search
REKLAMA
Recenzje

PROCESJA. Gdy nikt nie widzi krzywdy dziecka

Nietypowy dokument o pedofilii w Kościele.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

3 grudnia 2021

REKLAMA

Nowy dokument o pedofilii w amerykańskim Kościele wywarł na mnie ogromne wrażenie. I nie chodzi o sam fakt, że czterech duchownych oskarżonych o molestowanie i gwałty na nieletnich chłopcach przebywało w tym samym czasie na jednej parafii. Widzimy bowiem ogrom emocji, z jakimi wiele lat po traumatycznych wydarzeniach muszą sobie radzić ofiary. To także droga, którą muszą pokonać, by przestać postrzegać się w kategorii ofiar, a zacząć mówić o sobie jako o ocalałych. Część z nich dziś ma normalne rodziny, część nigdy nie związała się z nikim, wszyscy jednak walczą do końca o sprawiedliwość dla siebie i innych pokrzywdzonych. Niestety nie jest to film z happy endem, bo sprawiedliwość nigdy nie nadejdzie.

Dokument prezentuje dość eksperymentalne podejście do gatunku, prezentując historie sześciu mężczyzn, którzy wcześniej się nie znali, a którzy byli ofiarami księży z Kansas City. Postanawiają oni połączyć siły i przy pomocy dramaterapii stworzyć film ze scenkami opowiadającymi o ich traumatycznych przeżyciach. Jednocześnie chcą stawić czoła swoim lękom i odwiedzają miejsca, które do tej pory pamiętali tylko z koszmarów. Jak się okazuje, dla większości z nich działania te mają wartość katartyczną. Co prawda nigdy do końca nie dowiadujemy się, przez co musieli przejść, ale widzimy na ekranie skrawki ich wspomnień. Są one jednak na tyle mocne, że możemy choć w ułamku zobaczyć i poczuć, z czym bohaterowie musieli się mierzyć praktycznie przez większość swojego życia. Nie musimy bowiem słuchać ze szczegółami, co dany ksiądz im robił. Naście lat później nadal widzimy przerażone dzieci, które zostały rzucone na pastwę hierarchii Kościoła katolickiego, która wykorzystała nie tylko ich wiarę, ale również wiarę ich rodziców.

Bardzo podobały mi się fragmenty, w których bohaterowie – mimo iż zdają sobie sprawę z tego, że rodzice mogli zrobić coś więcej i zatrzymać traumę – po latach są w stanie powiedzieć: „to nie była wasza wina”. Mike Foreman, który jest najbardziej wkurzonym ze wszystkich bohaterów, wspomina, jak po zwierzeniu się matce o molestowaniu ta upiekła dla księdza tort i kazała mu wrócić do domu molestera, by go przeprosić. Niestety doświadczył wtedy przemocy po raz drugi. Dziś nie ma już do niej pretensji, choć można rzec, że sama zawiodła go do jaskini lwa. Mężczyźni, który oglądamy na ekranie, nie chcą mówić, iż to wina tej czy innej osoby. Chcą w końcu znaleźć ukojenie i zostawić cały koszmar za sobą, jednocześnie dochodząc sprawiedliwości. Niestety, śledząc, w jaki sposób Kościół katolicki radzi sobie z pedofilią, już od początku wiemy, że sprawiedliwość nigdy nie nadejdzie.

Produkcja nie ma być historią opowiadająca krok po kroku, jak grupa chłopców została skrzywdzona. To historia o tym, jak grupa dorosłych mężczyzn wychodzi z traumy dzięki filmowi i wspólnej znajomości, która w innych warunkach nie byłaby możliwa; dzięki chęci zawalczenia o siebie. Dokument powstawał przez trzy lata, a głos został oddany właśnie ofiarom. To dość ciekawe podejście do tematu, które niejako pokazuje, że w żaden inny sposób te osoby nie zostałyby usłyszane. Jednej historii – Toma Viviano – nigdy nie poznajemy, gdyż ten walczy jeszcze w sądzie. Mimo to pomaga reszcie bohaterów zmierzyć się z przeszłością. Choć sam nie zaznał jeszcze spokoju, chce ukojenia dla swoich „braci”.

Produkcja ze względu na podejmowaną tematykę jest niezwykle trudna tak do obejrzenia, jak i oceny. Nie ma tutaj tezy, jest tylko krzywda ludzi, którzy mierzą się ze swoją traumą przy pomocy kina. Trudno jest więc mi oceniać całość, gdyż niewątpliwie zacierają się granice pomiędzy dokumentem jako takim a sesją terapeutyczną, która ma okazać się zbawienna dla jej uczestników. To film, który z jednej strony daje momenty radości, a z drugiej strony przytłacza tym, co obserwujemy na ekranie. Najbardziej szkoda mi Mike’a Foremana, który nadal nie może zaznać spokoju i do samego końca pozostaje przepełniony goryczą. Badająca jego sprawę niezależna komisja stwierdziła, że nie jest wiarygodny, mimo iż doskonale pamiętał, gdzie znajdował się dom księdza, który go molestował. Od tamtej pory nie przestaje walczyć i wierzyć w to, że sprawiedliwości stanie się zadość. Niestety wydarzenia z przeszłości odcisnęły na nim takie piętno, że prawdopodobnie do końca swoich dni pozostanie samotnikiem.

To nie jest typowy dokument o pedofilii w Kościele i w samym założeniu nie miał taki być. To ukazanie, w jaki sposób niekonwencjonalne podejście do tematu i – co ważniejsze – ludzkie zainteresowanie problemem mogą choć trochę złagodzić doznane przed laty krzywdy. Reżyser, choć cały czas czuwał nad projektem, niejako oddał go w ręce ludzi, który nie mają zielonego pojęcia o kręceniu filmów, i pozwolił im opowiedzieć historię po swojemu. To nie jest wizja reżysera, ale wizja ocalałych, którzy w ten sposób chcą pokazać, z czym musieli i dalej muszą się mierzyć. Najgorsze jest to, że nic z tego, co widzimy, nie jest fikcją. To autentyczne emocje: ból i radość, że udało się osiągnąć założony cel, czyli zmierzenie się z przeszłością.

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Gracja Grzegorczyk-Tokarska

Chociaż docenia żelazny kanon kina, bardziej interesuje ją poszukiwanie takich filmów, które są już niepopularne i zapomniane. Wielka fanka kina klasy Z oraz Sherlocka Holmesa. Na co dzień uczestniczka seminarium doktoranckiego (Kulturoznawstwo), która marzy by zostać żoną Davida Lyncha.

zobacz inne artykuły autora >>>

REKLAMA