TAJEMNICA ZAMKU W KARPATACH. Knedliczkowe science fiction
Oparta na powieści Juliusza Verne’a komedia fantastycznonaukowa zza żelaznej kurtyny – doprawdy trudno przejść obojętnie obok filmu łączącego w sobie czeski humor i retrofuturystyczne science fiction.
Akcja filmu toczy się pod koniec XIX wieku. Śpiewak operowy o głosie, od którego pęka szkło, hrabia Felix Teleke z Tölökö vel Il Contecanto, próbuje dojść do siebie po zniknięciu ukochanej, wielkiej operowej diwy Salsy Verde. W tym celu przemierza prowincję wraz ze swoim wiernym sługą Ignácem. W końcu wędrowcy trafiają do wioski Wilkołaki Górne, której mieszkańcy snują legendę o położonym nieopodal nawiedzonym zamku. Po rozmowie z jednym z wieśniaków hrabia zaczyna podejrzewać, że zły baron Gorc z Gorců przetrzymuję w zamku Salsę, którą wcześniej uprowadził. Po okolicy kręcą się również tajemniczy Hluchoněmec i profesor Orfánik – szalony wynalazca, który pracuje nad aparaturą umożliwiającą utrwalanie i przesyłanie obrazu i dźwięku.
Tajemnica zamku w Karpatach powstała na kanwie powieści Zamek w Karpatach Juliusza Verne’a z 1892 roku. Była to ostatnia część luźnej „trylogii parodystycznej” reżysera Oldřicha Lipskiego i scenarzysty Jiříego Brdečki, którzy wcześniej stworzyli razem pastisz westernu (Lemoniadowy Joe [1964]) i kryminału (Adela jeszcze nie jadła kolacji [1978]). Ten film jest zaś parodią fantastyki naukowej: na ekranie widzimy cyborga typu Inspektor Gadżet, samobieżną hulajnogę, kamery szpiegowskie oraz maszynerię kojarzącą się z estetyką steampunkową. Za zdumiewające rekwizyty i efekty specjalne odpowiedzialny był Jan Švankmajer – wybitny czeski animator, który zasłynie później filmami Coś z Alicji (1988), Lekcja Fausta (1994), Spiskowcy rozkoszy (1996) i Mały Otik (2000).
Film zachwyca nie tylko stroną wizualną – wspomnianymi efektami specjalnymi, wysmakowaną grą kolorów oraz stylową scenografią – ale też surrealistyczną atmosferą i farsowym charakterem. Główny bohater to egomaniak i bubek, ale nie sposób mu nie kibicować. Szalony profesor Orfánik (Rudolf Hrušínský, znany m.in. z roli wojaka Szwejka) wzbudza śmiech już samym wyglądem, tak jak łysy brodacz Hluchoněmec. Równie zabawne są dialogi, które w Czechach mają podobny status, co u nas teksty z filmów Barei; „Nie strzelać! Mam na utrzymaniu liczną rodziną i tego konia” – mówi woźnica zatrzymany przez hrabiego. „Moja pomoc finansowa jest nieograniczona” – deklaruje baron. „Niech żyją pańskie fabryki fałszywych czeków” – odpowiada profesor.
Jest tutaj coś ze słynnych parodii Mela Brooksa, jest coś z Walerii i tygodnia cudów (innego bardzo nietuzinkowego filmu rodem z Czechosłowacji), a nawet z absurdalnego ducha Monty Pythona i późniejszej twórczości jednego z członków tej brytyjskiej trupy komediowej: Terry’ego Gilliama. Są to jednak tylko luźne asocjacje, bo Tajemnica zamku w Karpatach to film zupełnie niezwykły i jedyny w swoim rodzaju. Kojarzy się nieco z beztroskim dzieciństwem i wakacjami spędzanymi u dziadków na wsi położonej na polsko-czesko-słowackim pograniczu, gdzie człowiek jako dziecko wymykał się w nocy ze swojego pokoju, żeby potajemnie oglądać dziwne rzeczy w telewizji. Ale i po latach film Lipskiego ogląda się z przyjemnością. Idealny seans na duszny letni wieczór.
Film dostępny w serwisie Flixclassic.pl.