UŚPIENI. 20 lat później

Nowy Jork, lata sześćdziesiąte. W dzielnicy Hell’s Kitchen, w której o wpływy i dusze walczą bezpardonowo kościół katolicki i włoska mafia, dorasta czwórka nastoletnich chłopców – Lorenzo, Tommy, John i Michael. Ich kończące się powoli dzieciństwo jest tak beztroskie, jak to tylko możliwe w tak niesprzyjającym otoczeniu – aż do pewnego upalnego dnia, kiedy ich bezmyślna zabawa przeradza się w chuligański wybryk. To, co zaczęło się jak szczeniackie wyzwanie, znajduje swój finał w sądzie dla nieletnich. Chłopcy za zniszczenie wózka ulicznego sprzedawcy zostają skazani na rok pobytu w zakładzie poprawczym Wilkinson.
Sprawiedliwości staje się zadość – postępowanie chłopców, mimo że nie było wynikiem złych intencji, pozbawiło jednak ofiarę wypadku jedynego źródła utrzymania. Sprawcy są winni i bezdyskusyjnie zasługują na karę. Jednak koszmar, który rozgrywa się za zamkniętymi drzwiami zakładu poprawczego, przechodzi wszelkie wyobrażenie. Chłopcy wpadają w ręce sadystycznych strażników, którym przewodzi Sean Nokes. Bici, gwałceni, upokarzani, do końca życia będą nosić na ciele i duszy ślady pobytu w Wilkinson.
Mijają lata. Michael kończy studia prawnicze. Lorenzo zostaje dziennikarzem. Tommy i John pracują dla mafii. Drogi czwórki przyjaciół się rozchodzą i wydaje się, że nie mają szans zejść się ponownie. I wtedy Tommy i John spotykają w niewielkim barze Seana Nokesa i mordują go bez wahania, z radością patrząc, jak ich kule rozrywają go na kawałki.
Michael prosi o prowadzenie oskarżenia jako zastępca prokuratora rejonowego. Lorenzo podejmuje się relacjonowania sprawy w lokalnej gazecie. Powstaje plan, którego motywem jest zemsta po latach – jak w Hrabim Monte Christo, ulubionej powieści chłopców. Zaczyna się niebezpieczna rozgrywka, której celem jest nie tylko uniewinnienie Tommy’ego i Johna, ale i ujawnienie prawdy o ofierze zabójstwa i jego kolegach z Wilkinson.
Uśpieni w reżyserii Barry’ego Levinsona to ekranizacja autobiograficznej powieści Lorenzo Carcaterry. Historia czwórki przyjaciół, których życie tak nieodwołalnie zmieniło jedno popołudnie, jest przerażającą relacją o niewydolności systemu. Nic tutaj nie jest takie, jak być powinno. Poprawczak niczego nie poprawia. Prokurator oskarża tylko pozornie, obrońca tylko pozornie broni. Ksiądz składa fałszywe zeznania. Plan idealny, który udaje się przeprowadzić w pełni, niczego nie zmienia. Zemsta nie przynosi ulgi, nie daje satysfakcji.
Tak delikatną, niejednoznaczną opowieść pokazać mógł tylko Barry Levinson, twórca genialnego Rain Mana. Z dużym wyczuciem, scena po scenie, prowadzi widza przez historię Lorenza i jego przyjaciół, za pomocą pierwszoosobowej narracji łopatologicznie podtykając mu pod nos kolejne jej fragmenty. W tym filmie nie ma niedomówień czy niejasności, muzyka, światło, konstrukcja scen – wszystko to sprawia, że Levinson od początku do końca trzyma widza dokładnie w tym miejscu, w którym chce go mieć. Budzi w nim niesłychane emocje, bez trudu, jak się wydaje, wywołując w nim wrażenie, że jest on częścią filmu – nienawiść i obrzydzenie do zdeprawowanych strażników jest ogromna, współczucie z dręczonymi chłopcami nie mniejsze. Nie mniejsza jest też chęć odwetu i ostateczne poczucie porażki.
Reżyserowi towarzyszy doskonała obsada. Lorenza gra Jason Patric, dla którego była to pierwsza większa rola. Patric, obecnie kojarzony głównie z kontynuacją kasowego przeboju Speed, w Uśpionych tworzy świetną kreację. Lorenzo jako jedyny z czwórki „wychowanków” Wilkinson próbuje żyć normalnie, zapomnieć o koszmarze sprzed lat. Na wezwanie Michaela jednak stawia się i podejmuje się zadania. Jak Dumasowski Monte Christo robi wszystko, żeby dzieło przyjaciela doprowadzić do końca. Lorenzo w wykonaniu Patrica jest zdystansowany, niemal chłodny. To on jest głosem rozsądku, ale też i wątpliwości. To on sprawia, że widz zastanawia się, do czego to wszystko doprowadzi.
Michael dla odmiany epatuje swoją krzywdą. Anielska twarz Brada Pitta, aktora, który w tamtym okresie był u szczytu popularności, skrywa wielkie cierpienie – i dokładnie tego spodziewają się po Tristanie z Montany rzesze jego fanek. Pitt, który w nieco późniejszym okresie będzie konsekwentnie odchodził od wizerunku skrzywdzonego wrażliwca, w Uśpionych po raz kolejny spojrzeniem błękitnych oczu wyraża poharataną duszę – a potrafi to robić jak nikt inny. Jego Michael, autor szatańskiego planu, jest w tym bardzo wiarygodny. Poprzez cały ten wyczerpujący spisek, aż do smutnego końca, Michael jest uosobieniem wielkich emocji, ukrytych w posępnym pancerzu pozornego opanowania.
Tommy i John (Billy Crudup i Ron Eldard) z kolei to tylko pionki w grze tych dwóch. Nieświadomi, że swoim czynem przyspieszyli jedynie to, co Michael planował od lat, do końca pozostają biernymi obserwatorami całej rozgrywki.
Po drugiej stronie barykady stoją sadystyczni strażnicy, z Seanem Nokesem na czele. Kevin Bacon doskonale sprawdza się w roli oprawcy. To już nie uroczy Ren z Footloose, to sfrustrowany, perwersyjny, budzący wstręt człowiek, wyżywający się na podległych mu chłopcach, dający upust swoim chorym fantazjom. Bacon umiejętnie pokazuje dwie twarze swojej postaci – tryumfujący, wszechwładny Nokes w zakładzie Wilkinson, i przerażony, słaby śmieć ludzki w konfrontacji ze swoimi dorosłymi już niegdysiejszymi ofiarami. To jedna z ciekawszych ról w dorobku tego aktora.
Obsadę Uśpionych zamyka duet drugoplanowy – najwyższa półka aktorska w postaci Dustina Hoffmana oraz Roberta De Niro. Ten pierwszy wciela się w Danny’ego Snydera, obrońcę Tommy’ego i Johna w procesie. Zagubiony, lekko przerażony swoją rolą pijaczyna wywołuje jednocześnie niesmak i współczucie, niechęć i rozbawienie. Z kolei De Niro gra ojca Bobby’ego, księdza, który chłopców zna od urodzenia i traktuje ich jak swoje dzieci. Aby pomóc oskarżonym o morderstwo młodym mężczyznom, w których wciąż widzi beztroskie dzieci z Hell’s Kitchen, decyduje się na krzywoprzysięstwo. Dylemat, który wiąże się z powzięciem takiej decyzji, w mistrzowskim wykonaniu De Niro, to wisienka na torcie filmu Levinsona.
Po dwudziestu latach od premiery Uśpieni nie zestarzeli się ani trochę. Niestety, tematyka filmu jest wciąż na tyle aktualna, że film nie pozostawi nikogo obojętnym. Uśpieni to film nieodmiennie poruszający, nieodmiennie smutny – i nieodmiennie bardzo dobry.
korekta: Kornelia Farynowska