search
REKLAMA
Nowości kinowe

SĘDZIA. Niczym danie znane od lat

Jan Dąbrowski

21 października 2014

REKLAMA

Rację mają ci, którzy zarzucają Dobkinowi popadanie w banał oraz (chwilami) zbędną ckliwość. Jego Sędzia rzeczywiście nie na każdym polu okazał się filmem udanym, a poszczególne wątki wyglądają znajomo. Film nie jest arcydziełem. Nie jest blockbusterem. Nie zgarnie złotych statuetek, lecz także nie złamie kariery nikomu z obsady. Czy w takim razie warto w ogóle iść do kina?

Hank Palmer (Robert Downey Jr.) to gwiazda sali sądowej. Jest niesamowicie pewny siebie, bystry i dobrze wie, czego chce. Nie ma też złudzeń co do ludzi, których broni w sądzie. Od pracy odciąga go telefon z rodzinnych stron – zaskakująca informacja o śmierci matki. Perspektywa wizyty w domu nie napawa go optymizmem, z rodziną nie utrzymuje zbyt zażyłych relacji. Wsiada do samolotu i udaje się na pogrzeb. Powrót do małego miasteczka powoduje nawrót wspomnień. Dawne okolice, była dziewczyna (Vera Farmiga) – przeszłość Hanka coraz mocniej daje o sobie znać. Najtrudniejsza jednak jest konfrontacja z surowym, starym ojcem (Robert Duvall), będącym typem sędziego, który nie tyle za dobre wynagradza, co za złe karze.

Na tym polu film Dobkina broni się, ponieważ znając świadomość odbiorcy, reżyser nie poświęca wiele czasu na rozwijanie kolejnych wątków. Skupia się raczej na Hanku i tym, jak radzi on sobie w konfrontacji z sytuacjami – raz zabawnymi, raz przykrymi – które spotkają go w rodzinnym Carlinville w stanie Indiana. Główny bohater wielokrotnie będzie musiał zejść z obranego przez siebie kursu, zacisnąć zęby i pięści, by okieznać zastaną rzeczywistość. Zmuszony do dłuższego pobytu w domu (w związku z niejasnym wypadkiem, w który zamieszany jest stary sędzia) Hank nagina swoją wolę do zaistniałych potrzeb, lecz ze wszystkim ma zamiar radzić sobie po swojemu.

Robert Downey Jr. to obsadowy strzał w dziesiątkę. Jego bohater jest w typowy dla tego aktora sposób elokwentny i zaradny, a jego cięte riposty nigdy nie chybiają celu. Popularny ostatnio zarzut, że Downey Jr. “powtarza” w każdym filmie swoją kreację Tony’ego Starka, jest absolutnie bezzasadny. Owszem, są podobieństwa – lecz takie same podobieństwa znaleźć można w filmach sprzed premiery pierwszego Iron Mana. Zbieżności wynikają jedynie z osobowości aktora, który idealnie pasuje do ról pewnych siebie, wygadanych przystojniaków. Postać Hanka ma kilka punktów wspólnych z rolą Downey’a Jr w filmie Wszyscy twoi święci – powrót do domu po latach, dawna miłość, konflikt rodzinny – zarówno w tym filmie, jak i w najnowszym obrazie Dobkina aktor wiarygodnie buduje swojego bohatera. Niesamowicie przyjemne jest oglądanie go w roli, która wymaga dramaturgii i ukazania silnych emocji.

Godny uwagi jest Robert Duvall w roli surowego ojca, sędziego z zasadami oraz powołaniem do zawodu. Twardy człowiek, niezłomny, trawiony jedynie przez własne ograniczenia – jednocześnie mający słabe strony. Potrafi budzić podziw, współczucie, a chwilami także sympatie. Im dalszy plan – tym niestety mniej powodów do entuzjazmu. Vera Farmiga jako dawna miłość Hanka jest zupełnie przezroczysta – choć jej wątek jest zasadny i jak najbardziej na miejscu. Billy Bob Thornton (jako prokurator) i Vincent D’Onofrio (jako brat Hanka) zaznaczyli swoją obecność na taśmie filmowej, lecz były to kreacje znacznie poniżej ich możliwości. Być może zabrakło czasu ekranowego. W kwestiach technicznych jest bardzo dobrze – za kamerą stanął Janusz Kamiński, a za batutę chwycił Thomas Newman – zatem strona audiowizualna jest bez zarzutu (chyba, że ktoś nie lubi “dzwoneczków” Newmana).

Sędzia jest filmem, który porównać można do dobrego, obfitego dania, które znamy od lat. Znamy składniki, wiemy, czego się spodziewać, w dodatku odpowiada nam taki zestaw. Nie jest to arcydzieło, nie znaczy to jednak, że się otrujemy.

A zostawiając gastronomiczne metafory – tak, warto iść do kina. Niewiele brakowało, a byłby to bardzo dobry dramat – ostatecznie Dobkin stworzył film, na który możecie wybrać się zarówno z rodzicami, jak i z dziewczyną/chłopakiem. Seans nie dłuży się, a plusów jest zdecydowanie więcej niż minusów.

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA