Rojst powrócił z trzecim i ostatnim sezonem, by domknąć wszystkie wątki zapoczątkowane w pierwszej i drugiej odsłonie serii, która przed sześcioma laty zadebiutowała na platformie Showmax, by w 2021 roku powrócić jako serial oryginalny Netflixa. Jan Holoubek i Kasper Bajon po raz kolejny nie zawodzą, wplatając w życiorysy uwielbianych bohaterów nowe, makabryczne zdarzenia. Jednocześnie serwują widzom godne zakończenie historii złożonej z wielu, zgrabnie splatających się ze sobą elementów. Rzadko zdarza się, by ostatni sezon był tym najlepszym. Ale tym razem tak się stało. Rojst: Millenium wznosi całość serialu na nowy, wyższy poziom.
Rojst: Millenium, podobnie jak jego poprzednicy, rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Ta „współczesna” została umiejscowiona zaledwie trzy lata po zdarzeniach z Rojst’97, u progu nowego tysiąclecia. Retrospekcje sięgają zaś lat 60., czasów głębokiej komuny, dając niesamowicie satysfakcjonujący wgląd w przeszłość, która jawi się niczym brakujące puzzle w układance, jaką stanowi całość Rojsta.
W tym miejscu warto bardzo dobitnie zaznaczyć – jeśli nie pamiętacie dobrze dwóch pierwszych sezonów serialu Holoubka, zróbcie sobie tę przyjemność i zobaczcie je jeszcze raz, zanim sięgnięcie po Rojst: Millenium. Finał tej opowieści stanowi bowiem sieć pieczołowicie utkaną ze wszystkiego, co wydarzyło się w serialu do tej pory. By w pełni rozsmakować się w tych połączeniach i odniesieniach, po prostu trzeba mieć to w głowie na świeżo. Inaczej odbierzecie sobie część frajdy z rozgryzania tej wielowarstwowej opowieści.
A warstw jest tu tak wiele, że gdyby nie sprawne pióro scenarzystów, bardzo łatwo byłoby się w nich pogubić. Po pierwszym sezonie, gdzie skupialiśmy się na Piotrze Zarzyckim (Dawid Ogrodnik), Witoldzie Wanyczu (Andrzej Seweryn) i prowadzonych przez nich śledztwach zabójstwa prostytutki i samobójstwa nastolatków, oraz drugim, w którym na pierwszy plan wysunęli się znakomici Magdalena Różczka i Łukasz Simlat w rolach Anny Jass i Adama Miki, trzeci sezon rzuca światło na historię kierownika hotelu Centrum, czyniąc z jego postaci łącznik niemal wszystkich backstories. Fantastycznie splata się to ze „współczesnym” wątkiem – wszak przybytek prowadzony przez kierownika to od początku serialu owiana aurą tajemniczości i podszyta sekretną wiedzą szara strefa, będąca miejscem nielegalnych interesów i nieoficjalnych spotkań wszystkich ze wszystkimi – nie tylko typów spod ciemnej gwiazdy. I jakże symbolicznie, właśnie tam rozpoczyna się trzeci sezon Rojsta, podczas urodzin rzeczonego kierownika, na których nie mogło zabraknąć nikogo. Nieoczekiwanie brakuje jednak bardzo istotnej osoby…
W ten sposób, już w pierwszym odcinku zostajemy wprowadzeni na tory nowego śledztwa, które tym razem powierzono awansowanemu sierżantowi Małeckiemu (pseudonim Dzidzia), w którego z ogromną charyzmą wciela się Michał Pawlik. Nie będzie to jednak jedyna sprawa, z którą musi uporać się lokalna policja – do miasteczka z prywatnych pobudek powraca Anna Jass, podczas gdy Adam Mika bada okoliczności uprowadzenia tajemniczej Romki. Pełne ręce roboty ma także prokuratura, bo w lesie na Grontach prace archeologiczne prowadzą do odnalezienia kolejnych ciał i związanych z nimi upiornych sekretów. To, w jak niewymuszony sposób wszystkie te sprawy powoli zaczynają się ze sobą łączyć, jest naprawdę godne uznania.
Jan Holoubek sprawdza się nie tylko jako scenarzysta, ale także jako reżyser, doskonale czujący kamerę (co nie jest wielkim zaskoczeniem z racji jego wykształcenia), którą włada w tym sezonie Maciej Sobieraj. Podczas gdy dusznego, przepełnionego ascetyczną grozą klimatu (w który wprowadza nas już sama wywołująca ciarki na plecach czołówka) nie powstydziłyby się najlepsze skandynawskie kryminały, sceny akcji w Rojście są na naprawdę przyzwoitym, amerykańskim poziomie. Świetnie wyreżyserowane i zainscenizowane, nie przypominają – jak niestety często zdarza się w polskiej telewizji – paradokumentalnej produkcji. Są realistyczne, dynamiczne i pełne napięcia, czego dowodem jest już scena otwarcia, jakby wyjęta z uwielbianych hollywoodzkich filmów sensacyjnych z tamtych lat.
Do tychże nawiązuje zresztą także (osobiście mój ulubiony) duet Jass i Mika. Policjantka, która za nic ma własny los i decyzje zwierzchników, bo zbyt osobiście podchodzi do prowadzonego śledztwa, i jej partner, który chce zamknąć ostatnią sprawę, zanim pójdzie na emeryturę – to melodia, którą znamy bardzo dobrze. Zapewniam was jednak, że twórcy postarali się, by nie raziła nas powtarzalnością – ani względem innych dzieł, ani względem poprzednich sezonów. Zarówno Jass, jak i Mika, prezentują w Millenium zupełnie nowe oblicza, które jeszcze bardziej i jeszcze ciekawiej rozbudowują te postaci. Wielka w tym zasługa także portretujących ich aktorów. Magdalena Różczka i Łukasz Simlat są po prostu bezbłędni w swoich rolach, doskonale czują swoich bohaterów i budują między nimi rewelacyjną, nieoczywistą chemię.
Cała obsada Rojsta: Millenium to zresztą strzał w dziesiątkę. Trudno jednak, by było inaczej, skoro Holoubek (poza wspomnianym duetem) zgromadził w jednym serialu takich weteranów, jak Janusz Gajos, Piotr Fronczewski i Andrzej Seweryn, współczesne gwiazdy pokroju Dawida Ogrodnika, Tomasza Schuchardta, Agnieszki Żulewskiej czy Piotra Głowackiego, oraz wschodzące talenty w postaci wspomnianego już Michała Pawlika, powracającej do serialu po latach, świetnej Marianny Gierszewskiej, Michaliny Łabacz, Vanessy Aleksander i Filipa Pławiaka. Ten ostatni tworzy w Rojst: Millenium kreację, wobec której nie da się przejść obojętnie. Wcielając się w młodego kierownika, po prostu JEST młodym Fronczewskim, i nie chodzi tu wyłącznie o zmodulowany komputerowo głos (który mnie osobiście nie razi – wręcz przeciwnie), ale także o mimikę twarzy, gesty, sposób poruszania się. Pławiak odrobił lekcje na piątkę z plusem i jestem pewna, że widownia Rojsta mu tego nie zapomni.
Lekcje – w tym przypadku polskiej historii współczesnej – odrobili także twórcy serialu, od scenarzystów, po scenografów, rekwizytorów, kostiumografów i charakteryzatorów. Tak w latach 60., jak i w 90., z ekranu bije autentyczność przedstawionego świata. I choć nie jestem wielką fanką „przemalowywania” polskich gwiazd na postaci pochodzenia romskiego, należy oddać specom od make-up’u, że zrobili w tej kwestii, co mogli. Mocną stroną, jak zwykle, jest w Rojście także muzyka, która wraz z oprawą wizualną pomaga odnaleźć się między dwoma płaszczyznami czasowymi, choć przyznam, że w ostatnim sezonie bywa ciut pleonastyczna. Jestem to jednak w stanie wybaczyć twórcom (podobnie jak kilka innych potknięć), bo myślę, że na ich miejscu też nie mogłabym się oprzeć użyciu Bani u Cygana w scenie, w której ów utwór z 1998 roku został tu wykorzystany.
Jak słusznie podkreśla Holoubek, bezimienne miasteczko na zachodzie Polski jest soczewką, która skupia w sobie losy naszego kraju. Przede wszystkim podszytego niepokojem i aspiracjami okresu transformacji, ale też powojennej historii – w równym stopniu naznaczonej lękami i nadziejami na lepsze jutro, do którego nie prowadziły żadne proste ścieżki. Nietrudno też dostrzec w niej odbicie aktualnych wydarzeń i nastrojów społecznych.
Ta lekcja trudnej historii, w połączeniu z opisywanymi wcześniej pełnokrwistymi postaciami, pierwszorzędnym aktorstwem, piętrzącymi się intrygami zmierzającymi do wspólnego finału i wysokim poziomem realizacji, składa się na produkcję, którą naprawdę możemy się chwalić na całym świecie. I jestem bardzo dumna, że właśnie to robimy.
Wszystkie odcinki Rojst: Millenium są dostępne na Netflix od 28 lutego 2024 roku.