Tokarev
Nicholas Cage, Nicholas Cage. Od lat 80′ obecny w kinie, znany i pamiętany za sprawą różnorodnych kreacji aktorskich, często w doborowym towarzystwie. Ptasiek i Cotton Club, Peggy Sue wyszła za mąż, Dzikość serca – tytułami tymi Cage zbudował sobie mocne fundamenty, na których budował swoją dalszą karierę. Kolejne cegiełki umocniły jego pozycje – Zostawić Las Vegas (Oskar za rolę główną) Twierdza, Con Air, Bez twarzy, Oczy węża, Miasto Aniołów – to tylko wybrane tytuły, które poświadczają, że Nicholas Cage posiada predyspozycje do grania postaci interesujących, które widzowie lubią i chcą oglądać na ekranie. Z czasem dało się odczuć spadek formy (nie tylko kreacji aktorskich, ale i samych filmów, w których Cage brał udział). Elementy warsztatowe będące niegdyś atutem jego gry aktorskiej zaczęły przechodzić w kicz, a postacie z każdym filmem robiły się coraz sztuczniejsze (Ghost Ridery, Next). W gruncie rzeczy ostatnim dobrym filmem z Nicholasem w roli głównej był Pan życia i śmierci. Film z… 2005 roku. Czemu służy ten przydługi wstęp? Jaki ma związek z filmem Tokarev? Pomijając fakt, że Cage zagrał w nim główną rolę, ta produkcja ma jeszcze wymowę symboliczną w jego karierze. Stanowi ciężki i tępy gwóźdź do trumny podpisanej „aktorstwo Nicholasa C.”
O czym jest Tokarev? Odpowiedź jest prosta, łatwo ją zobrazować: Dobrzy Amerykanie kontra Źli Rosjanie, córki porwanie, strzelanie, gadanie, strzelanie, gadanie, ściganie, gadanie, „twist”, napisy końcowe.
Obowiązkowo każdy element filmu składa się ze starannie przeżutych klisz, które wszyscy już znają na pamięć. Dobry i przykładny obywatel z mroczną przeszłością – jest. Córka (oczko w głowie), tatusia – obecna. Śledztwo w sprawie porwania (czyt. obijanie podejrzanych statystów, aż coś powiedzą) – też jest. „Intryga” jest prosta, jak konstrukcja kija, na każdego bohatera przypada jedna cecha definiująca całą postać, a całość jest wtórna jak papier toaletowy z recyklingu. Żeby nie być gołosłownym, przytoczę serię banałów i truizmów, które noszą miano scenariusza do tej produkcji.
Obywatel znany i ceniony w swojej społeczności, Paul Maguire (Cage) jest wdowcem, związanym obecnie z Vanessą (Rachel Nicols), z którą razem zajmują się inwestowaniem w kontrakty budowlane. Razem wychowują córkę Paula z pierwszego małżeństwa, Caitlin (Aubrey Peeples). Dziewczyna, choć ma już siedemnaście lat, wraca ze szkoły z ojcem, dla którego jest oczkiem w głowie. Pewnego dnia Caitlin zostaje w domu razem z kolegami, gdyż rodzice mają biznesowe spotkanie wieczorem. Pokiwawszy palcem na odchodne Paul i Vanessa wychodzą. Po kilku godzinach na spotkaniu zjawia się znajomy Paula, detektyw St.John (Danny Glover), który informuje go o zamieszaniu w jego domu. Zamieszaniu, w wyniku którego koledzy jego córki są poobijani, drzwi wyważone a samą Caitlin uprowadzono. Od chłopców Paul dowiaduje się, że porywacze mieli broń i maski, ale konkretów brak, co nie pozwala na ustalenie ich tożsamości. Detektyw zaś zastanawia się, w jakim stopniu jest to powiązane z mroczną przeszłością Paula. Ten zaś skrzykuje swoich dwóch kolegów z „dawnych lat” i próbują dotrzeć do porywaczy i odszukać zaginioną dziewczynę. Nie są to zbyt barwne charaktery (ot, kolega-cwaniak i kolega-kretyn, czyli klasycznie). Reszta fabuły jest równie przewidywalna. Jednak to samo w sobie nie jest największą bolączką Tokareva.
Znając rozwój akcji można przecież wyłączyć mózg i sycić się samymi scenami akcji, lub ciętymi dialogami, a seans nie będzie całkiem zmarnowany. Na tych polach jednak także nie jest wesoło. Warstwa dialogowa filmu jest pozbawiona napięcia i wiarygodności. Widz nie musi być telepatą, by odgadnąć, w którym momencie padnie fraza typu „Wiem, że ją odnajdziesz”, etc, w dodatku kolejne dialogi też są mniej więcej do przewidzenia. Regułą w tym filmie jest też „brutalna, męska historia z przeszłości”. Każdy tu ma taką historię, średnio co 20 minut ktoś mówi Paulowi, jak to kiedyś ktoś zrobił mu coś złego, chęć zemsty była bardzo silna, blablabla, plepleple.
Te arcyciekawe i głębokie passusy przerywane są scenami akcji, które nie dość, że wyglądają jak cut-scenki z gier komputerowych (znalazło się nawet ujęcie rodem z gier FPP), to jeszcze ich chaotyczne (i niekoniecznie zasadne) występowanie wprawia widza w rozbawienie. Albo inny przykład: Cage po krótkiej scenie pogoni za złym gościem rannym w brzuch (dość żywuszczym, jak na taki postrzał) zadaje mu kilka pytań posiłkując się techniką „bad cop – bad cop”. Jako, że zły gość z kulą w śledzionie nie chce/nie umie odpowiedzieć na kluczowe pytanie, Cage chwyta za głowę delikwenta i rozłupuje ją o podłoże, kilkanaście razy uderzając nią i wrzeszcząc. Ponieważ właściciel rzeczonej głowy nie daje (o dziwo) żadnych odpowiedzi, ani znaków życia – główny bohater wyciąga spluwę i strzela w uprzednio rozkruszoną czaszkę. Teraz dopiero mu pokazał, gdzie Ruscy zimują. Podobnie głupich i pretensjonalnych scen jest sporo, ale skoro i Dobrzy Amerykanie i Źli Rosjanie to banda idiotów, trudno oczekiwać nawiązania do schodów odeskich.
W swoich scenach dramatyczno-gniewnych Cage chwilami jest „stonowany” – czyli nie robi nic, recytując swoje kwestie z tym charakterystycznym dla niego spojrzeniem. Wtedy jest o tyle dobrze, że jest po prostu gadającą głową o oczach baseta. Nieporównywalnie słabiej robi się, kiedy krzyczy, szarpie kogoś, a przy tym jego mimika bawi, jest przesadzona i przypomina raczej dorosłego z ADHD. Taki stan rzeczy mnie zasmuca, ponieważ to aktor zdolny (swego czasu) do wykorzystania swoich zdolności odpowiednio (przykładów nie brakuje, a moim lubionym są sceny w Bez twarzy).
Desperatom-leniuszkom, których zaciekawił tytuł, a nie chce im się wpisać go w google, podpowiem – tokarew to radziecki pistolet, który jest kluczowy dla fabuły.
(POCZĄTEK SPOILERA)
To właśnie z tej broni zastrzelono Caitlin, na co wpada i policja i główny bohater. Absolutnie najgłupszym twistem dekady jest taki zwrot akcji, z którego wynika, że córki głównego bohatera nie porwali Rosjanie/Portorykańczycy/Włosi/Polacy/etc, etc. Okazuje się, że… podczas imprezy we troje (wspomnianej na początku tekstu) Caitlin chwali się kolegom, że jej ojciec kiedyś był łobuzem, znajdują jego składzik broni i zaczynają dla zabawy do siebie celować (nie ma co, wyborna rozrywka). Oczywiście, że nikt nie rozważa opcji, że broń jest nabita i tym samym dziewczyna dostaje kulkę w głowę od kolegi, a chłopcy przerażeni ukrywają jej ciało i wkręcają policję/ojca, że doszło do porwania.
(KONIEC SPOILERA)
Wszystkim, którzy widzieli kiedykolwiek jakikolwiek typowy film akcji wyprodukowany w USA odradzam ten seans. Fanom Nicholasa Cage’a w sumie też, bo mogą stracić dla niego resztki uznania. Danny Glover, który jest sporadycznie i nieciekawie też nie jest argumentem. Oprawa dźwiękowa/muzyczna też odpada (strzał z pistoletu brzmi jak salwa z wyrzutni rakiet). Zwolennikom logiki w scenariuszu odradzam szczególnie. Wiem, że w zasadzie nie przystoi posiłkowanie się śmiesznymi obrazkami z internetu, ale w tym wypadku niech mnie kule biją, jeśli ten mem nie jest idealną puentą: