JUTRO BĘDZIEMY SZCZĘŚLIWI. Bezmyślna eksploatacja Omara Sy
W ostatnich latach Omar Sy przyzwyczaił widzów do tego, że filmy, w których gra główną rolę, ogląda się przyjemnie. Może nie wszystkie są ambitne i/lub prezentują humor wysokich lotów, ale… Jutro będziemy szczęśliwi Hugo Gélina to zdecydowany spadek na paraboli sukcesów aktora. Dotąd udział Sy w filmie stanowił dla mnie swoisty wyznacznik jakości.
Historia zaczyna się niepozornie. Poznajemy Samuela jako króla Francuskiej Riwiery. Za dnia pracuje na jachcie, po zmroku imprezuje i uwodzi nieznajome w swoim domu na wodzie. Beztroski, uroczy, szefowa daje mu niezliczone drugie szanse. Jego życie zmienia się, gdy u kadłuba łodzi pojawia się Kristin z zawiniątkiem w ręku. “Przygoda na jedną noc” wręcza zaskoczonemu mężczyźnie trzymiesięczne dziecko (“To Gloria, twoja córka”) i odjeżdża w siną dal. Skutek depresji poporodowej, jak mniemam. Samuel rusza za nią w pościg do Londynu. Z niemowlęciem. Na motorze, w samolocie, w metrze i po deszczowej ulicy. Chyba miało być śmiesznie, ale jako matkę mnie takie akrobacje dzieckiem nie bawią. Roztrzepany Sam nie znajduje Kristin, zatrzymuje się za to u nowo poznanego Francuza, Berniego. Abrakadabra-bum, mija osiem lat. Samuel wychował Glorię.
Dalsza część filmu to festiwal powtarzalnych chwytów komediowych, wymieszanych z tanimi wyciskaczami łez.
Panie Hugo Gélin (twórco raczej nieukazujących się na polskim rynku komedii), daj pan spokój. Sfingowane listy od matki, bajkowe życie księżniczki z tatusiem, śmiertelna choroba, powrót rodzicielki… Czy jest w tej historii coś, czego nie da się przewidzieć? Jutro będziemy szczęśliwi podaje się za komediodramat. To raczej niedopracowane kino familijne, które zapomina, że na widowni siedzą również dorośli. A i dzieciom nie tak łatwo w dzisiejszych czasach kit wcisnąć. Owszem, można udany film zbudować na kliszach, ale trzeba dodać szczyptę charakteru, odrobinę pazura.
Jeśli chodzi o Omara Sy, trudno będzie mu przebić komediowy występ w Nietykalnych.
Jego Driss był żywy, mimo trudnej sytuacji zawsze uśmiechnięty, przede wszystkim naturalny. Świetnie odnajdywał się w dobrze napisanych gagach, które weszły już do klasyki komedii. “Nie ma łapki, nie ma czekoladki”, tak to szło? Tu Sy dusi się w roli ojca (mimo że sam ma czworo dzieci), wypada sztywno w scenach tak naprawdę nieśmiesznych, nieco lepiej idzie mu w dramatycznych. Moim zdaniem twórcy na siłę próbują przebić sukces Nietykalnych, eksploatując aktora w projektach płytkich (patrz: Nieobliczalni z 2012 roku), podczas gdy Sy bardzo dobrze wypada w dramacie, choćby w Chocolat Roschdy’ego Zema czy w Sambie Oliviera Nakachego i Erica Toledano. Tak przy okazji, tych dwoje to twórcy Nietykalnych, którzy chyba najlepiej wiedzą, jak prowadzić aktora.
Fabułę Jutro będziemy szczęśliwi skonstruowano w taki sposób, że automatycznie widz antypatią darzy porzucającą dziecko matkę. Clémence Poésy (wrażliwa Fleur Delacour w Harrym Potterze, występowała również w Plotkarze czy serialu The Tunnel) to aktorka niewyróżniająca się. W filmie kreuje postać wciąż niepewną, mało emocjonującą, nijaką. Na uwagę zasługuje natomiast występ młodziutkiej Glorii Colston. Przyjemnie się patrzy na rozmaite twarze filmowej Glorii. Dziewczynka wie, jak grać.
Opieka nad dzieckiem płci żeńskiej nagle burzy życie ojca. To motyw znany w kinie od co najmniej kilkudziesięciu lat, przedstawiany m.in. przez Sofię Coppolę w Somewhere. Między miejscami. W sposób bardziej realny, zabawnie wzruszający, mniej dosłowny. Sama wyreżyserowana przez Gélina historia to w końcu remake meksykańskiego Instrukcji nie załączono (2013) Eugenia Derbeza. I gdybym miała polecić, to w tym wypadku zdecydowanie oryginał.
Co w Jutro będziemy szczęśliwi może się podobać? Przedstawiony w zakończeniu wniosek, że trzeba chwytać momenty, żyć tu i teraz, bo nigdy nie wiadomo, kiedy nasz czas się skończy. Nic, czego nie można dowiedzieć się z motywacyjnych poradników czy chociażby Facebooka.
korekta: Kornelia Farynowska