ROZWÓD – nowy serial od HBO. Recenzja pierwszego odcinka
Długo czekaliśmy na powrót Sary Jessiki Parker. Po zakończeniu emisji Seksu w wielkim mieście aktorka występowała w filmach kinowych, ale zazwyczaj z marnym skutkiem. Ostatnie lata to właściwie zero ciekawych projektów. Teraz postanowiła znowu spróbować swoich sił w telewizji i już można powiedzieć, że była to świetna decyzja. Pierwszy odcinek serialu Rozwód od HBO jest wielkim popisem Parker. Nie spodziewajcie się jednak niczego na kształt kontynuacji Seksu… – to coś zupełnie innego.
Frances ma około pięćdziesięciu lat, dom na obrzeżach Nowego Jorku, męża i dwójkę nastoletnich dzieci. Już w pierwszej scenie serialu możemy dostrzec, że z mężem dogaduje się (delikatnie mówiąc) średnio. Później, pod wpływem wypadku, do jakiego dochodzi na przyjęciu urodzinowym jej przyjaciółki, znajduje w sobie odwagę, aby powiedzieć mężowi, co kłębi się w jej głowie od prawdopodobnie długiego czasu:
Chcę powalczyć o swoje życie, póki mi jeszcze na nim zależy. Już cię nie kocham. Chcę rozwodu.
Nie będziemy mieć tu do czynienia z produkcją stricte dramatyczną, ponurą – telewizyjnym Blue Valentine czy Sprawą Kramerów XXI wieku. Pod słońcem Toskanii albo Jedz, módl się, kochaj to również złe tropy. Nic z tych rzeczy. Rozwód to komediodramat, trochę w stylu kina Alexandra Payne’a. Owszem, tematyka serialu jest trudna, bardzo aktualna, taka, z którą wielu widzów będzie się mogło utożsamiać, a wszystko to zostało przedstawione w dość ponurej estetyce, zupełnie nieprzystającej do glamour, z jakim kojarzymy Sarę Jessicę. Z drugiej strony, jest w tym też pewna lekkość i mnóstwo humoru. Na razie Rozwód wyważony jest w punkt – timing to zdecydowanie jedna z jego większych zalet.
Mimo że serial świetnie sprawdza się jako komedia, myślę, że mało kto będzie traktował tę produkcję jako łatwą rozrywkę i sposób na zrelaksowanie się po ciężkim dniu. Już w pierwszym odcinku mamy kilka momentów, przy których można wybuchnąć śmiechem, ale to w gruncie rzeczy śmiech przez łzy. Rozwód jest bardzo bezpośrednią produkcją, prezentującą raczej czarny humor. Bohaterowie również są specyficzni – tak naprawdę ciężko któregokolwiek z nich polubić. Brak tu jednoznacznie pozytywnej postaci, mało mamy na ekranie kompromisów. To z pewnością nie jest serial dla każdego.
W Rozwodzie twórcy nie bawili się w podkoloryzowanie. Walą prawdę prosto z mostu – życie różowe nie jest, a związek to cholernie ciężka praca. Nawet kiedy przez moment na ekranie pojawia się jakiś promyk nadziei, w następnej scenie szybko jesteśmy sprowadzani na ziemię. Hollywood przyzwyczaiło nas raczej do czegoś innego. „I żyli długo i szczęśliwie” tutaj zamienia się na „byli szczęśliwi do pewnego czasu”. Uczucie się wypala, domowe obowiązki i praca przysłaniają pasję, ciągłe przebywanie z drugim człowiekiem musi w końcu doprowadzić do sytuacji, że tęsknimy za samotnością, choćby na jeden dzień. Nie wspominając już o tym, że monogamia prawdopodobnie nie leży w ludzkiej naturze. Jedni zdali sobie z tego sprawę dość szybko, inni później, dla niektórych był to ogromny problem, dla innych mniejszy, ale z tymi faktami nie ma co dyskutować – prawdziwe życie nie przypomina bajki. Rozwód pokazuje, co mogłoby się dziać wiele lat po ostatnich scenach Pretty Woman czy Czterech wesel i pogrzebu i trzeba przyznać, że ten prosty pomysł okazał się niezwykle odświeżający.
Co ważne, świetnie zostało to też zagrane. Bardzo dobry jest zarówno minimalistyczny Thomas Haden Church, wcielający się w męża Frances, jak i znana z Saturday Night Live Molly Shannon jako przyjaciółka głównej bohaterki. Gwiazdę mamy tu jednak jedną i jest nią Sarah Jessica Parker. Po kilku słabych latach, aktorka wreszcie znowu jest w formie. Przykro patrzyło się na jej ostatnie występy – gościnny udział w serialu Glee był nijaki, z Królowej XXX jej sceny wycięto, a komedię Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu zgodnie uznano za wielką klapę. Teraz powraca, mając przed sobą naprawdę niełatwe zadanie. Musi przekonać do siebie publiczność, grając kogoś, z kim ciężko sympatyzować. Jej Frances to bardzo ciekawa, złożona postać, której chwilami się współczuje, tylko po to, aby za chwilę znów patrzeć na nią jak na typową sukę. Parker ma wystarczająco dużo talentu, aby móc wywoływać tak skrajne emocje. W tej nietypowej roli jest naprawdę wiarygodna. To między innymi dzięki niej Rozwód sprawia wrażenie tak bardzo prawdziwego.
Muszę przyznać, że pierwszy odcinek tego serialu był dla mnie pozytywną niespodzianką. Wielbiciele subtelnych połączeń dramatu i komedii z pewnością znajdą w nim coś dla siebie. Jedyne, co mnie martwi, to, że amerykańscy dziennikarze, którzy mogli zapoznać się z całą serią, wcale nie są nią tak bardzo zachwyceni. Końcówka pilota sugeruje, że zabawa dopiero się zaczyna, i trochę obawiam się, czy tej walki między małżonkami nie będzie po prostu za dużo. Oby nie zrobiła się z tego podróbka Wojny państwa Rose. Na razie jednak jest dobrze.
korekta: Kornelia Farynowska
https://www.youtube.com/watch?v=–iP8RPaNvw