search
REKLAMA
Nowości kinowe

RASPUTIN

Jan Dąbrowski

27 września 2014

REKLAMA

7462029.3

Szaleńcy, odmieńcy, zwyrodnialcy, psychopaci – o ile w rzeczywistym świecie spychani są na margines społeczeństwa, o tyle w kinie ich uwielbiamy. Zdecydowanie można do tej grupy zaliczyć Grigorija Rasputina – niewykształconego chłopa z malutkiej wsi w rejonie pokrowskim.

Kontrowersje na jego temat pojawiały się jeszcze za jego życia, szczególnie od momentu, gdy rosły mużyk pokazał się w otoczeniu cara Mikołaja II. Choć w jego życiu mieszało się  sacrum i profanum, w powszechnej opinii nazwisko Rasputin utrwaliło się jako synonim postaci diabolicznej, przesiąkniętej złem. W mniejszym stopniu niż Drakula i monstrum Frankensteina, lecz na podobnej zasadzie – co kilka lat pojawia się kolejne celuloidowe wcielenie demonicznego mnicha z Rosji. Najbardziej popularne są interpretacje Christophera Lee oraz Alana Rickmana. Kolejną wersję wydarzeń przedstawia koprodukcja rosyjsko-francuska z 2011 roku, a w rolę samego Rasputina wcielił się światowej sławy „rosyjski” aktor – Gerard Depardieu. Za kamerą stanęła Josée Dayan (odpowiedzialna za miniseriale Nędznicy i Hrabia Monte Christo).

Po prologu ilustrującym zamordowanie rodziny carskiej, pani reżyser cofa się do wydarzeń poprzedzających koniec panowania Romanowów. Śledzi początek oraz rozwój drogi niepiśmiennego chłopa, który doświadcza sporadycznych objawień i mówi – prosto z serca, przystępnym językiem – o Bogu i religii. Skupia na sobie uwagę nie tylko pobożnej biedoty, lecz także batiuszków, którzy kwestionują jego dar widzenia. Dodatkowe oskarżenia o członkostwo w sekcie chłystów rzucają cień nieufności na prostaczka. Za wstawiennictwem zamożnej damy Rasputin trafia do Petersburga, gdzie naucza złaknione duchowej strawy rzesze kobiet. Mimo braku wykształcenia pobożny (sic!) chłop zdobywa posłuch i popularność wśród rosyjskich elit. Tak poznaje Annę Wyrubową, która zajmuje się carewiczem. W trosce o chorego na hemofilię przyszłego władcę, aranżuje spotkanie Grigorija z rodziną carską (Fanny Ardant i Władimir Maszkow). Zatroskanym monarchom potężny kaznodzieja przynosi nadzieję, a carewiczowi ukojenie w chorobie. Nieobyty w towarzystwie możnych, zagubiony Rasputin zdobywa fundusze na otwarcie gabinetu, w którym uzdrawia. Jednak nie wszyscy są przychylni temu prostemu, natchnionemu przez Boga człowiekowi. Zniewieściały książę Jusupow (Filipp Jankowski) wraz z zausznikami cara spiskują, jak pozbyć się zwalistego chłopa, który w ich mniemaniu wtrąca się w sprawy rządu.

Osoby przecierające oczy ze zdziwienia zapewniam, że im dalej, tym bardziej postać Rasputina jest wybielana, a końcowy wniosek z seansu jest taki, że to w sumie fajny facet był. Antagonistów przedstawiono równie wiarygodnie – dostojnicy wojskowi, przeciwni obecności mnicha na dworze, wykreowani są na knujących fanatyków, którym marzy się uśmiercenie pobożnego chłopa. Prowodyr zamachu na Rasputina, Feliks Jusupow, przedstawiony został jako drag queen, niezdolny do podejmowania decyzji, słaby człowieczek.

Aktorsko film też nie jest zjawiskowy – Depardieu nie ma w sobie źdźbła charyzmy, pozostałe postacie są płaskie i poprowadzone bez polotu, w efekcie film jest nużący. Oprawa audiowizualna filmu jest poprawna, ot taki Teatr Telewizji na świecie. Z tą różnicą, że w „TTV na świecie” skromną scenografię rekompensowała (zazwyczaj) wyśmienita fabuła i aktorstwo. Tu mamy zdubbingowanego Depardieu ze sztuczną brodą. Pozostaje czekać na następne podejście do tematu.

39592_3

Avatar

Jan Dąbrowski

Samozwańczy cronenbergolog, bloger, redaktor, miłośnik dobrej kawy i owadów.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA