search
REKLAMA
Recenzje

RUSTIN. Szablonowa biografia nieszablonowego bohatera Afroamerykanów [RECENZJA]

W filmie George’a C. Wolfe’a poznajemy Bayarda Rustina, któremu daleko do dystyngowanych przywódców amerykańskiego ruchu emancypacji czarnoskórych.

Dawid Myśliwiec

1 grudnia 2023

Rustin
REKLAMA

O dwóch najsłynniejszych bojownikach o prawa czarnych w USA Martinie Lutherze Kingu i Malcolmie X kino mówiło już sporo – każdy z nich miał już swój głośny „solowy” film, a i w innych produkcjach o emancypacji czarnoskórych Amerykanów pojawiali się często. Jednak ruch na rzecz zniesienia segregacji w USA miał wielu innych bohaterów, często stojących w cieniu. Jednym z nich był Bayard Rustin, niezwykle barwna postać, o której opowiada jeden z najnowszych filmów fabularnych Netflixa.

Rustin

Rustin to opowieść o człowieku, który wyróżniał się na tle innych czarnoskórych aktywistów. Ci dzielili się z reguły na zwolenników czynnej walki o prawa, tej spod znaku Czarnych Panter, oraz tych, którzy walczyli głównie słowem i nawoływali do zmian płomiennymi przemowami. Bayard Rustin nie należał do żadnej z tych grup: z jednej strony opowiadał się za biernym oporem i protestami wolnymi od przemocy, z drugiej – głównie ze względu na kontrowersje związane z jego orientacją seksualną – nie był jednym z tych, którzy poprzez mównicę rozpalali serca milionów czarnoskórych Amerykanów. Umiał natomiast dokonywać jednej rzeczy: zjednywać sobie ludzi. W filmie George’a C. Wolfe’a poznajemy Bayarda Rustina, któremu daleko do dystyngowanych przywódców amerykańskiego ruchu emancypacji czarnoskórych – w brawurowym wykonaniu Colmana Domingo jest ekstrawertycznym i ekscentrycznym wulkanem energii, który ma w zanadrzu ripostę na każdą wątpliwość, każdy kontrargument dla jego pomysłów. Rustin opowiada o wycinku jego biografii, kiedy to najpierw stracił pozycję w środowisku czarnoskórych organizacji aktywistycznych, by z czasem nie tylko do niego powrócić, ale też stać się pomysłodawcą i jednym z liderów marszu na Waszyngton w 1963 roku, wówczas największego w historii USA pokojowego protestu.

Rustin

Film George’a C. Wolfe’a nie wyróżnia się w żaden ewidentny sposób – to nienagannie skrojony biopic o Ważnej Postaci Historycznej. Doprawdy, WPH powinno być obowiązującym pojęciem z terminologii filmowej, opisującym generycznego bohatera filmu biograficznego, któremu niemal zawsze można przypisać pewne atrybuty: odwagę, zdolność do inspirowania innych, bezinteresowność, a często także wielkie zasługi przykrywające ewentualne wątpliwe moralnie decyzje czy rysę na charakterze. Bayard Rustin to właśnie taka WPH – bohater ciekawy, budzący uznanie i jawiący się jako człowiek, z którego intelektem chciałoby się obcować. Ale jednocześnie postać ta pada ofiarą tej wycyzelowanej biograficznej formuły, która powstrzymującej głównego bohatera od stania się pełnokrwistą, bliższą śmiertelnikowi postacią. Choć Rustin to film zrealizowany bardzo solidnie, nie wystrzega się odrealnionych, przesadnie natchnionych scen – jak choćby ta, w której Bayard przedstawia pomysł marszu waszyngtońskiego grupce skupionych wokół niego młodych aktywistów, których reakcja bardziej przypomina ekstatyczny spazm niż entuzjazm wywołany wizją uczestnictwa w znaczącym społecznie wydarzeniu. Szczęśliwie jednak nie jest to w Rustinie norma – znajdziemy tu także sceny testujące charakter protagonisty, jak ta, w której na skutek złej oceny sytuacji opuszcza szeregi kluczowej dla czarnoskórych organizacji NAACP, lub ta, w której jego przyjaźń z Martinem Lutherem Kingiem (Aml Ameen) zostaje wystawiona na próbę na skutek oczerniających go medialnych doniesień. Dzięki tym właśnie scenom Rustin unika pomnikowości, zyskując więcej biograficznego autentyzmu.

Rustin

Realizując scenariusz Juliana Breece’a i Dustina Lance’a Blacka, nagrodzonego Oscarem za Obywatela Milka, reżyser Rustina miał jedno jedyne zadanie – stworzyć filmową biografię, która nie znuży widza i nie przekłamie rzeczywistości. To pierwsze udało się dzięki wysiłkom Colmana Domingo i znakomitej obsady drugoplanowej, z Chrisem Rockiem, Jeffreyem Wrightem i CCH Pounder na czele, o tym zaś, czy udało się zachować zgodność z faktami, wypowiadać się mogą przede wszystkim ci, którzy historię ruchu na rzecz praw czarnoskórych Amerykanów znają na wylot. I choć Rustin bez wątpienia nie stanie się nowym wzorcem w kategorii kina biograficznego, jego największą zaletą jest to, że przybliża widzom na całym świecie niezwykle ważną postać w historii amerykańskiego aktywizmu na rzecz nie tylko praw czarnoskórych czy homoseksualistów, ale praw człowieka w ogóle.

(Wszystkich zainteresowanych sylwetką Bayarda Rustina i sposobem jej przedstawienia w filmie Netflixa zachęcam do lektury tego artykułu, opublikowanego na łamach magazynu Instytutu Smithsonian).

Dawid Myśliwiec

Dawid Myśliwiec

Zawsze w trybie "oglądam", "zaraz będę oglądał" lub "właśnie obejrzałem". Gdy już położę córkę spać, zasiadam przed ekranem i znikam - czasem zatracam się w jakimś amerykańskim czarnym kryminale, a czasem po prostu pochłaniam najnowszy film Netfliksa. Od 12 lat z różną intensywnością prowadzę bloga MyśliwiecOgląda.pl.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA