Sen o Warszawie
Choć Niemenem zachwyca się zdecydowana większość, a mało kto o nim nie słyszał albo nie rozpoznałby melodii „Dziwny jest ten świat”, tytułowego „Snu o Warszawie” lub nie wiedziałaby, że „Mimozami jesień się zaczyna” (nawet jeśli nie wie, jak wygląda mimoza), to jednak filmów o Czesławie Niemenie w naszej kinematografii czy też dokumentalistyce w zasadzie brak. I tu, przy okazji dziesiątej rocznicy śmierci muzyka, pojawia się Krzysztof Magowski ze swoim „Snem o Warszawie”.
Reżyser proponuje nam obszerny dokument biograficzny o Niemenie – wyróżniającym się, przyciągającym uwagę tłumów, bożyszczu, irytującym i szkodliwym z punktu widzenia ówczesnej władzy, prawdziwym artyście. Dostajemy film będący sentymentalną, chwilami wesołą, a chwilami smutną podróżą przez życie muzyka: od miejsca urodzenia i pierwszych występów, przez przesiedlenie, po początki i rozwój kariery już jako Czesław Niemen – narodowy bard Polaków, który gdyby tylko chciał, zrobiłby światową karierę – powtarzając za prezentowaną w filmie teorią.
Film Magowskiego dostarcza nam sporo muzyki, fragmentów kronik z występami Niemena oraz zdjęć. Do tego liczne komentarze dalszych i bliższych znajomych, współpracowników i rodziny. Pojawia się wielu znanych artystów i twórców, którzy Niemena znali, mieli okazję z nim współpracować. Wiele jest też fragmentów wypowiedzi oraz wywiadów z samym muzykiem. Film pełen jest ciekawostek i anegdot dotyczących osoby Niemena oraz jego twórczości. Reżyser pokusił się również o sceny rekonstruujące wydarzenia z biografii artysty.
Warto przytoczyć słowa reżysera (wywiad), które objaśniają jego motywacje dotyczące przyjętego w filmie punktu widzenia na temat Niemena, jak i to, skąd w ogóle pomysł, inspiracja na sam dokument:
Przyznam się pani, że zawsze robiłem filmy o postaciach pozytywnych, nie interesują mnie śmietniki w filmach dokumentalnych, rzeczy, które mogłyby być wstydliwe, nieprzyjemne… Nie! Zawsze staram się wybierać bohatera pozytywnego. Wydawało mi się, że Niemen się idealnie w tę moją koncepcję wpisuje, a mało tego – on na taki poważny film od dawna zasługiwał. Był jeszcze inny powód, mianowicie byłem poniekąd ofiarą filmu Piwowskiego „Sukces”. (…) Film Piwowskiego spowodował, że obudziłem się nagle w innej rzeczywistości i pomyślałem: „Boże, ten Niemen to jest debil”. Rozumie pani, padłem ofiarą sprytnej manipulacji, której celem było ośmieszenie Niemena. Z każdego można zrobić idiotę. I dlatego – już po latach – zdecydowałem się przyjrzeć temu i zobaczyć, jak to wszystko zostało zmontowane przeciwko niemu. Pokazuję metody wykorzystane przy kręceniu „Sukcesu”. W pewnym sensie jest to mój komentarz, bo czym sobie Niemen zasłużył na tego rodzaju film? Niczym. On po prostu śpiewał, realizował swoją pasję. I dlatego bronię Czesława Niemena w swoim filmie.
Generalnie „Sen o Warszawie” stanowi uzasadnienie, dlaczego Niemena należy cenić i znać, wręcz – dlaczego należy się Niemenem zachwycać. Trochę szkoda, że aż tak jednowymiarowo potraktowano bohatera filmu, którego twórczość broni się sama, przetrwała próbę czasu i nie potrzebuje wzmacniacza w postaci naddatku, jakim jest idealizacja samego twórcy. Zatem fani będą się zachwycać, wzruszać oraz wspominać, nieznający dorobku i życia muzyka spojrzą przychylnym okiem, natomiast osoby mniej sympatyzujące z twórczością oraz legendą muzyka może trochę zemdlić ilość ochów i achów na cześć Niemena.
I choć ten klasyczny dokument „stawia” pomnik artyście (który na takie pomniki niewątpliwie zasługuje), to jednak pomnik ten jest nieco wybrakowany. Mimo wypowiedzi wielu bliskich osób artysty, odczuwa się brak obecności w filmie drugiej żony Niemena i córek z ich małżeństwa. I jakie by nie były powody tej nieobecności (brak akceptacji scenariusza przez Małgorzatę Niemen-Wydrzycką, odmówienie wystąpienia w filmie), niestety wydaje się to znaczący brak dla pełnego obrazu artysty. Zatem przydałoby się przed albo po seansie co nieco doczytać, posprawdzać, by uzupełnić luki w biografii muzyka, oczywiście tyczy się to tych, którym potrzeba kompletnej biografii, by móc całkowicie zachwycać się twórczością jej autora. Niemniej jednak film stanowi pewien zasobnik wiedzy o Niemenie, na który, gdy nadarzy się okazja, warto rzucić okiem.