Łowca i Królowa Lodu
Jest taka grupa ludzi, która kupi telefon komórkowy za 150 zł i potem narzeka, że aparat niedobry, microSD nie wchodzi i herbaty ten szajs nie parzy. Ta sama grupa, jak mniemam, po seansie Łowcy i Królowej Lodu oczekuje psychologicznej głębi postaci, szkatułkowej konstrukcji akcji i niesztampowego zakończenia.
No, pech, herbaty nie parzy rzeczywiście…
Ja, dla odmiany, idąc do kina, spodziewałam się kolorowego widowiska pełnego ładnych pań w strojnych sukienkach i jednego przyzwoitego pana – choćby na chwilę bez sukienki, jeśli można. Tych oczekiwań Łowca nie zawodzi.
Historia przedstawiona w filmie owija się wokół akcji części pierwszej (której, przyznaję od razu, nie zezwoliła mi poznać nieprzemijająca niechęć do wątpliwych wdzięków i talentów panny Stewart). Dowiadujemy się zatem, skąd pochodzi Łowca i jak trafił do królestwa Ravenny, a następnie śledzimy jego losy już po jego i Śnieżki nad nią zwycięstwie. Jako się rzekło, Królewny Śnieżki i Łowcy nie znam, nie mogę się zatem wypowiadać w temacie zgodności obu filmów, może tylko uczynię luźną uwagę, że tego typu zgodności przestałam oczekiwać już lata temu, po tym, jak Nolan spłodził pierwszego Batmana.
Scenariusz Łowcy, zapewne stworzony w ścisłej współpracy z 13-letnią córką scenarzysty, jest prosty jak budowa cepa, a także życzliwie przewiduje – jak mniemam, dla widzów dorosłych, oglądających film w domowych pieleszach – długie przerwy na zrobienie sobie herbatki. Typową tego typu sceną jest ta na rzece, kiedy to Łowca i Sara przerzucają się tekstami na poziomie gimnazjum, dręcząc co bardziej doświadczonego widza. (Tu jednak przypomnienie – to nie my, moi mili, jesteśmy targetem, lecz właśnie przedział wiekowy 10-14. Jeśli nam się zatem zachciało obejrzeć bajeczkę teoretycznie dla dorosłych, znośmy takie momenty w pełnym godności milczeniu.)
Widowiskowość, także dostosowana do segmentu docelowego, jest kolorowa i szumna, ale wrażenia zbyt dużego na widzu dorosłym nie zrobi. Przyjemnie się na to patrzy, owszem, wyobrażam sobie, że wieczór po ciężkim dniu w pracy jest idealny na odbiór takiego filmu, ale szału nie ma.
Szału nie robi także obsada. W roli głównej jeden z braci Hemsworthów (ja ich nie odróżniam, jeśli nie stoją na zdjęciu obok siebie, wyraźnie podpisani – lata temu ten problem miałam z Baldwinami, ale tam jednak było nieco łatwiej), a partnerują mu, bez większego wysiłku, Emily Blunt i Jessica Chastain.
Hemsworth robi to, co umie najlepiej – pręży muskuły, rzuca melancholijne spojrzenia i chłopięce uśmiechy. Blunt, nijaka jak jej nazwisko (blunt – ang. przytępiony, nieostry), jeśli w ogóle przygotowywała się do roli, to chyba oglądając Frozen. A trzeba było obejrzeć Narnię (Tilda – ta to miała moc…!), bo efekt jest taki, że jej Królowa Lodu to ponura laska o siwych włosach i w brzęczącej kiecce, smęcąca coś pod nosem nieśmiałym szeptem. Tylko czekałam, aż rozplecie warkoczyk i zacznie radośnie śpiewać. Szczególnie niegodnie wyglądała, jadąc ze swoim wojskiem na podbój świata na ewidentnie kulejącym niby-niedźwiedziu. Sanki zaprzężone w radosne kotki byłyby bardziej bojowe, naprawdę.
Jessica Chastain rozumie, że gra w filmie, który gra się sam, więc w zasadzie nie daje od siebie nic. Aktorką jest niezłą, widziałam ją już w kilku produkcjach i naprawdę mi się podobała, ale w Łowcy mogliby ją zastąpić kimkolwiek. Najlepiej kimś młodszym, bo co prawda Łowca na piętnaście lat nie wygląda, ale Chastain w niektórych scenach prezentuje się jak jego matka, a chyba nie o taki efekt chodziło.
Wahałam się trochę, czy na Łowcę zabrać mojego siedmioletniego syna i jednak nie zdecydowałam się na ten krok, uznając, że niemowlęta palone w kołysce żywcem to nie to, co chciałabym mu pokazać. Polskie dzieci jednak nie sroce spod ogona wyskoczyły, bo jakieś dwa rzędy przede mną siedziała para z – na oko – pięcioletnim synem. Ile ten mały z tego zrozumiał, i co mu się będzie dzisiaj śniło – nie chcę chyba wiedzieć. Znudził się jednak wyraźnie, a szkoda, bo z Łowcy płyną jednak pewne nauki.
Dla chłopaków – jeśli dziewczyna najpierw rozprawia się w deszczu z trzema osiłkami, a potem chlipie ci w rękaw, że siedem lat siedziała w celi, to chyba nie należy jej ufać. Dla dziewczyn – w konfrontacji z twoim chłopakiem twoja przyjaciółka najprawdopodobniej będzie pilnowała swoich, nie twoich interesów, więc raczej nie daj się oszukać.
A jeśli chcesz obejrzeć bajkę dla dorosłych… to wiedz, że czegoś takiego po prostu nie ma.