NAHID – znakomity irański debiut
Kino irańskie od wielu lat stoi mocno na międzynarodowych festiwalach, a ostatnimi czasy (głównie za sprawą filmów Farahdiego) przedostało się również do wyobraźni szerszego grona odbiorców. Irańczycy posiadają obecnie jedną z najbardziej wyrazistych kinematografii narodowych, dlatego ilekroć mam okazję obejrzeć produkcję pochodzącą z tego kraju, zazwyczaj decyduję się na wizytę w kinie. W przypadku Nahid było podobnie.
Opis filmu niemal natychmiastowo wpisywał go w ramy doskonale znane z innych obrazów pochodzących z tej części Bliskiego Wschodu. Mocno zarysowane tło społeczne, zmagania jednostki z przestarzałym, aczkolwiek wciąż obowiązującym systemem praw oraz tradycji i wyraźne przesunięcie środka ciężkości opowieści na występujących w niej bohaterów. To właśnie te cechy decydują zazwyczaj o atrakcyjności kina irańskiego. Nahid robi użytek z nich wszystkich.
Historia matki walczącej o prawo do opieki nad dzieckiem i możliwość rozpoczęcia nowego życia, to filmowy debiut młodziutkiej reżyserki, Idy Panahandeh. Mimo wieku autorki, mamy do czynienia z obrazem wyjątkowo dojrzałym i doskonale wyreżyserowanym. Właściwie brak w nim potknięć typowych dla debiutantów. Nie spotkamy się ani z szarpanym rytmem, ani z chęcią skumulowania w opowieści jak największej ilości pomysłów, ani z banalnymi pomysłami, które w zamierzeniu miały rewolucjonizować świat kina. W Nahid wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku, każdy filmowy trybik znajduje się dokładnie w tym miejscu, w którym powinien, aby mechanizm działał bez żadnego przycięcia.
[quote]Poziom irańskich debiutantów, to tylko kolejny dowód na wyjątkowość tej kinematografii.[/quote]
Tytułowa bohaterka – w tej roli świetna Sereh Bayat – ma za sobą nieudane małżeństwo z mężczyzną, który w trakcie związku wpadł w heroinowy ciąg. Biorąc ślub oboje byli dziećmi skojarzonymi przez rodziców. Po rozstaniu Nahid z całą pewnością zrezygnowałaby z jakichkolwiek kontaktów z byłym mężem, niemniej łączy ją z nim dorastający syn. Wedle prawa irańskiego po rozwodzie opieka nad dzieckiem należy się rodzinie mężczyzny. Nahid ustala jednak z Ahmadem, że będzie mogła zajmować się synem tak długo, jak nie zaangażuje się w inny związek. Były mąż nieustannie krąży pomiędzy dilerami, narkotykowymi odwykami, a domem Nahid. Ahmad nie daje za wygraną, chce odzyskać żonę, choć w jego zachowaniu zdecydowanie więcej urażonej męskiej dumy, niż prawdziwego uczucia. Sytuacja komplikuje się, gdy na drodze ledwo wiążącej koniec z końcem kobiety pojawia się kolejny mężczyzna.
Panahandeh buduje złożony obraz sytuacji, w jakiej znajduje się w Iranie kobieta pragnąca opiekować się dzieckiem po rozstaniu z mężem. Nahid krząta się niczym zwierzę złapane w klatkę. Każdy kierunek obrany w celu wyzwolenia się z więzienia doprowadza do tego samego – bolesnego odbicia się od jego niewidzialnych ścian. Reżyserka odważnie stawia pytania dotyczące prawa kobiety do osobistego szczęścia i opresyjnej roli systemu opartego na wiekowych tradycjach. Brak tu jednak łatwych wartościowań. Przedstawiona sytuacja społeczna wpływa negatywnie nie tylko na życia przedstawicielek płci pięknej, w Nahid w wyniku ścierania się z tradycją cierpią również mężczyźni. Mamy zatem do czynienia z sytuacją absurdalną. Ślepo trwa się przy czymś, co po prostu nie działa. Podąża za zasadami, które częstokroć niszczą życia porządnych ludzi i ułatwiają egzystencję typom spod ciemnej gwiazdy. W Nahid słychać donośne, acz nienachalne wołanie o zdrowy rozsądek.
[quote]Debiutancki film młodej Iranki broni się nie tylko doskonałym scenariuszem, ale i stojącą na wysokim poziomie realizacją.[/quote]
Aktorzy radzą sobie wyśmienicie, w pamięć zapadają zdjęcia, narzucony przez montaż rytm sprawia, że widz nie ma czasu na ekranową nudę. Nazwać Panahandeh Fahradim w spódnicy to zbyt dużo, niemniej wszystko wskazuje na to, że na Bliskim Wschodzie pojawiło się właśnie kolejne, interesujące nazwisko. Oby Polscy dystrybutorzy zwrócili na nie uwagę.