search
REKLAMA
Recenzje

SEX EDUCATION: sezon 4. Porozmawiajmy o emocjach [RECENZJA]

Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy…

Mary Kosiarz

22 września 2023

REKLAMA

To nie będzie zwykła recenzja. Z prostej przyczyny – Sex Education nie jest i nigdy nie było zwykłym serialem, a produkcją na wskroś szaloną, nietypową i otwartą na tematy, które w innych dziełach poruszano po macoszemu. Dotarliśmy do finału i z bólem serca żegnamy się z ulubionymi postaciami, które od 2019 roku uczyły nas, jak radzić sobie z rozmowami o seksualności czy pewności siebie. Z czwartym sezonem skończyła się pewna wspaniała przygoda, a sposób, w jaki twórcy pożegnali się z fanami, to najlepsza wersja, jaką mogliśmy sobie wymarzyć.

UWAGA! Tekst zawiera spoilery dotyczące finałowego sezonu serialu.

Czwarty sezon od początku był dla nas jedną wielką zagadką. Niepokoiły wieści o kolejnych członkach obsady, którzy wycofali się z projektu, nie wiadomo było nawet, czy główne postaci dostaną tyle ekranowego czasu, ile zazwyczaj, a pomysł z przeniesieniem bohaterów do realiów uniwersyteckich nie dla wszystkich wydawał się udany. Na szczęście większość obaw zostaje rozwiana już w pierwszym odcinku, który natychmiast przenosi nas w dobrze znany klimat poprzednich sezonów, i podobnie jak cała finałowa seria, ani na chwilę nie zwalnia tempa. A dzieje się naprawdę dużo – zarówno u dobrze znanych nam postaci, jak i całkiem nowych bohaterów, którzy zastąpili nieobecnych m.in. Olę (Patricia Allison), Lily (Tanya Reynolds) czy Jakoba (Mikael Persbrandt), których historia zakończyła się w trzecim sezonie.

Otis (Asa Butterfield), Eric (Ncuti Gatwa) i reszta uczniów z byłego już liceum Moordale rozpoczyna nowy etap edukacji w elitarnym, niezwykle nowoczesnym college’u, gdzie codziennością są sesje jogi dla studentów, neutralne płciowo łazienki, a każdy z uczniów na dzień dobry otrzymuje własny tablet z dostępem do uczniowskiej sieci społecznościowej. Otis podobnie jak w Moordale pragnie otworzyć własną klinikę, jednak o względy pacjentów rywalizować musi z O (Thaddea Graham), dziewczyną, która od dawna robi karierę jako tamtejsza terapeutka seksualna. Maeve (Emma Mackey), która pod koniec zeszłego sezonu wyjechała na kurs pisarski do Stanów Zjednoczonych, wcale nie jest najlepsza w klasie, a na dodatek jej nauczyciel konsekwentnie podcina jej skrzydła. Staje więc przed wyborem dotyczącym całej swojej przyszłości i tego, kim tak naprawdę chce zostać. Sporo nowego również u Jean, która zanurza się w macierzyńskich obowiązkach, nie zauważając, jak bardzo traci przy tym siebie.  

Problemy, z jakimi zmagają się bohaterowie Sex Education w finałowym sezonie, wymieniać możemy jeszcze bardzo długo, a każdy z nich poprowadzony jest na równej stopie i nawet z pozoru najmniej istotne wątki domykamy w pełni, co większość fanów zdecydowanie powinno zadowolić. Mogłoby się wydawać, że po tylu latach produkcja straci dawną iskrę i zboczy w zbyt sentymentalny lub kiczowaty koniec, jednak nic bardziej mylnego – sezon czwarty to bez wątpienia najdojrzalsza część tego wyjątkowego serialu, który pokochały miliony. Twórcy w historię niemal każdego bohatera wplatają wątki, które w wielu społecznościach wciąż uważane są za tabu, lecz jak przystało na Sex Education, tutaj są zaopiekowane, w terapeutyczny sposób wyjaśnione i zdjęta zostaje z nich klątwa wstydu. Ten sezon to triumf inkluzywności, jeszcze większa dawka humoru i zakończenie, którego większość z nas chyba się spodziewała, a jednak wciąż na myśl o nim kręci się w oku niejedna łza.

W poniższym akapicie znajdują się spoilery dotyczące fabuły.

Finał Sex Education to recepta na idealne zakończenie serialu. Nasi bohaterowie przechodzą w ostatnim sezonie mnóstwo transformacji – z rozbrykanych uczniów liceum powoli stają się młodymi dorosłymi, którzy na szczęście zmieniają się już tylko na lepsze. Pięknie na ekranie widać, jak długą i trudną ścieżkę pokonali Adam (Connor Swindells) i jego ojciec, w końcu pogodzeni i będący na dobrej drodze do odbudowania zmarnowanych lat dzieciństwa. Lepszego zakończenia nie moglibyśmy też wymyślić dla Erica, który przez znaczną część sezonu przeżywa wewnętrzną batalię pomiędzy swoją wiarą a pozostaniem wiernym sobie i swojej tożsamości. Aimee (Aimee Lou Wood) udaje się uleczyć traumę po napaści seksualnej, której ofiarą padła, a Jackson, przez większość sezonu dręczony obawami o własne zdrowie, poznaje prawdę o swoim pochodzeniu. Nie sposób wymienić, co dzieje się u każdego z nowych bohaterów, jednak możecie mi wierzyć, że nie ma ani jednego wątku, który przedstawiony byłby zbyt obcesowo, zbyt komicznie czy niezbyt realnie. Twórcy Sex Education dopieścili nas sezonem, w którym nie brak wzruszeń, refleksji o współczesnym świecie, religii, homofobii czy mizoginii, w klasyczny dla siebie, pełen wyważonego humoru i ciepła sposób. Zaryzykuję, twierdząc, że ostatni sezon serialu jest jednocześnie najlepszą jego odsłoną – najbardziej wzruszającą, pełną akcji i z wprost rewelacyjnym scenariuszem i pomysłami na dokończenie historii bohaterów z Moordale. Mimo że z pewnością nie wszystkie z nich nas usatysfakcjonują (serce wciąż tęskni do Maeve i Otisa), to docenimy, w jak piękny sposób zostały one uhonorowane.

Sex Education przechodzi do historii, ale w jakim stylu! Jeden z bez wątpienia najlepszych seriali dla nastolatków, a jednoczesnie dla wszystkich, szczególnie biorąc pod uwagę emocjonalny bagaż ostatniego sezonu, który dotknie nawet i najstarszych odbiorców. Piękne zakończenie pięknej historii, która przez tyle lat nauczyła nas, jak otwarcie rozmawiać o seksualności i jak nie bać się być prawdziwym sobą. Trudno będzie znaleźć coś, co przebije ten niezwykły serial.

Mary Kosiarz

Mary Kosiarz

Daleko jej do twardego stąpania po ziemi, a swoją artystyczną duszę zaprzedała książkom i kinematografii. Studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Ulubione filmy, szczególnie te Damiena Chazelle'a i Luki Guadagnino może oglądać bez końca.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA