Ghost Dog: Droga samuraja
Z archiwum film.org.pl (2002), z okazji 55. urodzin Foresta Whitakera.
Jak traktować człowieka, którego nadrzędnym celem jest życie zgodne z kanonem określonym ścisłym szeregiem zasad postępowania? Niemodny dziwak, głupiec, idealista, a może każdy z nich po trochę? Czy honor, lojalność i przyjaźń znaczą jeszcze cokolwiek dla przeraźliwych racjonalistów zaludniających dżunglę współczesnych miast – molochów? Czy jeden człowiek może zachwiać kształtowym przez lata przyziemnym pragmatyzmem wyrosłych w moralnym relatywizmie jednostek?
Takie pytania stawia widzowi Jim Jarmusch w swoim filmie “Ghost Dog. Droga samuraja”. Zdają się one śmiertelnie poważne i takimi są. Nie oznacza to jednak, że reżyser w równie poważny sposób na nie odpowiada. Siłą “Ghost Dog” jest właśnie fakt, że główny bohater odtwarzany przez fenomenalnego Foresta Whitakera jest jedyną postacią, która tak naprawdę nie wzbudza ironicznego uśmiechu politowania. Whitaker wyposaża swojego bohatera w tak dużą dawkę wewnętrznego spokoju, dostojeństwa, a jednocześnie chłodnej determinacji, że każdy inny w zestawieniu z nim wypada komicznie. Ghost Dog wydaje się jedynym stałym punktem przedstawionego mikroświata, jedynym, który nie odwróci się do ciebie plecami, kiedy będziesz go potrzebował. Pozostaje przez to w opozycji do groteskowego światka gangsterów – nieudaczników, których ulubionym zajęciem jest oglądanie czarno – białej rzeczywistości kreskówek, równie skomplikowanej, jak ich procesy myślowe.
Ghost Dog ze swoją życiową filozofią pozostaje gdzieś na pograniczu dwóch rzeczywistości sprawiając wrażenie, że jego wewnętrzne życie jest bez porównania bogatsze niż otaczający go świat, mimo, że również opiera się na prostych zasadach czerni i bieli. Istnieje tylko honor i lojalność samuraja, który niezależnie od sytuacji zawsze będzie służył swojemu panu, a panem Ghost Doga jest człowiek, który uratował mu życie – Louie (John Tormey) – gangster równie niewydarzony jak całe środowisko, z którego pochodzi. Dla samuraja nie ma to znaczenia – będzie mu służył mimo tego, że na to nie zasługuje, mimo, że suweren nie dorasta swojemu wasalowi do pięt. Jest jak pies – Ghost Dog – symbol wierności. Suweren jest panem jego życia i śmierci, a Dog mimo, że wykonuje zawód płatnego zabójcy kocha życie jak nikt inny, szanuje je. Nie zawaha się jednak ani chwili, kiedy będzie musiał wybrać między własnym życiem i lojalnością w stosunku do swojego pana. Wybór jest oczywisty. Ghost Dog nie zmienił świata, pewnie nawet nie uświadomił zamieszkującym go ludziom co jest ważne, a co nieistotne, wszak kierował się filozofią obcą nie tylko otępiałym od telewizji i hamburgerów mieszkańcom Nowego Jorku.
Czym jest taka życiowa postawa? Co do niej doprowadziło? Tego możemy się tylko domyślać. Może był to moment, w którym zupełnie obca osoba uratowała mu życie, a może problem był dalece bardziej złożony?
Życie w otaczającej nas rzeczywistości jak wiemy do najłatwiejszych nie należy. Czasami potrzeba prostych rozwiązań, prostych recept, które zawsze powiedzą jak się zachować, co zrobić, co powiedzieć. Ktoś powie: sztampa i schemat. Samurajski kodeks honorowy nie pozostawia miejsca na interpretacje; nakazuje. Należy sobie jednak wpierw odpowiedzieć na pytanie “Czy jestem gotowy (a), czy jestem wystarczająco silny (a), by poddać się rygorom, czy nie łatwiej będzie dopasować zachowanie elastycznie do zaistniałej sytuacji?”. Ktoś mógłby powiedzieć, że istotą człowieczeństwa jest dostosowywanie się do zmian, a postępowanie według twardych, ale sztucznych reguł, szczególnie tych stworzonych gdzieś na średniowiecznym Dalekim Wschodzie to objaw świadczący o nieprzystosowaniu, poszukiwaniu uproszczeń, zastępczych dróg. Tak postawiony problem w jednych wzbudzi śmiech, w drugich refleksję. To prawda. Ale czy honor, lojalność i wierność zasadom jest czymś, co zasługuje na śmiech?
Konstrukcja filmu jest swoistym hołdem złożonym “Leonowi” Luca Bessona.
Znajdujemy w nim te same, aczkolwiek twórczo przetworzone rozwiązania fabularne. Mamy więc relację nauczyciel – uczennica, słynną walizkę, a zamiast czapeczki – kaptur. Nie są to oczywiście cytaty wprost. Pearline (Camille Winbush) – uczennica staje się raczej duchowym następcą Doga – następnym ogniwem – osobą, która będzie kultywowała przekazaną, świętą tradycję samurajskiego kodeksu. O ile u Bessona w Mathildzie znajdujemy zarówno przyjaciela głównego bohatera, jak i pilną uczennicę, o tyle tutaj rola ta została rozbita na dwie osoby. Oprócz wspomnianej już Pearline pojawia się kolejny bohater – Raymond (Isaach de Bankole) – francuski sprzedawca lodów, który wprowadza do filmu elementy humoru sytuacyjnego. Nie posługuje się bowiem językiem angielskim. Jak zatem mogą bohaterowie uważać się za przyjaciół skoro nie rozumieją słowa z tego, co do siebie mówią. Mogą. Między Dogiem i Raymondem jest coś, co można nazwać “wyższym poziomem milczenia”, coś czego mogą doświadczyć jedynie ludzie duchowo spokrewnieni. Mimo, że nie rozumieją swoich słów, porozumiewają się doskonale. To jeden z bardziej oryginalnych “przyjacielskich” duetów od czasów “Stracha na wróble” Jerry’ego Schatzberga z Genem Hackmanem i Alem Pacino. “Droga samuraja” jest również przesycona nawiązaniami do filmów Akiry Kurosawy – najbardziej znanego twórcy samurajskich opowieści, a wątek “Rashomona” powraca kilkukrotnie jak bumerang w kluczowych dla dramaturgii filmu momentach. Nie brakuje również cytatów z klasycznych westernów, jak i śladów inspiracji filmami Quentina Tarantino.
Jest w filmie znacząca scena, w której Ghost Dog i sprzedawca lodów Raymond przyglądają się człowiekowi budującemu jacht na dachu jednego z obdartych, znajdujących się w slumsach bloków. Każdy z nich zastanawia się “w jaki sposób uda mu się to spuścić na dół”. Budowniczy wydaje się natomiast odpowiadać: “nie mam czasu na rozmowy, buduję mój jacht”. Niepraktyczne, wydawałoby się pozbawione sensu zajęcie. Tak, podobnie jak sposób na życie Ghost Doga. Nigdy nie zastanawiaj się czemu służy, bo nie jest ważne czy daleko dopłyniesz, ale jak.