search
REKLAMA
Recenzje filmów, publicystyka filmowa polska, nowości kinowe

Operacja Argo

Piotr Gauza

26 listopada 2012

REKLAMA

Ach ten Ben Affleck. Droga, jaką przebywa ten facet w świecie filmu, jest na tyle fascynująca, że sama mogłaby posłużyć za scenariusz filmu. Zaczęło się od Oscara za scenariusz do filmu „Buntownik z wyboru”, który Ben napisał wespół z Mattem Damonem. Potem zaczęła się kariera aktorska, która przyniosła mu mnóstwo nagród i nominacji ale głównie… do Złotych Malin. Affleck niejednokrotnie stawał się obiektem plotek (małżeństwo z JLo), szyderstw i śmiechów z powodu swoich niezwykle mizernych umiejętności aktorskich, które niejednokrotnie podkreślały słabe fabułki, w jakich brał udział. Affleck jednak nie poddawał się i postanowił udowodnić, że należy się z nim liczyć.

To doprowadziło do jego debiutu reżyserskiego – „Gdzie jesteś Amando?” (“Gone Baby Gone”), który spotkał się z niezwykle ciepłym przyjęciem. Jego kolejny film „Miasto złodziei” (The Town) również wzbudził duży entuzjazm widzów i krytyków. A teraz do kin wchodzi trzeci film Afflecka, „Operacja Argo”, który już typowany jest jeden z oscarowych faworytów i jeśli te przewidywania się spełnią, to Affleck sam będzie mógł gromko się zaśmiać, a swoim hejterom pokazać środkowy palec. Po obejrzeniu filmu stwierdzam, że taka sytuacja może być jak najbardziej realna.

Film opowiada historię, o której można powiedzieć, że jest tak nieprawdopodobna, że aż trudno uwierzyć w jej prawdziwość. 4 listopada 1979 roku cała Ameryka żyła dramatem 52 pracowników amerykańskiego konsulatu w Iranie, którzy w czasie rewolucji w tym kraju zostali porwani i przetrzymywani przez wiele dni. Nikt jednak nie wiedział, że szóstka pracowników konsulatu zdołała uciec i ukrywała się w domu ambasadora Kanady. Władze CIA dobrze zdając sobie sprawę z tego, że ich znalezienie przez Irańczyków może się zakończyć egzekucją zaczęli poszukiwać odpowiedniego sposobu na ciche przetransportowanie ich z ogarniętego chaosem kraju. Gdy wydawało się, że bardziej absurdalnych pomysłów niż propozycja dostarczenia im rowerów, na których uciekną przez góry, już się nie znajdzie, swoją propozycję wysunął specjalista od eksfiltracji, Tony Mendez. Jego propozycja brzmiała tak: ukrywający się przyjmą tożsamości kanadyjskich filmowców przygotowujących research do filmu science-fiction „Argo” i razem z nim opuszczą Iran.

Ta niesamowita historia upubliczniona została dopiero wiele lat później w czasach prezydentury Clintona i nie da się ukryć że doskonale nadawała się na pomysł na pełen napięcia thriller. Do tego Ben Affleck pokazał swój reżyserski pazur i stworzył film bardzo dynamiczny, wciągający i dawkujący napięcie w kapitalny sposób. Już sprawnie wykonane sceny szturmu Irańczyków na konsulat na początku filmu potwierdzają że od strony reżyserskiej czeka nas produkt wykonany na najwyższym poziomie. Efekt potęgują świetne zdjęcia Rodrigo Prieto oraz perfekcyjny montaż przeskakujący błyskawicznie między postaciami, nie powodując jednak chaosu. Napięcie oczywiście osiąga zenit w błyskotliwie zrealizowanej sekwencji opuszczania kraju (to nie spojler, bo przecież wiadomo, jak się historia skończyła). Zawiedzie się jednak ten, kto oczekiwałby dynamicznych scen akcji, gdyż ucieczka z Iranu ogranicza się do scen przechodzenia kolejnych etapów odprawy na lotnisku. Mimo, ze operuje się tu prostymi środkami budującymi napięcie, czyli robienie wszystkich czynności dosłownie „w ostatniej chwili”, ale jednak wyciągniecie takich emocji z jednak dosyć statycznych scen zasługuje na słowa uznania.

Zanim jednak następuje ucieczka mamy sceny przygotowań w których Affleck prezentuje swoje zaskakujące poczucie humoru. Dla uwiarygodnienia swojego pomysłu Mendez zostaje zmuszony do wsiąknięcia w świat Hollywoodu i stworzenia wiarygodnych przesłanek o rozpoczęciu prac nad filmem „Argo”. W tych działaniach pomagają potężny zarówno pod względem gabarytów jak i sukcesów oscarowy charakteryzator John Chambers oraz producent Lester Siegel. Jest to okazją do stworzenia cudownej wizji dawnego Hollywood, które świeżo po sukcesie „Gwiezdnych wojen” szukało okazji do kolejnych wizji science-fiction, które miały przynosić miliony. Świetnie odtworzono kicz, który wylewał się wówczas z ekranów strumieniami dzięki kostiumom i charakteryzacji, a plakatów nie tworzono w photoshopie lecz rysowano je ręcznie. Affleck nie boi się nawet tak ryzykownych zagrań jak choćby zestawianie sceny odczytywania scenariusza z obrazami ogarniętego chaosem Iranu – to się jednak sprawdza bardzo dobrze.

Udanie jest także pod względem aktorskim. Ben Affleck sam siebie obsadził w roli głównej, mocno zmienił swój wygląd, do którego się przyzwyczailiśmy, i zagrał na całkiem niezłym poziomie, a pamiętając jego dawniejsze role można nawet uznać, że bardzo dobrze. Jednak na drugim planie Affleck umieścił kilku prawdziwych aktorskich wymiataczy. Zwłaszcza każdą scenę kradną dla siebie grający Chambersa i Siegela John Goodman oraz Alan Arkin. Ten drugi, mimo 78 lat na karku, ma w swojej postaci jeszcze więcej energii niż w pamiętnej kreacji dziadka „Małej miss”. Zaskakuje już od swojej pierwszej sceny, w której dosłownie sypie jak z rękawa fantastycznymi kwestiami, a jego późniejsze, powtarzane parokrotnie „Argo, fuck yourself!” zapadnie w pamięć każdemu widzowi. Cieszy także rola Bryana Cranstona, który jako pracujący w CIA Jack O’Donnell, pokazuje że także opuszczając plan „Breaking Bad” może stworzyć znakomitą rolę. Wystarczy zobaczyć scenę, w której – w momencie rozpoczęcia głównej części operacji Argo – dokonuje błyskawicznych decyzji mających mu pomóc na dodzwonienie się najwyższych władz.

Jak dotąd wymieniałem praktycznie same zalety filmu, ale nie znaczy to, że jest on pozbawiony wad. Już pierwsze recenzje wskazywały na bardzo negatywne ukazanie Irańczyków jaką anonimowe, pełne agresji tłumy. Niby są pewne postaci, które odgrywają większą rolę, ale nie są one przedstawione w sposób pełny, jak główni amerykańscy bohaterowie – a mogli stanowić dla nich ciekawy kontrapunkt. Poza tym mimo, że praca reżyserska, montażowa, a także odwzorowanie realiów robi wrażenie, to brakuje to jednak tej iskry, którą odczuwa się przy obcowaniu z prawdziwym arcydziełem. Ale z pewnością film wyróżnia się bardzo na tle tegorocznych produkcji.

„Operację Argo” z pewnością warto zobaczyć. Mimo drobnych wad wciąga, seans mija błyskawicznie, a później pozostaje w pamięci jeszcze na długo. Tylko czekać i kibicować w sezonie nagród, a później wyglądać kolejnej produkcji Afflecka, w której – może oprócz perfekcyjnego rzemieślnika specjalizującego się w thrillerach – objawi się nam także jako prawdziwy filmowy artysta.

https://www.youtube.com/watch?v=w918Eh3fij0

REKLAMA
https://www.perkemi.org/ Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor Slot Gacor 2024 Situs Slot Resmi https://htp.ac.id/