SKANDAL W BRYTYJSKIM STYLU. Nie umarłam, chodzę, nikt mi nie powie, co mam robić
Część pierwsza, której gwiazdą był Hugh Grant, przedstawiała historię Jeremy’ego Thorpe’a, lidera brytyjskiej partii liberalnej, skonfrontowanego ze swoim homoseksualnym kochankiem. W sezonie drugim Claire Foy (której brytyjska arystokracja na dobre weszła w krew) oraz Paul Bettany jako księżna i książę Argyll przechodzą przez nieprzyjemny proces rozwodowy.
Miniseria ponownie liczy trzy odcinki. Widz towarzyszy księstwu Argyll w trakcie gorącego okresu pierwszego zauroczenia, intensywnego czasu renowacji rodowej siedziby Argyllów – Inveraray, nieuchronnego kryzysu i wreszcie, delikatnie mówiąc, nieładnego rozwodu. Wydaje się, że jak na tak obfitą w wydarzenia historię, trzy odcinki to trochę za mało.
Zarówno Ian Douglas Campbell, późniejszy książę Argyll, jak i jego trzecia małżonka, Ethel Margaret Whigham, byli niezwykle barwnymi postaciami. On, toksyczny samiec alfa o nieodpartym uroku, wykorzystywał kolejne żony, marząc jedynie o przywróceniu blasku Inveraray. Alkoholik, lekoman, hazardzista i despota, potrafił jednak bez większego trudu owijać sobie kolejne kobiety wokół palca. Ethel także nie była święta – podczas rozprawy rozwodowej małżonek zarzucał jej zdradę z ponad 80 mężczyznami, na ułamek tej liczby prezentując niepodważalne dowody. Wydaje się, że Inveraray było w tym związku darzone największym uczuciem zarówno przez księcia, jak i jego żonę.
Sarah Phelps, scenarzystka serii, zrobiła co mogła, aby to wszystko upchnąć w krótkim czasie, jaki został jej dany. Na szczęście miała do pomocy fantastyczną parę, jaką tworzą Bettany i Foy. Nie musiała się rozpisywać, żeby ukazać naturę księcia – Bettany samym spojrzeniem i gestem potrafi dać do zrozumienia, jakim w gruncie rzeczy jest łajdakiem. Nie musiała także opisywać pełnej sukcesów „kariery” Margaret w mediach – jeden rzut oka na wymuskaną Foy wystarczy, żeby wiedzieć, że to jej makijaże, fryzury i kreacje, gęsto opisywane w gazetach, nadawały ton w towarzystwie. Nie muszę chyba dodawać, że chemia pomiędzy tym dwojgiem, zarówno w czasach intensywnego zauroczenia, jak i zaciętej wojny, jest niesamowita.
O ile jednak w pierwszym sezonie historia Thorpe’a przedstawiona została odpowiednio szczegółowo, o tyle w drugim można mieć lekki niedosyt. Pierwsze dwa odcinki w znacznej mierze opierają się na sugestiach i aluzjach, a jednak – jak wspomniałam wyżej – to w zasadzie wystarczy. Nawet temat wypadku księżnej, choć potraktowany w mocno skrótowy sposób, daje niejakie pojęcie o tym, co się wydarzyło. Niewielki problem pojawia się w odcinku trzecim, który traktuje już o samym konflikcie. To był ten moment, kiedy wybuchł skandal, to była ta chwila, kiedy to, co do tej pory bezpiecznie spało pod kołderką, wyszło na jaw. Poświęcenie zaledwie jednego odcinka na proces, który dziś określono by pojęciem slut shaming, choć konieczne, jest bolesne. Zabrakło wielu istotnych detali, a przede wszystkim pozostaje to w zbyt dużej sprzeczności ze swobodnym charakterem dwóch pierwszych odcinków, które ukazują bardziej niż frywolne przyjęcia w gronie arystokracji i damy rzucające lekkim tonem: „To się z nim rozwiedź!”. Ten dysonans pomiędzy postawą kobiet w pierwszej części historii a późniejszym potraktowaniem Margaret podczas rozwodu zostaje podsumowany jedynie krótką sceną w samochodzie po pogrzebie ojca księżnej. Wtedy to jedna z jej niedawnych towarzyszek próbuje zapobiec publicznemu praniu brudów, ostrzegając Margaret, że jeśli nie zgodzi się na rozwód za zamkniętymi drzwiami – a Argyll stawiał twarde warunki – zostanie wykluczona z towarzystwa.
Margaret Campbell, księżna Argyll, perfekcyjnie uszminkowanymi ustami Claire Foy odpowiada hardo, że nikt nie będzie jej mówił, co ma robić. I pomimo że nigdy więcej nie ujrzy ukochanego Inveraray, zwycięża. Przechodzi przez obrzydliwy proces, który winę za rozpad małżeństwa zrzucił całkowicie na jej barki, i wychodzi z tej próby z podniesioną głową, dając pokaz siły, jakiej nikt się nie spodziewał. Tego trochę w Skandalu w brytyjskim stylu zabrakło. Aż się prosiło o coś więcej niż krótka scena z rzeczywistą Margaret na końcu finałowego odcinka. Upodlenie tej kobiety było czymś do tej pory w brytyjskim społeczeństwie niespotykanym, szkoda, że nie wystarczyło czasu, aby pokazać, jak się z tego podniosła.
Skandal w brytyjskim stylu to kolejna starannie przygotowana odsłona niezwykle ciekawej serii. Biorąc pod uwagę – nomen omen – styl, w jakim się ją realizuje, nie mogę doczekać się następnej.