search
REKLAMA
Recenzje

ŚUBUK. Nie zadzieraj z matkami

Bez patosu i zadęcia. Z zaangażowaniem i humorem.

Maja Budka

6 grudnia 2022

REKLAMA

Śubuk w reżyserii Jacka Lusińskiego nie jest jak Chce się żyć, w którym widzimy świat oczami chorego na porażenie mózgowe Mateusza. Nie opowiada o doświadczeniu autyzmu z punktu widzenia osoby zaburzonej. Brakuje w nim perspektywy tytułowego bohatera, Kuby, chłopca w spektrum. Ale nie taki był zamysł twórców. Jest to przede wszystkim film o matczynej sile z mocnym społecznym zacięciem.

Choć bez Kubusia – mimo że sam woli się nazywać Śubukiem – tej historii by nie było, twórcy zadecydowali, że widzowie będą podążać krokami jego matki, śledząc jej długą, krętą, wyłożoną przeszkodami, zapadniami z fosami pełnymi krokodyli drogę do zagwarantowania swojemu synowi godnego życia, a przede wszystkim – równego prawa do edukacji.

Nagrodzony na festiwalu w Gdyni Śubuk opowiada o Maryśce (Małgorzata Gorol), która zachodzi w niechcianą ciążę. Końcówka komunizmu, problemy rodzinne, chowający głowę w piasek chłopak-milicjant i ambicje nie sprzyjają wychowywaniu dziecka. Bohaterka finalnie postanawia jednak urodzić. Z biegiem czasu zauważa, że jej syn (grany przez różnych aktorów, m.in. Wojciecha Krupińskiego i Wojciecha Dolatowskiego) różni się od innych dzieci. Pisane na kolanie diagnozy o ciężkiej chorobie i niepełnosprawności umysłowej wyrzuca do kosza. Szczególnie że Kubuś, mimo że nie mówi i ma problemy z agresją, nauczył się czytać i pisać w wieku 4 lat. Jeszcze 30 lat temu lekarze autyzm wkładali między bajki, traktując to zaburzenie jako coś odpychającego, bo niezrozumiałego.

Kobieta, z wycofanym chłopcem zafascynowanym palindromami za rękę, rusza na wojnę z kulawym systemem owładniętym powszechną dyskryminacją. W świecie pełnym ludzi ze strachem odczytujących inność siłą postanawia wywalczyć równouprawnienie. Śubuk bez patosu, zadęcia opowiada o biurokratycznej machinie pożerającej żywcem dzieci „inne” i o kobiecie, która próbuje się tej machinie przeciwstawić. Bo kto jak nie zdeterminowana matka?

Podobne:

Jacek Lusiński i jego ekipa zdecydowali się opowiedzieć bardzo rozbudowaną historię. Było to duże wyzwanie, któremu nie do końca podołali. Historia zaczyna się jeszcze przed narodzinami Kuby. Na początku mamy do czynienia ze skomplikowaną relacją Maryśki oraz jej siostry Marty. Kiedy młoda matka dowiaduje się w końcu o diagnozie – która w Polsce lat 90. wciąż brzmi egzotycznie, niejednoznacznie, bajkowo czy wręcz przerażająco – rozpoczyna walkę ze skostniałymi instytucjami. Jej cel jest jeden: zapewnić synowi takie same prawa, jakie przysługują jego rówieśnikom.

Jest to najlepszy moment filmu. Maryśka zawiązuje grupę walecznych matek dzieci z niepełnosprawnością i zaburzeniami. Bardzo jasnym punktem jest również postać pana Feliksa, granego przez świetnego jak zawsze Andrzeja Seweryna, czyli zgorzkniałego sąsiada, który staje się jednak jedynym męskim oparciem Maryśki. Mamy tu do czynienia z bombą pozytywnej energii, ale nie tracimy z oczu nadrzędnego problemu. Spadek zaczyna się, gdy jeden z ważniejszych wątków urywa się nagle, bez żadnej kulminacji, a widz robi duży przeskok w czasie. Kilkuletni Śubuk nagle staje się maturzystą. Teraz ponadprzeciętnie uzdolniony chłopak w spektrum autyzmu, choć wymawia tylko jedno słowo, chce zdać egzamin dojrzałości i pójść na studia.

Pospieszna chęć uchwycenia w filmie tak wielu wątków i mikrohistorii odbiera mu płynność i równowagę. Śubuk dzieli się więc na film z mocniejszą i ewidentnie słabszą połową. W drugiej, czyli tej bliższej współczesności, dało się wyczuć zmęczenie, brak energii, by w przemyślany sposób dopiąć wątki. Finałowy dylemat zostaje zaserwowany z widocznymi prześwitami oraz kilkoma niedoróbkami.

Trzeba jednak przyznać, że to niedociągnięcie, któremu łatwo wybaczyć. Mimo wszystko Śubuk to bardzo dobry film poruszający ważny temat, szczególnie teraz, kiedy o spektrum autyzmu mówi się coraz więcej i odważniej, bez krzywdzących stereotypów. Nie ma tu jednoznaczności. Historia Śubuka oraz jego matki jest mocno zniuansowana. Zaskakuje w wielu momentach, szczególnie na końcu, gdy twórcy decydują się na bardzo odważny krok. Reżyser ze swoją dynamiczną kamerą przejmującą perspektywę matki oraz artystycznymi wstawkami stara się udowodnić widzowi, że to nie jest kolejny rzucony taśmowo polski film i faktycznie mu się to udaje.

Śubuk to dobrze zrealizowany, świetnie zagrany i przede wszystkim potrzebny film. Nie jest o doświadczeniu życia z zaburzeniem. Nie jest manifestem. Nie jest filmem-pomnikiem poświęconym bohaterstwie samotnych matek. To film będący przede wszystkim blisko swoich bohaterów. Szczery i autentyczny, z dokumentalną pieczołowitością. Bez sentymentów. Ze zgrabnie wplecionym humorem. Solidnie opowiedziana poruszająca historia z mocnym wątkiem społecznym.

Historia, która jest reprezentacją tysięcy innych bezimiennych, anonimowych, pozbawionych głosu i rozsianych po Polsce. Bo mimo że w naszej świadomości wiele się zmieniło, systemowo wciąż jest wiele do naprawy.

Maja Budka

Maja Budka

Oficjalna chuliganka Wong Kar Waia

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA