto w pięciu innych kategoriach: najlepszy film, reżyser, zdjęcia, montaż i scenografia.
A tak o swojej roli mówił sam John Wayne: “Dyliżans zrobił ze mnie gwiazdę i za to będę Fordowi wdzięczny do końca życia (…). Nie wydaje jednak mi się, żeby miał szacunek wobec mnie jako aktora, aż do chwili, gdy dziesięć lat później wystąpiłem w Rzece czerwonej Howarda Hawksa. Ale nawet wtedy nie byłem tego pewny.” (“The Films of John Wayne”, Secaucus, 1970).
I jeszcze kilka ciekawostek:
- Dyliżans był pierwszym dźwiękowym westernem Johna Forda.
- Orson Welles opowiadał, że w salce Museum of Modern Art w Nowym Jorku obejrzał film 40 razy, chcąc nauczyć się sztuki montażu.
- Początkowo role Dallas i Kida mieli zagrać Marlene Dietrich i Gary Cooper. To sam Ford wymógł obsadzenie Claire Trevor i Johna Wayne’a.
- Film doczekał się nowej wersji filmowej (1966, reż. Gordon Douglas), z takimi wykonawcami jak Michael Connors, Alex Cord, Bing Crosby, Van Heflin, Slim Pickens i Stefanie Powers, oraz telewizyjnej (1986, reż. Ted Post), w której w role filmowe wcielili się znani piosenkarze muzyki country, Kris Kristofferson, Willie Nelson i Johnny Cash.