TOP GUN. Bez zadęcia, bez dłużyzn, bez niepotrzebnego filozofowania
A dzieje się to tak – właściwy człowiek bierze pewnego wieczoru do ręki magazyn „Top Guns” i czyta w nim artykuł na temat czołowych lotników Navy i ich szkoły treningowej Miramar Naval Air Station koło San Diego. Pstryk! I pojawia się pomysł nakręcenia filmu o tych podniebnych herosach. Fabuła ma być prosta, ale ma zawierać wszystko, co kojarzy się z archetypem odważnego pilota – rywalizację, walkę, miłość.
W 1986 roku powstał film, który dziś określany jest mianem kultowego. Top Gun łączy w sobie wiele elementów skazujących go na sukces – mocną historię, dobrą obsadę, dopracowane detale. Głównym bohaterem filmu jest Pete Mitchell, ksywa „Maverick”, amerykański pilot, który wraz ze swoim kolegą, radiooperatorem Goose’em zostaje wysłany na kilkutygodniowe szkolenie do elitarnej szkoły dla lotników Top Gun. Celem jest nie tylko ukończenie szkolenia, ale i zajęcie przez dwuosobowy zespół pierwszego miejsca i zdobycie Trofeum Top Gun oraz trafienie na swoistą Hall of Fame.
Dziś, po latach od premiery, dziwić może, jak wiele osób sądziło, że to nie może się udać. I tak na przykład kapela Judas Priest nie wyraziła zgody na wykorzystanie swojego utworu Reckless w filmie – nie chcieli być kojarzeni z tak, w ich mniemaniu, tandetną produkcją. Aktorka Linda Fiorentino nie zgodziła się na zagranie roli Charlotte „Charlie” Blackwood, uważając, że postać ta została potraktowana seksistowsko i nie zostanie to dobrze przyjęte.
Tymczasem Top Gun zostało zrealizowane z wyjątkową starannością. Przede wszystkim dopieszczono warstwę techniczną filmu. Konsultantem i autorem choreografii lotów w filmie został Robert E. Willard, który później otrzymał stanowisko dowódcy sił zbrojnych USA w regionie Azja-Pacyfik. To jego umiejętnościom zawdzięcza widz dynamiczne sceny walk powietrznych w filmie. Manewry wykonywane są na maszynach F-14 TOMCAT oraz F-5 Tiger i A4 Skyhawk, które „grają” samoloty MIG-28. W filmie pojawia się też sowicie opłacone ujęcie prawdziwego lotniskowca.
Naturalnie, nie znaczy to, że Top Gun ustrzegł się błędów technicznych. Niektóre z nich są celowe, jak np. to, że podczas lotu piloci odpinają maski, choć przepisy mówią, iż muszą mieć je zapięte aż do wylądowania, bo to w nich znajduje się mikrofon i przez nie podawany jest im tlen. Wydaje się logiczne, że wymóg ten nie może być zachowany w filmie, gdzie pokazywanie twarzy aktorów w długich scenach manewrów lotniczych jest raczej istotne. W tej sytuacji trudno byłoby polegać tylko na przydomkach wypisanych na hełmach, zresztą sceny traciłyby w ten sposób na dramatyzmie. Inną nieścisłością jest samo Trofeum Top Gun. To fikcja – szkolenie się kończy albo nie, nie ma tutaj kolejności miejsc. To także jednak jest zmiana konieczna, wprowadzająca do akcji filmu element rywalizacji, który jest podstawą relacji głównych bohaterów.
Tym niemniej, drobiazgowi widzowie wskazują także takie podstawowe wpadki jak ta z manewrem Mavericka (jego rzeczywista nazwa, która nie pada w filmie, to „Kobra Pugaczowa”), którego nie da się wykonać na samolocie F-14 Tomcat, czy fakt, że MIG-28, samolot rosyjski, miał być wyposażony w pociski Exocet – które są produkcji francuskiej. Obfitość i świeżość wpisów na forach z gatunku movie mistakes, gdzie w emocjonalnych debatach komentuje się całe sekwencje filmu, dochodząc do takich absurdów jak to, że grający jednego z pilotów Val Kilmer nie powinien mieć rozjaśnionych włosów, bo przepisy na to nie pozwalają, świadczy o niesamowitych emocjach, które nawet dziś wzbudza Top Gun.
A jeśli mowa o obsadzie – jest koncertowa. W rolach antagonistów – emocjonalnego, rzutkiego Mavericka i lodowo chłodnego Icemana – obsadzono dwóch młodych aktorów, którzy w tamtym okresie rozpoczynali swoją wędrówkę na szczyty popularności. Tom Cruise, śliczny amerykański chłopiec ze świeżo zrobionymi zębami i nową, zadziorną fryzurką, świetnie prezentuje się w lotniczej kurtce i pasujących do niej Ray-Banach. To dzięki niemu moda na takie kurtki i takie okulary na długie lata wyszła na ulice – a jeszcze i dziś nie ma mowy, żeby mężczyzna w śnieżnobiałym podkoszulku, spranych dżinsach i kurtce pilota prezentował się źle. Cruise zaś rolą Mavericka stworzył obraz siebie, jaki długo potem funkcjonował w świadomości widza – uroczego zawadiaki o rozbrajającym uśmiechu, bez trudu i zastanowienia łamiącego wszelkie zasady i damskie serca. Val Kilmer, w owym czasie dwudziestosiedmioletni, mający na swoim koncie udaną rolę w komedii Top Secret!, w Top Gun pokazuje odmienną twarz – nieco tajemniczego, zdystansowanego, wręcz niebezpiecznego Icemana. Nader pociągająca mieszanka.
Obowiązkowy zestaw amerykańskich oficerów z grubymi cygarami w zębach, mniej lub bardziej bezlitośnie traktujących „rekruta”, stanowią Tom Skerrit, Michael Ironside oraz James Tolkan. W grupce nieodłącznych towarzyszy dwóch młodych bohaterów widzimy Anthony’ego Edwardsa, Ricka Rossovicha oraz Tima Robbinsa. Jako wisienka na torcie i przeciwwaga dla tej eksplozji twardzieli występuje Meg Ryan w epizodycznej, acz wyrazistej roli żony Goose’a.
Co za złośliwy podszept losu natomiast kazał twórcom zatrudnić w roli partnerki Toma Cruise’a atrakcyjną skądinąd Kelly McGillis, nie wiadomo. Chyba już tylko ona została na placu boju po tym, jak m.in. Jodie Foster i Sarah Jessica Parker odmówiły zagrania „Charlie”, więc nieszczęsnym operatorom pozostało tylko pilnować, żeby McGillis, znacznie wyższa i chyba też szersza w barach od Cruise’a, nie zakładała wysokich obcasów i stawała zawsze o stopień niżej, niż jej filmowy partner. Niewiele to dało, bo ich wysiłki są zbyt widoczne (jak np. w scenie wykładu – podczas prezentacji atrakcyjnej pani fizyk McGillis dumnie defiluje pomiędzy krzesełkami na szpilkach, a chwilę później goni Cruise’a po korytarzu w baletkach, cały czas starannie trzymając się dwa kroki za nim), a McGillis ma w sobie więcej testosteronu niż Cruise miał kiedykolwiek, zwłaszcza odziana w wojskową kurtkę i dżinsy. Nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale całość ma taki skutek, że najwięcej chemii w filmie jest w scenach, w których Cruise’owi partnerują motocykl i samolot. I tęskne spojrzenia Vala Kilmera.
Ten dobór aktorki i wyraźny nacisk, położony w filmie na pochwałę męskości w jej najlepszym wydaniu, do dziś budzi rozbawione komentarze i nie tylko. Internet pełen jest kompilacji zdjęć, cytatów, fragmentów filmu pod hasłem „Top Gun – a Gay Movie”. Jako koronny dowód na to, że Top Gun w swoim zamierzeniu miało promować homoseksualizm, podaje się zawsze słynną scenę gry w siatkówkę plażową – dynamiczną sekwencję, która na celu ma chyba wyłącznie pokazanie półnagich, lśniących w słońcu od potu (i mimo gry na plaży nieskażonych jednym ziarenkiem piasku) męskich ciał (i tutaj na wyróżnienie zdecydowanie zasługuje najlepiej prezentujący się w tym towarzystwie Rick Rossovich). Zwolennicy tej teorii, wyłożonej z takim przekonaniem przez Quentina Tarantino w filmie Sleep with Me (1994), wskazywali także na to, że główna postać kobieca ma na imię Charlie i najchętniej paraduje w dżinsach, męskich koszulach i bejsbolówce, pod którą ukrywa włosy. To ostatnie jednak wyjaśniono dość szybko – scena w windzie, w której Kelly McGillis ma na głowie czapkę, została dokręcona już po zakończeniu zdjęć do filmu. Aktorka zdążyła przefarbować włosy do kolejnej roli, dlatego musiała je schować. Faktem jest, że film obfituje w półnagie sceny w szatniach i łaźniach, i że kobiety pojawiają się w nim w rolach marginalnych, ale twórcy zdecydowanie przeczą temu, aby miał jakiekolwiek prohomoseksualne przesłanie. Internet jak papier, zniesie wszystko, niewątpliwie zatem kompilacje dyskusyjnych cytatów czy scen z Top Gun nadal będą bawić kolejnych odbiorców, pozostawiając im jednak wybór, czy przychylą się do lansowanej w nich opinii, czy też uznają, że Top Gun to po prostu film o męskim świecie, bez wyraźnego wskazania tej czy innej opcji.
Jeszcze jedno w Top Gun zasługuje na uwagę – ścieżka dźwiękowa. Oczywiście, pierwszym, co nasuwa się na myśl, jest utwór zespołu Berlin – Take My Breath Away, ale bynajmniej to nie on jest w tym zestawieniu utworem najlepszym. Z pewnością najbardziej zgranym, ale równie znane są przecież Playing With the Boys’ czy Danger Zone Kenny’ego Logginsa, a także Mighty Wings zespołu Cheap Trick czy Through the Fire Larry’ego Greena. Tworzą mieszankę wybuchową o klimacie charakterystycznym dla lat osiemdziesiątych i świetnie uzupełniającą film. Wspomniany już utwór Judas Priest został w intro zastąpiony piękną kompozycją instrumentalną Harolda Faltermayera i było to posunięcie mistrzowskie. Spokojna, niemal marzycielska melodia, która towarzyszy scenom przygotowania maszyn do lotu, nadaje ton całej opowieści o wyzwaniach, pragnieniach i ich spełnieniu.
Top Gun to dziś już klasyka, film dla wielu kultowy. Niezależnie od tego, jakie były jego założenia, niezależnie od tego, jak można go interpretować, jest to bardzo dobrze nakręcony film akcji. Bez zadęcia, bez dłużyzn, bez niepotrzebnego filozofowania umiejętnie wykorzystuje nieskomplikowaną historię, żeby wzbudzić równie nieskomplikowane emocje, i dziś udaje mu się to równie dobrze, jak w dniu premiery.
korekta: Kornelia Farynowska