THE 8 SHOW. Brutalna rozrywka dla fanów SQUID GAME do obejrzenia na Netflixie

Sukces i kulturowy oddźwięk Squid Game sprawił, że z dużą pewnością można było oczekiwać, iż prędzej czy później (raczej prędzej) znajdą się naśladowcy hitu Hwang Dong-hyuka. Tym bardziej że sam serial Netflixa wyrasta w dużej mierze z późnokapitalistycznego resentymentu wyraźnie obecnego w koreańskiej kulturze ostatnich dekad. W obie te linie – szerszego społecznego dyskursu oraz wykorzystywania sukcesu serialu Hwanga – wpisuje się The 8 Show, miniserial autorstwa Han Jae-rima, który wylądował również na Netfliksie w 2024 roku, jeszcze przed premierą drugiego sezonu Squid Game. Podobieństwa między obiema produkcjami są aż nadto wyraźne, jednak The 8 Show jest w stanie dowieźć coś więcej niż tylko proste naśladownictwo i wykorzystywanie cudzego sukcesu.
W przeciwieństwie do Squid Game, The 8 Show nie jest produkcją oryginalną, ale adaptacją opowiadań graficznych Bae Jin-soo opublikowanych w latach 2021–2023 na platformie Webtoon (łatwo więc wyliczyć, że pierwowzór jest niemal idealnie rówieśnikiem hitu Netflixa) pod tytułami Money Game oraz Pie Game. Serialowa ekranizacja otrzymała ostatecznie tytuł The 8 Show, nawiązujący do struktury rzeczonej gry, w której bierze udział ośmioro uczestników. Łączy ich jedno – długi i desperackie pragnienie zarobku. Do odizolowanego od reszty świata studia trafiamy z Jin-su, który przez skrywających swoją tożsamość organizatorów zostaje zgarnięty dosłownie ze sceny niedoszłego samobójstwa z powodu finansowych kłopotów. Na miejscu z dostępnych opcji wybiera numer 3, który wyznacza jego ulokowanie na jednym z ośmiu piętek i stanie się jego nowym imieniem (w grze bohaterowie zwracają się do siebie przypisanymi numerami zamiast imion), a następnie poznaje równie proste, co oszczędne zasady. Co minutę otrzymuje 30 tysięcy wonów, a jedynym jego zadaniem jest czekać na zakończenie czasu oraz pozostawać nocą w pokoju. Na start otrzymuje tylko biały uniform i interkom, przez który może za znacznie zawyżone ceny zakupić środki takie jak materac czy papier toaletowy. Nie ma żadnej innej rozgrywki ani zadania – ma jedynie czekać.
Gdy protagonista poznaje pozostałą siódemkę, wszyscy zostają zaznajomieni z kolejnymi, ukrytymi, zasadami – każde piętro otrzymuje inną stawkę na minutę, wyznaczaną przez sekwencyjny wzór od najniższej stawki dla piętra 1, aż do najwyższej dla poziomu 8. Do położonego na samej górze najprzestronniejszego pokoju trafiają też przeznaczone dla wszystkich zapasy jedzenia oraz wody. Okazuje się także, że wyznaczony początkowo czas gry może ulec zmianie – po kilku błędnych hipotezach i próbach uczestnicy, z najinteligentniejszym i najszybciej rozgryzającym ukryte schematy graczem nr 7 na czele, odkrywają, że zwiększenie czasu (a co za tym idzie końcowego zarobku każdej z osób) zależy od arbitralnej decyzji niewidocznych i niemych obserwatorów. Ci zaś nagradzają zwiększeniem czasu akcję – wszystko, co im się podoba, aż im się znudzi (równocześnie nikt nie może umrzeć, bo to automatycznie przerywa grę). Prowadzi to do postępującej psychologicznej rozgrywki, w której uczestnicy wymyślają coraz to nowe i bardziej drastyczne sposoby na zdobycie uznania obserwatorów, z czasem przekraczając kolejne granice i zwracając się przeciwko sobie.
Pozornie prostolinijna, choć pełna ukrytych reguł i pułapek, formuła rozgrywki koresponduje z prostą, ale podszytą ciekawymi podtekstami strukturą serialu. Z laboratoryjnej sytuacji twórcy wyciągają kolejne refleksje na temat dynamiki społecznych relacji oraz psychologicznych mechanizmów osób stawianych w ekstremalnych sytuacjach. O samych bohaterach wiemy niewiele – na wstępie każdego odcinka dostajemy króciutkie przedstawienie jednego spośród graczy, lecz tak naprawdę są to ornamenty, a postacie pozostają przez cały czas archetypami. Jedynka to kulejący życiowy nieudacznik, Dwójka skryta robotniczka, Trójka to dobroduszny „everyman”, Czwórka to prosta, szara dziewczyna, Piątka nie do końca stabilna kobieta po przejściach, Szóstka to pewny siebie zbir, Siódemka liberalny intelektualista, a Ósemka jest odklejoną egoistką. Losowe rozłożenie tych osób po piętrach z różnym statusem służy jako mało wyrafinowana, ale trafna alegoria niesprawiedliwego systemu społecznego, a kolejne etapy rozgrywki, sojusze i napięcia pomiędzy graczami oddają równie schematycznie co celnie dynamikę społeczno-psychologiczną kapitalizmu, zmuszającego do gry w nierówną i nieprzejrzystą grę o niekończący się wzrost.
Oprawa łudząco wręcz przypomina Squid Game – uniformy, lekko cukierkowy design miejsca gry, a także dynamiczny montaż wydają się bezpośrednio przepisane z hitu Hwanga. Równocześnie jednak więcej miejsca niż czysta akcja otrzymują w The 8 Show psychologiczne ekspozycje, a same działania w ramach gry ukazywane są w nieco bardziej brutalny i bezpośredni sposób. Serial Hana bardziej eksploruje też tematykę granic ludzkiej degeneracji oraz decyzyjności, formułując zasady, w której o wiele mocniej koniec i stopień brutalizacji rozgrywki zależy od decyzji i zgody wszystkich graczy. Otwiera to nieco inne pola interpretacyjne niż w Squid Game i kreuje odrębną tożsamość The 8 Show, które – choć pozostaje w kręgu „squidgame’owo podobnym” – uprawia krytykę kulturową po swojemu.
Serialowi Hana daleko do ideału – struktura scenariusza mogłaby być bardziej sprawna, a narzucone zapewne przez symbolikę osiem odcinków wydaje się nieco za długim metrażem dla historii, która spokojnie zmieściłaby się w 5–6 bardziej zwartych narracyjnie epizodach. Głębia portretów poszczególnych postaci jest natomiast prawie żadna. Jednak mimo pewnych niedociągnięć oraz braku oryginalności inscenizacyjnej The 8 Show udaje się dowieźć do końca bez gubienia znaczeniowego napięcia i banalizacji (która mnie osobiście uwierała w Squid Game). Serial można polecić więc zarówno tym, którzy uwielbiają kolorowe igrzyska, jak i tym, których opowieść Hwanga pod pewnymi względami rozczarowała. Równocześnie, nawet w całkowitym oderwaniu od tamtego serialu, The 8 Show jest po prostu sensowną pozycją, dającą trochę rozrywki i trochę do myślenia. Można zżymać się na bezpośredniość krytyki systemu, ale może czasy subtelnych alegorii minęły i obecnie, we wciąż przyspieszającym absurdzie dogmatu wiecznego wzrostu, tak brutalnie trzeba.