Powtórnie narodzony
„Powtórnie narodzony” to ponad dwugodzinny film, w którym jest wszystko: zabawa, miłość, przyjaźń, piękne kobiety, macierzyństwo, wojenna zawierucha, a nawet Nirvana. Wymieniać można by dalej. Aż trudno uwierzyć, jak wiele elementów-tematów zostało wplecionych w fabułę. Reżyser, Sergio Castellitto, nakręcił film na podstawie książki swojej żony, Margaret Mazzantini. Para ta wspólnie napisała scenariusz, który dał początek dramatycznej, wręcz melodramatycznej historii o Gemmie, Włoszce, trafiającej w latach osiemdziesiątych do Sarajewa, gdzie poznaje miłość swojego życia. U boku ukochanego w bohaterce budzi się instynkt macierzyński, który odegra kluczową rolę w filmie. Jednak ogromna chęć i potrzeba wydania na świat potomstwa okażą się nie tak łatwe, jak można by przypuszczać. Miłość łącząca Gemmę i jej ukochanego zostanie poddana próbie. Natomiast ludzie, poznani przez Gemmę podczas studenckiego wyjazdu do Sarajewa, wpłyną na jej całe życie.
Wszystko zaczyna się od telefonu. Gemma, którą pierwsze ujęcia ukazują jako kobietę w średnim wieku, odbiera telefon: dawny znajomy, Gojco, zaprasza ją na wystawę fotograficzną do Sarajewa. Powrót do miejsca, z którym w młodości była związana, sprawia, że bohaterka zaczyna przypominać sobie zdarzenia sprzed lat. Gemma jedzie do Sarajewa wraz z synem. W towarzystwie dawnego znajomego przywołuje wspomnienia i tym samym snuje opowieść o tym, co przeżyła. Doświadczyła w życiu wielkiej miłości, musiała uporać się ze stratą bliskiej osoby, a do tego obserwowała wojnę, której skutki również ją dotknęły. Mamy jeszcze syna Gemmy, nastoletniego Pietro, dla którego na porządku dziennym wydaje się być fakt, że urodził się w Sarajewie, a całe życie spędzi we Włoszech. Dopiero wyjazd i niepokojące zachowanie matki sprawią, że chłopak zacznie się zastanawiać nad przyczyną urodzenia się w tak egzotycznym dla niego kraju. Tajemnice, które skrywają bohaterowie, zaczną wychodzić na jaw i układać się w melodramatyczną historię. Początkowo fabuła wydaje się chaotyczna, ale z czasem wydarzenia nabierają przyczynowo-skutkowego charakteru, natomiast pod koniec filmu znów się zapętlają, by widz został zaskoczony zakończeniem historii Gemmy. Trudno skrócić fabułę tego filmu tak, by nie odebrać przyjemności oglądania go i składania wszystkich elementów w całość.
Beztroska młodość bohaterów, zabawa oraz radość ustąpią miejsca uczuciu miłości, potrzebie macierzyństwa i wojennej zawierusze. Młodzieńcze ideały, marzenia, obietnice, mówiąc najkrócej – teorię – zweryfikuje praktyka: proza życia i okrucieństwo wojny. Początkowe dyskusje polityczne dotyczące relacji między Serbami i Bośniakami zostaną zamienione na doświadczanie autentycznej wojny między tymi narodami. Konflikt ten będzie tłem dla historii Gemmy, ona oraz inni bohaterowie filmu będą świadkami toczącej się wojny, a w pewnym momencie osobiście doświadczą cierpień niesionych przez skutki wojenne. Rzeczywistość zmienia bohaterów, a przemiany te obserwujemy na ekranie.
Wydarzenia koncentrują się wokół czarującej Gemmy (granej przez Penélope Cruz), ale znaczące role dla całej akcji dramatu odegrają Diego (Emile Hirsch) – Amerykanin o wrażliwej duszy artysty, zajmujący się fotografią; porywczy i jednocześnie troskliwy Gojco (Adnan Hasković), mieszkający w Sarajewie, oraz Aska (Saadet Aksoy) – wyzwolona kobieta o oryginalnej urodzie. Gemmę wysunięto na pierwszy plan, ale bez pozostałej trójki bohaterów w zasadzie nic by się nie wydarzyło. Role Cruz i Aksoy niewątpliwie przykuwają uwagę za sprawą urody aktorek oraz ich temperamentów (żywiołowość Gemmy kontra opanowanie i tajemniczość Aski). Z kolei Hirsch, którego gra dominuje sceny z jego udziałem, poraża wrażliwością i uporem, natomiast Hasković ujmuje swoim nieokrzesaniem. W filmie zobaczymy samego reżysera w roli Giuliano (męża Gemmy) oraz jego syna grającego Pietro (syna Gemmy). Te dwie postacie zamykają krąg najistotniejszych dla filmowej historii bohaterów.
Muzyka i taniec, uczucia radości i szczęścia mieszają się z wojennym chaosem – strzelaniną, ludzką paniką, cierpieniem oraz śmiercią. Muzyka, ożywione rozmowy i śmiech występują na przemian ze strzałami, krzykiem, płaczem. Porywa nas wir akcji i obrazów, który czasami ustępuje zwolnionemu tempu wydarzeń, kiedy reżyser zamierzył sobie, byśmy zatrzymali się wraz z bohaterami filmu oraz przeżywali choć w przybliżeniu to co oni. Zafundowano nam obraz niesamowicie kolorowy i widowiskowy, ujmujący romantyzmem i przerażający scenami o tematyce wojennej. Natomiast entuzjastyczne oraz „ciepłe” sceny grupowe sprawiają, że momentami robi się naiwnie i kiczowato. Również sceny romantyczne, wzruszające, kiedy kamera chce pokazać odczucia głównych bohaterów, niekiedy stają się sztuczne, przerysowane. „Powtórnie narodzony” nie jest filmem złym, ale nie jest też obrazem zasługującym na miano wiekopomnego dzieła. Znajduje się gdzieś pośrodku tej skali, i chociażby dlatego warto go obejrzeć, a poza tym argumentem zachęcającym mogą być też odtwórcy głównych ról.
Na całkowite poznanie historii bohaterów musimy czekać do ostatnich scen. Trzeba przyznać, że pewne elementy zakończenia są do przewidzenia, ale jest jednak szansa, że widz nie odgadnie całej końcówki filmu i zostanie zaskoczony przez reżysera. Dopiero zakończenie pozwoli odkryć sens tytułowego „powtórnego narodzenia”.