search
REKLAMA
Nowości kinowe

Zanim się pojawiłeś

Kornelia Farynowska

11 czerwca 2016

REKLAMA

Gdyby ktoś kazał mi opisać Zanim się pojawiłeś jednym słowem, byłoby to słowo „irytujący”. W pierwszej kolejności dlatego, że romanse w ogóle działają mi na nerwy niemiłosiernie – film sklasyfikowano jako dramat, więc niestety nie byłam przygotowana na doświadczenia typowo romantyczne. I po drugie – w tym gatunku, ponieważ siłą rzeczy nie może być on szczególnie zaskakujący fabularnie, należałoby położyć większy nacisk na postacie, które powinno się dobrze oglądać. A jak to wypadło w tym filmie?

Lou Clark, dwudziestosześcioletnia dziewczyna z biednej rodziny. Mimo wieku boleśnie dziecinna, naiwna, gustująca w pstrokatych strojach, gadatliwa. Nieustannie szczebiocze, a jej świat(opogląd) ogranicza się do małego miasteczka, w którym mieszka i gdzie zaczyna pracę jako opiekunka sparaliżowanego mężczyzny, Willa Traynora. To dla odmiany bogaty, tajemniczy, przystojny i inteligentny człowiek z przeszłością, człowiek, który miał szanse zostać kimś wielkim. Choć początkowo dziewczyna go drażni swoim ciągłym trajkotem i rozsiewanym wszędzie optymizmem, stopniowo zaczynają się przyjaźnić. Dzięki niemu Lou odkrywa siebie na nowo.

zanim 1

Razem oglądają filmy (nie byle jakie, bo z napisami, co jest dla naszej bohaterki całkowitą nowością, podobnie jak fakt, że są dobre), słuchają muzyki, spędzają czas na spacerach… Nie wiem jak wy, ale ja naliczyłam tutaj ze trzy albo cztery stereotypy. Do listy takich archetypicznych – i co za tym idzie, nieciekawych – postaci możemy dopisać również chłopaka Lou, Patricka – egoistę, który ciągle gada o treningach, bieganiu i sporcie, nawet w towarzystwie sparaliżowanego przecież Willa, a swoją dziewczyną nie za bardzo się interesuje. Pozostałe postacie natomiast jedynie wypełniają tło – odrobinę więcej czasu dostaje tylko Treena, siostra Lou.

Zanim się pojawiłeś jest ekranizacją książki o tym samym tytule, autorstwa Jojo Moyes, która napisała zresztą także scenariusz do filmu. Niewątpliwie właśnie dlatego to również wierna adaptacja. I na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że gdzieś tam drzemie potencjał. Zanim jeszcze wczytałam się w konkrety, miałam nadzieję, że to tylko nie brzmi za dobrze, a w rzeczywistości będzie lepiej. Zwłaszcza że mieszanka aktorska jest obiecująca: w rolach głównych Emilia Clarke (znana dzięki popularnej Grze o tron) i Sam Claflin (znany dzięki popularnym Igrzyskom śmierci); na drugim planie Janet McTeer (znana dzięki popularnej Niezgodnej), Charles Dance (również znany dzięki popularnej Grze o tron), Brendan Coyle (znany dzięki popularnemu Downton Abbey), Jenna Coleman (znana dzięki popularnemu Doktorowi Who) oraz Matthew Lewis (znany dzięki – umówmy się, że to nie podlega w ogóle dyskusji – popularnemu Harry’emu Potterowi). Niestety Emilia Clarke gra głównie swoimi brwiami i odrobinę zbyt wysokim głosem, Sam Claflin nie zwala z nóg, ale jest bardziej wiarygodny niż postać Clarke i przynajmniej budzi sympatię. Reszta aktorów mimo możliwości po prostu nie bardzo ma szansę cokolwiek pokazać, bo ich czas na ekranie to w porywach jakieś dwadzieścia minut. Ich wszystkich łącznie, oczywiście.

zanim 2

Kolejną dyskusyjną kwestią jest autorytarne przesłanie filmu. W Zanim się pojawiłeś bohaterowie uporczywie rozmawiają o eutanazji i o moralnych rozterkach z nią związanych. To drażliwa kwestia i autorka wyraźnie chciała zająć jakieś stanowisko. Szkoda tylko, że nie zaprezentowała argumentów za i przeciw – opowiedziała się po jednej stronie, nie dopuszczając w ogóle do głosu nikogo innego. A podejrzewam, że gdyby wgryzła się w to bardziej, inaczej rozłożyła akcenty, mogłoby wyjść z tego lepsze dzieło – wielogłosowość prowadzi do przemyśleń i ciekawych dyskusji. I zapewne dodałaby trochę kontrowersji.

Nie udało się także uniknąć paru błędów przy składaniu filmu w całość. Kilkakrotnie pojawiały się skróty i niedopowiedzenia – ewidentnie ktoś przy montażu za bardzo poprzycinał dialogi albo sceny. Nie sprawia to oczywiście, że nie da się nadążyć za fabułą, która nie należy akurat do tych szczególnie wymagających, ale ponownie – to irytuje. Oprócz tego Zanim się pojawiłeś wyposażono w przeciągnięte do granic możliwości sceny pocałunków, dramatycznie opadające liście oraz ładne, typowo brytyjskie widoczki (które ja akurat zawsze zaliczam do plusów każdej produkcji).

Narzekam, ale spójrzmy na film z dystansem. Jeśli ktoś nie lubi romansów, ale ma ochotę pójść na coś lekkiego do kina ze swoim wyjątkowo cierpliwym chłopakiem, prawdopodobnie będzie się doskonale bawił, nawet jeśli nie w taki sposób, o jaki chodziło autorce książki i scenariusza. Jeśli ktoś lubi romanse i ma ochotę pójść na coś lekkiego do kina ze swoim chłopakiem lub najlepszą przyjaciółką, też będzie doskonale bawił, może nawet lepiej. I tym razem w taki sposób, o jaki chodziło autorce książki i scenariusza.

REKLAMA